Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Kisielewski o pederastach

Kisielewski o pederastach

Data: 2010-01-10 12:00:30
Autor: mkarwan
Kisielewski o pederastach
(...)Jubileusz (75 lat) starego błazna i wazeliniarza Iwaszkiewicza odbywa
się z wielką, ale okropnie prześmieszną pompą. Prześmieszną, bo takie to
grubymi nićmi szyte i takie fałszywe: na przyjęciu w Belwederze kolekcja
nowych "przyjaciół" prezesa: Putrament, Gisges, Centkiewicz, Jurandot,
Przyboś oraz oczywiście Krasko, Kliszko etc. Spychalski wysławia wkład
starego do socjalizmu (koń by się uśmiał) i stwierdza, że... "masy ludowe,
nasz nowy już naród z rozmachem twórczym kształtujący swój lepszy
socjalistyczny los, widzą w Jarosławie Iwaszkiewiczu pisarza naszych czasów,
czasów wielkiego przełomu w naszej tysiącletniej historii, pisarza, który
całym swoim zacnym życiem..." etc. Pisarz, wzruszonym oczywiście głosem,
przyświadcza, że póki sił służyć będzie Polsce Ludowej itd. Zupełna komedia,
przypomina się "Zielony frak" Flersa i Caillayeta. Podobno Talleyrand
jeszcze na łożu śmierci wazelinował się królowi. A jednak gdzieś na dnie
serca stary pedał żałować musi, że nie ma z nim Jurka, Pawełka czy Julka. A
pisarz dobry (choć zgoła niesocjalistyczny), tyle że świnia z niego stara i
tak już ostanie.

(...)A w ogóle dziwnie jest z tymi pederastami: wydaje się, że coraz to ich
więcej, klan osobliwy. A król to Iwaszkiewicz. Właśnie obchodził jubileusz,
masę o nim pisano, gwaru było co niemiara. Pisarz dobry, wyzyskał swoją
sytuację na przełomie epok, swoją pamięć, obfite życie, swoją
"ukraińskość" - nawet imię "Jarosław" sobie wymyślił, bo prawdziwe jego imię
to "Leon". Świni się, wazelinuje, dworakuje, a linię pisarską trzyma
konsekwentnie - twardo pisze o miłości, śmierci, wiekuistości, smutku,
przemijaniu i nie da się nikomu zbić z tropu. Jest to linia wielkiego
pesymizmu i cynizmu: że wszystko przeminie, o świniowatości ludzie zapomną,
a książki zostaną. Trzyma się tego - instynktem czy też swoim posępnym
rozumem. A może on nie wie, że jest świnią?

(...)Przysiągłem sobie więcej nie chodzić do wariatów, a tu, za parę dni,
będąc na Pradze wstąpiłem do Jerzego Andrzejewskiego. Sie dział w domu z
jakimś chłopakiem, zresztą dosyć inteligentnym, piliśmy wino. Jerzy
właściwie miły, pesymista, ale walczyć nie chce, chce wydawać książki w
Polsce, dał mi przykład "Cieni w piecza książki jego zdaniem świetnej (!!),
o której nikt w Polsce nie wie. Sam pisze nową rzecz, słoniowych rozmiarów,
coś w rodzaju własnego życiorysu z sylwetkami "swoich współczesnych". Czytał
mi fragmenty, m.in. o Marii Dąbrowskiej. Dobre to, choć nieco starcze -
jakby ustawiał się w cierpiętniczym, polskim panteonie przeszłości.
Tłumaczyłem mu, że nie jest jeszcze taki stary, ale on upierał się, że
jest - robi sobie ze starości aureolę, to tak u pedałów bywa.

(...)Jerzy Andrzejewski, po skończeniu "Miazgi" znów wiecznie pijany, i to
na głupio, spragniony nonkonformistycznych popisów, ekshibicjonizmu,
pederastii i w ogóle wszelkiego rodzaju nudnych dla otoczenia, a w jego
pojęciu ogromnie interesujących i zabawnych wygłupów. Jest on w stanie
popsuć mi i zniweczyć cały tak oczekiwany pobyt, toteż traktuję go z daleka,
a dziś po obiedzie, gdy przyszli do mnie z Koźniewskim, byłem niemal
niegrzeczny. W dodatku śmierdział ohydnie piwem, próbował kopcić papierosa,
brał się do całowania. Ohyda. Gdzież się podział poważny trybun i mówca z
pogrzebu Jasienicy! Zupełnie inny człowiek. Jego rozmigotana, namiętna
zmienność to cecha typowo pederastyczna, ale zmienność ta i migotanie stają
się groźne, gdy człowiek chce być w swych myślach sam. Poza
tym migocze on również w polityce i to daje skutki fatalne, w postaci
"Popiołu i diamentu" oraz broszurek: "Partia i twórczość pisarza" czy "O
człowieku radzieckim".

(...)Podobno był tu w Sopocie parę dni Jerzy Andrzejewski i okropnie chlał z
jakimiś chłopczykami. Ten biedny idiota zaczął w "Literaturze" pisać jakieś
okropnie jęczące, elegijne felietony. Niemądra to rzecz płakać przed
komunistami, a tu jeszcze w dodatku odżyła w nim stara miłość do
Iwaszkiewicza i zachwyca się fum z powodu jakiejś tam noweli. Złamała go ta
sprawa z "Miazgą", ale swoją drogą, żeby autor listu do Goidstiickera i mowy
nad grobem Jasienicy tak się teraz wygłupiał - to smutne. I kto ma właściwie
bronić godności tej naszej nędznej literatury: sklerotyczni, egoistyczni
Żydzi czy rozpląsane pederastyczne mimozy?!

(...)była wczoraj u nas wielka awantura. Przyszedł młody Karp, a potem
Henio. Henio był w nastroju, jakiego nie znoszę: hucpiarski, nachalny, sypał
jakimiś absurdami politycznymi, popisywał się przed młodym, te pederasty
zawsze w towarzystwie młodych ludzi są anormalne. Drażnił mnie jak diabli,
przy tym palił i wciąż papierosy, kazał sobie dać żarcie etc. W rezultacie
skrzyczałem go za palenie, obraził się i wyszedł. W gruncie rzeczy dobrze
się stało, szkoda tylko, że to u mnie w domu - Henio jest jakiś histeryczny
i prowokatorski, do tego zmyśla jak najęty i fantazjuje. Pederastia na
starość rzuca się widać na mózg - Jerzy Andrzejewski w "Literaturze" też już
wypisuje takie brednie, jęczy, pozuje, robi grymasy, wszystko głupie
okropnie.

(...)Ale Lechoń pisał dziennik, naprawdę codziennie - była to dla niego
ekspiacja za wiele lat zmarnowanych, z których się wciąż spowiada - zarazem
jest to historia jego codziennych zaniedbań, bo wciąż odnotowuje, że znów
nie zrobił nic twórczego, że chałturzył czy bawił się. No i pełno jest
aluzji miłosnych, tak nieraz wysublimowanych, iż wierzyć się nie chce, że
chodziło o pederastię. Ale Paweł Hertz zaręcza, że on niczego innego nie
uznawał

(...)Był taki dowcip: - W Ameryce wzięto do wojska wszystkich pederastów. Po
co? Żeby zajść Rosję od tyłu!

źródło Stefan Kisielewski "Dzienniki" Wydawnictwo "Iskry"
$b dla Kisielewskiego za ciekawe informacje

Data: 2010-01-10 15:40:48
Autor: cyc
Kisielewski o pederastach

Użytkownik "mkarwan" <mkarwan@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości news:hiccla$d5h$1nemesis.news.neostrada.pl...
(...)Jubileusz (75 lat) starego błazna i wazeliniarza Iwaszkiewicza odbywa
się z wielką, ale okropnie prześmieszną pompą. Prześmieszną, bo takie to
grubymi nićmi szyte i takie fałszywe: na przyjęciu w Belwederze kolekcja
nowych "przyjaciół" prezesa: Putrament, Gisges, Centkiewicz, Jurandot,
Przyboś oraz oczywiście Krasko, Kliszko etc. Spychalski wysławia wkład
starego do socjalizmu (koń by się uśmiał) i stwierdza, że... "masy ludowe,
nasz nowy już naród z rozmachem twórczym kształtujący swój lepszy
socjalistyczny los, widzą w Jarosławie Iwaszkiewiczu pisarza naszych czasów,
czasów wielkiego przełomu w naszej tysiącletniej historii, pisarza, który
całym swoim zacnym życiem..." etc. Pisarz, wzruszonym oczywiście głosem,
przyświadcza, że póki sił służyć będzie Polsce Ludowej itd. Zupełna komedia,
przypomina się "Zielony frak" Flersa i Caillayeta. Podobno Talleyrand
jeszcze na łożu śmierci wazelinował się królowi. A jednak gdzieś na dnie
serca stary pedał żałować musi, że nie ma z nim Jurka, Pawełka czy Julka. A
pisarz dobry (choć zgoła niesocjalistyczny), tyle że świnia z niego stara i
tak już ostanie.

(...)A w ogóle dziwnie jest z tymi pederastami: wydaje się, że coraz to ich
więcej, klan osobliwy. A król to Iwaszkiewicz. Właśnie obchodził jubileusz,
masę o nim pisano, gwaru było co niemiara. Pisarz dobry, wyzyskał swoją
sytuację na przełomie epok, swoją pamięć, obfite życie, swoją
"ukraińskość" - nawet imię "Jarosław" sobie wymyślił, bo prawdziwe jego imię
to "Leon". Świni się, wazelinuje, dworakuje, a linię pisarską trzyma
konsekwentnie - twardo pisze o miłości, śmierci, wiekuistości, smutku,
przemijaniu i nie da się nikomu zbić z tropu. Jest to linia wielkiego
pesymizmu i cynizmu: że wszystko przeminie, o świniowatości ludzie zapomną,
a książki zostaną. Trzyma się tego - instynktem czy też swoim posępnym
rozumem. A może on nie wie, że jest świnią?

(...)Przysiągłem sobie więcej nie chodzić do wariatów, a tu, za parę dni,
będąc na Pradze wstąpiłem do Jerzego Andrzejewskiego. Sie dział w domu z
jakimś chłopakiem, zresztą dosyć inteligentnym, piliśmy wino. Jerzy
właściwie miły, pesymista, ale walczyć nie chce, chce wydawać książki w
Polsce, dał mi przykład "Cieni w piecza książki jego zdaniem świetnej (!!),
o której nikt w Polsce nie wie. Sam pisze nową rzecz, słoniowych rozmiarów,
coś w rodzaju własnego życiorysu z sylwetkami "swoich współczesnych". Czytał
mi fragmenty, m.in. o Marii Dąbrowskiej. Dobre to, choć nieco starcze -
jakby ustawiał się w cierpiętniczym, polskim panteonie przeszłości.
Tłumaczyłem mu, że nie jest jeszcze taki stary, ale on upierał się, że
jest - robi sobie ze starości aureolę, to tak u pedałów bywa.

(...)Jerzy Andrzejewski, po skończeniu "Miazgi" znów wiecznie pijany, i to
na głupio, spragniony nonkonformistycznych popisów, ekshibicjonizmu,
pederastii i w ogóle wszelkiego rodzaju nudnych dla otoczenia, a w jego
pojęciu ogromnie interesujących i zabawnych wygłupów. Jest on w stanie
popsuć mi i zniweczyć cały tak oczekiwany pobyt, toteż traktuję go z daleka,
a dziś po obiedzie, gdy przyszli do mnie z Koźniewskim, byłem niemal
niegrzeczny. W dodatku śmierdział ohydnie piwem, próbował kopcić papierosa,
brał się do całowania. Ohyda. Gdzież się podział poważny trybun i mówca z
pogrzebu Jasienicy! Zupełnie inny człowiek. Jego rozmigotana, namiętna
zmienność to cecha typowo pederastyczna, ale zmienność ta i migotanie stają
się groźne, gdy człowiek chce być w swych myślach sam. Poza
tym migocze on również w polityce i to daje skutki fatalne, w postaci
"Popiołu i diamentu" oraz broszurek: "Partia i twórczość pisarza" czy "O
człowieku radzieckim".

(...)Podobno był tu w Sopocie parę dni Jerzy Andrzejewski i okropnie chlał z
jakimiś chłopczykami. Ten biedny idiota zaczął w "Literaturze" pisać jakieś
okropnie jęczące, elegijne felietony. Niemądra to rzecz płakać przed
komunistami, a tu jeszcze w dodatku odżyła w nim stara miłość do
Iwaszkiewicza i zachwyca się fum z powodu jakiejś tam noweli. Złamała go ta
sprawa z "Miazgą", ale swoją drogą, żeby autor listu do Goidstiickera i mowy
nad grobem Jasienicy tak się teraz wygłupiał - to smutne. I kto ma właściwie
bronić godności tej naszej nędznej literatury: sklerotyczni, egoistyczni
Żydzi czy rozpląsane pederastyczne mimozy?!

(...)była wczoraj u nas wielka awantura. Przyszedł młody Karp, a potem
Henio. Henio był w nastroju, jakiego nie znoszę: hucpiarski, nachalny, sypał
jakimiś absurdami politycznymi, popisywał się przed młodym, te pederasty
zawsze w towarzystwie młodych ludzi są anormalne. Drażnił mnie jak diabli,
przy tym palił i wciąż papierosy, kazał sobie dać żarcie etc. W rezultacie
skrzyczałem go za palenie, obraził się i wyszedł. W gruncie rzeczy dobrze
się stało, szkoda tylko, że to u mnie w domu - Henio jest jakiś histeryczny
i prowokatorski, do tego zmyśla jak najęty i fantazjuje. Pederastia na
starość rzuca się widać na mózg - Jerzy Andrzejewski w "Literaturze" też już
wypisuje takie brednie, jęczy, pozuje, robi grymasy, wszystko głupie
okropnie.

(...)Ale Lechoń pisał dziennik, naprawdę codziennie - była to dla niego
ekspiacja za wiele lat zmarnowanych, z których się wciąż spowiada - zarazem
jest to historia jego codziennych zaniedbań, bo wciąż odnotowuje, że znów
nie zrobił nic twórczego, że chałturzył czy bawił się. No i pełno jest
aluzji miłosnych, tak nieraz wysublimowanych, iż wierzyć się nie chce, że
chodziło o pederastię. Ale Paweł Hertz zaręcza, że on niczego innego nie
uznawał

(...)Był taki dowcip: - W Ameryce wzięto do wojska wszystkich pederastów. Po
co? Żeby zajść Rosję od tyłu!

źródło Stefan Kisielewski "Dzienniki" Wydawnictwo "Iskry"
$b dla Kisielewskiego za ciekawe informacje

Dlaczego spamujesz ?

cyc

Data: 2010-01-10 17:34:41
Autor: mkarwan
Kisielewski o pederastach
Użytkownik "cyc" <ja@ja.pl> napisał w wiadomości news:hicoto$reo$1news.onet.pl...
(...)Jubileusz (75 lat) starego błazna i wazeliniarza Iwaszkiewicza odbywa
się z wielką, ale okropnie prześmieszną pompą. Prześmieszną, bo takie to
grubymi nićmi szyte i takie fałszywe: na przyjęciu w Belwederze kolekcja
nowych "przyjaciół" prezesa: Putrament, Gisges, Centkiewicz, Jurandot,
Przyboś oraz oczywiście Krasko, Kliszko etc. Spychalski wysławia wkład
starego do socjalizmu (koń by się uśmiał) i stwierdza, że... "masy ludowe,
nasz nowy już naród z rozmachem twórczym kształtujący swój lepszy
socjalistyczny los, widzą w Jarosławie Iwaszkiewiczu pisarza naszych czasów,
czasów wielkiego przełomu w naszej tysiącletniej historii, pisarza, który
całym swoim zacnym życiem..." etc. Pisarz, wzruszonym oczywiście głosem,
przyświadcza, że póki sił służyć będzie Polsce Ludowej itd. Zupełna komedia,
przypomina się "Zielony frak" Flersa i Caillayeta. Podobno Talleyrand
jeszcze na łożu śmierci wazelinował się królowi. A jednak gdzieś na dnie
serca stary pedał żałować musi, że nie ma z nim Jurka, Pawełka czy Julka. A
pisarz dobry (choć zgoła niesocjalistyczny), tyle że świnia z niego stara i
tak już ostanie.

(...)A w ogóle dziwnie jest z tymi pederastami: wydaje się, że coraz to ich
więcej, klan osobliwy. A król to Iwaszkiewicz. Właśnie obchodził jubileusz,
masę o nim pisano, gwaru było co niemiara. Pisarz dobry, wyzyskał swoją
sytuację na przełomie epok, swoją pamięć, obfite życie, swoją
"ukraińskość" - nawet imię "Jarosław" sobie wymyślił, bo prawdziwe jego imię
to "Leon". Świni się, wazelinuje, dworakuje, a linię pisarską trzyma
konsekwentnie - twardo pisze o miłości, śmierci, wiekuistości, smutku,
przemijaniu i nie da się nikomu zbić z tropu. Jest to linia wielkiego
pesymizmu i cynizmu: że wszystko przeminie, o świniowatości ludzie zapomną,
a książki zostaną. Trzyma się tego - instynktem czy też swoim posępnym
rozumem. A może on nie wie, że jest świnią?

(...)Przysiągłem sobie więcej nie chodzić do wariatów, a tu, za parę dni,
będąc na Pradze wstąpiłem do Jerzego Andrzejewskiego. Sie dział w domu z
jakimś chłopakiem, zresztą dosyć inteligentnym, piliśmy wino. Jerzy
właściwie miły, pesymista, ale walczyć nie chce, chce wydawać książki w
Polsce, dał mi przykład "Cieni w piecza książki jego zdaniem świetnej (!!),
o której nikt w Polsce nie wie. Sam pisze nową rzecz, słoniowych rozmiarów,
coś w rodzaju własnego życiorysu z sylwetkami "swoich współczesnych". Czytał
mi fragmenty, m.in. o Marii Dąbrowskiej. Dobre to, choć nieco starcze -
jakby ustawiał się w cierpiętniczym, polskim panteonie przeszłości.
Tłumaczyłem mu, że nie jest jeszcze taki stary, ale on upierał się, że
jest - robi sobie ze starości aureolę, to tak u pedałów bywa.

(...)Jerzy Andrzejewski, po skończeniu "Miazgi" znów wiecznie pijany, i to
na głupio, spragniony nonkonformistycznych popisów, ekshibicjonizmu,
pederastii i w ogóle wszelkiego rodzaju nudnych dla otoczenia, a w jego
pojęciu ogromnie interesujących i zabawnych wygłupów. Jest on w stanie
popsuć mi i zniweczyć cały tak oczekiwany pobyt, toteż traktuję go z daleka,
a dziś po obiedzie, gdy przyszli do mnie z Koźniewskim, byłem niemal
niegrzeczny. W dodatku śmierdział ohydnie piwem, próbował kopcić papierosa,
brał się do całowania. Ohyda. Gdzież się podział poważny trybun i mówca z
pogrzebu Jasienicy! Zupełnie inny człowiek. Jego rozmigotana, namiętna
zmienność to cecha typowo pederastyczna, ale zmienność ta i migotanie stają
się groźne, gdy człowiek chce być w swych myślach sam. Poza
tym migocze on również w polityce i to daje skutki fatalne, w postaci
"Popiołu i diamentu" oraz broszurek: "Partia i twórczość pisarza" czy "O
człowieku radzieckim".

(...)Podobno był tu w Sopocie parę dni Jerzy Andrzejewski i okropnie chlał z
jakimiś chłopczykami. Ten biedny idiota zaczął w "Literaturze" pisać jakieś
okropnie jęczące, elegijne felietony. Niemądra to rzecz płakać przed
komunistami, a tu jeszcze w dodatku odżyła w nim stara miłość do
Iwaszkiewicza i zachwyca się fum z powodu jakiejś tam noweli. Złamała go ta
sprawa z "Miazgą", ale swoją drogą, żeby autor listu do Goidstiickera i mowy
nad grobem Jasienicy tak się teraz wygłupiał - to smutne. I kto ma właściwie
bronić godności tej naszej nędznej literatury: sklerotyczni, egoistyczni
Żydzi czy rozpląsane pederastyczne mimozy?!

(...)była wczoraj u nas wielka awantura. Przyszedł młody Karp, a potem
Henio. Henio był w nastroju, jakiego nie znoszę: hucpiarski, nachalny, sypał
jakimiś absurdami politycznymi, popisywał się przed młodym, te pederasty
zawsze w towarzystwie młodych ludzi są anormalne. Drażnił mnie jak diabli,
przy tym palił i wciąż papierosy, kazał sobie dać żarcie etc. W rezultacie
skrzyczałem go za palenie, obraził się i wyszedł. W gruncie rzeczy dobrze
się stało, szkoda tylko, że to u mnie w domu - Henio jest jakiś histeryczny
i prowokatorski, do tego zmyśla jak najęty i fantazjuje. Pederastia na
starość rzuca się widać na mózg - Jerzy Andrzejewski w "Literaturze" też już
wypisuje takie brednie, jęczy, pozuje, robi grymasy, wszystko głupie
okropnie.

(...)Ale Lechoń pisał dziennik, naprawdę codziennie - była to dla niego
ekspiacja za wiele lat zmarnowanych, z których się wciąż spowiada - zarazem
jest to historia jego codziennych zaniedbań, bo wciąż odnotowuje, że znów
nie zrobił nic twórczego, że chałturzył czy bawił się. No i pełno jest
aluzji miłosnych, tak nieraz wysublimowanych, iż wierzyć się nie chce, że
chodziło o pederastię. Ale Paweł Hertz zaręcza, że on niczego innego nie
uznawał

(...)Był taki dowcip: - W Ameryce wzięto do wojska wszystkich pederastów. Po
co? Żeby zajść Rosję od tyłu!

źródło Stefan Kisielewski "Dzienniki" Wydawnictwo "Iskry"

Dlaczego spamujesz ?

Prawda w oczy kole tak bardzo?

Data: 2010-01-11 09:32:09
Autor: cyc
Kisielewski o pederastach

Użytkownik "mkarwan" <mkarwan@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości news:hicvno$73t$1atlantis.news.neostrada.pl...
Użytkownik "cyc" <ja@ja.pl> napisał w wiadomości news:hicoto$reo$1news.onet.pl...
(...)Jubileusz (75 lat) starego błazna i wazeliniarza Iwaszkiewicza odbywa
się z wielką, ale okropnie prześmieszną pompą. Prześmieszną, bo takie to
grubymi nićmi szyte i takie fałszywe: na przyjęciu w Belwederze kolekcja
nowych "przyjaciół" prezesa: Putrament, Gisges, Centkiewicz, Jurandot,
Przyboś oraz oczywiście Krasko, Kliszko etc. Spychalski wysławia wkład
starego do socjalizmu (koń by się uśmiał) i stwierdza, że... "masy ludowe,
nasz nowy już naród z rozmachem twórczym kształtujący swój lepszy
socjalistyczny los, widzą w Jarosławie Iwaszkiewiczu pisarza naszych czasów,
czasów wielkiego przełomu w naszej tysiącletniej historii, pisarza, który
całym swoim zacnym życiem..." etc. Pisarz, wzruszonym oczywiście głosem,
przyświadcza, że póki sił służyć będzie Polsce Ludowej itd. Zupełna komedia,
przypomina się "Zielony frak" Flersa i Caillayeta. Podobno Talleyrand
jeszcze na łożu śmierci wazelinował się królowi. A jednak gdzieś na dnie
serca stary pedał żałować musi, że nie ma z nim Jurka, Pawełka czy Julka. A
pisarz dobry (choć zgoła niesocjalistyczny), tyle że świnia z niego stara i
tak już ostanie.

(...)A w ogóle dziwnie jest z tymi pederastami: wydaje się, że coraz to ich
więcej, klan osobliwy. A król to Iwaszkiewicz. Właśnie obchodził jubileusz,
masę o nim pisano, gwaru było co niemiara. Pisarz dobry, wyzyskał swoją
sytuację na przełomie epok, swoją pamięć, obfite życie, swoją
"ukraińskość" - nawet imię "Jarosław" sobie wymyślił, bo prawdziwe jego imię
to "Leon". Świni się, wazelinuje, dworakuje, a linię pisarską trzyma
konsekwentnie - twardo pisze o miłości, śmierci, wiekuistości, smutku,
przemijaniu i nie da się nikomu zbić z tropu. Jest to linia wielkiego
pesymizmu i cynizmu: że wszystko przeminie, o świniowatości ludzie zapomną,
a książki zostaną. Trzyma się tego - instynktem czy też swoim posępnym
rozumem. A może on nie wie, że jest świnią?

(...)Przysiągłem sobie więcej nie chodzić do wariatów, a tu, za parę dni,
będąc na Pradze wstąpiłem do Jerzego Andrzejewskiego. Sie dział w domu z
jakimś chłopakiem, zresztą dosyć inteligentnym, piliśmy wino. Jerzy
właściwie miły, pesymista, ale walczyć nie chce, chce wydawać książki w
Polsce, dał mi przykład "Cieni w piecza książki jego zdaniem świetnej (!!),
o której nikt w Polsce nie wie. Sam pisze nową rzecz, słoniowych rozmiarów,
coś w rodzaju własnego życiorysu z sylwetkami "swoich współczesnych". Czytał
mi fragmenty, m.in. o Marii Dąbrowskiej. Dobre to, choć nieco starcze -
jakby ustawiał się w cierpiętniczym, polskim panteonie przeszłości.
Tłumaczyłem mu, że nie jest jeszcze taki stary, ale on upierał się, że
jest - robi sobie ze starości aureolę, to tak u pedałów bywa.

(...)Jerzy Andrzejewski, po skończeniu "Miazgi" znów wiecznie pijany, i to
na głupio, spragniony nonkonformistycznych popisów, ekshibicjonizmu,
pederastii i w ogóle wszelkiego rodzaju nudnych dla otoczenia, a w jego
pojęciu ogromnie interesujących i zabawnych wygłupów. Jest on w stanie
popsuć mi i zniweczyć cały tak oczekiwany pobyt, toteż traktuję go z daleka,
a dziś po obiedzie, gdy przyszli do mnie z Koźniewskim, byłem niemal
niegrzeczny. W dodatku śmierdział ohydnie piwem, próbował kopcić papierosa,
brał się do całowania. Ohyda. Gdzież się podział poważny trybun i mówca z
pogrzebu Jasienicy! Zupełnie inny człowiek. Jego rozmigotana, namiętna
zmienność to cecha typowo pederastyczna, ale zmienność ta i migotanie stają
się groźne, gdy człowiek chce być w swych myślach sam. Poza
tym migocze on również w polityce i to daje skutki fatalne, w postaci
"Popiołu i diamentu" oraz broszurek: "Partia i twórczość pisarza" czy "O
człowieku radzieckim".

(...)Podobno był tu w Sopocie parę dni Jerzy Andrzejewski i okropnie chlał z
jakimiś chłopczykami. Ten biedny idiota zaczął w "Literaturze" pisać jakieś
okropnie jęczące, elegijne felietony. Niemądra to rzecz płakać przed
komunistami, a tu jeszcze w dodatku odżyła w nim stara miłość do
Iwaszkiewicza i zachwyca się fum z powodu jakiejś tam noweli. Złamała go ta
sprawa z "Miazgą", ale swoją drogą, żeby autor listu do Goidstiickera i mowy
nad grobem Jasienicy tak się teraz wygłupiał - to smutne. I kto ma właściwie
bronić godności tej naszej nędznej literatury: sklerotyczni, egoistyczni
Żydzi czy rozpląsane pederastyczne mimozy?!

(...)była wczoraj u nas wielka awantura. Przyszedł młody Karp, a potem
Henio. Henio był w nastroju, jakiego nie znoszę: hucpiarski, nachalny, sypał
jakimiś absurdami politycznymi, popisywał się przed młodym, te pederasty
zawsze w towarzystwie młodych ludzi są anormalne. Drażnił mnie jak diabli,
przy tym palił i wciąż papierosy, kazał sobie dać żarcie etc. W rezultacie
skrzyczałem go za palenie, obraził się i wyszedł. W gruncie rzeczy dobrze
się stało, szkoda tylko, że to u mnie w domu - Henio jest jakiś histeryczny
i prowokatorski, do tego zmyśla jak najęty i fantazjuje. Pederastia na
starość rzuca się widać na mózg - Jerzy Andrzejewski w "Literaturze" też już
wypisuje takie brednie, jęczy, pozuje, robi grymasy, wszystko głupie
okropnie.

(...)Ale Lechoń pisał dziennik, naprawdę codziennie - była to dla niego
ekspiacja za wiele lat zmarnowanych, z których się wciąż spowiada - zarazem
jest to historia jego codziennych zaniedbań, bo wciąż odnotowuje, że znów
nie zrobił nic twórczego, że chałturzył czy bawił się. No i pełno jest
aluzji miłosnych, tak nieraz wysublimowanych, iż wierzyć się nie chce, że
chodziło o pederastię. Ale Paweł Hertz zaręcza, że on niczego innego nie
uznawał

(...)Był taki dowcip: - W Ameryce wzięto do wojska wszystkich pederastów. Po
co? Żeby zajść Rosję od tyłu!

źródło Stefan Kisielewski "Dzienniki" Wydawnictwo "Iskry"

Dlaczego spamujesz ?

Prawda w oczy kole tak bardzo?

Prawda ? jaka prawda ? nawet nie przeczytalem Twojego spamu !. Mowie o zjawisku , ktorego Ty jestes autorem a nie o tresci spamowanej przez Ciebie wiadomosci .

cyc

Data: 2010-01-11 11:52:04
Autor: Jadrys
Kisielewski o pederastach
W dniu 2010-01-11 09:32, cyc pisze:

    
Dlaczego spamujesz ?

      
Prawda w oczy kole tak bardzo?
    
Prawda ? jaka prawda ? nawet nie przeczytalem Twojego spamu !. Mowie o
zjawisku , ktorego Ty jestes autorem a nie o tresci spamowanej przez Ciebie
wiadomosci .

cyc

  

Zagadka wszech czasów: co taki ktoś jak mkarwan robi na psp? Jest czyimś klonem i sie wygłupia? Czy bierze jakieś pieniądze od wklejania tych antyżydowskich bzdetów pisanych przez jakichś nawiedzonych kretynów? Jedno jest pewne - jemu wcale nie chodzi o dyskusję.

--
Kapitalizm jest chorobą (zarazą) z którą należy walczyć..
Instalując Linuksa na swoim komputerze robisz pierwszy krok w tym kierunku..

Data: 2010-01-11 06:59:16
Autor: zbig
Kisielewski o pederastach

mkarwan manipuluje, czyli rydzykuje.
Kisielewski w swoich dziennikach pisze generalnie o pedalach ciepło,
wielu z nich to jego przyjaciele i współpracownicy :Zawieyski, Hertz ,
Andrzejewski.
Przytoczony fragment nie jest typowy dla całego dziennika. Zeby
powiedziec calą prawdę , to trzeba również dodać , że Kisiel w
dziennikach nie oszczędza nikogo, a zwłaszcza dostaje się jego
przyjaciołom, Nad czym zresztą Kisiel z właściwa sobie autorefleksją
ubolewa, bo w sumie jednak jego samego to boli.

Kisielewski o pederastach

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona