Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Kazimierz Kutz: PR cmentarnych hien

Kazimierz Kutz: PR cmentarnych hien

Data: 2012-03-19 21:40:04
Autor: Przemysław W
Kazimierz Kutz: PR cmentarnych hien
W naszym kraju tragedia staje się często okazją do przetargu politycznego. A przecież tragedia ma swoje sacrum i dostojeństwo zwane żałobą, przeto należałoby przynajmniej na chwilę przymknąć gęby i pomilczeć. Robią to nawet zwierzęta.

Ale nie u nas, bo działa stronnictwo polityczne, która żywi się glebą cmentarną, zwłaszcza trumnami Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego, które stały się surowcem dla partyjnych pasztetów PiS. I choć ideologie dawno nieżyjących polityków są kotletami nie do odgrzania i wiele ich praktyk budzi do dziś odrazę, to ich trumny mają fundamentalne znaczenie dla jednej czwartej naszego społeczeństwa.

Prawicowo-narodowa tradycja II RP w traktowaniu przeciwników politycznych stała się dla PiS kanonem działalności na co dzień. Uwidoczniły się one w działaniach prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry w tropieniu tak zwanych układów mafijnych. Kiedy ich nie znajdował, sam je tworzył (afera rolnicza!) i potem demaskował. Barbara Blida jest ofiarą takiej "zabawy w złodziei i policjantów" na szczeblu rządowym. Kaczyńscy śnili w istocie o państwie policyjnym.


Swoją nową szansę Kaczyński dojrzał w tragicznej śmierci brata bliźniaka. Katastrofa pod Smoleńskiem stała się czymś w rodzaju hitowej konkurencji sportowej na pożytek partii; miała stać się niewyczerpanym źródłem energii w walce o odzyskanie władzy. Natychmiast po katastrofie udało mu się wynieść brata "ponad ołtarze". Uzyskanie zezwolenia hierarchów kościelnych na pochówek prezydenckiej pary na Wawelu było wielkim sukcesem Jarosława Kaczyńskiego, bo oznaczało postawienie trumny brata obok Piłsudskiego i Dmowskiego, a ci przez narodową prawicę uznawani są za ojców odrodzonej Ojczyzny.

Zaczął się kult iście religijny Lecha Kaczyńskiego, a intensywna animacja tego kultu doprowadziła do wojny polsko-polskiej, w której krzyż pod Pałacem Prezydenckim zdegradowany został do roli politycznej maczugi. Jarosławowi K. udało się podzielić społeczeństwo na dwa wrogie obozy, a samemu uzyskać status zbawcy ojczyzny. Żałobę po 96 ofiarach katastrofy zmieniono w eskalację nienawiści. Cmentarny PR rozprzestrzenił się w mediach i zatruł wiele dziedzin życia społecznego. Fanatyzm religijny znów zalągł się w Kościele.

Andrzej Wajda zaprotestował pierwszy przeciwko wawelskiemu pochówkowi. Uważał, że by znaleźć się w sanktuarium wawelskim li tylko dlatego, że było się prezydentem i ofiarą katastrofy, to za mało. Zwłaszcza że Lech Kaczyński prezydentem był marnym i całkowicie podporządkowanym partyjnym interesom brata. Z incydentem wawelskim, przy cichym przyzwoleniu Kościoła, zaczęło się drastyczne handlowanie sacrum: trumnami, krzyżami i pomnikami. Śmierć zbanalizowała się, kupczenie śmiercią Prezydenta zeszło do poziomu jarmarcznego, wzniosłość żałoby sięgnęła bruku i weszła na stałe w arsenał narzędzi walki o władzę. Powstała nowa jakość - niestety, najmarniejsza z możliwych - obyczajów politycznych, zbudowana na nienawiści i profanacji kultu umarłych. To był PR cmentarny.

Niestety, świeża tragedia kolejowa pod Szczekocinami ujawniła głębsze pokłady degrengolady moralnej. Jeszcze nie pochowano ofiar, jeszcze nie usunięto zniszczonych wagonów z torów, ktoś bąknął o wyborach na prezydenta i wtedy Zbigniew Ziobro natychmiast zgłosił swoją gotowość do startu, jakby to był casting do serialu telewizyjnego. A jego kompan Jacek Kurski natychmiast zaczął go namaszczać. Dwa najzdolniejsze ogiery ze stajni Jarosława Kaczyńskiego jako pierwsze weszły w wyborczy galop, choć prezydentura Bronisława Komorowskiego jest przed półmetkiem. Pamiętamy ich: jeden zasłynął "dziadkiem z Wehrmachtu", a drugi - prokurator generalny i minister sprawiedliwości - spreparowaniem okoliczności, które skończyły się śmiercią Barbary Blidy.

W nagrodę za swoje PR-owskie talenty i zasługi wylądowali w Parlamencie Europejskim, co w kadencji da im trzy miliony zysku i wysoką dozgonną emeryturę. Tam, w Brukseli, już jako burżuje zaczęli marzyć i knuć o przejęciu władzy w kraju, więc dali się wyrzucić z PiS-u, odseparować od mistrza Jarosława, poszli "na swoje", bo postanowili wejść w szranki z Januszem Palikotem, który dał im impuls do działania. I teraz - jak to oni - nie cofną się przed niczym w wyścigu do władzy, każdy chwyt jest dozwolony, bo "głupi naród wszystko kupi".

W myśl tego machiavellicznego kanonu zdobyli się na rewolucyjny krok w PR wyhodowanym na tragedii smoleńskiej. Kiedy ledwo co poszły informacje o katastrofie kolejowej pod Szczekocinami, partyjna młodzież z Solidarnej Polski zorganizowała w Sejmie konferencję i oznajmiła światu, że Zbigniew Ziobro miał podróżować poszkodowanym pociągiem do Krakowa, a Jacek Kurski ze ściśniętym gardłem komentował (z kuluarów Parlamentu Europejskiego) tę niedoszłą tragedię narodową. Albowiem naród miał się wzruszyć na wyrost - oto przyszły prezydent dzięki łaskawości losu cudem się uratował. Nieważni zabici i poszkodowani w strasznej katastrofie pod Szczekocinami, ważne jest nasze partyjne bożyszcze, przyszły zbawca Polski, bo gdyby wsiadł w pociąg, mógłby osierocić swoją Ojczyznę. I nas wszystkich. Cieszmy się, że żyje, i pokochajmy go.

Oto przykład wyższej rangi PR cmentarnego, nazywany PR hien. Przed nami polityczny kanibalizm.


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,11373362,Kazimierz_Kutz__PR_cmentarnych_hien.html#ixzz1pb5iJtkJ



Przemek

--

"Kto nas będzie uczył moralności?! Tadeusz Rydzyk obsługujący kadzielnice kłamstwa i nienawiści?!
 Czy ci, którzy utrzymają kontakt z podejrzanym o szmalcownictwo Kobylańskim?!"

Data: 2012-03-20 16:17:27
Autor: pawel
Kazimierz Kutz: PR cmentarnych hien
zajmij się  bezrobociem i pisz o tym a nie o babie co samobója  wykonała sama  . kaczynski jej nie zabił   .  co w  twojej glowie  siedzi   jej duch ??  a o tych dowodach to media milczą a ona  to zrobiła  samobója  dla swojej przyjemności    takie mamy partiwe  nagich  w Kraju .
Użytkownik "Przemysław W" <Brońmy RP przed pisem@...pl> napisał w wiadomości news:jk85j8$j2i$1inews.gazeta.pl...
W naszym kraju tragedia staje się często okazją do przetargu politycznego. A przecież tragedia ma swoje sacrum i dostojeństwo zwane żałobą, przeto należałoby przynajmniej na chwilę przymknąć gęby i pomilczeć. Robią to nawet zwierzęta.

Ale nie u nas, bo działa stronnictwo polityczne, która żywi się glebą cmentarną, zwłaszcza trumnami Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego, które stały się surowcem dla partyjnych pasztetów PiS. I choć ideologie dawno nieżyjących polityków są kotletami nie do odgrzania i wiele ich praktyk budzi do dziś odrazę, to ich trumny mają fundamentalne znaczenie dla jednej czwartej naszego społeczeństwa.

Prawicowo-narodowa tradycja II RP w traktowaniu przeciwników politycznych stała się dla PiS kanonem działalności na co dzień. Uwidoczniły się one w działaniach prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry w tropieniu tak zwanych układów mafijnych. Kiedy ich nie znajdował, sam je tworzył (afera rolnicza!) i potem demaskował. Barbara Blida jest ofiarą takiej "zabawy w złodziei i policjantów" na szczeblu rządowym. Kaczyńscy śnili w istocie o państwie policyjnym.


Swoją nową szansę Kaczyński dojrzał w tragicznej śmierci brata bliźniaka. Katastrofa pod Smoleńskiem stała się czymś w rodzaju hitowej konkurencji sportowej na pożytek partii; miała stać się niewyczerpanym źródłem energii w walce o odzyskanie władzy. Natychmiast po katastrofie udało mu się wynieść brata "ponad ołtarze". Uzyskanie zezwolenia hierarchów kościelnych na pochówek prezydenckiej pary na Wawelu było wielkim sukcesem Jarosława Kaczyńskiego, bo oznaczało postawienie trumny brata obok Piłsudskiego i Dmowskiego, a ci przez narodową prawicę uznawani są za ojców odrodzonej Ojczyzny.

Zaczął się kult iście religijny Lecha Kaczyńskiego, a intensywna animacja tego kultu doprowadziła do wojny polsko-polskiej, w której krzyż pod Pałacem Prezydenckim zdegradowany został do roli politycznej maczugi. Jarosławowi K. udało się podzielić społeczeństwo na dwa wrogie obozy, a samemu uzyskać status zbawcy ojczyzny. Żałobę po 96 ofiarach katastrofy zmieniono w eskalację nienawiści. Cmentarny PR rozprzestrzenił się w mediach i zatruł wiele dziedzin życia społecznego. Fanatyzm religijny znów zalągł się w Kościele.

Andrzej Wajda zaprotestował pierwszy przeciwko wawelskiemu pochówkowi. Uważał, że by znaleźć się w sanktuarium wawelskim li tylko dlatego, że było się prezydentem i ofiarą katastrofy, to za mało. Zwłaszcza że Lech Kaczyński prezydentem był marnym i całkowicie podporządkowanym partyjnym interesom brata. Z incydentem wawelskim, przy cichym przyzwoleniu Kościoła, zaczęło się drastyczne handlowanie sacrum: trumnami, krzyżami i pomnikami. Śmierć zbanalizowała się, kupczenie śmiercią Prezydenta zeszło do poziomu jarmarcznego, wzniosłość żałoby sięgnęła bruku i weszła na stałe w arsenał narzędzi walki o władzę. Powstała nowa jakość - niestety, najmarniejsza z możliwych - obyczajów politycznych, zbudowana na nienawiści i profanacji kultu umarłych. To był PR cmentarny.

Niestety, świeża tragedia kolejowa pod Szczekocinami ujawniła głębsze pokłady degrengolady moralnej. Jeszcze nie pochowano ofiar, jeszcze nie usunięto zniszczonych wagonów z torów, ktoś bąknął o wyborach na prezydenta i wtedy Zbigniew Ziobro natychmiast zgłosił swoją gotowość do startu, jakby to był casting do serialu telewizyjnego. A jego kompan Jacek Kurski natychmiast zaczął go namaszczać. Dwa najzdolniejsze ogiery ze stajni Jarosława Kaczyńskiego jako pierwsze weszły w wyborczy galop, choć prezydentura Bronisława Komorowskiego jest przed półmetkiem. Pamiętamy ich: jeden zasłynął "dziadkiem z Wehrmachtu", a drugi - prokurator generalny i minister sprawiedliwości - spreparowaniem okoliczności, które skończyły się śmiercią Barbary Blidy.

W nagrodę za swoje PR-owskie talenty i zasługi wylądowali w Parlamencie Europejskim, co w kadencji da im trzy miliony zysku i wysoką dozgonną emeryturę. Tam, w Brukseli, już jako burżuje zaczęli marzyć i knuć o przejęciu władzy w kraju, więc dali się wyrzucić z PiS-u, odseparować od mistrza Jarosława, poszli "na swoje", bo postanowili wejść w szranki z Januszem Palikotem, który dał im impuls do działania. I teraz - jak to oni - nie cofną się przed niczym w wyścigu do władzy, każdy chwyt jest dozwolony, bo "głupi naród wszystko kupi".

W myśl tego machiavellicznego kanonu zdobyli się na rewolucyjny krok w PR wyhodowanym na tragedii smoleńskiej. Kiedy ledwo co poszły informacje o katastrofie kolejowej pod Szczekocinami, partyjna młodzież z Solidarnej Polski zorganizowała w Sejmie konferencję i oznajmiła światu, że Zbigniew Ziobro miał podróżować poszkodowanym pociągiem do Krakowa, a Jacek Kurski ze ściśniętym gardłem komentował (z kuluarów Parlamentu Europejskiego) tę niedoszłą tragedię narodową. Albowiem naród miał się wzruszyć na wyrost - oto przyszły prezydent dzięki łaskawości losu cudem się uratował. Nieważni zabici i poszkodowani w strasznej katastrofie pod Szczekocinami, ważne jest nasze partyjne bożyszcze, przyszły zbawca Polski, bo gdyby wsiadł w pociąg, mógłby osierocić swoją Ojczyznę. I nas wszystkich. Cieszmy się, że żyje, i pokochajmy go.

Oto przykład wyższej rangi PR cmentarnego, nazywany PR hien. Przed nami polityczny kanibalizm.


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,11373362,Kazimierz_Kutz__PR_cmentarnych_hien.html#ixzz1pb5iJtkJ



Przemek

--

"Kto nas będzie uczył moralności?! Tadeusz Rydzyk obsługujący kadzielnice kłamstwa i nienawiści?!
Czy ci, którzy utrzymają kontakt z podejrzanym o szmalcownictwo Kobylańskim?!"

Data: 2012-03-21 00:22:49
Autor: Kaczysta
Kazimierz Kutz: PR cmentarnych hien
[...]
Sklerotyk Kuc stale bredzi o tym samym.
Blida, umoczona w mętne interesy sama wzięła pistolet do ręki i sama do siebie strzeliła.
Błędem funkcjonariuszy, którzy wtedy do niej się pofatygowali z rewizją było jedynie to, że nie zachowali procedur, polegających na tym, że jak osoba zatrzymywana sięga po broń - to funkcjonariusze natychmiast kładą ją trupem, strzelając na wyścigi: taka jest żelazna reguła. Być może Kaczyński nakazał: ostrożnie, delikatnie, bez awantur, bo ta pani jest na świeczniku elit SLD - i to był być może jego największy błąd.
Możliwy jest inny wariant - w ekipie zatrzymującej Blidę była wtyka, której zadaniem było uciszyć Blidę na zawsze, aby nie wysypała pozostałych.
AZ

Kazimierz Kutz: PR cmentarnych hien

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona