Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.film   »   Kilka krótkich recek

Kilka krótkich recek

Data: 2009-09-14 16:05:40
Autor: Monty
Kilka krótkich recek
"District 9" - napaliłem się przez te wszystkie "ochy" i "achy" w sieci, film mi się podobał, ale szału nie ma. Po pierwsze formuła reportażu, czyli przeszkadzanie rozwojowi akcji i psucie napięcia przez różnego rodzaju wstawki. Nie lubię takiego zabiegu w kinie i w rzadko którym filmie mi to nie przeszkadza. Dlatego pierwsza połowa była moim zdaniem nudnawa. Po drugie D9 nie oferuje niczego nowego, sam pomysł kolonii kosmitów na Ziemi świeży i nowy, ale wszystko inne już widzieliśmy w "Terminatorze", "Transformerach", "Enemy Mine", o "Star Trekach" nie wspominając. No i po trzecie, sporo nielogicznych zachowań i luk w scenariuszu. To co mi się podobało, to bardzo realistyczna przemiana głównego bohatera, na początku strasznie mnie irytował (czekałem aż zginie, hehe), później już było coraz lepiej (więcej nie piszę, by nie spoilerować). Dlatego chyba muszę też pochwalić aktorstwo. Efekty, klimat czy muzyka też na plus. Podsumowując, moim zdaniem film mocno przereklamowany, ale wciąż całkiem niezły i warto go obejrzeć, zwłaszcza na tle całego badziewia s-f jaki ostatnio wychodzi.


"(500) Days of Summer" - nieromantyczna komedia romantyczna, love story bez miłości, nie wiem jak to nazwać, bardzo świeży, oryginalny film. Rewelacja. Przede wszystkim - samo życie, bez do znudzenia przerabianych hollywoodzkich historii, z których każda wiadomo jak się skończy. To mogło się zdarzyć każdemu, pewnie kilku z prf-owiczów zdarzyło. Dobór piosenek - miodzio. Kilka scen (po seksie, porównanie oczekiwań z realem) - perełki. Aktorstwo głównych bohaterów idealne, jakby nie grali. No i można się tez pośmiać. Zdecydowanie polecam, razem z "Inglourious Basterds" mój ulubiony film 2009 roku do tej pory. BTW tu też akcja jest przerywana wstawkami, chronologia skacze co chwile, ale to inny rodzaj filmu, inna historia i tu zupełnie to pasuje, a nawet podwyższa jego wartość.


"The Informers" - film tak naprawdę o niczym, trudno jakiś główny wątek znaleźć, to raczej kilka wyjętych dni z życia paru osób, staczających się powoli na dno w latach 80-tych. Ale mimo, że fabuły tam prawie nie ma, strasznie mnie film pochłonął, po pierwsze przez losy bohaterów, po drugie przez niesamowity klimat lat 80-tych, ubrania, muzyka, zachowania, jakieś tam kawałki informacji o AIDS o którym właśnie świat zaczął się dowiadywać, jakieś wiadomości w tv o wydarzeniach pamiętanych z dzieciństwa... Ostatnio tak dobrze oddane te czasy widziałem w "Blow", ale tam było tylko kilka scen zdaje się, tutaj to jest niesamowicie przedstawione. Do tego genialna końcówka, jakbym mial robić listę najlepszych zakończeń filmów ever, ta byłaby bardzo wysoko. Ale to nie film dla wszystkich, ekranizacja B.E.Ellisa którego zekranizowano "Rules of Attraction" (bardzo mi się podobał) czy "American Psycho" (niezbyt), ale w porównaniu z tymi dwoma filmami, "Informers" to dużo większy hardocore.


"The Girlfriend Experiment"- też film o niczym, ale dodatkowo bez sensu, bez fabuły i czegokolwiek innego, chyba tylko się skusiłem z powodu obsady roli głównej (ciekawość to pierwszy stopień do piekła hehe) ale pan Sodenberg po raz kolejny udowodnił, że robi filmy, które kompletnie do mnie nie trafiają i wyjątkiem był tylko "Solaris".


"Tendreness" - wielkie zaskoczenie, wspaniały klimat po raz kolejny (już to trochę pójście z tym "klimatem" w opisie filmu na łatwiznę jest, ale trudno), aktorstwo - nie tylko Rusell Crowe, scenariusz - strasznie ciężki kryminał, o ile kryminałem można go nazwać. Scena na rollercosterze genialna. Polecam!


"Lymelife" - trochę "American Beauty", trochę "The Ice Storm". Ciekawy motyw z chorobą jaka pojawiła się w USA w latach 70-tych, a o której istnieniu nie miałem pojęcia i pewnie większość osób też nie. Podobało mi się.


"Goodbye Solo" - lubię filmy w których obserwujemy zderzenie kultur, albo różnych podejść do życia, albo różnic pomiędzy starym a młodym pokoleniem. Tutaj mamy jedno i drugie, ciekawie przedstawione i połączone, z dobrym moim zdaniem zakończeniem.


"The Accidental Husband" - dla odmiany coś "normalnego" czyli typowa komedia romantyczna, właśnie dla odmiany przez te wszystkie ciężkie filmy które ostatnio widziałem, całkiem przyjemnie mi się to oglądało. Do tego lubię Umę Thurman, trochę śmiechu było, więc nie ma co marudzić na schematyczność i cukierkowatość ;)


"State of Play" - ciekawy, trzymający w napięciu thriller, ale jednak czegoś mi brakowało, może oczekiwania był wyższe. Tak czy siak, nie był to stracony czas.


"In the Loop" - nie za bardzo mi się podobało... Pomysl dobry, ale moim zdaniem niezbyt dobrze wykorzystany, do tego zbyt dużo do śmiechu tam nie znalazłem, a kilka postaci było celowo przerysowanych w sposób, który nie za bardzo przypadł mi do gustu. Szczerze, to oglądałem z miesiąc temu i już nic nie pamiętam poza 2-3 fajnymi scenami, więc raczej odradzam.



--
Pozdrawiam
Monty

Data: 2009-09-14 18:42:07
Autor: Michal Jankowski
Kilka krótkich recek
"Monty" <monty@nospam.com> writes:

"Lymelife" - trochę "American Beauty", trochę "The Ice Storm". Ciekawy motyw z chorobą jaka pojawiła się w USA w latach 70-tych, a o której istnieniu nie miałem pojęcia i pewnie większość osób też nie.

"Lyme disease"? Wszyscy słyszeli, borelioza się nazywa, kleszcze
przenoszą, media panikę sieją.

  MJ

Data: 2009-09-14 22:52:39
Autor: Moon
Kilka krótkich recek
Michal Jankowski wrote:
"Monty" <monty@nospam.com> writes:

"Lymelife" - trochę "American Beauty", trochę "The Ice Storm".
Ciekawy motyw z chorobą jaka pojawiła się w USA w latach 70-tych, a
o której istnieniu nie miałem pojęcia i pewnie większość osób też
nie.

"Lyme disease"? Wszyscy słyszeli, borelioza się nazywa, kleszcze
przenoszą, media panikę sieją.

a jej nazwa pochodzi od miejscowości Lyme, w Connecticut gdzie pojawiła się masowo.
moon

Kilka krótkich recek

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona