Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Komuna w Sądzie Najwyższym.

Komuna w Sądzie Najwyższym.

Data: 2016-08-20 07:10:56
Autor: Mark Woydak
Komuna w Sądzie Najwyższym.


Komuna w Sądzie Najwyższym. Wysługując się komunistycznej władzy, skazywali ludzi na kary bezwzględnego
więzienia za ulotki, wyzywanie milicjantów czy odmowę służenia w
komunistycznym wojsku. Byli współpracownikami bezpieki, dziećmi lub
uczniami stalinowskich śledczych, w tym sprawcy zamordowania gen. Fieldorfa
,,Nila". Po 1989 r. zamiast wylecieć z sądów na zbity pysk, awansowali do
Sądu Najwyższego, który jest dziś w znacznej części absurdalnym skansenem
sowieckich kolaborantów.

Zgromadzenie Ogólne Sądu Najwyższego podjęło uchwałę, która stanowi, że Sąd
Najwyższy będzie uznawać wyroki Trybunału Konstytucyjnego, nawet jeśli nie
będą publikowane. W odpowiedzi posłanka Beata Mazurek nazwała sędziów
,,zespołem kolesi", co wywołało oburzenie opozycji.

W rzeczywistości jest o wiele gorzej. - Sąd Najwyższy i Trybunał
Konstytucyjny to dwa ostatnie bezpieczniki elit sowieckich, istniejące po
to, by nie dopuścić do żadnego rozwiązania naruszającego ich bezkarność -
wyjaśnia politolog dr Jerzy Targalski.

Zdaniem Zofii Romaszewskiej, legendy walki o praworządność z czasów
komunizmu, sędziowie działają z pobudek wyłącznie politycznych: - To
anarchia. Trybunał Konstytucyjny ma, owszem, badać zgodność ustaw z
konstytucją. Natomiast Sąd Najwyższy nie ma, jako instytucja, takich
uprawnień - może tylko stosować te ustawy i poprawiać sądy niższej
instancji, gdy popełniły błąd. Tymczasem sędziowie wsadzili nos w nie swoją
sprawę. Jeśli nie podoba im się prawo, mogą zapisać się do KOD-u i chodzić
na manifestacje - stwierdza.

Ta postawa przestaje dziwić, gdy przypomnimy przeszłość sędziów Sądu
Najwyższego.

Bo wyzywała milicjantów i demoralizowała młodzież

Sędzia Waldemar Płóciennik jest dziś przewodniczącym wydziału w Izbie
Karnej Sądu Najwyższego, a także zastępcą członka Kolegium Sądu
Najwyższego.

31 sierpnia 1982 r. Zofia Pietkiewicz uczestniczyła w antykomunistycznej
manifestacji przeciwko stanowi wojennemu w Koszalinie. Na archiwalnych
zdjęciach widać panią Pietkiewicz, wspominaną dziś jako ,,niezłomna
koszalinianka", jak w białym kostiumie biegnie w kierunku zasobnika z gazem
łzawiącym wystrzelonym przez ZOMO. Udaje jej się odrzucić ładunek.

Sprawa trafiła do sędziego Waldemara Płóciennika, który uznał ją za winną
zarzucanego jej czynu, iż w czasie manifestacji ,,znieważyła podczas i w
związku z pełnieniem obowiązków służbowych interweniujących funkcjonariuszy
MO (...), wyzywając ich słowami powszechnie uznanymi za obelżywe".
Płóciennik skazał ją za to na 8 miesięcy bezwzględnego pozbawienia
wolności. Stwierdził, że została ona rozpoznana, bo ,,z racji siwych włosów
i jasnej odzieży musiała być osobą dość charakterystyczną".

Płóciennik mocno zaangażował się w pisemne uzasadnienie wyroku, analizując
patologiczną osobowość oskarżonej: ,,wielość poszczególnych działań
sprawczych, aktywny udział oskarżonej w nielegalnym zgromadzeniu i
przewodzenie zebranym ludziom, wysoki stopień świadomości oskarżonej co do
skutków, które jej działaniem mogło wywołać przez spowodowanie zagrożenia
życia i zdrowia ludzi, wynikający z jej wyższego wykształcenia i
doświadczenia życiowego, szczególnie wysoki stopień społecznego
niebezpieczeństwa czynu wynikający z racji lekceważenia wcześniejszych
ostrzeżeń władz oraz demonstrowanie wybitnie negatywnych postaw w obecności
innych osób, a w szczególności młodzieży" (pisownia oryginalna).

Sąd zatroszczył się też o kontekst społeczny, stwierdzając, że kara ,,spełni
należytą rolę w ramach prewencji ogólnej, szczególnie ważnej w chwili
obecnej z uwagi na skomplikowaną sytuację społeczną".

Drakoński wyrok sędziego Leopolda Nowaka

W Izbie Karnej orzeka także sędzia Tomasz Artymiuk, który wydał wyrok,
zgodnie z którym nie można sędziów sądzić za zarzut naruszenia zasady
niedziałania prawa wstecz w związku ze sprawami z pierwszych dni stanu
wojennego. Media przypomniały wówczas, że Artymiuk działał w PZPR.

Sprawa dotyczyła sędziego SN w stanie spoczynku Leopolda Nowaka, który
odpowiadał za bezprawny w PRL surowy wyrok pozbawienia wolności za
działalność antykomunistyczną Patrycjusza Kosmowskiego, który w sierpniu
1980 r. był jednym z przywódców strajku w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie
Komunikacyjnym w Bielsku-Białej.

W 1982 r. Nowak, jako sędzia Sądu Wojewódzkiego w Bielsku-Białej, skazał
Kosmowskiego na mocy dekretu o stanie wojennym na 6 lat więzienia i
dodatkowo 3 lata pozbawienia praw publicznych. W tym samym orzeczeniu
wyznaczył karę roku więzienia dla Jerzego Jachnika, który po 13 grudnia
ukrywał Kosmowskiego w swym mieszkaniu. Wyrok został zasądzony bezprawnie,
gdyż przepisy dekretu o stanie wojennym nie obowiązywały w momencie
rzekomego ich naruszenia przez skazanych. Kosmowski wyszedł na wolność 25
lipca 1984 r. na mocy amnestii.

W 1994 r. bielski sąd wznowił postępowanie dotyczące Kosmowskiego oraz
Jachnika i uchylił wyrok skazujący, uznając, że sąd naruszył zasadę
niedziałania prawa wstecz, bo skazał Kosmowskiego za czyny z pierwszych dni
stanu wojennego, gdy dekret o jego wprowadzeniu jeszcze nie obowiązywał.

Ale sędziowie SN odrzucili wniosek IPN o uchylenie immunitetu sędziego
Nowaka. ,,Nie można sędziów sądzić za zarzut naruszenia zasady niedziałania
prawa wstecz w związku ze sprawami z pierwszych dni stanu wojennego" -
uzasadniał sędzia Artymiuk.

Prezesem opisywanej Izby jest prof. dr hab. Lech Paprzycki, który orzeka od
czasów wczesnego Gierka. Od 1970 r. był on jednocześnie działaczem
Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego - wiceprezesem Miejskiego Komitetu tej
partii. Od 1984 do 1988 r. zasiadał w Miejskiej Radzie Narodowej Pruszkowa.
Po komunistycznej (tzw. partyjno-rządowej) stronie uczestniczył w obradach
Okrągłego Stołu, a w kontaktowych wyborach został posłem ZSL.

Oficer śledczy w Sądzie Najwyższym

Bardziej skomunizowana od Izby Karnej jest tylko Izba Wojskowa Sądu
Najwyższego. Jej prezes, sędzia Janusz Godyń, w swoim oświadczeniu
lustracyjnym przyznał się w 2003 r. do służby w organach bezpieczeństwa PRL
jako oficer śledczy Zwiadu Wojsk Ochrony Pogranicza w 1972 r.

Również orzekający w izbie kierowanej przez Godynia sędzia Wiesław Błuś był
w 1979 r. zarejestrowany przez wywiad cywilny jako kandydat na kontakt
operacyjny.

Kolejny sędzia Izby Wojskowej Marian Buliński skazał w 1984 r.
opozycjonistę Władysława Walca na karę roku pozbawienia wolności za odmowę
pełnienia służby wojskowej.

A w 2014. r. Buliński należał do składu orzekającego, który uniewinnił
stalinowskiego oficera śledczego Tadeusza J., któremu zarzucono znęcanie
się nad płk. Franciszkiem Skibińskim. - Oskarżony działał w
przeświadczeniu, że Franciszek Skibiński dopuścił się zdrady wobec państwa
- oświadczył podczas ogłoszenia decyzji Sądu Najwyższego Buliński. - Nie
można uznać, że miał świadomość działania w aparacie, którego celem było
wyeliminowanie wrogów państwa - dodał.

Córka stalinowskiego śledczego

Również Prezes Izby Cywilnej Sądu Najwyższego prof. Tadeusz Ereciński był
według dokumentów IPN w 1972 r. ,,opracowywany w charakterze kandydata na
tajnego współpracownika" i jako taki zarejestrowany przez SB.

Z kolei na czele Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych
Sądu Najwyższego stoi dziś Teresa Flemming-Kulesza. Jak ujawniła ,,Gazeta
Polska Codziennie", jest ona córką stalinowskiego śledczego, wieloletniego
prokuratora Naczelnej Prokuratury Wojskowej (NPW), który w PRL-u zasłużył
się walką z Żołnierzami Niezłomnymi, wówczas określanymi mianem ,,bandytów".

Ojciec sędzi, Marian Flemming, od 1947 r. pełnił w jednostkach wojskowych
zainstalowanego przez Sowietów aparatu władzy funkcję oficera zwiadu, a
później oficera śledczego. W 1953 r. Flemming rozpoczął długoletnią karierę
w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej, piastując tam kolejne stanowiska
kierownicze. Był m.in. szefem oddziału nadzoru sądowego w NPW, gdy
pracowała tam Helena Wolińska, nigdy nieosądzona komunistyczna zbrodniarka.
Prokurator Flemming był również członkiem POP PZPR, w której Wolińska
pełniła funkcję sekretarza. Zbierał pochlebne oceny działalności służbowej
wydawane przez przełożonych. W jednej z nich zapisano, że szef Oddziału IV
prezentował, zwłaszcza w 1968 r., ,,potrzebę domagania się od sądów
pryncypialnej represji, uzasadnionej potrzebami karności i dyscypliny
wojskowej".

Po 1979 r. Marian Flemming kontynuował karierę w Sztabie Generalnym WP. W
aktach zachowanych w IPN zostały kilkakrotnie podkreślone jego osiągnięcia
w walce z ,,bandami" i ,,reakcyjnym podziemiem" - jak określano Żołnierzy
Niezłomnych.

Po artykule w ,,Codziennej", który ujawnił przeszłość pułkownika, jego
córka, prezes SN Teresa Flemming-Kulesza, nadesłała do redakcji pismo. ,,Nie
jest prawdą, że mój śp. Ojciec zasłużył się w walce z >>Żołnierzami
Niezłomnymi<<" - stwierdziła. Co ma o tym świadczyć? To, że w dokumentach
archiwalnych nie przytoczono konkretnych nazwisk poszkodowanych żołnierzy
niepodległościowego podziemia. Pułkownik miał, zdaniem sędzi, nie
prześladować ich, lecz rehabilitować. Wie to, jak twierdziła, od córki
jednego z nich.

Prezes SN - uczeń zbrodniarza

Przez 12 lat - od 1998 do 2010 r. - Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego był
prof. Lech Gardocki. Do rangi symbolu urasta fakt, że był on uczniem prof.
Igora Andrejewa. Był on jednym z trzech sędziów, którzy utrzymali w mocy
wyrok śmierci na gen. Emila Fieldorfa ,,Nila", a następnie negatywnie
zaopiniował prośbę o jego ułaskawienie.

Nie był to fakt w PRL szerzej znany. Nie stanowiło natomiast tajemnicy, że
Andrejew w latach stalinowskich piastował stanowisko dyrektora Centralnej
Szkoły Prawniczej im. Teodora Duracza. To tam w ciągu dwuletnich
przyspieszonych kursów pod kierunkiem Andrejewa szkolono kadry kierownicze
zbrodniczego stalinowskiego wymiaru sprawiedliwości. Matury nie wymagano.

Mimo to po likwidacji skompromitowanej ,,Duraczówki" przez cały PRL Andrejew
wychowywał pokolenia sędziów na Uniwersytecie Warszawskim i w Polskiej
Akademii Nauk. A jego uczeń Gardocki nie widział przeszkód, by w 1988 r.
jako redaktor naukowy opracować ,,Tom specjalny wydany dla uczczenia pracy
naukowej Igora Andrejewa".

Komuna w Sądzie Najwyższym.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona