Piotr Duda, zwolennik reform w związku i odsunięcia go od PiS, nowym przewodniczącym "Solidarności". W wyborach pokonał dotychczasowego szefa związku Janusza Śniadka
Choć wiekowo Piotra Dudę, przewodniczącego okręgu śląsko-dąbrowskiego, i Janusza Śniadka dzieli tylko siedem lat, to jeden z delegatów ze Świętokrzyskiego twierdzi, że "w podejściu do wielu spraw dzieli ich lat dwadzieścia".

Od kilku miesięcy kandydaci jeździli po kraju, prowadząc kampanię. Duda obiecywał, że wyrwie "Solidarność" z ramion PiS, zreformuje związek i zdecentralizuje go, przesuwając posiedzenia Komisji Krajowej z Gdańska do Warszawy. Śniadek z kolei był za status quo z drobnymi zmianami. Zapowiadał, że " >Solidarność < nie da się podzielić", nawiązując do wypowiedzi Donalda Tuska, który na zjeździe rocznicowym w Gdyni stwierdził, że obecna "S" to jedynie cień tej z lat 80.



Delegaci podkreślali, że choć Śniadek bywa "nudny i nieefektowny", to wiedzą, czego mogą się po nim spodziewać, inaczej niż po Dudzie, który dla wielu jawi się jako zbyt radykalny. - Do tego pochodzi ze Śląska, ma za sobą górników i energetyków. Wiadomo, że górnictwo jest nierentowne i może je czekać to, co stocznie. Jak do tego dojdzie, to Duda będzie z pewnością faworyzował górników kosztem innych grup - mówił delegat z Mazowsza.

Kluczowym elementem wystąpień obu kandydatów były wczoraj relacje "Solidarności" z PiS. Duda, który obiecywał w kampanii, że gdy zostanie przewodniczącym, odsunie związek od PiS, na zjeździe był znacznie bardziej ostrożny. - To politycy powinni być dla związku, a nie związek dla polityków - mówił. Zaraz dodał jednak: - Bliżej jest nam nie tyle z partią Prawo i Sprawiedliwość, co jej programem. Bo tylko samobójcy utożsamiają się z neoliberalnym programem Platformy Obywatelskiej.

Nie wykluczył, że związek pod jego przewodnictwem będzie popierał kandydatów partii startujących w kolejnych wyborach, zaznaczając: - Związek ma być arbitrem, a nie stroną.

Śniadek w swoim wystąpieniu potwierdzał, że po reelekcji będzie kontynuował kurs propisowski, jaki związek obrał pod jego kierownictwem.

- Nie można całkowicie odwrócić się od polityki. Związki "Solidarności" z polityką stały się maczugą, którą chce się w nas uderzać - mówił. A obecną sytuacje polityczną porównał do tej sprzed 20 lat: - Mamy do czynienia z politycznym monopolem władzy liberalnej. W zderzeniu z nim nie ma już czasu na dystans i neutralność.

Powoływał się na badania wśród członków związku, w których 50 proc. akceptuje obecny związek "S" z polityką, 30 proc. uważa go za zbyt słaby, a tylko 20 proc. domaga się jego rozluźnienia. - Do tego "Solidarność" odzyskała dzisiaj społeczne zaufanie, jest postrzegana jako najsilniejszy ośrodek społeczny w kraju - mówił Śniadek.

Poparcie dla kandydatów rozłożyło się bardzo nierówno. Wyjątkiem były macierzyste regiony obu kandydatów - Pomorze, które głosowało na Śniadka, i Śląsk głosujący na Dudę.

Inaczej niż w poprzednich latach na zjeździe nie pojawi się żaden polityk z PiS. Wrocławscy organizatorzy postanowili nie zapraszać żadnego z nich, choć wiadomo, że takie naciski były. O zaproszenie zabiegał m.in. Dawid Jackiewicz, wrocławski poseł PiS. - Mieliśmy sygnały o tym, że niektórzy politycy z Warszawy chcą być obecni. Ale nie chcieliśmy, by decyzje były podejmowane przez publiczność, tak jak to miało miejsce na niektórych zjazdach w przeszłości - mówi Jarosław Krauze, organizator zjazdu i członek prezydium dolnośląskiej "S".

- Czas wreszcie skończyć z tą jednostronną miłością związku do PiS, z której nic dobrego dla nas nie wynika. Przecież nie zyskujemy nic przez to, że jesteśmy tak utożsamiani z opozycją. Tracimy, bo dla rządu jesteśmy niewiarygodni jako poplecznicy PiS - mówi nam jeden z dolnośląskich delegatów.

To, że "Solidarność" od dawna jest w stanie niewiele wynegocjować z obecnym rządem, przyznają też zwolennicy Śniadka.

- Mamy kryzys w dialogu z rządem, jakiego nie było w Polsce od 20 lat - mówi Jan Luber, delegat z Gdańska. Ostatnim sukcesem, którym związek może się pochwalić, było podniesienie płacy minimalnej jeszcze za rządów PiS. Nadal nie ma porozumienia w sprawie emerytur pomostowych czy zmian w kodeksie pracy.

Do tego od dwóch kadencji w "Solidarności" panuje stagnacja. Od lat związek liczy ok. 700 tys. członków. Kierują nim wciąż niemal ci sami ludzie - 46 z 50 szefów regionów i branż to przewodniczący wybrani również w poprzedniej kadencji. Dla delegatów to nie mniej ważne, niż łączenie związku z politykami. Duda obiecuje przyciągnięcie do związków młodych ludzi i reformę związku.

- Co z tego, że możemy pochwalić się 10 tys. członków w jakimś regionie, skoro oni nie czują naszego wsparcia? Na protesty przyjeżdża nieraz więcej osób spoza regionu niż członków związku organizacji zakładowej. Chcę, żeby wszyscy czuli oddech naszych członków na plecach - mówił do delegatów Duda.

Zapowiedział likwidację stanowisk w prezydium Komisji Krajowej. - Piętnastoosobowe prezydium jest nie do przyjęcia. Ludzie mają często po kilka różnych funkcji, których nie są w stanie jednocześnie pełnić.

Śniadek o zmianach w związku mówił ogólnikowo. - "Solidarność" profesjonalna to taka, która potrafi korzystać z nowoczesnych technik. Trzeba poprawiać komunikację wewnętrzną, bo być może to jest również sposób, aby przebić się przez swoistą cenzurę w mediach - mówił.

Zagadką było wczoraj to, komu delegaci z małych regionów udzielą poparcia. - Za Śniadkiem miały być zwłaszcza małe regiony, które mają dzisiaj zagwarantowane wpływy w Komisji Krajowej. Duda zapowiadał, że chce ograniczyć liczbę mniejszych ośrodków. - Im zawsze lepiej jest poprzeć tego, dzięki któremu będą przy korytku - mówi Julian Marcyjaniak z wielkopolskiej "Solidarności".

- Nikt z nich nie pozwoli sobie na to, żeby w związku doszło do podziałów - mówi Kazimierz Kimso, przewodniczący dolnośląskiej "Solidarności".

Wygrał Duda, który dostał 166 głosów. Śniadek - 139.




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,8550560,Cien_PiS_u_nad_zjazdem__Solidarnosci_.html#ixzz1345vQSWq



Przemysław Warzywny

--

"Chcę wprowadzić nowy świecki obyczaj, że politycy odpowiadają przed ludźmi,
 a nie przed hierarchią kościelną -mówił premier Donald Tusk w Radiu TOK FM,
 odnosząc się do gróźb biskupów w sprawie in vitro"