Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Kto sprowokował stan wojenny?

Kto sprowokował stan wojenny?

Data: 2009-12-08 23:18:43
Autor: boukun
Kto sprowokował stan wojenny?



PRZYPOPMNIENIE   PRAWDY O STANIE WOJENNYM- (Leszek Skonka) (1)
Mija 29 lat od wprowadzenia w Polsce stanu wojennego 13 grudnia 1981 r.,  przez rządzącą wówczas  ekipę PZPR. Obecna prasa, media, jak zawsze będą przeinaczać fakty i kłamać. Również byli członkowie, działacze i kierujący wówczas obozem "Solidarności" wspominając tamte wydarzenia ograniczą się jedynie do wymieniania negatywnych  skutków, jakie spowodował dla wielu obywateli  stan wojenny, a świadomie pomijać i przemilczać jego przyczyny.  Zwykła, ludzka i obywatelska uczciwość, przyzwoitość, szacunek dla prawdy, dla społeczeństwa wymagają przypomnienia  faktycznych przyczyn tamtych wydarzeń. Przemilczanie ich, ukrywanie prawdy pod pretekstem nie rozdrapywania jeszcze  niezabliźnionych ran jest błędem i nieuczciwością.  Taka postawa toruje bowiem drogę do utrwalania czasowo w świadomości społeczeństwa kłamstwa, które wcześniej lub później zostanie zdemaskowane. Zdumiewające, że zarówno obóz postsolidarnościowy, jak i postpezetperowski zgodnie dążą do przemilczania i przeinaczania faktycznych poprzedzających wprowadzenie stanu wojennego. Dzieje się tak dlatego, że  ludzie obu obozów pragną ukryć, przemilczeć lub przeinaczyć fakty dowodzące,  że po sierpniu 1980 roku toczyła  się zażarta walka o władzę w Państwie.  Tylko o władzę, o korzyści płynące z jej sprawowania, o przywileje jakie może ona zapewnić sprawującym,  a nie o żadne wartości ideologiczne, narodowe, moralne, społeczne, realizację celów  narodowych.

Dlatego  wywodzący się z ówczesnego obozu rządzącego PRL,  a następnie z III RP, są dziś tak samo przeciwni powracaniu pamięcią do niewygodnych,  wstydliwych, sierpniowych wydarzeń, do  Umowy z Rządem , do wynegocjowanych 21 postulatów, przypominania  przyczyn  wprowadzenia stanu wojennego;  bo to kompromituje obie strony. Obóz  PRL bronił wówczas posiadanej władzy, a kierownictwo Związku walczące  pod szyldem Solidarności, chciało mu  ją odebrać i dążyć do zrealizowaniu własnych  celów, do  tego, co dziś mamy w kraju. Dziś już wiemy , że stan wojenny nie był spowodowany zagrożeniem z zewnątrz, interwencją Związku Radzieckiego i państw Bloku Sowieckiego. Zagrożenie było wewnętrzne - utrata władzy lub poważne jej ograniczenie .

Po 29 latach od sierpniowych buntów pracowniczych i wprowadzenia stanu wojennego elementarna  uczciwość obywatelska i zwykła ludzka przyzwoitość nakazują mówienia  ludziom prawdy o tamtych wydarzeniach, choć  może ona być niewygodna, wstydliwa  i bolesna dla wielu dawnych i obecnych działaczy "Solidarności  oraz ówczesnego kierownictwa  PZPR.

Nawet faktycznie  doznane krzywdy i cierpienia rozczarowanych dziś i oszukanych działaczy Solidarności , nie usprawiedliwiają    przemilczanie lub fałszowanie prawdy, w imię rzekomo wyższych celów. Nie ma wyższych celów, niż mówienie Narodowi  prawdy. Prawdy domagają się dziś ludzie szczerze i autentycznie zatroskani  o dalsze losy kraju, o jego  przyszłość , a przede wszystkim oczekują na to nowe postsolidarnościowe i postpezetperowskie pokolenia. Ponieważ upłynęło już 29 lat od tamtych wydarzeń i wiele faktów zatarło się w ludzkiej pamięci, przypomnijmy je. Po zakończeniu strajków sierpniowych w 1980 r. , ruch zawodowy  ludzi pracy, przy dyskretnym sterowaniu nim, od samego początku, przez Służby Specjalne, zwłaszcza SB i centralne kierownictwo PZPR, opanowany został przez rożne gangi przestępcze, wszelkiej maści szumowinę, szubrawców, karierowiczów i zwykłych łobuzów. Żeby to się im udało trzeba było najpierw wyrzucić ze Związku uczciwych, ale niewygodnych , niezalanie myślących, aktywnych związkowców, i zastąpić ich posłusznymi, bezmyślnymi, według peerelowskiej zasady doboru ludzi "bierny ale wierny" i lansować postawę w społeczeństwie: " nie rozrabiaj, nie podskakuj siedź cicho i przytakuj". Sprzyjała tej postawie   naiwność, łatwowierność, nieświadomość, niewiedza, lenistwo myślowe otumanionych przez KOR i podobnie  wrogie siły antynarodowe, które wykorzystały instrumentalnie ludzi pracy,  pchnęli ich do walki o obalenie istniejącej władzy i zagarnięcia jej dla siebie. Usunęli z Solidarności" aktywnych i zaangażowanych działaczy związkowych, a na ich miejsce wprowadzili karierowiczów, serwilistów, ludzi bezideowych, sprzedajnych, nijakich, obiecując im uczestnictwo w przyszłości w sprawowaniu władzy i korzyściach z niej wypływających. Zaczęli też systematycznie dezorganizować życie kraju, nie pozwolili na poprawę sytuacji gospodarczej, zgłasza  żywnościowej. Ówczesny premier gen. Wojciech Jaruzelski prosił  tylko  o 90 spokojnych, dni  bez strajkowych, by można doraźnie poprawić sytuację gospodarczą i żywnościową w kraju. Przez 16 miesięcy istnienia "Solidarności" nie było ani jednego bez strajkowego dnia. Ówczesne kierownictwo "Solidarności  nakazywało zakładom strajkować z byle jakiej przyczyny, a nawet bez powodu. Wałęsa często żalił się , że jeździ po kraju i gasi strajki, a ktoś je na nowo wznieca. Wreszcie zmęczona walką narzuconą przez Solidarność ekipa PZPR zgodziła się na podział władzy, ale ludzie  faktycznie kierujący "Solidarnością" żądali wówczas zbyt wiele,  zaś PZPR była gotowa podzielić się władzą ale dawała zbyt mało i kategorycznie  odmawiała oddania  całej władzy . 4 grudnia 1981 r., tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego,  zebrała się w Radomiu, Krajowa Komisja Koordynacyjna "Koro-Solidarności" postanowiła, że przejmie rządy  w Polsce 17 grudnia 1981 roku,  ogłaszając strajk powszechny, to znaczy sparaliżuje gospodarkę, administrację i wszystkie sfery życie państwa. To właśnie w Radomiu zapadła ostateczna decyzja podjęcia decydującej, rozstrzygającej walki o władzę w Polsce  i , jak mówił  wałęsa  -"targaniu się po szczękach". Tam też Karol Modzelewski , szara eminencja Solidarności,  zapowiedział buńczucznie zwycięstwo "Solidarności" i klęskę PRL - mówiąc, że " bój to ich  będzie ostatni".

Generał Jaruzelski uprzedził Koro-Solidaność   wprowadzając stan wojenny trzy dni wcześniej 13 grudnia 1981 r.



Czy MOŻna BYŁO uniknąć KONFRONTACJI?

Otóż tak. Władze PRL nie chciały konfrontacji. Chciały realizować zawartą Umowę na Wybrzeżu ze strajkującymi .  Dążyły do  konfrontacji siły polityczne usadowione w Solidarności. Wyczuły one słabość obozu rządzącego i kryzys społeczny, polityczny, gospodarczy PRL. Trzeba było wówczas  członkom Związku i społeczeństwu uświadomić, że "Solidarność" powołana została tylko jako  związek zawodowy i powinna  pozostać Związkiem Zawodowym , tylko Związkiem i  niczym innym. To strajkujący robotnicy, ludzie pracy powalali Związek. Dlatego powinni realizować tylko cele związkowe i spełniać oczekiwania pracownicze. Nie powinni zajmować się polityką, bo temu celowi służą partie i organizacje polityczne. Zrzeszeni  przecież pracownicy w związkach zawodowych mogą mieć różne poglądy ale  łączą ich nie poglądy polityczne, a sprawy pracownicze. Jeśli było mało partii lub były niewłaściwe, to należało je naprawić lub zorganizować nowe. Warunki ku temu sprzyjały. Jeśli ludzie pracy, strajkujący w sierpniu 1980 roku, chcieli uwolnić ruch związkowy od kurateli  i wpływów politycznych PZPR, to nie wolno było nowemu związkowi narzucać celów politycznych, ideologicznych  i oddawać jego kierownictwo politykom, m.in.  z kręgu  KOR i Kościoła . Od początku powstania  Związku istniały dwie główne tendencje: jedna słabsza, związkowa, pro pracownicza, prospołeczna, pronarodowa, propolska, występująca m.in. pod hasłem - "socjalizm tak, wypaczenia - nie; więcej socjalizmu, mniej wypaczeń", która chciała realizować "Porozumienie Gdańskie". I druga silniejsza, wspierana przez Zachód, przez jego wywiady, agentury w Polsce, Kościół, "polski ciemnogród"; anty pracownicza, anty robotnicza, antyspołeczna, antynarodowa, antypolska, pro kapitalistyczna. Pierwsza chciała rozszerzyć i umacniać socjalne, bytowe,  społeczne, obywatelskie zdobycze ludzi pracy  i budować niezależny ruch zawodowy. Przewodzili jej aktywiści  i przywódcy Wolnych Związków Zawodowych m.in. Anna Walentynowicz, Jan Zapolnik, Andrzej Gwiazda  w Gdańsku, Kazimierz Świtoń w Katowicach, (inicjator i założyciel Związku w Polsce),   Jerzy Piórkowski i Leszek Skonka na Dolnym Śląsku, Marian Jurczyk w Szczecinie, Bolesław Ćwikła w Lublinie... Druga tendencja po zakończeniu sierpniowych strajków zmierzała do zerwania warunków Umowy Gdańskiej i pchnięcia związkowców do walki politycznej, o zdobycie władzy w państwie. Tej drugiej orientacji przewodził w walce o władzę głównie ludzie KOR-u i tacy, jak Lech Wałęsa, Adam Michnik, Jacek Kuroń, Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki, Karol Modzelewski, Jan Lityński, Janusz Onyszkiewicz, Henryk Wujec, Jan Józef Lipski, Bogdan Borusewicz, Władysław Frasyniuk, Mirosław Chojecki, Antoni Macierewicz, Zbigniew Romaszewski, Piotr Naimski i im podobni. By osiągnąć wyznaczony  cel opanowali kierownictwo "Solidarności, usunęli rękoma naiwnych związkowców, niewygodnych dla nich działaczy związkowych, którzy sprzeciwiali się upolitycznieniu Związku, przekształceniu go w partię, czy ruch polityczny.

JAK MÓGŁ I POWINIEN POSTĄPIĆ OBÓZ RZĄDZĄCĄCY W GRUDNIU 1981 R.?

Na ten temat od 29 lat  panuje zmowa milczenia. Solidarność unika tego pytania i odpowiedzi  na nie.  Czy obóz  rządzący powinien 13 grudnia 1981 roku  oddać bez oporu władzę w ręce  KOR-owskiej Solidarności? KOR-u, Kościoła?

Ale konkretnie, jak miał to zrobić i komu? Organizacji, pn. "Solidarność", ludziom z nią związanym; ale personalnie, komu? Kuroniowi, Gieremkowi, Rulewskiemu, Frasyniukowi, Modzelewskiemu, Mazowieckiemu, Wałęsie? Chodziło także o procedurę techniczno- organizacyjno-prawną przekazania władzy.  Czy ludzie z  obozu Solidarności pretendujący do władzy byli gotowi do jej przejęcia i rządzenia krajem, państwem, także w terenie, i czy rządziliby lepiej, bardziej sprawnie, uczciwiej, niż obóz  PZPR? Są to pytania retoryczne. Dzisiejsza rzeczywistość świadczy, że kierowaliby państwem jeszcze gorzej, jeszcze bardziej nieudolnie, jeszcze bardziej niesprawiedliwie. Czy gdyby się wówczas tak rzeczywiście stało, nie oznacza to, że sytuacja, jaką dziś mamy w kraju nastąpiłaby już wcześniej, czyli wszystko byłoby sprzedawane, rozkradzione, rozgrabiane, zniszczone 8 lat wcześniej?

Wreszcie pytanie logiczne, pragmatyczne - czy PZPR mając do dyspozycji takie potencjalne siły, jak 3 miliony członków, wojsko, Milicję, SB, sądy, prokuratury, środki masowego przekazu, banki, aparat administracyjny, gospodarkę, poparcie państw ościennych itp. mogła rzeczywiście oddać bez walki, bez oporu sprawowaną przez 35 lat władzę, i to w niewiadome, bardzo niepewne ręce, zwykłym "pętakom", jak ich w przyszłości nazwie abp. Józef Życiński, i "popaprańcom", jak ich określi Lech Wałęsa. Jeśli rzeczywiście tak by się stało, czy nie postawiono by dziś zarzutu rządzącym wówczas w PRL, że oddali  lekkomyślnie władzę gówniarzom, hochsztaplerom, złodziejom, oszustom, karierowiczom, miernotom i dlatego ponoszą współodpowiedzialność   za obecny stan kraju: bezrobocie, nędzę społeczeństwa, ruinę gospodarczą? Wprowadzając stan wojenny, choć nieudolnie, ówczesna ekipa rządząca ma dziś jednak niewątpliwe, niepodważalne  pewne moralne alibi,  choćby we własnym mniemaniu, że nie chciała dopuścić do sytuacji, jaka panuje dziś w Polsce.

 SPÓŹNIONA REAKCJA JANA PAWŁA II NA BŁĘDY SOLIDARNOSCI

To jest przykre, wstydliwe zwłaszcza dla wierzących, że do wprowadzenia stanu wojennego przyczynił  Kościół i Papież Jan Paweł II.  Chyba jednak nie przewidywał  skutków swojej postawy wobec Solidarności.  Od początku mocno i bezpośredni zaangażowany był ideologicznie i programowo  w tworzenie Związku  i przywrócenie w Polsce kapitalizmu. Jest odpowiedzialny za skutki  działania związkowego, za powrót do zwierzęcego, dziewiętnastowiecznego kapitalizmu, pauperyzację społeczeństwa,  za nędzę i poniżenie robotników, ludzi pracy. To nie Papież i nie Kościół lecz M. Ghandi uważał, że "nie ma większej zbrodni niż doprowadzenie  ludzi do życia w nędzy". Dlatego w jednym z artykułów zamieszczonym  w Internecie wyraziłem się , że Papież powinien przeprosić ludzi pracy w Polsce za "Solidarność" w której przekształceniu w partię polityczną brał świadomie udział.

 Jeden z czytelników, pan Opolski, replikował na moją wypowiedź,, pisząc:

Odpowiedź na artykuł dra Leszka Skonki -  Czy Ojciec Święty przeprosi?

Myślę że można też zadać takie pytanie, kto przeprosi Ojca Świętego za naciski jakie były skierowane na Jego Osobę.
O ile sobie przypominam, to Ojciec Święty kilka razy oficjalnie krytykował to, co się dzieje za czasów rządów tzw. prawicy. Raz doszło do tego, że wołał podczas audiencji ogólnej - co zrobiliście z Polską, to jest też i moja Ojczyzna.
Nawet doszło do tego, że w pewnym momencie zrezygnował z odwiedzenia Polski; to było wtedy, gdy przyjechał na Mszę pod granicę Polski; o ile wiem, to już wszystko było przygotowane na to, aby Ojciec Święty miał spotkania też w województwach przy granicy z Czechami i Słowacją, po naszej stronie . Jednak Ojciec Święty nie zgodził się. Tak samo raz doszło do sytuacji, że Prymas nie miał zamiaru pofatygować się na powitanie i spotkanie z Ojcem Świętym.
A takim wyraźnym sygnałem, że coś nie jest w porządku była nagła rezygnacja z transmisji na żywo z Watykanu, nawet i Radio Maryja nie transmitowało.
Dopiero zaczęli transmitować, gdy swoje już przeprowadzili, lub Ojciec Święty złagodniał.
Z tym się nie mylę, zresztą sam brałem  udział w jednej z akcji zainicjowanej przez Ojca Świętego.
No cóż później okazało się, że silniejsza od nas jest późniejsze AWS.
Mogę dodać, że dla jednej z gazet katolickich, skończyło się tym, że musieli zawiesić działalność; byli zbyt dobrzy... IAR/PAP, MFi / 2003-11-11 16:15:00 )

"Solidarność" popełniła błąd
Trzeba jednak sprawiedliwe przyznać , że Jan Paweł II  wielokrotnie, choć nie od razu, wytykał błędy "Solidarności".  Pisał i:mowil: "Solidarność" popełniła błąd zajmując się polityką - powiedział Jan Paweł II do dwóch tysięcy działaczy związku, którzy złożyli mu wizytę w Watykanie w dniu Święta Narodowego.(11 listopada 2003 r. przyp. L.S). Dopiero po latach Papież wezwał związek do powrotu do korzeni i obrony ludzi pracy. Jan Paweł II zapewnił, "że jak zawsze los ludzi pracy w Polsce jest mu stale bliski". (.)
Stwierdził jednak, że nie wystarczająco troszczy się ona (Solidarność, przyp. L.S) o "losy pracowników małych prywatnych przedsiębiorstw, supermarketów, szkół, szpitali i innych podmiotów gospodarki rynkowej, które nie mają tej siły, jaką mają kopalnie i huty".  " Niesprawiedliwością "wołającą o pomstę do nieba" nazwał papież niewypłacalnie ludziom zarobków.
Zdaniem Jana Pawła II "Solidarność" zawiodła nadzieje świata pracy, gdy nastąpiło "upolitycznienie związku", co "doprowadziło do jego osłabienia". "Niech mi wolno będzie powiedzieć - stwierdził na zakończenie - że dziś >Solidarność<, jeśli prawdziwie pragnie służyć narodowi, winna wrócić do swych korzeni, do ideałów, jakie przyświecały jej jako związkowi zawodowemu". Czyli do przestrzegania 2-go punktu Umowy Sierpniowej z Rządem, który brzmiał: "Nowe związki zawodowe będą bronić społecznych i materialnych interesów pracowników  i nie zamierzają pełnić roli partii politycznej. Stają one na gruncie zasady społecznej własności środków produkcji stanowiącej podstawę istniejącego w Polsce ustroju socjalistycznego"

Oczywiście, cenzura,  rzekomo wolnych, niezależnych  mediów zablokowała tę i podobne wypowiedzi Papieża. Szkoda, że dopiero po 24 latach Papież nawoływał  do odpolitycznienia Związku i powrotu do jego związkowych korzeni. Pomijając fakt, że powrót taki jest  już dziś niemożliwy, choćby dlatego, że w "Solidarności" nie ma prawdziwych, ideowych działaczy związkowych i ludzi, którzy chcieliby i potrafili pozyskać zaufanie i poparcie społeczeństwa. Dziś, żeby odzyskać odrobinę społecznego zaufania, zarówno Kościół, jak i owe resztki "Solidarności" musiałyby zacząć od przyznania się do błędów i naprawienie krzywd wyrządzonych w imieniu Związku i Kościoła, milionom Polaków, zwłaszcza tym, którzy mimo represji i upokorzeń, prowadzili samotnicza walkę przeciw upolitycznieniu Związku przekształceniu go w partię polityczną. W tym hipotetycznym procesie ekspiacji musiałby uczestniczyć przede wszystkim Kościół, jako współwinny nagromadzonego zła.



W sierpniu 1980 roku, a także po 1989 roku Kościół jeszcze miał wielki wpływ na kształtowanie charakteru Związku. Dlaczego wtedy dopuścił do upolitycznienia "Solidarności"? Odpowiedź jest prosta - upatrywał w tym swój własny materialny i polityczny  i rzeczywiście go osiągnął.

Papież nie zaprzecza, że to dzięki Niemu powstała  Solidarność  i wybrała ów polityczny kierunek działania, kapitalizm. To przecież ona pozbawiła ludzi pracy, podstawowych środków do życia, skazała miliony na nędzną wegetację, na poszukiwaniu chleba u obcych,  a dzieci na głód, chorych, wymagających pomocy i opieki na cierpienia i przedwczesną śmierć, inicjowała  rozkradanie  olbrzymiego majątku narodowego, tworzonego z trudem, ofiarnością i poświęceniem przez wiele pokoleń Polaków.   Tej deformacji i dewastacji nie da się już ani cofnąć ani w najbliższym czasie odrobić. Trzeba wszystko zaczynać jak po pierwszej wojnie światowej w 1918 roku od początku. W komunikacie z audiencji jest jedno bardzo swojsko brzmiące stwierdzenie, a

 zredagował je ktoś bardzo złośliwy. Podobnie, bowiem brzmiało stwierdzenie umieszczenie w Umowie Gdańskiej.

W pkt.  2 , który stwierdzał - "Nowe związki zawodowe będą bronić społecznych i materialnych interesów pracowników  i nie zamierzają pełnić roli partii politycznej. Stają one na gruncie zasady społecznej własności środków produkcji stanowiącej podstawę istniejącego w Polsce ustroju socjalistycznego"  Czy zwykła ludzka uczciwość, przyzwoitość i tzw. "chrześcijańskie wartości" nie nakazywałyby sprawiedliwie osądzić i ukarać  sprawców wyrządzonego Polsce i Polakom przez Solidarność i Kościół zła, a skrzywdzonym  naprawić krzywdy, przynajmniej  w formie  moralnej satysfakcji?

Podobnie surowo ocenia błędy i aberracje "Solidarności", prof. KUL  i publicysta ks. Czesław Bartnik. Warto przytoczyć pełną jego wypowiedź

Pisze on:

"Budzi się gorzki żal do pierwszych przywódców[Solidarności ], żal tym większy im więcej było kiedyś nadziei.(...)

Dziś, gdy zwracamy myśl ku owym pierwszym czasom "Solidarności" to doznajemy skurczu serca. Wszystko prysło jak fatamorgana. Proces "solidarnościowy" wyniósł na szczyty tylko jakąś dziwną społeczność " zdobywców", namnożył całą zgraję niemoralnych drapieżników, a masy pozwolił pogrążyć w nędzy i smutnym milczeniu. ( podkreślenia L.S)

Owe dziesięć milionów ludzi, które się związały z "S" i które miały się bić o Polskę i o lepszą przyszłość, stopniały do kilkuset tysięcy. Te z kolei biją się, a jakże, ale między sobą. Niekiedy przypomina to typ chłopa  staroruskiego; zapytany, co by robił, gdyby został carem, odpowiedział bez  namysłu " Piłbym i prałbym po mordach".

(.) Budzi się gorzki żal do pierwszych przywódców, że pozwolili się całkowicie podejść i ograć i oddali prawie całą władzę grupie graczy kosmopolitycznych, jak Komitet Obrony Robotników i inne.(...)

My, grupa księży i profesorów KUL, już od momentu powstania KOR-u w 1976 r., wiedzieliśmy, że jest to lobby żydowsko-polskie związane dodatkowo z masonerią ( np. Jan Józef Lipski) niechętne tradycyjnej Polsce i zmierzające do jakiejś Neo-Polski i do socjaldemokracji lansowanej przez tzw. szkołę frankfurcką, nazywanej "różową komuną".

Przywódcy "Solidarności" tego nie wiedzieli?

A może dyplomatycznie milczeli?  (Żal do Solidarności, Nasz Dziennik, 15.11.2002, Ks. prof. Czesław Bartnik)



 "POKARAĆ RĘKĘ NIE ŚLEPY MIECZ" (1)

W środowisku "Solidarności" wciąż pokutuje fałszywy pogląd na temat odpowiedzialności za wprowadzenie przed 29 laty stanu wojennego. Od lat obciąża się za to wyłącznie ówczesne władze PRL i PZPR. Eksponuje wyłącznie skutki, a pomija świadomie, lub pomniejsza znaczenie przyczyn i okoliczności, które spowodowały tę decyzję. Organizuje się np. procesy zomowców strzelających do górników, esbeków, a nie oskarża tych, którzy z rozmysłem pchali pod kule górników. Słowem usiłuje się karać "ślepy miecz , a nie rękę".  Moralnym obowiązkiem przywódców strajkowych w grudniu 1981 była, nie tyle ochrona zakładów pracy, bo te nie były zagrożone, ale głównie bezpieczeństwa ludzi.

 Doświadczenia starć z władzą w 1956, 1970, 1976 r. dowodziły, że nie wolno bezmyślnie narażać życia lub zdrowia podległych sobie ludzi. Z perspektywy 29 lat coraz więcej Polaków inaczej już patrzy na stan wojenny, ma do niego stosunek bardziej obiektywny, obojętny lub ambiwalentny. Zwłaszcza młodsze pokolenia niewiele wiedzą o faktycznych przyczynach i przebiegu tamtych wydarzeń.

JAK MOGŁA I POWINNA ZACHOWĆ SIĘ "SOLIDARNOŚĆ" WOBEC GROŹBY STANU WOJENNEGO?

Również i na to pytanie unika się rzeczowej odpowiedzi. Żeby jednak na nie sensownie i szczerze odpowiedzieć trzeba koniecznie poprzedzić je innym pytaniem, - o co naprawdę w ciągu tych 16 miesięcy walczyła "Solidarność"?

Jedno jest oczywiste i nie podlega żadnej wątpliwości, że nie o poprawienie warunków bytu ludzi pracy. Strajki, manifestacje, głodówki nie przysparzały zaopatrzenia i nie likwidowały problemów gospodarczych.

Trzeba, więc członkom i sympatykom "S" ciągle przypominać  gorzką prawdę, że zostali użyci przez kierownictwo "Solidarności" instrumentalnie, tylko  dla zdobycia władzy dla grupy gangsterów politycznych, a kiedy przestali im być użyteczni, to potraktowano ich jak śmiecie; dowód - proszę - zdeprecjonowano status ludzi pracy, szczególnie robotników, spowodowano gigantyczne bezrobocie, skazano na głód dzieci, większość narodu na nędza , zrabowano majątek narodowy tworzony przez wiele pokoleń. Czy tego chcieli strajkujący robotnicy w sierpniu 1980 roku i walczący w grudniu 1981 r. Czy zatem górnicy na Śląsku ginęli za sprawy robotnicze, czy nieświadomie walczyli o władzę dla rządzących dziś krajem pod szyldem "Solidarności" politycznych gangsterów?

Dlatego oszukani, zdradzeni ludzie pracy powinni wreszcie rozliczyć tych łobuzów, którzy ich skrzywdzili, zniszczyli Polskę, okradli, rozgrabili majątek ogólnonarodowy. Od wielu lat  przed domem gen. Jaruzelskiego 13 grudnia grupa ekstremistów organizuje pikiety protestacyjne. Czy nie czas na surowe, uczciwe i sprawiedliwe potraktowanie także współodpowiedzialnych za wprowadzenie  stanu wojennego  i dzisiejsze jego tragiczne skutki dla obecnych i przyszłych pokoleń Polaków ? Czy nie czas by powiedzieć społeczeństwu prawdę o sprowokowanie stanu wojennego przez przywódców -uzurpatorów władzy nad Związkiem i skierowaniu go do walki o obce ludziom pracy cele? Czy nie należałoby zacząć organizować pikiety przed domami Lecha Wałęsy, Władysława Frasyniuka, Adama Michnika, braciom Kaczyńskich, Jana Rulewskiego, Tadeusza Mazowieckiego, Henryka Wujca, Karola Modzelewskiego i innym sprawcom nieszczęść społeczeństwa, a szczególnie ludzi pracy?





Leszek Skonka -



1.     Były działacz przedsierpniowej opozycji demokratycznej, uczestnik Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, współorganizator i współkierujący strajkiem w sierpniu 1980 roku we Wrocławiu .

2.     Członek prezydium w pierwszym składzie  Zarządu Regionu  Dolnośląskiego NSZZ. Organizator i prowadzący pierwsze kursy ( jeszcze w czasie strajku) na temat organizowania, działania i obrony niezależności ruchu związkowego, a następnie w MKZ po zakończeniu strajku, dla działaczy i organizatorów nowych związków.

3.     Sprzeciwiał się wprowadzaniu KOR-u, upolitycznieniu Związku, zrywaniu Umowy Gdańskiej, awanturnictwu politycznemu. Chciał by Związek nie wychodził poza swój statut. Za swą postawę oskarżony został publicznie ,  bez jakichkolwiek podstaw o sprzyjanie PZPR, działanie na szkodę Związku, współpracę z SB. Usunięty ze wszystkich funkcji, również ze Związku "Solidarność", spotwarzony publicznie, zaocznie  bez prawa do obrony, skazany na karę śmierci cywilnej 19 października 1980 r., do dziś nie odwołanej,

Założyciel i przewodniczący istniejącego od 1988 roku Komitetu Pamięci Ofiar Stalinizmu w Polsce oraz Instytutu Badań Stalinizmu i Patologii Władzy, zbudował w 1989 roku pierwszy w Polsce i na świecie Pomnik Ofiar Stalinizmu we Wrocławiu. Założyciel w 1990 r. Stronnictwa Sprawiedliwości Społecznej

Data: 2009-12-08 23:58:52
Autor: Dirko
Kto sprowokował stan wojenny?

Użytkownik "XM-25 Smart" <xm-25@smartiexm25.org> napisał w wiadomości news:hfmkut$2j7$1aioe.org...
Użytkownik "boukun" <boukun@neostrada.pl> napisał w wiadomości news:hfmk0k$jei$1nemesis.news.neostrada.pl...

Pisz krótko:
Temat: Kto sprowokował stan wojenny?
Treść: Imię, Nazwisko
    Podobno jakiś Bolek. ;-)

Data: 2009-12-08 22:17:59
Autor: J-23
Kto sprowokował stan wojenny?
On 8 Gru, 23:58, "Dirko" <jacki.di...@wp.pl> wrote:
Użytkownik "XM-25 Smart" <xm...@smartiexm25.org> napisał w wiadomościnews:hfmkut$2j7$1aioe.org...> Użytkownik "boukun" <bou...@neostrada.pl> napisał w wiadomości
>news:hfmk0k$jei$1nemesis.news.neostrada.pl...

> Pisz krótko:
> Temat: Kto sprowokował stan wojenny?
> Treść: Imię, Nazwisko

    Podobno jakiś Bolek. ;-)

ooooooooooooo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Bolek z Olkiem

J-23 itede...

Kto sprowokował stan wojenny?

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona