Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.rowery   »   Kilometry kilometry

Kilometry kilometry

Data: 2018-03-25 16:07:19
Autor: zbrochaty
Kilometry kilometry
Taka kwestia. Co myslicie na temat kręcenia dłuuuuugich dystansow?
 Takich po 300/400 km na raz. Ja oczywiście rozumiem przekraczania własnych ograniczeń
 udowadnianie samemu sobie że się da, ale czy jest w tym jakaś
 przyjemność?

Wyrzuć wszelkie trackery, endomondo, liczniki i inne apki.
Zostaw pulsometr jesli masz. Podstawą jest zegarek. 4-5 razy w tygodniu po godzinie. Różne aktywności: bieg, rower, basen, czasem trening siłowy.
Czasem kardio, czasem interwały aby nie było nudno. Kilka razy w roku bardziej forsowny trening typu pólmaraton, maraton, albo kilka godzin mocnej jazdy na rowerze. Wtedy jesteś w strefie "Sport to zdrowie".
Jak zaczynasz kombinować z forsownym treningiem co chwilę, to mięsień sercowy nie ma czasu zagoić mikrouszkodzeń, robi się włóknisty i możesz zrobić sobie kuku.
Oczywiście 'achievementowcy' onanizujący sie publikowanymi swoimi wynikami będą uważać Cie za frajera, ale summa summarum to Ty będziesz górą.

Zdrowy rozsądek przede wszystkim...

Data: 2018-03-26 08:43:25
Autor: qrt
Kilometry kilometry
Dnia Sun, 25 Mar 2018 16:07:19 -0700 (PDT), zbrochaty@gmail.com napisał(a):

Taka kwestia. Co myslicie na temat kręcenia dłuuuuugich dystansow?
 Takich po 300/400 km na raz. Ja oczywiście rozumiem przekraczania własnych ograniczeń
 udowadnianie samemu sobie że się da, ale czy jest w tym jakaś
 przyjemność?

Wyrzuć wszelkie trackery, endomondo, liczniki i inne apki.
Zostaw pulsometr jesli masz. Podstawą jest zegarek. 4-5 razy w tygodniu po godzinie. Różne aktywności: bieg, rower, basen, czasem trening siłowy.
Czasem kardio, czasem interwały aby nie było nudno. Kilka razy w roku bardziej forsowny trening typu pólmaraton, maraton, albo kilka godzin mocnej jazdy na rowerze. Wtedy jesteś w strefie "Sport to zdrowie".
Jak zaczynasz kombinować z forsownym treningiem co chwilę, to mięsień sercowy nie ma czasu zagoić mikrouszkodzeń, robi się włóknisty i możesz zrobić sobie kuku.
Oczywiście 'achievementowcy' onanizujący sie publikowanymi swoimi wynikami będą uważać Cie za frajera, ale summa summarum to Ty będziesz górą.

Zdrowy rozsądek przede wszystkim...



to nawet nie o to chodzi. Po prostu na jakieś stronie gadałem z gościami co
planuja jednodniową wycieczkę 400km w 16h. No i jako ze IMHO jest to dość odległe od czegokolwiek co bym był chciał
robić z własnej woli się zapytałem o co w tym chodzi. Generalnie odpowiedzi to były w mej opinie jakieś pierdoły:
- spróbuj to zobaczysz
- to jest prawdziwa pasja
- turystyka jest piękna Także tego. Generalnie nie dałem wiary tym odpowiedziom. No bo co to za
przyjemności siedzieć i kręcić 16h. Co sie wtedy zobaczy ze to niby
turystyka jakaś...  I to nie chodzi o to że im nie wierzyłem (w sensie ze kłamali) co raczej ze
nie do końca byli świadomi własnych motywacji. Bo mimo wszystko nie robili
tego sami dla siebie, ale ze tak powiem tworzą pewna narracje, w jakiś
sposób informują innych o tym, dają relacje, ect. No i zastanawiałem sie na ile jest istotny czynnik społecznościowy.
Z drugiej strony ToMasz pisałe ze jadą na rekord. To też moze być prawda bo
raczej młodzi byli - ale jak sie jednego o to pytłem to raczej się wypierał
takiego podejścia. Z drugiej strony dr House w serialu zawsze powtarzał ze
pacjenci kłamią :)

No i tak sie pytam bo może jednak jest w tym fun jak sie człowiek katuje :)
Ja tam nigdy takich dystansów nie robiłem. Mój max to jakieś niecałe 150km
(w terenie - po lasach i szlakach turystycznych) i nie uważam by to było
jakieś szczególnie fajne. Znaczy niby mozna bo czasami trzeba gdzieś
dojechać ect ale z premedytacja planować 16h w siodle jako przyjemność? No nie.

Data: 2018-03-26 08:56:47
Autor: Łukasz Kroczka
Kilometry kilometry
W dniu 26.03.2018 o 08:43, qrt pisze:
- to jest prawdziwa pasja

To jest ważna kwestia. Dla jednych to pasja, dla innych hobby, dla kolejnych po prostu środek lokomocji.

Dochodzi jeszcze temat adrenaliny i endorfin. Jak ktoś traktuje rower jako suplement zróżnicowanej ogólnorozwojówki i nie sprawia mu większej frajdy jeżdżenie od pływania i biegania, to trudno tu mówić o pasji.
Dawniej myślałem, że snowboard jest moją. Z perspektywy rowerowego siodełka widzę, że jednak nią nie był.

Mam znajomego, który jest bardziej 'wysportowany' niż ja, ale na rowerze nie ma ze mną szans, natomiast ja z nim w triathlonie.

Data: 2018-03-26 05:13:02
Autor: zbrochaty
Kilometry kilometry
LK:
Dochodzi jeszcze temat adrenaliny i endorfin. Jak ktoś traktuje rower jako suplement zróżnicowanej ogólnorozwojówki i nie sprawia mu większej frajdy jeżdżenie od pływania i biegania, to trudno tu mówić o pasji.
Dawniej myślałem, że snowboard jest moją. Z perspektywy rowerowego siodełka widzę, że jednak nią nie był.

QRT:
Zawsze twierdziłem ze bieganie czy pływanie jest nudne a rower nie. Znaczy bieganie w terenie - jakieś przełaje górki są jeszcze ok. Z drugiej daptanie kilometrów na rowerze po prostych trasach to też nuda na maxa... Endorfiny sa przy kazdym wysiłku (np. euforia biegacza), myslalem kiedyś ze basen jest nudny, ale lubie to uczucie, gdy po przeplynieciu ponad 2 km w niespełna godzinę buzują endorfiny. A gdzie jest duża adrenalina w rowerze? (nie mylić z endorfinami) chyba tylko w bardzo trudnych technicznie, szybkich zjazdach w terenie. Dużo wiecej adrenaliny (jak dla mnie) jest gdy spadnie pol metra puchu w nocy i dajesz po dziewiczym zboczu. A jeszcze więcej gdy lecisz po wodzie na windsurfingu lub kajcie z predkoscia ponad 40 km/h a to, ze czujesz na stopach kazda fale a na rekach kazdy podmuch wiatru masz wrazenie jakbys leciał ponad 100km/h. Zreszta prędkość 100km/h mozna miec na nartach na pustym szerokim stoku na porannym sztruksie w Austrii - tez niezla adrenalina.
Problem w tym, ze ta większa adrenalina jest dostępna kilkanascie dni w roku, a na co dzien rower jest pod reką, basen rowerem w ciągu 5 min, a łaka i las do biegania kilaset metrow od domu. Jak leje to nie wsiąde na rower, ale do lasu pobiegnę. Jak jest minus 20 to rower i bieg odpada, ale basen jak najbardziej.

A zresztą jeden woli szczuple brunetki, drugi pulchne blondynki a inny rude.

Ruch fizyczny jest jak dieta, powinien byc zróznicowany.

Data: 2018-03-26 14:50:08
Autor: qrt
Kilometry kilometry
Dnia Mon, 26 Mar 2018 05:13:02 -0700 (PDT), zbrochaty@gmail.com napisał(a):


QRT: Zawsze twierdziłem ze bieganie czy pływanie jest nudne a rower nie.
Znaczy bieganie w terenie - jakieś przełaje górki są jeszcze ok. Z
drugiej daptanie kilometrów na rowerze po prostych trasach to też nuda
na maxa...




Endorfiny sa przy kazdym wysiłku (np. euforia biegacza), myslalem kiedyś
ze basen jestnudny, ale lubie to uczucie, gdy po przeplynieciu ponad 2
km w niespełnagodzinę buzują endorfiny.

to generalnie inna sprawa. Też niby lubie basen ale mimo wszystko jest on
dość nudny. Faktem jest że w czasnie pływania doznajesz jakiejś deprywacji
sensorycznej tak iż ze np liczenie do dziesięciu (przepłyniętych basenów)
staje się sporym wyzwaniem umysłowym :) endoryfiny endorfinami ale mimo wszystko to nie zawsze o to chodzi. Bo wole
biegać w lesie po górkach niż po płaskich alejkach w parku albo na bieżni. choć być może masz racje to tylko kwestia preferencji.
A gdzie jest duża adrenalina w rowerze?

tu nawet nie chodzi o adrenaliną ale czystą przyjemność z jazdy. Ze udało
sie ładnie i szybko przejechać przez zakręt. Taka czysta radość która
niekoniecznie oznacza gnanie na załamanie kartu choć oczywiście jakiaś tam
adrenalina jest.

Data: 2018-03-26 06:26:22
Autor: Olivander
Kilometry kilometry
Łał. Na basenie łatwiej mi liczyć czas niż liczbę nawrotów. A jak pływam w masce i płetwach, i nie patrzę nad powierzchnie, tylko na dno i zady innych pływających, to myśli błądzą, a wspomnienia mylą się onirycznie z marzeniami. Dobrze mieć zegarek z alarmem, bo inaczej czas znika w jakiejś czarnej dziurze i można nie zauważyć, że już upłynął.

Nigdy nie jezdziłem "sportowo", ale kiedyś dużo jeździłem turystycznie i w czasie wyprawy, po kilku tygodniach jazdy dzień w dzień, przejechanie kilkuSET kilometrów dziennie nie robiło większego wrażenia, zwłaszzca na północy, gdzie nie zapada ciemna noc. Zwykle ważę koło 70, ale raz wróciłem ważąc 36 i czułem się świetnie, choć przez parę dni musiałem spać na balkonie, bo w domu było mi duszno. Prędkość  w czasie takich ekstremalnych dystansów czasem spadała mi pod koniec dnia jazdy do poniżej 10kmh :-) pod najmniejszą górkę, najsłabszy wiatr, ale jak się robiło płasko, spoko jechałem 40 z ciężkimi sakwami i z przodu, i z tyłu roweru. Mój rekord prędkości padł właśnie na takim zadupiu, z góry i z wiatrem, z widokiem po horyzont na prosty asfalt, na w pełni obciążonym rowerze. Nigdy nie jeździłem bezdrożami, zawsze drogami. Czasem się zdarzało autostradami, bo wygodniej, szybciej, a w nocy nikt się nie czepiał, choć czasem jakiś tir zatrąbił, a czasem po kilkaset kilometrów pylącego grubego szutru, dość koszmarnego. Wysiłek i monotonia, widok własnej zniekształconej gęby odbitej od chromu lampy, chmury, las... Może to i nudne, ale potem zakosztowałem trochę pływania jachtem i nawet najmonotonniejsza jazda rowerem przez najmonotonniejszy teren, jest dużo mniej nużąca niż morskie żeglowanie, gdy zmiana halsu jest raz na parę dni, ale i tak nie da sie np. czytać, bo mży.  Jakże mi wtedy brakło ciągłego wysiłku! Z rejsu zwykle wracałem otyły, nieruchawy, rozleniwiony. A z roweru chudy, sprawny, zdolny do skupienia i dobrze znoszący stres.

Data: 2018-03-26 16:14:13
Autor: qrt
Kilometry kilometry
Dnia Mon, 26 Mar 2018 06:26:22 -0700 (PDT), Olivander napisał(a):


Może to i nudne, ale potem zakosztowałem trochę pływania jachtem i nawet
najmonotonniejsza jazda rowerem przez najmonotonniejszy teren, jest dużo
mniej nużąca niż morskie żeglowanie, gdy zmiana halsu jest raz na parę
dni, ale i tak nie da sie np. czytać, bo mży.

tak to prawda. Za wiele nie pływałem ale coś tam mi sie zdażyło. Fakt to
też bywa bardzo mocno nudne. Chociaż może własnie o to chodzi. Ze sie odnajduje jakieś niecodzienne
stany psychiczne. Wniosek taki ze chyba musze poszukać wygodnego siodła. W sumie zawsze z
każdym było coś nie tak i zawsze wychodziłem z założenia ze sie poprostu
trzeba przyzwyczaić i zaakceptować niedogodności. Nigdy sie nie udało :)

Data: 2018-03-26 16:14:12
Autor: Olivander
Kilometry kilometry
W dniu poniedziałek, 26 marca 2018 16:14:30 UTC+2 użytkownik qrt napisał:
Wniosek taki ze chyba musze poszukać wygodnego siodła. W sumie zawsze z
każdym było coś nie tak i zawsze wychodziłem z założenia ze sie poprostu
trzeba przyzwyczaić i zaakceptować niedogodności.
A mój wniosek był że ideał nie istnieje. Na dalsze trasy woziłem dwa różne siodełka. Oba niby wygodne, ale zmiana przynosiła chwilową ulgę. W dalszych trasach szukałem okazji, by wymienić siodełko ze złomu, albo zamienić z innym rowerzystą w trasie. Teraz nie robię już takich tras, a poza tym chyba zadek mi stwardniał i lepiej znoszę złe siodła, np. niedawno znalazłem w piwnicy stare siodełko plastikowe z Meteora, które kiedyś wymontowałem bo było koszszszmarnie bolesne. A teraz mam je w jednym rowerze i działa poprawnie.

Data: 2018-03-27 00:35:59
Autor: Iguan_007
Kilometry kilometry
On Monday, March 26, 2018 at 11:26:24 PM UTC+10, Olivander wrote:

Na basenie łatwiej mi liczyć czas niż liczbę nawrotów. A jak pływam w masce i płetwach, i nie patrzę nad powierzchnie, tylko na dno i zady innych pływających, to myśli błądzą, a wspomnienia mylą się onirycznie z marzeniami. Dobrze mieć zegarek z alarmem, bo inaczej czas znika w jakiejś czarnej dziurze i można nie zauważyć, że już upłynął.

Calkiem dobrze sprawdzaja sie zegarki z funkcja plywania, na 3000m moze mam 50m bledu. Pozdrawiam, Iguan   --
Tu i tam:   https://sites.google.com/site/iguan007/

Data: 2018-03-26 16:40:14
Autor: m
Kilometry kilometry
W dniu 26.03.2018 o 14:50, qrt pisze:
Faktem jest że w czasnie pływania doznajesz jakiejś deprywacji
sensorycznej tak iż ze np liczenie do dziesięciu (przepłyniętych basenów)
staje się sporym wyzwaniem umysłowym :)

Heh, myślałem że tylko ja tak mam że policzenie ile basenów przepłynąłem
staje się dla mnie wyzwaniem na tyle skomplikowanym, że pod koniec wiem
że przepłynąłem np. 60 basenów +- 6

p. m.

Data: 2018-03-26 09:18:08
Autor: qrt
Kilometry kilometry
Dnia Mon, 26 Mar 2018 08:56:47 +0200, Łukasz Kroczka napisał(a):

W dniu 26.03.2018 o 08:43, qrt pisze:
- to jest prawdziwa pasja

To jest ważna kwestia. Dla jednych to pasja, dla innych hobby, dla kolejnych po prostu środek lokomocji.

ja np lubie po prostu jezdzić. Jest to dla mnie przyjemność. Bardzo lubie techniczny aspekt jazdy. Szybkość, zakręty ect. Wszystko inne
jest tego pochodną. Zawsze twierdziłem ze bieganie czy pływanie jest nudne a rower nie. Znaczy bieganie w terenie - jakieś przełaje górki są jeszcze ok. Z drugiej
daptanie kilometrów na rowerze po prostych trasach to też nuda na maxa...

Kilometry kilometry

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona