Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Kto podpieprzył jego Rosję? III

Kto podpieprzył jego Rosję? III

Data: 2014-04-19 06:31:53
Autor: stevep
Kto podpieprzył jego Rosję? III
# Mimo że Rosjanin był pan wicemistrzem Polski w karate.

  - Takie tam wicemistrzostwo, każda szkoła walki ma swoje. Ale tak, byłem  dobrym fighterem. Uprawialiśmy pełnokontaktowe karate tu nad Wisłą, w  Krakowie, na początku lat 70., kiedy jeszcze było zabronione. Jak po  studiach wróciłem do Rosji i też chciałem trenować, powiedzieli, że wolno  tylko z milicjantami, no i laliśmy się po mordach.

Pewnie chodzi w tym o filozofię życia, rozwój duchowy, mimo że po mordzie.

  - Mój mistrz to Masutatsu Oyama, Koreańczyk, który żył w Japonii, założył  szkołę kyokushin. Mentalnie to związane z filozofią zen. Pełna kontrola  nad sobą samym z nastawieniem na przetrwanie trudnych momentów. Mieliśmy  treningi niespotykane w innych szkołach, np. kopaliśmy na sucho siedem  godzin bez przerwy. Jeżeli ktoś nie wytrzymywał, dostawał lanie. To  kształci twardość ducha. Jestem cierpliwy. Nie denerwuję się, kiedy ktoś  nie robi tego, co chcę. Czyli jestem człowiekiem łagodnym w istocie. Nie  boję się bólu i nie boję się zejścia z tego świata. Racjonalnie sobie  uzmysłowiłem, że to uzasadnione. Wyobraża sobie pani, żeby nikt nie  umierał i żeby całe to tałatajstwo chodziło po ziemi, nie robiąc miejsca  młodym? Pewnie, że niektórzy odchodzą za wcześnie. Ale właśnie - czy za  wcześnie?

Każdy ma swoją porę?

  - Otóż to. A śmierć - co to jest? Zanik świadomości. Nieraz już to miałem  w przypadku przepicia. To bajki, że po śmierci będą nas dręczyć. Nie będą,  bo już nie mamy żadnych sensorów. Teraz mamy radość i dręczenie.  Rozkoszujemy się życiem, jak te moje pieski, co się tu kręcą. Bardzo  przepraszam, ale ten mały musi panią polizać.

  O, i to ma sens. Tej istoty jeszcze nie było dwa miesiące temu, szczeniak  znaleziony w lisiej norze. Czy ten pęd życia nie jest piękny? Frustratom  mówię: jak tak ci źle, to może cię pocieszy, że półtora miliarda  Chińczyków w ogóle to nie obchodzi. Dlaczego ja rozwijam to poczucie  humoru? Bo humor pomaga zachować dystans. Nawet jak spotka nas tragedia,  to i tak jeszcze możemy być szczęśliwi. Szczęście to zgodność z naszym  biologicznym dążeniem do przetrwania.

A może jest tylko tą wytrenowaną siłą woli?

  - W zen też im więcej kontrolujesz swój umysł i ciało, tym bardziej  zbliżasz się do bóstwa. Budda medytuje i człowiek medytuje. Ja, zamiast  medytować, wolę myśleć. To nie to samo. Medytacja to mentalne zniknięcie w  czasie. Można to osiągnąć także za pomocą dwóch litrów wódki. Do pewnego  momentu jest przyjemnie, tyle że po medytacji następuje pokuta.

  Muszę powiedzieć jedną rzecz. Moja żona Kasia poznała mnie w Piwnicy pod  Baranami. Ja byłem po rozwodzie, ona pisała pracę z psychologii  twórczości, szukała ludzi, którzy są naukowcami i twórcami. Zaczęła mnie  badać i do dziś nie skończyliśmy. Cieszę się, że ten dialog trwa. Ale to  znaczy, że ze mną trudno przestać rozmawiać. To co by pani chciała jeszcze  wiedzieć?


Była i taka Rosja: ''Zapomniany łyk rosyjskiej wolności''

  Prawicowy publicysta, ale też znawca rosyjskiej historii prof. Andrzej  Nowak o relacjach polsko-rosyjskich: ''Stosunki przeklęte?''

Chciałabym, żebyśmy wrócili do Moskwy.

  - W Moskwie wysyłano nas na obozy pionierskie, na których poznałem  ważnego dla mnie człowieka. Kapkajew się nazywał, prowadził dziecięcą  orkiestrę ludową. Nauczył mnie grać na domrze - to rodzaj rosyjskiej  mandoliny. I pokazał mi gitarę, nie rosyjską siedmiostrunową, ale  klasyczną hiszpańską, która jako ''faszystowska'' była w Rosji zabroniona,  bo generalissimus Franco lubił, jak mu grali na gitarze. Tak samo jak  Wagnera nie można było grać, bo to ulubiony kompozytor Führera. Nie  przypadkiem Woody Allen powiedział, że nie może za długo słuchać Wagnera,  bo mu się chce napaść na Polskę.

  Pokochałem gitarę, grałem na basowej domrze, wróciłem też do fortepianu i  w 1958 skończyłem szkołę muzyczną przy Instytucie im. Gnesinych, znaną w  Rosji. Wykształciłem się na chórmistrza i dostałem propozycję prowadzenia  zespołu pieśni i tańca w Republice Maryjskiej. W średnim biegu Wołgi, tuż  nad Tatarami. Kiedyś była to przestrzeń zasiedlona przez plemiona  ugrofińskie, ale Słowianie ich rozbili. Ich języki to mari i komi,  zbliżone do węgierskiego. Ciekawa kultura, melodyka z elementami  pentatoniki, przypominająca muzykę chińską.

  Po roku wróciłem do domu, żeby nie stracić meldunku, bo po roku  nieobecności z Moskwy wyrzucali. Po prostu w Rosji poziom życia jest  wysoki w Moskwie, Petersburgu i może w Nowosybirsku, a reszta to zadupie i  bieda.

  W Moskwie pracowałem w domach kultury, które w Związku Radzieckim były  świetne. Wieczorami szkoliłem amatorskie chóry i orkiestry, w dzień  czytałem. Zakochałem się w Platonie w tłumaczeniu Sołowjowa i chciałem  pójść na filozofię. Zaniosłem dokumenty, nie przyjęli. Kazali przynieść  opinię organizacji komsomolskiej. Byłem członkiem Komsomołu jako uczeń,  ale po liceum nie. Powiedzieli: nie należycie, nie możecie studiować  filozofii.

Ja ich nawet rozumiem, filozofia - niebezpieczna dziedzina.

  - Ja teraz też. Pomyślałem o anglistyce, prestiżowe studia, wówczas nie  dla każdego. Poznałem Żyda, który zdawał cztery razy. Żydzi w Rosji byli  zwykle genialnie wykształceni. Dlaczego? Miałem w Mołdawii przyjaciela.  Wołam: ''Moniek, chodźmy grać w piłkę''. Słyszę matkę Mońka: ''Moniek nie  pójdzie grać w piłkę''. Moniek pyta: ''A dlaczego?''. Matka: ''A dlatego,  że jesteś Żydem! Masz siedzieć i się uczyć!''. Rozumie pani, antysemityzm  tam się ciągle tli. Wygasa tylko okresowo, gdy biją biednych Tadżyków czy  Ukraińców.

  To zabobony, że aby nauczyć się języka, trzeba znać gramatykę.  Prowadziłem nauczanie rosyjskiego w Instytucie Rosji pod nazwą  ''Indywidualne komunikacyjne nauczanie prof. Awdiejewa''. Uczeń dostawał  podstawowy słownik interakcji face to face i słuchał radia w zwolnionym  tempie: ''Wczie-ra w Mas-kwie Wła-dimir Pu-tin...'', potem  przyspieszaliśmy. Na drugim roku rozumiał ze słuchu. Tak samo nauczyłem  się angielskiego. W rok. Kupiłem magnetofon o rozmiarach małego fiata,  znajomy kryminalista zrobił mi konwerter, który przerabiał fale średnie na  krótkie, żebym łapał BBC. Nagrywałem audycje i je powtarzałem. Jak na  egzaminie dali mi tekst, nauczyłem się go w 10 minut - i mnie przyjęli.

  Po pierwszym roku zwrócono się do lepszych studentów, czyby nie pojechali  do zaprzyjaźnionych krajów, moskiewskie radio chciało wykształcić  specjalistów do swoich redakcji. Wybrałem Polskę, bo dużo słyszałem o  Uniwersytecie Jagiellońskim, kochałem polskie filmy i kupowałem czasopismo  ''Polsza'', gdzie były nie socrealistyczne, tylko normalne reprodukcje  malarskie, którymi okleiłem sobie pokój. I ''Szpilki'' próbowałem czytać  ze słownikiem, bez zrozumienia.

  I tak, nie znając polskiego, przyjechałem tu w 1967 roku z myślą, że po  ukończeniu polonistyki będę pracować w radzieckim radiu. Po dwóch latach  moja tęsknota za ojczyzną wygasła. Poznałem Polkę i się ożeniłem. W  katolickim klubie Beczka grałem na gitarze i śpiewałem cygańskie piosenki.  Kiedyś kardynał Wojtyła powiedział, żebym zaśpiewał coś po rosyjsku,  wybrałem ''Modlitwę'' Okudżawy, którą śpiewam do tej pory.

  W Krakowie był wyższy niż w Moskwie poziom nauczania. Na zakazie były  niektóre książki po polsku, ale po angielsku i rosyjsku mogłem w  Bibliotece Jagiellońskiej czytać, co chcę. Przeczytałem całego Trockiego,  nieznane mi wspomnienia, jak leczyli Lenina chorego na syfilis itd. Miałem  kłopoty, jak wróciłem do Rosji i rozpowszechniałem tę wiedzę.. Opowiem  potem. No i wciągnęła mnie lingwistyka. Gramatyk Zenon Klemensiewicz czy  językoznawca Stanisław Karolak to były dla mnie autorytety. Już na  pierwszym roku pojechałem na studencki zjazd naukowy i zdobyłem pierwsze  miejsce. Po rosyjsku wygłosiłem referat.

Może dlatego?

  - Nie, nie. Udowodniłem, że słowo ''bog'' nie zostało zapożyczone, jak  uważano, z języków irańskich, tylko to stare słowiańskie słowo, które  oznaczało bogactwo i los. Zapożyczeniem jest tylko rozumienie Boga w  sensie monoteistycznym, wcześniej u Słowian był politeizm.

  Po skończeniu studiów dostałem dokument, że po uzyskaniu zgody na pobyt w  Polsce będę zatrudniony na uniwersytecie. Szkoda mi było wracać do Rosji.  Zdegenerowałem się. Pojechałem do Moskwy i przez półtora roku starałem się  o pozwolenie. Pracowałem w radiu, ale zwolnili mnie, jak się dowiedzieli,  że chcę wyjechać do Polski.

Dlaczego?

  - Trójkącik, pamięta pani. Nie nasz człowiek, wróg. Trudno było. Matka  mnie karmiła, ale robiła wyrzuty. Nie mogłem znaleźć pracy, bo w papierach  miałem, że staram się o wyjazd.

A te kłopoty, o których pan wspomniał?

  - Jeden z ludzi, z którym trenowałem karate, doniósł, że gadam coś o  Leninie. I miałem rozmowę z KGB. Pytali, czy może w związku z moimi  wątpliwościami wolę jechać na wschód, a nie na zachód. I że mnie  aresztują, jeśli nie będę z nimi współpracować, jak wyjadę do Polski,  czyli żebym był agentem. Ja na to, że oczywiście, będziecie pytać, ja będę  mówić. Co miałem robić? Kręciłem się jak żabka na patelni. W Polsce miałem  żonę, kochany Kraków, pracę naukową. Na szczęście nic nie podpisywałem.

  Chcieli mieć faceta pod lupą, związanego obietnicą czy strachem, który  może im się przydać. Już wcześniej, na polonistyce, była nas trójka  Rosjan, co tydzień musieliśmy chodzić do konsulatu radzieckiego i  prowadzić z wicekonsulem rozmowy, co tam, panie, słychać. Taki wywiad KGB  dotyczący środowiska polskich naukowców. Nie mogłem nic nie mówić, bo  następnego dnia odesłaliby mnie do Moskwy. Starałem się nie donosić na  nikogo, moje studenckie życie toczyło się w bibliotece, a wieczory to  pijatyki i granie na gitarze. Na kogo miałem donosić? Na bibliotekarzy?

A potem, jak pan wrócił do Polski po uzyskaniu zezwolenia?

  - Nikt mi nie ufał. Aaa, puścili go, czyli agent.


Nawet uchylony lufcik jest groźny: ''Czy Rosja zakaże Nową Polszę''

  Co wiedzą o sąsiedzie: fragment dyskusji ''Polska we współczesnych  rosyjskich podręcznikach historii''

Czuł pan to?

  - Wcześniej na studiach nie, pracując na uniwersytecie - tak. Dlatego w  Piwnicy pod Baranami, występując na scenie, robiłem sobie jaja: ''Proszę  państwa, wobec informacji, że jestem agentem KGB, oświadczam, że w tym  roku podwyżki gazu nie będzie''.

  Do konsulatu nie chodziłem, już nie miałem obowiązku się meldować. Tylko  kiedy zaczynałem grać w Piwnicy, w 1976, na jednej z imprez zaczepił mnie  typek, Rosjanin. Namawiał, żebym zaczął się z nim spotykać i przekazywał,  co mówią konsulowie francuski i amerykański, którzy przychodzili do  Piwnicy. Powiedziałem, że języka francuskiego nie znam, a konsul  amerykański rzadko bywa. ''To może by się pan z nim zapoznał?''. Ja - że  pracuję na uniwersytecie i muszę przygotowywać się do zajęć. O, taki  moment. Potem cisza. Do dziś.

Nie męczyli o przyjaciół z Piwnicy?

  - Nie, bo Piwnicą zajmowało się polskie SB, nie KGB. SB mnie jako  Rosjanina nie tykało. A KGB, jak tylko dostałem pobyt stały, przestało się  mną interesować. Piwnica była oazą dla nieprzestraszonych idiotów. Mówiło  się wiele, ale wszyscy na bani, rano nikt nic nie pamiętał. Tam była  wolność.

  W 1978 roku mój brat Igor popełnił w Moskwie samobójstwo. Był  wiolonczelistą i skończył prawo. Typowy przykład, jak nieludzki reżim  niszczy wrażliwego człowieka. Zmusili go, żeby poszedł do wojska, i  wysłali na Syberię do łagru jako wartownika. Przyjechał chory psychicznie.  Straszne rzeczy opowiadał. I się zabił. Pojechałem go pochować.. Koniec, za  bolesne, by o tym mówić.

  Moja pierwsza żona namawiała mnie, żebym emigrował na Zachód, nie  chciałem. Poznała Amerykanina, wyjechała do Stanów, i super. Ja we Francji  czy w Anglii byłbym second hand. Ameryka mi się nie podoba, ich myślenie,  braki intelektualne, sekciarstwo. A w Polsce ceniono moje kompetencje.  Jest tu paru językoznawców pochodzenia bułgarskiego, czeskiego, też są  lubiani.

  Czasem dzwonią do mnie dziennikarze z pytaniem, jak żyjący tu Rosjanie  odnoszą się do Polaków. Tłumaczę, że nie wiem, bo nie dobieram sobie  przyjaciół według pochodzenia. Spotkałem grupę Rosjan w Białymstoku.  Spytali, czy będę z nimi współpracował. Mówię: ale w jaki sposób? Oni  jednoczą się w sensie etnicznym. Ja jestem człowiekiem niezależnym od  niczego.

  W 1980 pojechałem na rok do Irlandii wykładać rosyjski w Trinity College.  Zbierałem materiały do habilitacji, Oksford, Cambridge i Trinity mają  wspaniałe biblioteki, ale jeśli chodzi o filologię, to i tak w stosunku do  Krakowa marny poziom. Jesienią 1981 wróciłem do Polski.

Prosto w stan wojenny. Było do czego?

  - Miałem tu drugą żonę, chociaż szybko się rozstaliśmy. I przyjaciół.  Jednego - opozycjonistę - zdążyłem ocalić przed internowaniem, mieszkał u  mnie w akademiku. Jak zobaczyłem, co się dzieje, wstąpiłem do  ''Solidarności'', składki przestałem płacić dwa lata temu.

Pewnie był pan tam jedynym Ruskim.

  - Jeśli tak, byłbym z tego zadowolony.

  Stan wojenny to znów bolesne wspomnienie. Niektórzy koledzy z  rosjoznawstwa okazywali mi brak akceptacji jako przedstawicielowi wrogiego  rosyjskiego narodu. Wezwał mnie pewien dziekan: ''Słyszałem, że pan czyta  Sołżenicyna''. Mówię, że jako specjalista muszę, trzeba wiedzieć, kto to.  ''Studentom daje pan czytać''. Nie, bo to pożyczone było. ''Niech pan  jeszcze raz pożyczy i przyniesie''. Ale tam strasznie długa kolejka jest.

  Raz zjechałem nawet do strajkujących w kopalni górników, zaśpiewałem parę  piosenek, ale po polsku. W Piwnicy, gdzie prowadziłem życie hulaszcze, też  nie śpiewałem po rosyjsku. Nawet w drugiej połowie lat 80. występy  zaczynałem od słów: ''Bardzo państwa przepraszam, za chwilę zaśpiewam coś  po rosyjsku''.

Polskie obywatelstwo przyjął pan 1993 roku.

  - Wcześniej matka mieszkała w Moskwie. Bałem się, że będą trudności, aby  do niej jeździć. Ale obywatelstwo nic nie zmieniło, od dawna czułem się  Polakiem. Tyle że zapłaciłem Rosjanom 400 zł za wychowanie mnie w Związku  Radzieckim. Spokojnie mogli się wycenić na 20 zł.

  Moja polskość objawia się w radości, że duchowo ten naród nigdy nie dał  się zniewolić. I w ogromnym szacunku do polskiej kultury i nauki.


Jerofiejew o ojczyźnie: ''Rosyjska dusza i wolność słowa''; ''Czy car  Putin zmieni się w bestię''

  Czego wstydzi się Awdiejew: ''W Rosji modlą się do ikon z Putinem''

Rosyjska literatura jest uniwersalna, doniosła, dużo w niej metafizyki, a  polska bardziej prowincjonalna.

  - Czy Witkacy jest prowincjonalny? Barierą jest tylko język. Chociaż  wielkich filozofów nie macie za wielu, metafizyków też nie, waszą  metafizykę zawłaszczył Kościół. Wielka literatura rosyjska, filozofia  powstawały w najgorszych warunkach feudalizmu. Niewolnik, który jest  uciemiężony, marzy i tworzy.

  Już 15 lat nie byłem w Rosji i nie chce mi się tam jechać, wcale. Nie  jestem tam persona grata, bo napisałem parę tekstów o Putinie. Kiedyś jego  była żona przyjechała do Krakowa, organizowano dla niej koncert, miałem  wystąpić, ale konsulat rosyjski zaprotestował. ''Tego byłego Rosjanina nie  zapraszajcie'' - powiedzieli. Oderwałem się od Rosji także dlatego, że  przyjaciele, których tam zostawiłem, nie wiedzieli, o co mi chodzi.

Tęskni pan?

  - Za Krakowem, zawsze.

I nie śni się panu po nocach jarzębina czerwona?

  - Piękny Bajkał, stepy, Stawropol? Nie czuję, żebym coś zostawił w Rosji.  Wyobrażam sobie, że wracam na Kaukaz, a tam kozacy szukają  ''czarnodupych'', jak Rosjanie wołają na ludzi niesłowiańskiego  pochodzenia. Ja za tym nie tęsknię wcale. Skłócili wszystkie narody między  sobą. Za czym mam tęsknić?

  Dlaczego w Związku Radzieckim mało było międzynarodowych konfliktów? Bo  wszyscy byli zniewoleni. Ktoś podskakiwał, to go tępiono. Do narodów,  które stoją z boku, Rosjanie mają stosunek pogardliwy. Pamiętam, jak  traktowali Litwinów, Łotewców, Estońców, jak się z nich śmiali. Ukraińcy  to dla nich naród podrzędny, który ma być posłuszny, a nie myśleć, że się  nadaje do Europy. Oni?

Nawet o Josifie Brodskim pisał Miłosz, że ''miał wszystkie odruchy  Rosjanina, a żadna siła nie zmusi Rosjanina, żeby uznał Ukraińców za  odrębną narodowość''. Zresztą w 1991 roku Brodski napisał wiersz ''Na  niepodległość Ukrainy'', a w nim: ''Niech was teraz Szwaby z Lachami /  wezmą w lepiance od tylca''.

  - Brodski to wielki poeta, ale czy był autorytetem także w dziedzinie  geopolityki? Owszem, Ukraińcy nie dorobili się kultury na światowym  poziomie, ale to nic nie znaczy. Ukraina ma prawo, żeby Rosja nie  ingerowała w jej sprawy. A że połowa ludności jest tam rosyjskojęzyczna?  Przez ekspansję Rosji właśnie.

Która przybiera rolę zbawcy, Chrystusa ludów słowiańskich.

  - Archaiczne dążenie do centryzmu. Niesienie bratniej pomocy to żargon. W  1940 roku Rosjanie wkroczyli do krajów bałtyckich chronić swoich żołnierzy  w bazach wojskowych i już tam zostali. W 1968 weszli do Czechosłowacji  udzielić niezbędnej pomocy - ktoś jej wołał wtedy? Teraz Putin ochronił  ludność Krymu, która podobno w 97 proc. zagłosowała za przyłączeniem się  do Rosji i która było ciemiężona przez 3 proc., które tak nie zagłosowały.  97 proc. ciemiężone przez 3 proc.!

Putin mówi o Ukraińcach: ''Jesteśmy jednym narodem. Kijów to matka  rosyjskich miast''.

  - Ciemnota, niewiedza, skąd pochodzi Rosja. Otworzy pani podręcznik  rosyjskiego dziecka: ''russkij jazyk - odin z drewniejszych sławianskich  jazykow''. Tymczasem rosyjski nie może być jednym z najstarszych języków  słowiańskich, dlatego że kiedyś był wspólny język prasłowiański. Dialekty  ukraiński, bułgarski, białoruski i rosyjski zaczęły się różnić w XIV i XV  wieku. Literacki język rosyjski powstał na początku XIX wieku - dopiero!  Więc jaki to ''drewniejszy jazyk''? Wcześniej dla Rosjan językiem  literackim był starobułgarski, cerkiewnosłowiański. Putin tego nie wie.

A Kijów? Już Puszkin pisał, że to ''praszczur rosyjskich grodów''.

  - Kijów to matka ruskich miast, nie rosyjskich. Pierwsze państwo  wschodniosłowiańskie powstało na bazie Kijowa. Tak samo nie można  powiedzieć, że Kijów jest pierwszym ukraińskim miastem, bo jeszcze nie  było języka ukraińskiego, tylko ten wspólny słowiański.

Jednak większość Rosjan popiera aneksję Krymu.

  - Przez propagandę. Jakby pani coś codziennie powtarzano, też za pół roku  pani by w to uwierzyła. Kiedyś sami Rosjanie opowiadali kawały, jak to  dziecko we wspaniałym Związku Radzieckim dostaje cukierki, zabawki i  wszystko, co chce, na co wstaje jakaś mała Rosjanka i woła: ''Ja chcę do  Związku Radzieckiego!''.

  A teraz Putin przywrócił normy GTO - Gotow k Trudu i Oboronie. To  znaczki, które w ZSRR dzieci i młodzież dostawały w zależności od  sprawności fizycznej. Niech się szykują do wielkich zdobyczy przyszłości.

On, jak pan, lubi sporty walki. Hipotetycznie, gdybyście się prali po  mordach...

  - Nie dałbym mu się położyć, mimo wieku.


Historii się nie wstydzimy, ale... ''Nie jestem psem ogrodnika, czyli  Rosja wobec swojej przeszłości''

  ''Jak zdobyć i utrzymać władzę w Rosji?'' - wykład Gleba Pawłowskiego,  byłego propagandysty Putina

Ale on się rzuca na tygrysy, a pan przytula małe psiaki.

  - Żeby się rzucił, czterech musi trzymać tygrysa za jaja. Facet jest  żałosny. Nie powiedział nic mądrego w ciągu 15 lat rządzenia.. Szara,  prymitywna myszka, intelektualnie chata zabita dechami. Kiedyś zaśpiewał  po angielsku i zagrał na pianinie. Ameryka zachwycona, wódz śpiewa.. Co do  twórczości wodzów - Mao Zedong i Kaddafi to przecież znani poeci..

Janukowycz dostał 2 mln dol. za wydanie dzieł, które wyszły spod jego  pióra. Ale to chyba były książki przygodowe, bo poezja jest trochę mniej  opłacana.

  - A w 2008 roku Putin namalował obraz pt. ''Wzór na zaszronionym oknie''.  Przedstawia okno ozdobione tradycyjnym, wyszywanym ukraińskim ręcznikiem.

Może już marzył, że Ukraina będzie jego oknem na świat.

  - Ktoś to kupił za 860 tys. euro. Hitler też malował.

  Rosjanie mają takiego pana, jakiego chcą mieć. Rosyjskie dziewczyny  śpiewają: ''pragnę teraz takiego jak Putin'', bo ''z takim jak on łatwiej  i w domu, i w gościach''. No nie wiem, dla mnie to facet miernej urody..  Łysiejący, starający się tę łysinę ukryć. Z mordą po zabiegach  kosmetycznych, przypominającą chomiczka czy małża szczeżuję.

''On jak morze bez zmarszczek jutro z wczoraj tworzy'' - pisał Mandelsztam  w ''Odzie do Stalina'' w 1937 roku. Jak znalazł.

  - Niestety, Mandelsztamowi nic to nie pomogło, i tak zginął.

Dzisiaj Rosjanie kochają Putina jak kiedyś Stalina. Wiedzieli, że są  łagry, giną miliony ludzi, bali się, ale kochali.

  - Póki Hitler zwyciężał, to wysokiej kultury naród niemiecki też bił mu  brawo.

  Rosjanie słuchają tych, co są nad nimi. Ja całe życie usiłowałem przebić  skorupę narzuconą mi przez społeczeństwo radzieckie. Sam siebie wyciągałem  za włosy z bagna jak baron Münchhausen. Na szczęście byłem dosyć oczytany,  a klasyczna literatura rosyjska kształtuje duszę sceptyczną. Czechow,  Bułhakow, Płatonow. I poezja. Nawet Puszkin napisał parę niecenzuralnych  poematów.

Tak, ale też myślał o Rosji w kategorii imperium. Po powstaniu  listopadowym pisał w wierszu ''Oszczercom Rosji'': ''O co ten krzyk,  trybuni ludu? Czemu / Grozicie Rosji anatemą? / Co tak wzburzyło was?  Litewski bunt i kaźń? / To Słowian spór, rodzinny spór domowy (...) / Kto  w tym nierównym wytrwa sporze: Czy dufny Lach, czy wierny Ross / Czy się  słowiańskie rzeki w rosyjskie wleją morze? / Czy ono wyschnie? (....)''.

  - Wielu Polaków też narzeka na Polskę, a jak ktoś z zewnątrz źle o niej  mówi, to Polski bronią. Normalny odruch. Uważam, że Polacy są wielkim  narodem. Jak mówią Gruzini: ''Wypijmy za wielki naród gruziński i za  liczny naród rosyjski''.

  W wojnę nie wierzę. Jeśli dojdzie do referendów na wschodniej Ukrainie,  to się nie udadzą, chyba że Putin wprowadzi wojska, wtedy 80 proc.  zagłosuje ''za''. Jego zamroczenie wielkopaństwowością jest mocne, ale  jeśli samoloty NATO wystrzelą parę rakiet i zniszczą pół frontu  rosyjskiego? Amerykańska 6. Flota jest na Morzu Czarnym. Sami Rosjanie  obliczyli, że zniszczenie ich Floty Czarnomorskiej może trwać 20 minut. To  ja mam się bać czy Putin?

  Urodziłem się w Rosji i do niej należę. Ale dla mnie ta Rosja, którą  zostawiłem, nie jest moja. Niby te same ziemie, ale inni ludzie, inaczej  myślący, inaczej mówiący nawet. Jakby mi ktoś w nocy podpieprzył moją  Rosję.

*Aleksy Awdiejew

  - ur. w 1940 r., profesor nauk humanistycznych, pragmalingwista,  twórca?koncepcji gramatyki komunikacyjnej, rosjoznawca. Pracuje w  międzyuczelnianym zespole uczonych, który publikuje odkrywcze prace z  zakresu semantyki i pragmatyki języka naturalnego oparte na?badaniach  języków rosyjskiego, polskiego i angielskiego. Aktor i artysta estrady,  wydał 18 płyt, na których śpiewa m.in. romanse rosyjskie, piosenki z  Odessy, folklor cygański, żydowski, ukraiński, ballady Wysockiego i  Okudżawy #
Ze strony:
http://tnij.org/qo3u097



--
stevep
-- -- -
Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/

Kto podpieprzył jego Rosję? III

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona