Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Konsul w Ałma-Acie torpeduje pomoc dla Polaków w Kazachstanie

Konsul w Ałma-Acie torpeduje pomoc dla Polaków w Kazachstanie

Data: 2016-11-12 21:51:38
Autor: u2
Konsul w Ałma-Acie torpeduje pomoc dla Polaków w Kazachstanie
w latach 2007-2010 był na placówce w Bułgarii, widać słabo przeszkolony :

http://warszawskagazeta.pl/polityka/item/4310-kto-nie-chce-pomagac-polakom-w-kazachstanie-szokujace-slowa-polskiego-konsula-w-o-akcji-ksiazka-dla-rodaka

Zaczęło się spontanicznie... od małej zbiórki. Szybko akcja Joanny Wilk-Yaridiz przeszła najśmielsze oczekiwania. Inicjatywa ,,Książka dla Rodaka", zorganizowana głównie z myślą o Polakach w Kazachstanie, zgromadziła dzięki hojności darczyńców tysiące książek, gazet czy filmów. Wysyłają je z potrzeby serca osoby prywatne, autorzy książek, jak np. Sławomir Cenckiewicz czy instytucje, takie jak IPN - mówi pani Joanna. Sęk w tym, że cło i procedury przekraczają możliwości organizatorki, a polskie władze oraz służby konsularne nie palą się do pomocy.

Zaskakujące są też wypowiedzi Andrzeja Papierza, polskiego konsula w Kazachstanie, który zdaje się nie widzieć sensu w wysyłaniu książek w języku polskim do tamtejszej Polonii! Za to po pytaniach wysłanych przez ,,Warszawską Gazetę" do MSZ, na które od tygodnia nie otrzymaliśmy odpowiedzi, coś w sprawie drgnęło. To prawda, zaczął się jakiś ruch wokół akcji. Ministerstwo zaczyna się jakby powoli budzić, chociaż wiem to z drugiej ręki - mówi Joanna Wilk-Yaridiz.

Sytuacja Polaków w Kazachstanie nie jest ciekawa. Przez lata rusyfikacji, mieszania się narodów i życia w państwie islamskim, zachowanie języka i korzeni graniczyło z cudem. Po 1989 r. państwo polskie zrobiło bardzo niewiele dla wykrwawionych bolesną historią rodaków, którzy nie z własnej woli znaleźli się w dalekiej Azji. Obecnie szacuje się, że jeszcze dekada takiej polityki, i nie będzie już co ratować... Doskonale opisał sytuację Polonii w Kazachstanie dr Robert Wyszyński ze Związku Repatriantów, zajmujący się tą problematyką naukowo. Dziś Polska w kilkunastu ośrodkach utrzymuje każdego roku przynajmniej kilka tysięcy uchodźców z całego świata. W ubiegłym roku minister Sienkiewicz po Majdanie zorganizował ośrodek dla 5 tys. uchodźców ukraińskich. W kwietniu MSW było gotowe przyjąć ok. 20 tys. ludzi. Dziś ani dla Polaków z Kazachstanu, ani dla tych z Ukrainy (z Doniecka i Mariupola) nie ma miejsca. A on dawał tę pomoc od ręki! Co więcej, sprowadza się do Polski również osoby, które nie mają żadnych dowodów na związki z polskością. (...) Wypadałoby przynajmniej zrównać status repatrianta ze statusem uchodźcy - mówił dr Wyszyński. Zdaniem naukowca zupełnie inaczej niż polski rząd do sprawy podchodzą Niemcy. Z Rosji sprowadzono do RFN w sumie ok. 2 mln ludzi. Repatriant to inwestycja. Oblicza się, że po 4-5 latach następuje ,,zwrot" włożony w rodzinę repatrianta i przynosi on ,,zysk" dla gospodarki (płaci podatki) i społeczeństwa (wśród nich występuje zdecydowanie wyższa rozrodczość). Niemcy ściągali całe rodziny - przekonywał i dodawał, że jesteśmy jedynym krajem, gdzie wymaga się od repatrianta biegłej znajomości języka na poziomie A1! To absurd. Niemcy wymagają tylko, aby jedna osoba w rodzinie mówiła po niemiecku. Węgrzy i Litwini w ogóle.

Pod słowami dr. Wyszyńskiego, zamieszczonymi na profilu społecznościowym organizatora akcji ,,Książka dla Rodaka", wpisał się kilkakrotnie sam Andrzej Papierz, konsul generalny w Ałmacie w Kazachstanie, do którego bezskutecznie Joanna Wilk-Yaridiz zwracała się o pomoc w przewiezieniu książek dla Polonii do Kazachstanu. Zdaniem konsula bariery prawne, celne i religijno-kulturowe, a także nieznajomość języka polskiego wśród osób z polskim pochodzeniem oraz ich znaczna rusyfikacja sprawiają, że akcja pozbawiona jest większego sensu. Pani Joanno! Od samego początku naszej znajomość na FB, a zaczęła się ona od kontaktu w sprawie pomocy w sprawie ,,akcji książka" usiłowałem Pani wytłumaczyć, że akcja jest tyleż chwalebna, co syzyfowa. Gdyż 99,9 lub jeżeli się mylę to 98,9 proc. Polaków i Polonii w Kazachstanie NIE POSŁUGUJE SIĘ językiem polskim. Ani w mowie, ani tym bardziej w formie biernej. Pani cały czas ignoruje ten prosty fakt. Drugą rzeczą jest... prawo Kazachstanu, o którym też, mam wrażenie, Pani ma umiarkowane pojęcie i też ignoruje Pani fakty - informował organizatorkę akcji konsul Papierz. I cały czas powtarzam, zebrane książki BARDZO się przydadzą Polakom w Polsce lub emigracji polskiej na całym świecie. Ale niestety akurat nie w Kazachstanie - przekonywał.

Inaczej zapotrzebowanie Polaków widzi ks. Jarosław Wiśniewski, wieloletni misjonarz Polonii w Uzbekistanie, gdzie naszych rodaków jest dużo mniej niż w sąsiednim Kazachstanie. Ja mam dość miłe wspomnienia z Taszkientu (sąsiadujący z Kazachstanem Uzbekistan), gdzie akurat za moich czasów (2008-2013) mimo obecności szybkiego internetu w mieście i anteny satelitarnej dla odbioru polskich programów w siedzibie Polonii biblioteka w ambasadzie i w siedzibie Polonii rosła. Książki stały na półkach. Była wystawa, którą każdy nowy członek Polonii brał do ręki i czytał. Podobnie było w polskiej klasie. Czasem trzeba było zachęcać, ale właśnie w Taszkiencie w odróżnieniu od Ałmaty czy Astany nigdy nie kwestionowano potrzeby polskiej książki - mówi ks. Wiśniewski, który wcześniej razem z biskupem Mazurem został wyrzucony z Rosji Putina jako persona non grata i kontynuował swoją misję ewangelizacyjną w krajach byłego Związku Radzieckiego. Sporych rozmiarów bibliotekę posiada apostolska administratura w Taszkiencie, pomimo że tego rodzaju instytucje są kontrolowane przez policyjne władze i piętnowane. Jeśli więc w Kazachstanie, gdzie nie ma tego rodzaju nagonki, biblioteki w ambasadach czy polonijnych ośrodkach nie cieszą się popularnością, proszę kierować książki do katedry w Astanie, Karagandzie, Ałmacie czy w Atyrau i zapewniam, że żaden biskup nie będzie podważał sensu takiej akcji, a powita ją z radością. Wszystkie nowe kościoły kazachskie są obszerne i miejsce na rozlokowanie książek się znajdzie... - dodał ks. Wiśniewski. - Usprawiedliwić swoje duchowe lenistwo potrafi wielu dyplomatów, kwitując sprawę negatywnymi łatkami kierowanymi pod adresem swoich podopiecznych i brakiem ochoty do działania. (...) dodam, że w Taszkiencie ocenia się ilość osób polskiego pochodzenia na 3 tys., a w Kazachstanie na 300 tys., więc potencjał kazachskiej Polonii jest dużo większy. Po prostu zaciekawienie biblioteką i książkami to również efekt mrówczej pracy nauczycieli i attaché kulturalnego - uzupełnia misjonarz krajów postsocjalistycznych, pełniący obecnie posługę na Filipinach, z którym rozmawialiśmy. Ks. Wiśniewski dodał: Mówiąc o braku zainteresowania bibliotekami w Kazachstanie, nie wystawiamy złego świadectwa Polonii, bo ona nie zawiniła, że zepchnięto ją na margines, że pozbawiono aspiracji etc. Jest to złe świadectwo wystawione dla pracowników ambasady. Jeśli słychać głosy kwestionujące potrzebę bibliotek w Kazachstanie, to znaczy ni mniej, ni więcej, że trzeba przeprowadzić w astańskiej ambasadzie zmiany personalne...

Podobne świadectwo usłyszeliśmy od młodej Polki, w której polskość odrodziła się w pewnym sensie na nowo. Ona miała szansę, a co powiedzieć mają już niemal całkowicie zrusyfikowani Polacy, o których mówi się, że skoro ich znajomość polskiego jest fatalna, to nie ma sensu ich interesować polską książką, filmem, muzyką? ,,Książka dla Rodaka" to chyba dobry pomysł, chociaż nie wiem, jak wygląda sytuacja w Kazachstanie. Wiem za to, że nam, w sąsiednim Uzbekistanie wiecznie brakowało polskich książek. My mieliśmy tylko historię po polsku, jakieś podręczniki. Strasznie nam brakowało czegoś, co można by było poczytać dla przyjemności. Też się czasem zastanawiałam - nigdy nie będąc przecież w Polsce - czego słuchacie albo co oglądacie. Pamiętam, że mieliśmy kilka filmów Andrzeja Wajdy i jeszczebez napisów. Nikt nic nie ogarniał, ale z chęcią każdy oglądał - powiedziała płynną polszczyzną 22-letnia Sirena Alimowa, która od czterech lat mieszka w Polsce, a której polskie korzenie, zmieszane przez trzy pokolenia z uzbekistańskim kręgiem kulturowym, przetrwały. Jej słowa są wystarczającą puentą dla problemów pani Joanny z wysyłką półtorej tony książek, w tym dziesiątkami woluminów z dedykacjami od autorów, filmów, gier, muzyki czy gazet, bo to wszystko zostało zebrane przez Polaków dla Polaków.

Bez wątpienia teraz jest czas na ruch w MSZ. Póki co, wiemy, że Joanna Wilk-Yaridiz prosiła o pomoc także Ministerstwo Infrastruktury. A jak wygląda polska rzeczywistość, pokazują ostatnie doniesienia medialne... To właśnie w resorcie infrastruktury na odpowiedzialne stanowisko powołano obecnie Justynę Skrzydło, która w atmosferze skandalu przestała być konsulem w... Kazachstanie. Opóźnienia w sprawach wizowych czy przy wydawaniu Karty Polaka były jej piętą achillesową, jednak, jak ustalił ,,Fakt", mimo dużej ilości skarg składanych na Skrzydło, taki stan trwałby pewnie jeszcze dłużej, gdyby nie pewne zdarzenie: Gdy jeden z interesantów po sześciu godzinach czekania w konsulacie dostał ataku padaczki o podłożu stresowym, wicekonsul została zwolniona.

--
General Skalski o zydach w UB :

"Rozanski, Zyd, kanalia najgorszego gatunku, razem z Brystigerowa, Fejginami, to wszystko (...) nie byli ludzie."

prof. PAN Krzysztof Jasiewicz o zydach :

"Zydow gubi brak umiaru we wszystkim i przekonanie, ze sa narodem
wybranym. Czuja sie oni upowaznieni do interpretowania wszystkiego,
takze doktryny katolickiej. Cokolwiek bysmy zrobili, i tak bedzie
poddane ich krytyce - za malo, ze zle, ze zbyt malo ofiarnie. W moim
najglebszym przekonaniu szkoda czasu na dialog z Zydami, bo on do
niczego nie prowadzi... Ludzi, ktorzy uzywają slow 'antysemita',
'antysemicki', nalezy traktowac jak ludzi niegodnych debaty, ktorzy
usiluja niszczyc innych, gdy brakuje argumentow merytorycznych. To oni
tworza mowe nienawisci".

Konsul w Ałma-Acie torpeduje pomoc dla Polaków w Kazachstanie

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona