Data: 2016-02-19 09:51:32 | |
Autor: mkarwan | |
Komisja Michnika | |
Czy komisja Michnika fotografowała bądź kopiowała przeglądane dokumenty?
Jeśli tak to gdzie są zdjęcia i kopie tych dokumentów? https://pl.wikipedia.org/wiki/Komisja_Michnika https://lustronauki.wordpress.com/tag/komisja-michnika/ Wiosną 1990 roku po Warszawie zaczęły rozchodzić się sensacyjne plotki, że Adam Michnik opowiada znajomym o donosach Dariusza Fikusa, a Jerzy Holzer na przyjęciach potwierdza na podstawie akt SB agenturalność Leszka Moczulskiego. Gdy spotkałem osobę, która potwierdziła mi, że była osobiście świadkiem relacji Holzera z pobytu w archiwum SB, natychmiast udałem się do prof. Henryka Samsonowicza, który jako minister edukacji sprawował z urzędu nadzór nad całością archiwów państwowych. Minister był nieobecny, ale przyjęła mnie jego zaufana sekretarka, która po usłyszeniu, z czym przychodzę, wpadła w popłoch. Wyraźnie przestraszona, żeby udowodnić niewinność swego przełożonego, wyjaśniła mi przebieg całej afery. Oto dwa miesiące wcześniej Krzysztof Kozłowski, wiceminister spraw wewnętrznych, wychodząc z posiedzenia Rady Ministrów, podszedł do min. Samsonowicza i przedstawił mu osobistą prośbę. Chodziło o to, żeby Samsonowicz wystawił cztery zaproszenia dla wskazanych przez Kozłowskiego osób na naradę w siedzibie MSW. Prośba byłaby dziwaczna i niezrozumiała, gdyby nie fakt, że ustawa regulowała dostęp do archiwów w ten sposób, że osoby z zewnątrz mogą go uzyskać tylko na skutek decyzji ministra edukacji. Ministrowi Kozłowskiemu chodziło o stworzenie pozoru, że tymi zaproszeniami minister Samsonowicz z urzędu powołuje komisję uprawnioną do dostępu do ściśle zastrzeżonego archiwum UB-SB. Samsonowicz nie mógł powołać takiej komisji oficjalnie, ponieważ jej skład musiałby zostać skompletowany według przepisów prawa, a więc niemożliwe byłoby wprowadzenie do niej Michnika. Ponieważ cały pomysł polegał właśnie na pozornej legalizacji udostępnienia akt Michnikowi, uznano, że powinien on wystąpić w otoczeniu trzech innych osób, które mogły występować jako specjaliści. Minister Samsonowicz zgodził się na wyznaczoną mu rolę w kombinacji mającej na celu obejście prawa i wystawił enigmatyczne zaproszenia na spotkanie w MSW. Na tym skończyła się jego oficjalna rola. Kozłowski wykorzystał ten fakt do zorganizowania mistyfikacji uznania Michnika et consortes za Komisję powołaną przez ministra edukacji narodowej. Tylko dzięki tej mistyfikacji Michnik mógł dostać to, czego pragnął - dostęp do prawdy o agenturze UB-SB. Adam Michnik w 1990 roku dostał nieograniczony i niekontrolowany dostęp do najściślej strzeżonej wiedzy. Wertował akta, w tym personalne, przez dwa miesiące, aż do czasu, gdy rozchodzące się po mieście plotki o "komisji obywateli ponad prawem" spowodowały moją interwencję. Warto dodać, że minister Samsonowicz nadal, publicznie, choć nieoficjalnie, legitymizował Komisję Michnika, zachowując konsekwentne milczenie nawet po tym, jak ujawniłem w "Tygodniku Solidarność" nielegalny charakter rzekomej komisji. Zapewne jednak na skutek jego obawy o ewentualną odpowiedzialność za ułatwienie mistyfikacji, "komisja" nagle zakończyła swoją działalność. W dwa dni po mojej wizycie w jego gabinecie, ukazał się w prasie komunikat informujący, że rzekoma komisja zakończyła swoje prace. Mistyfikacja zorganizowana przez Kozłowskiego, przy pomocy Samsonowicza, na korzyść Michnika, była przestępstwem, które powinno było być ścigane karnie. Ujawniłem tę aferę w "Tygodniku Solidarność", ale nie domagałem się ścigania winnych, a prokuratura nie podjęła śledztwa z urzędu. Premier Mazowiecki też nie uznał za stosowne ukarać winnych na drodze służbowej. (...)Działania Michnika rozpoczęły okres manipulacji archiwami i kwestią lustracji. Blokowanie lustracji i dezinformowanie opinii publicznej było efektem tego, co Michnik zobaczył w archiwum. źródło http://wiadomosci.onet.pl/prasa/wildstein-a-komisja-michnika/5yprf |
|