Data: 2011-06-15 22:20:17 | |
Autor: Kaczysta | |
Kolejny dowd, e Hans jest idiot matematycznym, a Ziobro rozwali transplantologi | |
Uytkownik "Zennon" <Zennon@Use-Author-Supplied-Address.invalid> napisa w wiadomoci news:201106151538.UTC.itajma$ka4$1tioat.net... Liczba zmarych dawcw zgoszonych do pobra narzdw:Takie same tendencje s w innych krajach UE - to te robota Ziobry? By moe doktor G. robi rocznie ok. 300 transplancji, a po posadzeniu zero - std ten spadek liczbowy. AZ |
|
Data: 2011-06-15 23:56:14 | |
Autor: Zennon | |
Kolejny dowd, e Hans jest idiot matematycznym, a Ziobro rozwali transplantologi | |
Uytkownik "Kaczysta" <mechanik@gmail.pl> napisa w wiadomoci news:4df91404$0$2436$65785112news.neostrada.pl...
Kretynku, przeczytaj zdanie nad liczbami. Zennon |
|
Data: 2011-06-18 17:08:19 | |
Autor: Darecki | |
Kolejny dowód, że Hans jest idiotą ma tematycznym, a Ziobro rozwalił transplantologi ę | |
Zennon wrote:
Kretynku, przeczytaj zdanie nad liczbami. Matolku, przeczytaj ile tysiecy Polakow pada ofiara takich konowalow jak twoj ulubieniec. "Błędy lekarskie. Takie historie powinny być nagłaśniane - Na pewno powinniśmy nagłaśniać historie osób, które cierpią z winy lekarzy. Inaczej temat zupełnie zostanie zamieciony pod dywan - mówi dr Adam Sandauer, który od lat zajmuje się błędami lekarskimi w Polsce. - Od kilku tygodni piszemy w "Gazecie Lubuskiej” o ludziach, którzy padli ofiarą błędów lekarskich. Zgłaszają się do nas Czytelnicy i pytają, gdzie mają szukać pomocy, bo też doświadczyli "złego leczenia”. Do kogo ich odsyłać? - Cholera wie, bo prawo w zakresie błędów medycznych źle działa w tym kraju. Trzeba by ich odesłać do prawników, kancelarii, które specjalizują się w tego typu sprawach. Tylko muszą być świadomi, że to na nich będzie spoczywał obowiązek udowodnienia, że szpital czy lekarz zawinił. I to oni poniosą koszty sądowe, jeśli nie uda się tego udowodnić. - Wiadomo, jakie to trudne i jak długo ciągną się sprawy sądowe. Czy narażać na to ludzi, którzy i tak już są schorowani? - Inne wyjście jest takie: powinniśmy wspólnie dążyć do zmiany prawa. Tylko gdy co jakiś czas rozwieszamy w kraju tysiące plakatów namawiających do protestu, przed Sejmem zjawia się raptem 100 osób. To mała liczba, w dodatku najsłabsza grupa społeczna, bo często już schorowana. Jak mają walczyć z systemem, skoro nie mają sił, by walczyć o własne zdrowie? W przyzwoitym państwie - nie chcę tu oceniać, czy takim jesteśmy - coś powinno się zrobić dla tych ludzi. - Co? - Choćby stworzyć program leczenia chorób powstałych w następstwie błędów lekarskich. Tylko żeby to zrobić, trzeba by było rozwiązać wielki worek pieniędzy. - Często jest pan proszony przez poszkodowanych o wstawiennictwo w sądach? - Tak. Robiłem to z różnym skutkiem. W Polsce dochodzi rocznie do 20-30 tysięcy błędów lekarskich. Gdybym miał jeździć na każdą rozprawę sądową, nic innego bym nie robił. Instytucja Rzecznika Praw Pacjenta miała zająć się pomocą w takich przypadkach. Tymczasem - jak wynika ze sprawozdania rzecznika za miniony rok - nie zabrał on udziału w ani jednej sprawie o błędy lekarskie. - Mówi pan, że trzeba zmienić prawo. Co konkretnie? - Długo by wyliczać. Wspomnę o czterech - z mojego punktu widzenia - najważniejszych kwestiach. Absurdem jest, że to na poszkodowanym, który przecież śpi podczas operacji, ciąży obowiązek udowodnienia winy szpitala i lekarza. Niech obie strony udowadniają. A dlaczego nie? Poza tym trzeba by było odstąpić od obciążania poszkodowanego kosztami sądowymi w przypadku, gdy wyrok nie jest rozstrzygający. To tak, jakby karało się go za to, że się odważył walczyć o siebie w sądzie. Trzecia ważna kwestia to biegli. Teraz jest tak, że biegłych powołują sądy. Zdanie biegłych powołanych przez strony, czyli prywatnie, nie ma znaczenia. A jak pani dobrze wie, w sprawach o odszkodowanie za choćby zniszczone auto można powołać swojego rzeczoznawcę. Takie samo prawo powinno obowiązywać również jeśli chodzi o błędy medyczne. I jeszcze jedna ważna kwestia - dostęp do dokumentacji medycznej po śmierci pacjenta. Jeśli przed zgonem nie podpisał pełnomocnictwa dla rodziny, najbliżsi nie mają prawa do dokumentów. A przecież człowiek, gdy trafia do szpitala, nie zakłada najgorszego. - Czy coś w tych kwestiach się teraz robi? Widzi pan światełko w tunelu? - Nie. Nie widzę szans na zmiany, bo nie ma takiej woli politycznej. Na pewno powinniśmy nagłaśniać historie osób, które cierpią z winy lekarzy. Inaczej temat ten zupełnie zostanie zamieciony pod dywan." http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110131/ZDROWIE/772397024 |
|