Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Ksidz optany....

Ksidz optany....

Data: 2010-10-04 23:23:10
Autor: Grzegorz Z.
Ksidz optany....
.....trochę to przypomina "chorobę psychiczną" na jakie zapadali często
dysydenci w ZSRR.

======================

Rozmowa księdzem Piotrem Dzedzejem, który w książce "Porzucone Sutanny”
opublikował wywiady z 20 byłymi księżmi. Hierarchowie próbowali zablokować
ukazanie się publikacji. Autora posądzano nawet o alkoholizm.

– Co skłoniło księdza do napisania takiej książki?
– Bezpośrednią przyczyną było odejście z kapłaństwa kolegi z rocznika.
Zastanawiałem się, dlaczego? Zacząłem analizować jego historię powołania,
pobytu w seminarium, lata kapłaństwa, czas jako "byłego”. Pojawił się w
związku z tym artykuł w Tygodniku Powszechnym. Po tym otrzymałem propozycję
napisania książki na ten temat.

Zbierając materiały odkrywałem ciekawe, a zarazem sensacyjne kulisy
historii odejść. Uznałem jednak, że to pomoże zrozumieć troszkę tych,
którzy porzucili sutanny i ku przestrodze, aby inni nie rezygnowali z drogi
powołania.

Za patrona publikacji obrałem sobie Jana Pawła II, który poruszył temat
byłych księży w książce: "Wstańcie, chodźmy”. Pisał o nich w tonie pełnym
troski i miłosierdzia: "Nie sposób nie wspomnieć o tych, którzy porzucili
kapłaństwo. Również o nich biskup nie może zapomnieć – również oni mają
prawo do miejsca w sercu biskupa. Ich dramaty czasami wskazują na
zaniedbania formacji kapłańskiej”. Niech będą nam bliskie słowa naszego
papieża: nie potępiajmy tych, którzy porzucili kapłaństwo, ale próbujmy
zatroszczyć się o nich i ich przygarnąć. Znamienne jest też, że Jan Paweł
II nie obwinia "byłych”. Wskazuje, że często winni są nie oni, ale ci,
którzy odpowiadają za formację kapłańską. To powinno nam również uświadomić
i przypomnieć, jak wielka jest to odpowiedzialność. Chciałbym, aby ta
książka pomogła wypełnić "papieskie zalecenie”.

– W jaki sposób udało się dotrzeć do tych wszystkich ludzi, z którymi
przeprowadzone zostały wywiady?
– Był to nie lada wyczyn. Są oni bardzo zamknięci, anonimowi po
przeprowadzce w inne środowiska. Najpierw poprzez różnych informatorów
ustalałem miejsce pobytu, dzwoniłem, próbowałem się umawiać. Wielu z
trzaskiem rzucało słuchawką. Inni godzili się na rozmowę, ale później
odmawiali. Niektórych odwiedzałem bez uprzedzenia. To lepiej skutkowało.
Dużym atutem ich otwarcia się był fakt, że ktoś ze stanu duchownego chce z
nimi rozmawiać. Byli też tacy, którzy cieszyli się, że mogą opowiedzieć
swoją historię, bez zobowiązań. Nie jak na zeznaniu, po którym będzie kara.
Przy wielu rozmowach obecne były żony, czasem dzieci. Inni prosili, aby ich
najbliżsi nie dowiedzieli się o naszym spotkaniu.

– Czy były jakieś oddźwięki po publikacji?
– Były, ogólnie uważam, że bardzo pozytywne. Mam bardzo dużo zebranych
materiałów wskazujących na cenną jej wartość. Można dowiedzieć się o tym z
fachowych czasopism katolickich, jak: "W drodze” czy "Przegląd Powszechny”.
Książka była czytana w wielu rozgłośniach radiowych. Pozytywne słowa o niej
padły również w Radiu Maryja. Jej treść wykorzystują prowadzący rekolekcje
dla kapłanów i seminarzystów. Media świeckie podeszły do niej bardzo
poważnie wskazując na budującą celowość jej ukazania. Na jej podstawie
powstało bardzo wiele dróg naprawczych opracowanych przez fachowców z
dziedziny duchowości, psychologii, socjologii. Miałem liczne wywiady,
spotkania na łamach środków masowego przekazu. Cieszy mnie również, że
media nieprzychylne Kościołowi nie wykorzystywały książki do bezpardonowej
krytyki hierarchii.

– Jak książka została odebrana w najbliższym księdzu środowisku?
– Zupełnie inaczej. Poczynając od śp. ks. abpa Zygmunta Kamińskiego,
poprzez władze kurii do pojedynczych księży. Arcybiskup intensywnie
przekonywał księży w diecezji, że książka jest bardzo uderzająca w "swoje
gniazdo”. Czyżby miał wyrzuty sumienia, że za jego kadencji odeszło
kilkunastu księży? Były próby interwencji w wydawnictwie o wstrzymanie
druku. Byłem przedstawiany jako mało wiedzący, a wymądrzający się. Że się
mszczę za usunięcie moich braci z seminarium. Sugerowano, że jako rzekomy
alkoholik piszę bzdury. Jeden ksiądz opowiadał nawet, że przeprowadzał,
wprawdzie na odległość, nade mną egzorcyzm w tej sprawie.

– Dlaczego ludzie opisani w książce zdecydowali się zrzucić sutannę?
– Według mnie o odejściach kapłanów decyduje cały splot czynników, które
określiłbym brakiem realizacji powołania w powołaniu. Zewnętrzne trudności,
często konflikt z przełożonymi sprawiają, że ksiądz przestaje czerpać
radość z życia w koloratce, zaczyna się bunt, suche wykonywanie obowiązków
i ucieczka w inne zajęcia i przyjemności, które do dobrego zaprowadzić nie
mogą. Są tylko słabymi ludźmi. I niemal wszyscy, poza byłymi księżmi,
którzy mieli nieważne święcenia, żałują chwili słabości. Wielu z nich
mogłoby dziś wrócić do Kościoła. Chociaż tak naprawdę, żaden z nich nie
uważa, by był teraz poza nim. Wszyscy, z którymi rozmawiałem mówią, że są
wierzącymi ludźmi. Jest jeszcze jedna kwestia, chyba najważniejsza: O
kapłaństwo trzeba walczyć! Bronić jak Westerplatte! Szkoda tylko, że w
formacji seminaryjnej mało temu poświęca się uwagi.

– Z jakimi problemami najczęściej spotykali się ci ludzi po tym, jak
rozpoczynali inne życie. Czy to prawda, że nie potrafią się przystosować do
codziennego życia?
– Wyszedłeś od nas, nie jesteś z naszego stada. Jesteś nikim dla nas. O
dziwo czarna owca w stadzie jest lepsza od tej, która unikając podwójnego
życia, znalazła się poza! Byli księża zmagają się z odrzuceniem przez
środowisko duchownych i świeckich, wiernych. Również niekiedy przez
rodzinę. Walczą ze wstydem, naśmiewaniem się, zamykają się przed światem.
Wielu nie może poradzić sobie z codzienną egzystencją. Nie mają pracy, bo
co może robić były ksiądz? Chodzą do kościoła, ale boleją, że nie mogą
prowadzić życia sakramentalnego. Żaden z nich nie chce, by ich
usprawiedliwiać, ale zrozumieć. Nie chcą klepania po plecach.

– Jak po wszystkim byli traktowani przez środowisko kościelne?
– Różnie. Im wyżsi dostojnicy kościelni, tym bardziej unikają kontaktów z
"byłymi”. Może boją się obciachu ze znajomością z nimi? Często byli
wcześniej w bardzo bliskich relacjach przyjacielskich i koleżeńskich. Wielu
także rozmawia, pomaga. Ostatnio zgłosił się do mnie i drugiego księdza w
parafii – "były”, którego znaliśmy z seminarium. Żalił się na trudną
sytuację życiową. Chciał pożyczyć pieniądze. Daliśmy mu bez oddawania parę
groszy.

– Często taka decyzja kończy się dla nich tragedią.
– Byli księża radzą sobie kiepsko. Drastycznym przykładem jest Irek, który
po wielu związkach z kobietami, żyjący w nałogu alkoholizmu, zmarł w
kartonie pod Sanktuarium Maryjnym na osiedlu Słonecznym. Podobnie z
Januszem, praktykującym homoseksualistą, zmarłym na AIDS. Są jednak i
przypadki, w mniejszej ilości, że były ksiądz ma prosperującą firmę,
zostaje wybrany na burmistrza, jest solidnym policjantem albo nauczycielem.

– A jak oceniłby ksiądz obecną sytuację w środowisku kościelnym?
– Kościół, jako instytucja jest raczej negatywnie postrzegana. Mówi się, że
duchowieństwo trzyma z władzą i lgnie do bogatych zamiast zająć się
biednymi. Rzeczywiście, na zewnątrz tak to wygląda. Jednakże w 99
procentach księża utrzymują przyjazne stosunki z powyższymi w celu pomocy
potrzebującym. Pozyskują środki na dożywianie, zapłatę za energię dla wielu
rodzin. Są podporą dla chorych. Odnawiają świątynie, gdzie następuje
przemiana ludzkich serc, gdzie rodzą się chęci otwarcia pomocnej dłoni na
drugiego człowieka.

http://www.gs24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20101004/SZCZECIN/996543167

--
"Ale pan bez przerwy to samo, pan nie wytrzymuje, pan rozumie, że siła
moich argumentów jest taka, że pan nie ma żadnych szans."

Data: 2010-10-04 23:44:44
Autor: EUR waluta obiecana przez PiS do 2009
Ksiądz opętany....
Użytkownik "Grzegorz Z." <blogfiles@gazeta.pl> napisał w wiadomości news:1487z8lsdwsjb$.mjzl7a8oz0ub.dlg40tude.net...
....trochę to przypomina "chorobę psychiczną" na jakie zapadali często
dysydenci w ZSRR.

Bo nie chcieli rabowac swojego slawickiego narodu na zlecenie MOBowskiego Rzydostwa kture rzondzi nami jak indyjskimi koloniami?
Tfu!
te kurwy zlodzieje
taka wielka banda a takie male wyspy do zajebania w 1 dzien
Tfu!

Data: 2010-10-05 18:27:57
Autor: he®sk
Ksidz optany....
On Mon, 4 Oct 2010 23:23:10 +0200, "Grzegorz Z." <blogfiles@gazeta.pl>
wrote:

....troch to przypomina "chorob psychiczn" na jakie zapadali czsto
dysydenci w ZSRR. [...]

 po prostu gosciu nie wytrzymal w sutannie. jaja go wciaz swierzbialy,
 interes domagal sie zwilzenia wiec rzucil to w diably i wrocil do
 "cywilnego" swiata. coz w tym takiego sensacyjnego?




--

"Nieprawd jest, jakoby Internet by ziemi niczyj
 i terytorium darmowego opluwania innych."
* My personal opinions are just mine.(Art. 54 Konstytucji RP)

Ksidz optany....

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona