Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Komoruski to twarz klęski III RP

Komoruski to twarz klęski III RP

Data: 2015-05-17 23:36:31
Autor: Mark Woydak
Komoruski to twarz klęski III RP



"Super Express": - Zaskoczył pana sukces Andrzeja Dudy i porażka Bronisława
Komorowskiego?

Jan Olszewski: - To wynik pewnego trendu. Rośnie niezadowolenie społeczne,
szczególnie wśród młodego pokolenia. To upadek systemu III RP. Nawet mało
prawdopodobna ostateczna wygrana prezydenta Bronisława Komorowskiego w
drugiej turze wyborów jedynie upadek ten opóźni.

- Andrzej Duda, obecnie faworyt wyścigu, był przed laty działaczem Unii
Wolności. Partii, która stanowiła fundament systemu, który pan krytykuje.
Nie przeszkadza to panu?

- A Bronisław Komorowski analogicznie był przed laty przedstawicielem nurtu
niepodległościowego. Obecne wybory prezydenckie nie mają jednak znaczenia
personalnego. Chodzi o głosowanie na zmianę bądź na kontynuację. To
przykre, że to właśnie Bronisław Komorowski będzie twarzą porażki systemu
III RP. Prezydentowi można współczuć.

- O ostatecznym wyniku drugiej tury zdecydować mogą wyborcy Pawła Kukiza.
Ponad dwadzieścia procent poparcia właśnie dla tego kandydata było dla
wielu zaskoczeniem.

- Wynik Pawła Kukiza jest dowodem na zniechęcenie Polaków, głównie młodych,
obecnym systemem. Kolejnym dowodem jest niska frekwencja wyborcza. Połowa
Polaków w ogóle nie bierze udziału w głosowaniu. Nie ufa państwu, nie
wierzy w procedurę wyborczą.

Zobacz: Komorowski jak kura w klatce. Wojciechowski przeprasza za wpis

- Wszyscy powtarzamy, że młodzi ludzie odrzucają system. System, czyli co?

- Po 1989 roku i upadku komunizmu nie nastąpiło faktyczne odrzucenie tego,
co było przedtem. Stało się tak, ponieważ część elit solidarnościowych
świadomie postanowiła system ten współtworzyć. W efekcie była fasada
demokracji, jak powszechne wybory, formalna wolność słowa. Jednak realnie
rządzili często ci sami ludzie co w PRL. Chodzi nie tylko o władzę
polityczną. Chodzi o styk polityki, mediów, biznesu. To zresztą nie była
wyłącznie polska specyfika. W najbardziej skrajnej postaci system tego typu
działa w Federacji Rosyjskiej, także na Ukrainie, choć po rewolucji na
Majdanie mam nadzieję, że to powoli się zmienia. W Polsce tworzenie się
tego specyficznego systemu przebiegało dużo łagodniej niż w krajach
postradzieckich. Z wielu przyczyn, choćby z innej tradycji i mentalności
samych Polaków. Nie zmienia to faktu, że sam mechanizm jest podobny.

- Wspomniał pan o tym, że ten system ma upaść. Ale jest przecież strona
medialna. O ile w prasie jest jakaś równowaga, to w mediach elektronicznych
dominuje strona rządowa, czy jak pan określa "systemowa". Czy w takiej
sytuacji jakakolwiek zmiana w ogóle jest możliwa?

- Jest, ponieważ nie możemy patrzeć na media w sposób tradycyjny. Oprócz
gazet, radia i telewizji jest przecież Internet. Są niezależne od władzy
portale, serwisy społecznościowe i blogi. Młodzi tam, a nie w telewizji czy
radiu, szukają informacji o otaczającej ich rzeczywistości. Dlatego są
bardziej krytyczni wobec tego, co politycy im mówią. Przewaga, o której pan
wspomniał, dotyczy mediów tradycyjnych. Jest jednak częściowo niwelowana
właśnie przez nowoczesne środki. Także stąd wzięło się wysokie poparcie
młodych dla antysystemowych postulatów.

- W latach 90. też istniały kontestujące system organizacje, takie jak
skupiająca głównie młodych ludzi Liga Republikańska. Pan był premierem, po
głośnym odwołaniu rządu kandydował na prezydenta, tworzył Ruch Odbudowy
Polski. Zapowiadaliście dekomunizację, lustrację, opcję zerową dla służb
specjalnych. Wtedy się nie udało...

- To były inne czasy. Była wspomniana przewaga mediów tradycyjnych,
znacznie silniejsze niż dziś struktury postkomunistyczne. Głównym powodem
było jednak to, że my, czyli strona postsolidarnościowa, niepodległościowa,
za późno zorientowaliśmy się, czym jest tak naprawdę system III RP. Błędem
strony solidarnościowej były już rozmowy w Magdalence. Potem - świadome
pozwolenie przez część ludzi Solidarności ludziom dawnej władzy na budowę
struktur medialnych i biznesowych. Wtedy, gdy tworzyłem rząd, tak samo
później, gdy powstał ROP, na radykalne zmiany było za późno.

- Politycy wywodzący się z PZPR wprowadzali Polskę do Unii Europejskiej,
przez dekadę mieli prezydenta, dwie kadencje rządzili. To oni przeforsowali
konstytucję.

- Rysy na systemie budowanym w dużej mierze przez ludzi dawnej władzy
pojawiły się dopiero w ostatnich latach. Polacy zaczęli coraz mocniej
kontestować rzeczywistość. Sukces Andrzeja Dudy i Pawła Kukiza jest tego
efektem. Wybory prezydenckie pokazały, że poparcie dla radykalnej zmiany
systemu wynosi już ponad 60 procent. To bardzo dużo. Wydaje się, że ten
trend będzie się nasilać.

- Obalenie systemu to jedno. Pytanie, co zaoferować w zamian? Czy
proponowane przez Pawła Kukiza jednomandatowe okręgi wyborcze (JOW),
wzmocnienie referendum czy może raczej kwestie gospodarcze, wzmocnienie
wolnego rynku, bądź przeciwnie, opiekuńcze państwo socjalne?

- Moja odpowiedź to byłyby klasyczne rady starszego pana. Moje pokolenie
pamięta wojnę, przeżyło komunizm i transformację. Dla wielu z nas pięknym
czasem, kulminacją naszego buntu był karnawał Solidarności po sierpniu 1980
roku. Ja na współczesny bunt młodych patrzę trochę tak, jak zapewne
powstańcy styczniowi patrzyli na rewolucjonistów z roku 1905 czy
legionistów z lat 1914-1918. Teraz też zmian dokonają przedstawiciele
młodszego pokolenia. Niech oni zdecydują, w jakim państwie chcą żyć.

Czytaj: Samotne urodziny Andrzeja Dudy. Jego ojciec: Modlę się, żeby wygrał
w drugiej turze

- Tematem kampanii prezydenckiej jest bezpieczeństwo i sytuacja
międzynarodowa. To pana rząd jako pierwszy forsował przystąpienie Polski do
NATO. Dziś, patrząc na to, co dzieje się na Ukrainie, coraz więcej ludzi ma
wątpliwości, czy nasi sojusznicy będą wobec nas lojalni. Podziela pan te
obawy?

- Przede wszystkim przypomnę, że w czasie, kiedy mój rząd rozpoczął
starania, nie było w tej sprawie powszechnej zgody. Wielu tych, którzy dziś
utrzymują, że od początku popierali nasze członkostwo w Pakcie
Północnoatlantyckim, wtedy mówiło, żeby poczekać, albo wręcz przestrzegało
przed integracją z NATO.

- Między innymi środowisko dawnej Unii Demokratycznej?

- Pojawiały się tam głosy, że należy z integracją poczekać. My staliśmy na
stanowisku, że choć Polska znalazła się w najlepszym, najbezpieczniejszym
okresie w swej historii, to jest to czas przejściowy. Bezpieczeństwo nie
jest nam dane na zawsze. Wejście do NATO było sprawą oczywistą. Teraz
sytuacja się zmienia, sam Sojusz jest wewnętrznie podzielony i osłabiony.
Polska dyplomacja powinna zabiegać o odbudowywanie siły NATO, a państwo
musi się jednocześnie skupić na budowie własnego potencjału obronnego.

Komoruski to twarz klęski III RP

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona