Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Kobieta, która wygarnęła prawdę zakłamanemu kurduplowi!

Kobieta, która wygarnęła prawdę zakłamanemu kurduplowi!

Data: 2010-08-30 22:21:06
Autor: Jarek od kżyża
Kobieta, która wygarnęła prawdę zakłamanemu kurduplowi!
- Ten tramwaj dalej nie jedzie - rzuciła do pasażerów Henryka Krzywonos z kabiny motorniczego. Tak rozpoczął się strajk gdańskiej komunikacji w 1980 roku

Piątek 15 sierpnia. Henryka Krzywonos jak zwykle zasiada rano za sterami czerwonej "piętnastki". Trasę z Nowego Portu do Wrzeszcza przemierzała tysiące razy, ale to najważniejszy kurs w jej życiu.

Pasażerowie biją brawo

Od czwartku strajkuje Stocznia Gdańska, robotnicy walczą o podwyżkę i przywrócenie do pracy Anny Walentynowicz oraz Lecha Wałęsy. Milczy na ten temat telewizja, ale pasażerowie o niczym innym nie rozmawiają.



- U nas też się wspominało o strajku, ale ludzie bali się o siebie i rodziny. Pamiętali, co się stało w Grudniu '70. Ja byłam sama. Jeśli nie ja, to kto miał to zrobić? - tłumaczy tramwajarka.

"Piętnastka" hamuje na pętli przy Operze Bałtyckiej. Pani Henryka wychyla się z kabiny mówiąc krótko: - Ten tramwaj dalej nie jedzie.

Kto słyszał jej stanowczy ton, wie, że lepiej się nie sprzeciwiać.

- Bałam się jednak, że zaczną na mnie krzyczeć - mówi. - Ale nie. Pasażerowie zaczęli bić brawo!

Na zablokowanej pętli zatrzymują się kolejne wagony.

- Jak stanęły tramwaje, to my też - pracę przerywają kierowcy autobusów.

W zajezdni trwa spotkanie motorniczych. Spisują postulaty, szefem komitetu strajkowego zostaje Henryka Krzywonos. Nikt nie domaga się podwyżek, bo choć robota nie jest lekka, to płacą całkiem nieźle. Główny postulat to naprawy sprzętu i ukrócenie kradzieży.

- Strajk komunikacji był dla nas wielkim wsparciem. Wreszcie protest zobaczyli zwykli mieszkańcy. A poza tym w naturalny sposób zaczęły stawać kolejne zakłady, bo ludzie nie mieli jak dojechać do pracy - przypomina Jerzy Borowczak, jeden z inicjatorów strajku w Stoczni Gdańskiej.

Nie przerywajcie, bo nas rozgniotą!

16 sierpnia Henryka Krzywonos przyjeżdża do stoczni, by zakomunikować, że tramwajarze solidaryzują się ze stoczniowcami. Trafia na krytyczny moment. Komitet strajkowy podpisał porozumienie z dyrekcją i Lech Wałęsa ogłasza koniec protestu. Ludzie wychodzą z zakładu. W pewnym momencie przy bramie numer 2 rozlega się donośny głos: - Zdrada! Jeśli nas porzucicie, będziemy zgubieni! Stocznię zostawią w spokoju, ale małe zakłady rozgniotą jak pluskwy! - krzyczy Krzywonos. - Nie przerywajcie strajku, autobusy nie zwyciężą czołgów!

Po chwili do akcji wkraczają Alina Pienkowska, Anna Walentynowicz i Ewa Osowska, które na bramach zatrzymują opuszczających stocznię robotników. Henryka Krzywonos wchodzi do prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. A po 15 dniach od zatrzymania tramwaju składa podpis pod Porozumieniami Sierpniowymi.

Po strajku wyprowadza swoją "15" z zajezdni ozdobioną tablicami "21 razy TAK", "Solidarność", "Zwyciężymy". Ten tramwaj sfilmował w "Człowieku z żelaza" Andrzej Wajda - w kabinie motorniczego, oczywiście, "Henia tramwajarka" - bo taki pseudonim nadali jej w stoczni.

Szczęście z warzywniaka

W stanie wojennym Krzywonos stara się pomagać internowanym. Podczas jednej z rewizji zostaje skopana i traci ciążę. Chce wyjechać z Trójmiasta. Pomaga jej ksiądz Henryk Jankowski, który daje pieniądze, aby zaczęła od nowa na Mazurach. Ale pani Henia nie może się tam odnaleźć. Przenosi się do Szczecina. Bierze fikcyjny ślub, aby pozbyć się nazwiska i uniknąć prześladowań. Zatrudnia się jako prządka w zakładach chemicznych.

Ból przychodzi nagle - przewraca się w fabryce. Diagnoza: ogromny guz, najwyżej dwa lata życia. W 1986 roku wraca do Gdańska i idzie na operację. Zabieg się udaje!

Znajduje pracę w hotelu, w ośrodku szkolenia cudzoziemców, ale prawdziwe szczęście czeka na nią w warzywniaku w Brzeźnie. - Wróciłam z wygnania do pustego mieszkania. Chciałam kupić jakieś meble, a w hotelu właśnie wyprzedawano stare graty. Kolega, który miał je przewieźć, długo się nie pojawiał i zaczęłam szukać transportu na własną rękę - wspomina.

O pomoc w przeprowadzce prosi właściciela brzeźnieńskiego sklepiku. Krzysztof Strycharski wnosi meble na górę i wchodzi na herbatę. - Zobaczył te pustki i szkoda mu się mnie zrobiło. Nazajutrz, 15 lipca, przyszedł na moje imieniny. Wtedy dostałam pierwszy w życiu prezent - 25 deko kawy. Krzysztof powiedział, że był w wojsku i w milicji. Nie spodobało mi się to. Ale wyjaśnił, że jedyną akcją, w jakiej brał udział, było poszukiwanie ciała księdza Popiełuszki. Zaczęła się przyjaźń.

Mijają trzy miesiące i 15 października biorą ślub. On ma 26, ona 36 lat. Decydują się adoptować dziecko - dziewczynka ma na imię Agnieszka. Wkrótce umiera ich sąsiadka. Zostawia syna Janka. Rodzina nie może zaopiekować się chłopcem. Henryka Strycharska-Krzywonos postanawia, że zrobi to za nich.

- Wróciłam do domu i cały dzień milczałam ze strachu. Wieczorem zrobiłam kolacyjkę. I mówię: "Będziemy mieli drugie dziecko", Krzysztof na to: "A to dobrze. Jakie?".

Jako trzecia do rodziny wchodzi Ola. Za nią piątka rodzeństwa. - Dowiedziałam się, że ta piątka ma jeszcze rodzeństwo. Zaczęłam poszukiwania i znalazłam szóste. Wreszcie byli w komplecie.

Ale i to nie koniec. Domowników wciąż przybywa - Strycharscy przyjmują kolejną trójkę dzieci. Wszystkie noszą ich nazwiska. Mieszkają w bloku na gdańskiej Zaspie. Zajmują trzy połączone w poziomie mieszkania. Razem 10 pokoi i kuchnia z wielkim stołem, przy którym toczy się życie rodzinne. Bohaterska tramwajarka ma dziś 52 lata. Opiekuje się nie tylko bliskimi - prowadzi fundację, wspierającą rodziny w trudnej sytuacji.

- Bo jeśli ja nie pomogę, to kto? - pyta pani Henia.

* Tekst powstał w 2005 r. Dziś, w 2010 r. bohaterska tramwajarka ma 57 lat. Nie prowadzi już rodzinnego domu dziecka, przeszła na emeryturę. Niedawno Kongres Kobiet Polskich nadał jej tytuł Polki Dwudziestolecia



Więcej... http://wyborcza.pl/1,93887,2845597.html#ixzz0y7eunOTw



Przemysław Warzywny

--

"Obrońcy" krzyża, który jest tylko symbolem, popierani przez Kaczyńskiego, media Rydzyka i znaczną część kleru zrobili z drewnianego krzyża bożka, ważniejszego od Jezusa w Najświętszym Sakramencie czekającego w tabernakulum kościoła św. Anny. Po to żeby postawić pomnik jeszcze jednego bożka - Lecha Kaczyńskiego."

Data: 2010-08-30 22:40:24
Autor: matusm
Kobieta, która wygarnęła prawdę zakłamanemu kurduplowi!

Użytkownik "Jarek od kżyża" <Brońmy RP przed pisem@..pl> napisał w wiadomości news:i5h3rm$b1c$1inews.gazeta.pl...
- Ten tramwaj dalej nie jedzie - rzuciła do pasażerów Henryka Krzywonos z kabiny motorniczego. Tak rozpoczął się strajk gdańskiej komunikacji w 1980 roku

Piątek 15 sierpnia. Henryka Krzywonos jak zwykle zasiada rano za sterami czerwonej "piętnastki". Trasę z Nowego Portu do Wrzeszcza przemierzała tysiące razy, ale to najważniejszy kurs w jej życiu.

Pasażerowie biją brawo

Od czwartku strajkuje Stocznia Gdańska, robotnicy walczą o podwyżkę i przywrócenie do pracy Anny Walentynowicz oraz Lecha Wałęsy. Milczy na ten temat telewizja, ale pasażerowie o niczym innym nie rozmawiają.



- U nas też się wspominało o strajku, ale ludzie bali się o siebie i rodziny. Pamiętali, co się stało w Grudniu '70. Ja byłam sama. Jeśli nie ja, to kto miał to zrobić? - tłumaczy tramwajarka.

"Piętnastka" hamuje na pętli przy Operze Bałtyckiej. Pani Henryka wychyla się z kabiny mówiąc krótko: - Ten tramwaj dalej nie jedzie.

Kto słyszał jej stanowczy ton, wie, że lepiej się nie sprzeciwiać.

- Bałam się jednak, że zaczną na mnie krzyczeć - mówi. - Ale nie. Pasażerowie zaczęli bić brawo!

Na zablokowanej pętli zatrzymują się kolejne wagony.

- Jak stanęły tramwaje, to my też - pracę przerywają kierowcy autobusów.

W zajezdni trwa spotkanie motorniczych. Spisują postulaty, szefem komitetu strajkowego zostaje Henryka Krzywonos. Nikt nie domaga się podwyżek, bo choć robota nie jest lekka, to płacą całkiem nieźle. Główny postulat to naprawy sprzętu i ukrócenie kradzieży.

- Strajk komunikacji był dla nas wielkim wsparciem. Wreszcie protest zobaczyli zwykli mieszkańcy. A poza tym w naturalny sposób zaczęły stawać kolejne zakłady, bo ludzie nie mieli jak dojechać do pracy - przypomina Jerzy Borowczak, jeden z inicjatorów strajku w Stoczni Gdańskiej.

Nie przerywajcie, bo nas rozgniotą!

16 sierpnia Henryka Krzywonos przyjeżdża do stoczni, by zakomunikować, że tramwajarze solidaryzują się ze stoczniowcami. Trafia na krytyczny moment. Komitet strajkowy podpisał porozumienie z dyrekcją i Lech Wałęsa ogłasza koniec protestu. Ludzie wychodzą z zakładu. W pewnym momencie przy bramie numer 2 rozlega się donośny głos: - Zdrada! Jeśli nas porzucicie, będziemy zgubieni! Stocznię zostawią w spokoju, ale małe zakłady rozgniotą jak pluskwy! - krzyczy Krzywonos. - Nie przerywajcie strajku, autobusy nie zwyciężą czołgów!

Po chwili do akcji wkraczają Alina Pienkowska, Anna Walentynowicz i Ewa Osowska, które na bramach zatrzymują opuszczających stocznię robotników. Henryka Krzywonos wchodzi do prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. A po 15 dniach od zatrzymania tramwaju składa podpis pod Porozumieniami Sierpniowymi.

Po strajku wyprowadza swoją "15" z zajezdni ozdobioną tablicami "21 razy TAK", "Solidarność", "Zwyciężymy". Ten tramwaj sfilmował w "Człowieku z żelaza" Andrzej Wajda - w kabinie motorniczego, oczywiście, "Henia tramwajarka" - bo taki pseudonim nadali jej w stoczni.

Szczęście z warzywniaka

W stanie wojennym Krzywonos stara się pomagać internowanym. Podczas jednej z rewizji zostaje skopana i traci ciążę. Chce wyjechać z Trójmiasta. Pomaga jej ksiądz Henryk Jankowski, który daje pieniądze, aby zaczęła od nowa na Mazurach. Ale pani Henia nie może się tam odnaleźć. Przenosi się do Szczecina. Bierze fikcyjny ślub, aby pozbyć się nazwiska i uniknąć prześladowań. Zatrudnia się jako prządka w zakładach chemicznych.

Ból przychodzi nagle - przewraca się w fabryce. Diagnoza: ogromny guz, najwyżej dwa lata życia. W 1986 roku wraca do Gdańska i idzie na operację. Zabieg się udaje!

Znajduje pracę w hotelu, w ośrodku szkolenia cudzoziemców, ale prawdziwe szczęście czeka na nią w warzywniaku w Brzeźnie. - Wróciłam z wygnania do pustego mieszkania. Chciałam kupić jakieś meble, a w hotelu właśnie wyprzedawano stare graty. Kolega, który miał je przewieźć, długo się nie pojawiał i zaczęłam szukać transportu na własną rękę - wspomina.

O pomoc w przeprowadzce prosi właściciela brzeźnieńskiego sklepiku. Krzysztof Strycharski wnosi meble na górę i wchodzi na herbatę. - Zobaczył te pustki i szkoda mu się mnie zrobiło. Nazajutrz, 15 lipca, przyszedł na moje imieniny. Wtedy dostałam pierwszy w życiu prezent - 25 deko kawy. Krzysztof powiedział, że był w wojsku i w milicji. Nie spodobało mi się to. Ale wyjaśnił, że jedyną akcją, w jakiej brał udział, było poszukiwanie ciała księdza Popiełuszki. Zaczęła się przyjaźń.

Mijają trzy miesiące i 15 października biorą ślub. On ma 26, ona 36 lat. Decydują się adoptować dziecko - dziewczynka ma na imię Agnieszka. Wkrótce umiera ich sąsiadka. Zostawia syna Janka. Rodzina nie może zaopiekować się chłopcem. Henryka Strycharska-Krzywonos postanawia, że zrobi to za nich.

- Wróciłam do domu i cały dzień milczałam ze strachu. Wieczorem zrobiłam kolacyjkę. I mówię: "Będziemy mieli drugie dziecko", Krzysztof na to: "A to dobrze. Jakie?".

Jako trzecia do rodziny wchodzi Ola. Za nią piątka rodzeństwa. - Dowiedziałam się, że ta piątka ma jeszcze rodzeństwo. Zaczęłam poszukiwania i znalazłam szóste. Wreszcie byli w komplecie.

Ale i to nie koniec. Domowników wciąż przybywa - Strycharscy przyjmują kolejną trójkę dzieci. Wszystkie noszą ich nazwiska. Mieszkają w bloku na gdańskiej Zaspie. Zajmują trzy połączone w poziomie mieszkania. Razem 10 pokoi i kuchnia z wielkim stołem, przy którym toczy się życie rodzinne. Bohaterska tramwajarka ma dziś 52 lata. Opiekuje się nie tylko bliskimi - prowadzi fundację, wspierającą rodziny w trudnej sytuacji.

- Bo jeśli ja nie pomogę, to kto? - pyta pani Henia.

* Tekst powstał w 2005 r. Dziś, w 2010 r. bohaterska tramwajarka ma 57 lat. Nie prowadzi już rodzinnego domu dziecka, przeszła na emeryturę. Niedawno Kongres Kobiet Polskich nadał jej tytuł Polki Dwudziestolecia



Więcej... http://wyborcza.pl/1,93887,2845597.html#ixzz0y7eunOTw



Przemysław Warzywny


 Widzisz jaki porzadny  Zomol  ten maż tramwajarki????
Kobita miala wlasne gary i kupe dzieci a teraz nie wiadomo po co pakuje sie tam gdzie jej nie potrzeba Dokładnie tam gdzie stoi SB
aby wesprzec Kiszczaka,,,,,,,,,,,,,,
--
"Służba Bezpieczeństwa może i powinna kreować różne stowarzyszenia,
kluby czy nawet partie polityczne. Ma za zadanie głęboko infiltrować
istniejące gremia kierownicze tych organizacji na szczeblu centralnym
i wojewódzkim, a także na szczeblach podstawowych, muszą być one
przez nas operacyjnie opanowane.Musimy zapewnić operacyjne możliwości
oddziaływania na te organizacje,kreowania ich działalnosci i kierowania
ich polityką." -- Czeslaw Kiszczak,luty 1989 roku z posiedzenia kierownictwa MSW -
Pozdrowienia
matusm

Data: 2010-08-31 09:41:07
Autor: awe
Kobieta, która wygarnęła prawdę zakłamanemu kurduplowi!

Użytkownik "matusm" <matusm@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości news:i5h4vm$dq7$1news.onet.pl...

Użytkownik "Jarek od kżyża" <Brońmy RP przed pisem@..pl> napisał w wiadomości news:i5h3rm$b1c$1inews.gazeta.pl...
- Ten tramwaj dalej nie jedzie - rzuciła do pasażerów Henryka Krzywonos z kabiny motorniczego. Tak rozpoczął się strajk gdańskiej komunikacji w 1980 roku

Piątek 15 sierpnia. Henryka Krzywonos jak zwykle zasiada rano za sterami czerwonej "piętnastki". Trasę z Nowego Portu do Wrzeszcza przemierzała tysiące razy, ale to najważniejszy kurs w jej życiu.

Pasażerowie biją brawo

Od czwartku strajkuje Stocznia Gdańska, robotnicy walczą o podwyżkę i przywrócenie do pracy Anny Walentynowicz oraz Lecha Wałęsy. Milczy na ten temat telewizja, ale pasażerowie o niczym innym nie rozmawiają.



- U nas też się wspominało o strajku, ale ludzie bali się o siebie i rodziny. Pamiętali, co się stało w Grudniu '70. Ja byłam sama. Jeśli nie ja, to kto miał to zrobić? - tłumaczy tramwajarka.

"Piętnastka" hamuje na pętli przy Operze Bałtyckiej. Pani Henryka wychyla się z kabiny mówiąc krótko: - Ten tramwaj dalej nie jedzie.

Kto słyszał jej stanowczy ton, wie, że lepiej się nie sprzeciwiać.

- Bałam się jednak, że zaczną na mnie krzyczeć - mówi. - Ale nie. Pasażerowie zaczęli bić brawo!

Na zablokowanej pętli zatrzymują się kolejne wagony.

- Jak stanęły tramwaje, to my też - pracę przerywają kierowcy autobusów.

W zajezdni trwa spotkanie motorniczych. Spisują postulaty, szefem komitetu strajkowego zostaje Henryka Krzywonos. Nikt nie domaga się podwyżek, bo choć robota nie jest lekka, to płacą całkiem nieźle. Główny postulat to naprawy sprzętu i ukrócenie kradzieży.

- Strajk komunikacji był dla nas wielkim wsparciem. Wreszcie protest zobaczyli zwykli mieszkańcy. A poza tym w naturalny sposób zaczęły stawać kolejne zakłady, bo ludzie nie mieli jak dojechać do pracy - przypomina Jerzy Borowczak, jeden z inicjatorów strajku w Stoczni Gdańskiej.

Nie przerywajcie, bo nas rozgniotą!

16 sierpnia Henryka Krzywonos przyjeżdża do stoczni, by zakomunikować, że tramwajarze solidaryzują się ze stoczniowcami. Trafia na krytyczny moment. Komitet strajkowy podpisał porozumienie z dyrekcją i Lech Wałęsa ogłasza koniec protestu. Ludzie wychodzą z zakładu. W pewnym momencie przy bramie numer 2 rozlega się donośny głos: - Zdrada! Jeśli nas porzucicie, będziemy zgubieni! Stocznię zostawią w spokoju, ale małe zakłady rozgniotą jak pluskwy! - krzyczy Krzywonos. - Nie przerywajcie strajku, autobusy nie zwyciężą czołgów!

Po chwili do akcji wkraczają Alina Pienkowska, Anna Walentynowicz i Ewa Osowska, które na bramach zatrzymują opuszczających stocznię robotników. Henryka Krzywonos wchodzi do prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. A po 15 dniach od zatrzymania tramwaju składa podpis pod Porozumieniami Sierpniowymi.

Po strajku wyprowadza swoją "15" z zajezdni ozdobioną tablicami "21 razy TAK", "Solidarność", "Zwyciężymy". Ten tramwaj sfilmował w "Człowieku z żelaza" Andrzej Wajda - w kabinie motorniczego, oczywiście, "Henia tramwajarka" - bo taki pseudonim nadali jej w stoczni.

Szczęście z warzywniaka

W stanie wojennym Krzywonos stara się pomagać internowanym. Podczas jednej z rewizji zostaje skopana i traci ciążę. Chce wyjechać z Trójmiasta. Pomaga jej ksiądz Henryk Jankowski, który daje pieniądze, aby zaczęła od nowa na Mazurach. Ale pani Henia nie może się tam odnaleźć. Przenosi się do Szczecina. Bierze fikcyjny ślub, aby pozbyć się nazwiska i uniknąć prześladowań. Zatrudnia się jako prządka w zakładach chemicznych.

Ból przychodzi nagle - przewraca się w fabryce. Diagnoza: ogromny guz, najwyżej dwa lata życia. W 1986 roku wraca do Gdańska i idzie na operację. Zabieg się udaje!

Znajduje pracę w hotelu, w ośrodku szkolenia cudzoziemców, ale prawdziwe szczęście czeka na nią w warzywniaku w Brzeźnie. - Wróciłam z wygnania do pustego mieszkania. Chciałam kupić jakieś meble, a w hotelu właśnie wyprzedawano stare graty. Kolega, który miał je przewieźć, długo się nie pojawiał i zaczęłam szukać transportu na własną rękę - wspomina.

O pomoc w przeprowadzce prosi właściciela brzeźnieńskiego sklepiku. Krzysztof Strycharski wnosi meble na górę i wchodzi na herbatę. - Zobaczył te pustki i szkoda mu się mnie zrobiło. Nazajutrz, 15 lipca, przyszedł na moje imieniny. Wtedy dostałam pierwszy w życiu prezent - 25 deko kawy. Krzysztof powiedział, że był w wojsku i w milicji. Nie spodobało mi się to. Ale wyjaśnił, że jedyną akcją, w jakiej brał udział, było poszukiwanie ciała księdza Popiełuszki. Zaczęła się przyjaźń.

Mijają trzy miesiące i 15 października biorą ślub. On ma 26, ona 36 lat. Decydują się adoptować dziecko - dziewczynka ma na imię Agnieszka. Wkrótce umiera ich sąsiadka. Zostawia syna Janka. Rodzina nie może zaopiekować się chłopcem. Henryka Strycharska-Krzywonos postanawia, że zrobi to za nich.

- Wróciłam do domu i cały dzień milczałam ze strachu. Wieczorem zrobiłam kolacyjkę. I mówię: "Będziemy mieli drugie dziecko", Krzysztof na to: "A to dobrze. Jakie?".

Jako trzecia do rodziny wchodzi Ola. Za nią piątka rodzeństwa. - Dowiedziałam się, że ta piątka ma jeszcze rodzeństwo. Zaczęłam poszukiwania i znalazłam szóste. Wreszcie byli w komplecie.

Ale i to nie koniec. Domowników wciąż przybywa - Strycharscy przyjmują kolejną trójkę dzieci. Wszystkie noszą ich nazwiska. Mieszkają w bloku na gdańskiej Zaspie. Zajmują trzy połączone w poziomie mieszkania. Razem 10 pokoi i kuchnia z wielkim stołem, przy którym toczy się życie rodzinne. Bohaterska tramwajarka ma dziś 52 lata. Opiekuje się nie tylko bliskimi - prowadzi fundację, wspierającą rodziny w trudnej sytuacji.

- Bo jeśli ja nie pomogę, to kto? - pyta pani Henia.

* Tekst powstał w 2005 r. Dziś, w 2010 r. bohaterska tramwajarka ma 57 lat. Nie prowadzi już rodzinnego domu dziecka, przeszła na emeryturę. Niedawno Kongres Kobiet Polskich nadał jej tytuł Polki Dwudziestolecia



Więcej... http://wyborcza.pl/1,93887,2845597.html#ixzz0y7eunOTw



Przemysław Warzywny


Widzisz jaki porzadny  Zomol  ten maż tramwajarki????
Kobita miala wlasne gary i kupe dzieci a teraz nie wiadomo po co pakuje sie tam gdzie jej nie potrzeba Dokładnie tam gdzie stoi SB
aby wesprzec Kiszczaka,,,,,,,,,,,,,,
--
Dokladnie skompromitowala sie totalnie
awe

Kobieta, która wygarnęła prawdę zakłamanemu kurduplowi!

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona