Data: 2012-03-22 17:44:24 | |
Autor: abc | |
Kto ustanowił, ten może znieść | |
Dopóki w kraju panował spokój, to znaczy - dopóki poszczególne
bezpieczniackie watahy trzymały się warunków dostępu do żerowiska w postaci III Rzeczypospolitej, ustalonych w ramach kompromisu między WSI i SB - dopóty nikt nie mógł zauważyć różnicy, czy prokuratura jest zależna od rządu, czy też niezależna - bo w sytuacji gdy rząd w podskokach wykonywał instrukcje wypracowane w gronie Sił Wyższych, triumfy święciła, znana jeszcze z PRL, zasada jednolitej władzy państwowej. A zasada ta głosi, że prawdziwym źródłem władzy państwowej jest bezpieka, niekoniecznie nawet tubylcza - i jeśli, dajmy na to, panowie z Brukseli mają takie gusło, że w naszym nieszczęśliwym kraju ma być demokracja - to proszę bardzo! Jedni konfidenci dostaną rozkaz stanięcia na nieprzejednanie lewicowym stanowisku, inni znowuż - na prawicowym, a resztę, przy pomocy poprzebieranych za dziennikarzy konfidentów w niezależnych mediach, a nawet - luksusowych dam w rodzaju pani Anety (ach, gdzież dzisiaj ta ozdoba Salonu, czemuż zniknęła jak sen jaki złoty?) sprawnie się ze sceny politycznej wyślizga, bo w przeciwnym razie demokracja przestałaby być przewidywalna, to chyba jasne? Więc jak trzeba, to i demokrację da się zrobić, że mucha nie siada! Weźmy takiego posła Palikota; raz jest na prawicy, potem znowu na lewicy - niczym towarzysz Szmaciak, który w pełnym goryczy monologu wyraźnie mówił: "zgoda, ja mogę być leberał, tylko wy o tem mnie powiedzcie!" No dobrze - ale kto ma takie rzeczy mówić? A któżby inny, jak nie oficer prowadzący - w zależności od potrzeb i mądrości etapu? Rzecz w tym, żeby mówić w porę, bo w przeciwnym razie nawet w spokojnych czasach trafiają się kiksy, jak np. premieru Tusku w sprawie ministra skarbu. Premier Tusk, jak pamiętamy, ni stąd, ni zowąd zaczął się odgrażać, że jeśli minister Grad nie znajdzie w terminie strategicznego inwestora dla stoczni, to on go zdymisjonuje. Wyobrażam sobie, ile wesołości musiała ta buńczuczna deklaracja premiera Tuska dostarczyć oficerom prowadzącym - ale to jeszcze nic, bo kiedy minął wyznaczony termin, a strategiczny inwestor jakoś się nie pojawiał (a jakże miałby się pojawić, skoro istniał wyłącznie w imaginacji reklamiarzy rządu premiera Tuska?), pan premier, zamiast zdymisjonować ministra Grada, zaczął bełkotać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a minister jest gites tenteges i w ogóle. Rozbierając to sobie z uwagą dochodzę do wniosku, że w międzyczasie ktoś musiał premieru Tusku przypomnieć, skąd wyrastają mu nogi - i że ministrowie nie podlegają jemu, tylko właściwym watahom, które wyznaczyły ich do rządu w charakterze legatów gwoli pilnowania interesu - i tylko one mogą ich stamtąd odwołać, zgodnie ze starożytną rzymską zasadą: cuius est condere, eius est tolere - co się wykłada, że kto ustanowił, ten może znieść. Więcej http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2445 -- Nie da się oddzielić polityki od religii. Nie da się w człowieku oddzielić katolika od obywatela. Rozdział państwa od Kościoła jest sztuczny. |
|