Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Kurdupel znowu chce oszukać Polaków.

Kurdupel znowu chce oszukać Polaków.

Data: 2011-04-27 13:55:00
Autor: Przemysław W
Kurdupel znowu chce oszukać Polaków.
Mówiąc "rząd fachowców", Jarosław Kaczyński po raz kolejny sugeruje, że premierem być nie chce. Tak samo mówił w 2005 r. i wygrał. Czy wyborcy po raz kolejny mu uwierzą?
To może być problem dla Donalda Tuska, który zdaje się opierać swoją kampanię wyborczą na przekazie: jako premierowi udało mi się suchą stopą przeprowadzić Polskę przez kryzys, który topi znacznie bogatsze gospodarki.

Naturalnym w tych warunkach jest pytanie do wyborców: Czy w tych trudnych czasach wyobrażacie sobie Jarosława Kaczyńskiego jako premiera? Annę Fotygę jako szefa MSZ? Krzysztofa Jurgiela jako ministra rolnictwa?



Na początku kwietnia Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla "Newsweeka" sformułował tezę, że po wyborach powinien rządzić rząd fachowców z poparciem wszystkich partii, z wyjątkiem oczywiście Platformy. Nie padła żadna deklaracja, kto byłby premierem. Jest jednak zrozumiałe, że to nie Kaczyński znalazłby się na czele tego rządu wspieranego przez PiS, SLD i PSL.

Tydzień temu koncepcje rządu fachowców powtórzył Mariusz Błaszczak. Wszystko wskazuje, że będzie to element kampanii wyborczej. PiS robi oko do wyborców - oddając głos na PiS, nie głosujecie na Kaczyńskiego, ale przeciwko Tuskowi.

PiS wraca tym samym do taktyki przyjętej w swojej jedynej zwycięskiej kampanii wyborczej 2005 r. Jarosław Kaczyński po wyborze Lecha Kaczyńskiego na prezydenta zadeklarował, że premierem być nie zamierza. Notowania PiS zaczęły gwałtownie iść w górę.

Zazwyczaj obserwatorzy tłumaczyli to spotem z "lodówką", z której pod rządami PO znikały produkty, albo atakiem "dziadek z Wehrmachtu" na Donalda Tuska. Być może jednak o wiele większe znaczenie miała deklaracja Kaczyńskiego. Wyborca nabierał przekonania, że nie wybierze na premiera budzącego nieufność prezesa PiS.

Istniało też domniemanie, że skoro zgodnie z deklaracjami ma rządzić koalicja PO-PiS, premierem zostanie ktoś bardziej akceptowalny. Tak się stało, gdy premierem został Kazimierz Marcinkiewicz. Na krótko, bo Kaczyński złamał obietnicę i premierem został.

Koncepcja "rządu fachowców" pojawiała się zresztą w kwietniu 2007 r. Gdy Kaczyński wyraźnie nie dawał sobie rady z rządzeniem, w kręgach PiS mówiło się o konieczności "odsunięcia do drugiej linii polityków". Chodziło wówczas o Andrzeja Leppera, Romana Giertycha i Kaczyńskiego. Premierem miał ponoć zostać popularny wówczas Zbigniew Ziobro.

Największym problemem Jarosława Kaczyńskiego jest jednak przekonanie wyborców, że tym razem kolejnej obietnicy nie złamie. Koncepcja "rządu fachowców" jest do tego idealna, bo pozwala prezesowi PiS uniknąć odpowiedzi na tak krępujące pytanie.

Ma także inne zalety. Daje zmęczonym polityką wyborcom złudzenie, że politycy zostaną odsunięci od rządzenia na rzecz ludzi w tym kompetentnych. Daje uzasadnienie dla uniknięcia przez Jarosława Kaczyńskiego debaty z Donaldem Tuskiem (od słynnej debaty z 2007 r., włączywszy w to debaty sejmowe, każda z nich kończyła się dla lidera PiS dotkliwą porażką).

Sytuuje Kaczyńskiego w roli political makera, który w imieniu całej opozycji już teraz rozdaje karty.

Z punktu widzenia kampanii wyborczej też przynosi same plusy. Nikt tak nie mobilizuje negatywnego elektoratu wobec PiS jak sam Jarosław Kaczyński. Dostrzegali to krytycy w jego partii jeszcze przed 2010 r., wysyłając go "do Sulejówka". Marek Migalski - jeszcze europoseł PiS - stwierdzał, że z Kaczyńskim PiS nie ma szans wygrać wyborów, bez Kaczyńskiego się rozleci.

Koncepcja "rządu fachowców" jest zgodna z wizją rządzenia państwem, jaką zaproponował prezes PiS w "Raporcie o stanie Rzeczypospolitej". Kaczyński mniejsze znaczenie przypisuje konstytucyjnym organom władzy, np. urzędowi premiera, a większe "nieuwikłanemu" ośrodkowi decyzyjnemu, który znajdowałby się poza rządem.

W przypadku rządu fachowców i tak faktycznie on stałby na jego czele. Zapewne dzięki temu miałby możliwość obsadzania swoimi ludźmi stanowisk państwowych, zarządów spółek skarbu państwa i stanowisk w mediach. Czyli pozostałby "rozdawcą dóbr".

To, że Jarosław Kaczyński chce dać przed wyborami do zrozumienia, że premierem być nie chce albo przynajmniej pozostawi to w "sferze niedomówień", z jego punktu widzenia jest w pełni racjonalne. Pytanie - jak zareaguje na to sztab wyborczy Donalda Tuska. Bo po tym, co się działo na Krakowskim Przedmieściu 10 kwietnia, straszenie Jarosławem Kaczyńskim i tym, co może zrobić z Polską, wydaje się ze strony PO taktyką najskuteczniejszą.



http://wyborcza.pl/1,86116,9498086,Kaczynski_znow_pokreci_z_premierem_.html




Przemek

--

"Miesiąc przed katastrofą Lecha Kaczyńskiego oceniało źle 2/3 Polaków."

Kurdupel znowu chce oszukać Polaków.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona