Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Kazanie na XIX Niedziele po Zesłaniu Ducha Świętego

Kazanie na XIX Niedziele po Zesłaniu Ducha Świętego

Data: 2012-10-07 10:22:31
Autor: abc
Kazanie na XIX Niedziele po Zesłaniu Ducha Świętego
Drodzy wierni,

Krzyżmo Święte, olej pobłogosławiony przez biskupa w Wielki Czwartek,
używane jest w Kościele przy udzielaniu sakramentu bierzmowania oraz
święceniach kapłańskich.

Zgodnie z tradycją apostolską, olej ten tworzy oliwa z oliwek zmieszana z
balsamem, co - oprócz innych rzeczy - symbolizuje dwie wzniosłe cnoty,
lśniące szczególnym blaskiem w Osobie Chrystusa Pana.

Praktykowanie tych cnót Zbawiciel gorąco nam zalecał, by dzięki ich
posiadaniu serca nasze mogły poświęcić się Jego służbie i gorliwie
naśladować Jego przykład.

"Uczcie się ode mnie" - powiedział Pan Jezus - "że jestem cichy i pokorny
sercem". Zbawiciel uczył nas wielu rzeczy, przede wszystkim jednak uczył nas
tych właśnie dwóch cnót. Pragnie, byśmy byli uczciwi, byśmy byli
sprawiedliwi, byśmy byli roztropni - z pewnością cnoty te, jak i wiele
innych, Zbawiciel posiadał w całej ich pełni - jednak w sposób szczególny
pragnął, byśmy naśladowali Go w Jego pokorze i łagodności. To te właśnie
dwie cnoty lśnią szczególnym blaskiem w Nim, Pomazańcu Pańskim.

W Krzyżmie Świętym znajduje się balsam, który zawsze opada poniżej
wszystkich innych płynów. Symbolizuje on pokorę. Oliwa z oliwek, która
wypływa na wierzch, symbolizuje łagodność i delikatność, która przezwycięża
wszystkie rzeczy i wyróżnia się wśród cnót, jako owoc miłości. Miłość jest
doskonała, drodzy wierni, nie tylko wówczas, gdy jest silna, nie tylko
wtedy, gdy jest cierpliwa, ale zwłaszcza wówczas, gdy jest pełna łagodności
i delikatności.

Drodzy wierni, starajcie się, by to Święte Krzyżmo łagodności i pokory było
zawsze obecne w waszych sercach - gdyż to właśnie pokora czyni nas
doskonałymi wobec Boga, a łagodność doskonałymi wobec bliźnich.

Tak wielu ludzi oszukuje samych siebie pustymi słowami i zewnętrznymi
pozorami tych dwóch cnót. Nie badają wystarczająco wnikliwie swych własnych
wewnętrznych przywiązań i uważają siebie samych za pokornych i łagodnych,
podczas gdy w rzeczywistości od posiadania tych właśnie cnót są najdalsi. W
takim przypadku, pomimo okazywanej na zewnątrz pokory i łagodności,
wystarczy nieraz najmniejszy sprzeciw czy krzywda, by ludzie tacy okazali
nagle niespodziewaną wyniosłość i butę.

Drodzy wierni, przez znamię waszego chrztu, przez dar łaski uświęcającej,
przez Ducha Świętego, który został wam dany, posiadacie to święte
namaszczenie, będące lekarstwem na palący płomień gniewu, jaki w sercach
naszych budzą doznane krzywdy. Jednak lekarstwa tego trzeba używać. Jaki
jest pożytek z lekarstwa, które leży na półce, jeśli nie używacie go, gdy
jesteście chorzy?

Patriarcha Józef, który był ministrem faraona w Egipcie, odesłał swych braci
do ojca z tą jedynie radą: "Nie gniewajcie się w drodze" (Gen 45,24). Drodzy
wierni, to życie jest jedynie podróżą do domu ojca, do wiecznej
szczęśliwości życia przyszłego. Nie gniewajmy się więc na siebie w drodze.
Nie gniewajmy się wcale, jeśli to możliwe, i nie otwierajmy drzwi naszych
serc dla tej niszczycielskiej namiętności.

Św. Jakub pisze wprost: "Gniew bowiem męża nie powoduje sprawiedliwości
Bożej" (Jk 1,20). Musimy z całych naszych sił opierać się złu, musimy z cała
mocą walczyć z wadami tych, którzy są nam powierzeni, wytrwale i odważnie,
jednakże z łagodnością i współczuciem.

Nie należy przywiązywać większej wartości do poprawy będącej skutkiem
namiętności, nawet, jeśli towarzyszy temu pobudka rozumowa. Znacznie
cenniejszy jest akt skruchy, którego przyczyną jest wyłącznie akt rozumu.
Jesteśmy istotami ludzkimi, jesteśmy z samej definicji rozumni. Dlatego
dusza rozumna, będąca w sposób naturalny podległa rozumowi, namiętności ulec
może jedynie w wyniku tyranii. Stąd, gdy aktowi rozumu towarzyszy
namiętność, staje się on występny; jego sprawiedliwy osąd jest wypaczony
przez bliskość tyranii.

Gdy prezydent czy książę odwiedzają poddanych w towarzystwie swych
współpracowników, czynią im zaszczyt i zarazem sprawiają radość, gdy jednak
pojawiają się na czele wojska, nawet jeśli ma to na celu dobro wspólne, ich
odwiedziny są zawsze przykre. Nawet jeśli wymagają od swych żołnierzy
ścisłego przestrzegania wojskowej dyscypliny, nigdy nie odniosą pełnego
sukcesu i zawsze będą mieli do czynienia z zamieszkami.

Podobnie jest z nami, drodzy wierni. Tak długo, jak rządzi nami rozum,
spokojnie napominając nas oraz korygując nasze postępowanie, choć robi to w
sposób surowy i dokładny, wszyscy godzą się z tym i aprobują. Gdy jednak
obok niego pojawia się gniew, namiętność czy wściekłość, staje się on
obiektem raczej lęku niż miłości, oraz przyczyną największego cierpienia.

Nie zostawiajcie w waszych sercach miejsca na gniew, drodzy wierni. Lepiej
jest nauczyć się żyć bez gniewu, niż udawać opanowanego, a w tajemnicy dawać
mu ujście. Jeśli damy mu choć tyle swobody, zacznie panować w naszym sercu,
podobnie jak wąż, który z łatwością przeciska się w całości, gdy tylko uda
mu się wsadzić gdzieś głowę.

Moglibyście zapytać: "Ale jak możemy pozbyć się tej niebezpiecznej
namiętności?" Drodzy wierni, na pierwszą oznakę gniewu, skupcie wszystkie
wasze siły na obronie. Nie w sposób gwałtowny i bez wzburzenia, ale
łagodnie, a zarazem stanowczo. Nie bądźcie jak owi woźni sądowi, którzy
krzycząc: "Cisza!" czynią w istocie więcej hałasu, niż wszyscy inni obecni
na sali. Często zdarza się, że gdy usiłujemy gwałtownie zwalczyć nasz gniew,
wzniecamy w naszym sercu większą jeszcze burzę. A gdy serce jest w ten
sposób wzburzone, nie może już być panem samego siebie.

Czyńmy to, co czynili Apostołowie, gdy na jeziorze w łódź ich uderzał wiatr
i fale. Gdy uderzą na nas wichry namiętności, uciekajmy się do naszego Pana
Jezusa Chrystusa. Uciekajcie się na Tego, który jest Panem stworzenia, który
pragnie być Panem waszych serc, a On powie wiatru i falom: uciszcie się - i
nastanie spokój. Jest On jak oliwa, którą wylewa się na powierzchnię wody,
by uspokoić fale.

Ponadto, gdy tylko odczuwać zaczniecie wyrzuty sumienia z powodu własnego
gniewu, naprawcie to natychmiast poprzez akt łagodności względem tej samej
osoby, na którą byliście źli. Świeże rany łatwo się leczą, lecz gdy nie
zostaną natychmiast opatrzone, pozostawiają głębokie blizny. Podobnie jest z
naszymi bliźnimi: świeżą urazę łatwo jest naprawić prosząc szybko o
wybaczenie; ale nawet mała uraza nie leczona będzie się jątrzyła i
doprowadzić może do nowych komplikacji jeszcze po wielu latach.

Jak mówi powiedzenie: miłość zaczyna się w domu. Najlepszym sposobem na
ćwiczenie się w łagodności jest praktykowanie jej względem siebie samych.
Nie powinniśmy martwić się przesadnie własnymi niedoskonałościami. To
prawda, rozum wymaga, byśmy czuli żal po popełnieniu jakiegoś błędu czy
grzechu, powinniśmy jednak wystrzegać się stanu zapamiętałego zgorzknienia,
który nazywany bywa niekiedy depresją. Tak jest w przypadku ludzi, którzy
zwyciężeni przez gniew, rozdrażnieni są wskutek tego, że dali wyprowadzić
się z równowagi. Złoszczą się, że ulegli gniewowi i w ten sposób pozwalają,
by ich serca całkowicie opanowały namiętności. Stają się nawet smutni
wskutek własnego smutku.

Ten rodzaj gniewu i złości na siebie samego jest po prostu przejawem pychy i
jego źródłem jest miłość własna, poruszona i zaniepokojona własną
niedoskonałością.

Musimy odczuwać niezadowolenie z powodu naszych upadków. Musimy odczuwać do
nich odrazę całym naszym sercem, jednak zawsze w sposób spokojny, stanowczy
i niewzruszony. Poprawiamy się znacznie skuteczniej na fundamencie spokojnej
i rzetelnej skruchy, niż wskutek żalu gwałtownego i zapalczywego. Skrucha
okazywana gwałtownie nie wynika z uznania naszych win, ale ze skłonności
skażonych pychą.

Łagodne i czułe napomnienie ze strony ojca ma znacznie większy skutek, niż
okazanie gniewu i uleganie emocjom. Gdy więc zdarzy nam się w jakiś sposób
upaść, jeśli karcimy nasze serca łagodnym i spokojnym napomnieniem,
odczuwając silniej żal za grzech niż namiętność skierowaną przeciwko niemu,
z łagodnością zachęcając się do poprawy, wówczas skrucha będzie głębsza niż
wskutek żalu gwałtownego, niespokojnego i burzliwego, który nigdy nie
ustaje, ponieważ wypływa z miłości własnej i namiętności poszukującej
jedynie własnego dobra.

Drodzy wierni, "gniewajcie się, a nie grzeszcie". Opanowując tę
niebezpieczną namiętność, przygotowujmy drogę dla Chrystusa, pragnącego żyć
między nami poprzez miłość, tę miłość, która przygotuje nas na życie wieczne
ze wszystkimi świętymi, na wszystkie wieki wieków. Amen.

Ks. Jan Jenkins

Kazanie na XIX Niedziele po Zesłaniu Ducha Świętego

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona