Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Lasek kutasek zmyla

Lasek kutasek zmyla

Data: 2013-05-15 09:03:18
Autor: Przemysaw M.
Lasek kutasek zmyla


Lasek zmyśla

Z dr. inż. Wacławem Berczyńskim, wieloletnim konstruktorem lotniczym
Boeinga, rozmawia Piotr Falkowski

Powstały niedawno zespół, mający wyjaśniać raport komisji Millera pod
kierunkiem dr. Macieja Laska, ogłosił, że jest gotów do spotkania z
ekspertami zespołu parlamentarnego, ale pod pewnymi warunkami. Kiedy
spotkanie?

– Pan Lasek wydał oświadczenie cytowane przez media, w którym mówi o swojej
propozycji, żebyśmy przedstawili dowody naszych ustaleń. „Przypominamy, że
propozycja zespołu skierowana została do panów Berczyńskiego, Biniendy i
Nowaczyka” – pisze dosłownie, wymieniając te trzy nazwiska. Otóż ja żadnego
listu od pana Laska z żadną propozycją nie dostałem. Korzystając z okazji,
proszę, żeby podał, kiedy i na jaki adres wysłał ten list albo powinien
przeprosić. To mnie uderzyło, że on mówi takie rzeczy zupełnie
nieprawdziwe. Jestem w kontakcie także z wymienionymi kolegami i wiem, że
oni również żadnego listu nie dostali. Słyszałem, że wysłał list do pana
Macierewicza. Potem niby dziwi się w swoim oświadczeniu, że mu odpowiedział
Macierewicz.
Wyobraźmy sobie jednak, że jakoś w końcu dojdzie do spotkania obu zespołów.
Jak Pan sobie je wyobraża?

– My w trójkę i jeszcze dr inż. Szuladziński mamy określone specjalizacje.
Dla mnie najbardziej naturalne byłoby, żeby z ich zespołu został wytypowany
ktoś, kto się zna na konstrukcjach lotniczych, tak jak ja; na metodzie
elementu skończonego – jak Binienda i tak dalej. Niech rozmawia Berczyński
z odpowiednikiem Berczyńskiego, a Binienda z odpowiednikiem Biniendy. Jeśli
chodzi o mnie, to niech znajdą inżyniera, który jest konstruktorem
samolotów, zna się na analizie strukturalnej. Wtedy moglibyśmy sobie
porozmawiać fachowo, bo będziemy mówili tym samym językiem na ten sam
temat. Wówczas zapewniam, że nie będziemy mówić o polityce, tylko o
wytrzymałości. Obawiam się, iż cały problem nie leży w tym, jak będzie
zorganizowane to spotkanie, tylko w tym, że oni takich specjalistów od
naszych konkretnych specjalności nie mają. Wypowiada się głównie pan Lasek,
który podaje, że jest specjalistą od aerodynamiki. To akurat nie jest moja
dziedzina.
Maciej Lasek chce, żeby to spotkanie było zamknięte dla mediów.

– Nie wiem, dlaczego. Uważam, że spotkanie musi być co najmniej
dokumentowane. Żeby później ktoś nie twierdził, że ja powiedziałem coś,
czego nie powiedziałem. Dla mnie osobiście nie ma takiego znaczenia, czy to
będzie publicznie, czy nie. Natomiast musi być prowadzony zapis. Aby potem
ktoś nie rozgłaszał, że Berczyński powiedział, iż samolot buduje się z
gliny czy coś podobnego. Niestety nie mamy takiego zaufania do zespołu pana
Laska, żeby być pewnym, że niczego nie przekręcą.
Kolejny warunek stawiany przez Macieja Laska to wcześniejsze przedstawienie
dowodów na potwierdzenie Panów stanowiska.

– Co do mnie, to miałem wystąpienie na konferencji smoleńskiej w
październiku, które jest łatwo dostępne, niedawno wyszły też wszystkie
referaty w druku. Czego oni jeszcze chcą? Są tam zdjęcia pochodzące z
raportu Millera, które ja omawiam, wszystko szczegółowo opisując: ile jest
nitów, jak zerwane itd. Potem są dość proste obliczenia, które można
wykonać na dowolnym komputerze przy użyciu prostego arkusza kalkulacyjnego.
Ma taki pracownia komputerowa w każdej szkole średniej. I jest bibliografia
wszystkich danych o właściwościach materiałów, na jakie się powołuję. Ale
mogę to wszystko jeszcze raz powtórzyć. A nawet pomnożyć na tablicy. Tak
samo Nowaczyk. Analizował materiały komisji Millera, a więc ich materiały.
Te analizy są również publicznie dostępne. A więc jakie dowody? To pan
Lasek powołuje się na dane rejestratorów, które są utajnione.
O czym chciałby Pan porozmawiać z zespołem Laska?

– Chciałbym ich przede wszystkim zapytać o rysunki techniczne samolotu.
Żebym nie musiał zgadywać, gdzie jakie są grubości, jakie są nity, i
podobnych informacji. Żeby mi powiedzieli, że to, co widać na zdjęciu, to
jest ta część z określonego rysunku, na którym są wszystkie wymiary. Wtedy
mogę wykonywać dokładne obliczenia, takie jak robiłem przez lata w Boeingu.
Wtedy potrafiłbym powiedzieć, jaka siła wystąpiła podczas katastrofy, z
dokładnością do kilku procent. Bez tych rysunków cała dyskusja techniczna
jest bezprzedmiotowa. Oni te rysunki muszą mieć. A jeśli nie mają, to
znaczy, że nie są profesjonalni. Żaden inżynier nie będzie rozmawiał bez
rysunków technicznych i danych materiałowych. Bez nich jest tylko
zgadywanie i przybliżanie. My na razie jesteśmy na to skazani. Na Zachodzie
takie dane można byłoby łatwiej zdobyć niezależnie, w Rosji niestety
wszystko jest tajne.
Ustalenia zespołu parlamentarnego są zupełnie odmienne niż komisji Millera.
Wierzy Pan, że da się do czegoś przekonać drugą stronę?

– Niestety nie. Oni są nastawieni na pewien punkt widzenia i trzymanie się
swojej wersji. Co bym nie powiedział, będą szukali dziury w całym, jakiegoś
wyjścia, żeby wyszło na ich. Zaangażowali w to cały swój autorytet, kariery
itd. Zmiana zdania to byłoby nawrócenie. Trudno mi w nie uwierzyć.
Nie boi się Pan, że to oni przekonaliby Pana do swoich racji?

– Szczerze mówiąc nie. Wiem, co mówię. Znam się na konstrukcjach
lotniczych. Statki powietrzne, których wytrzymałość materiałów obliczałem,
istnieją i latają. Boeing po coś mnie trzymał przez ponad 20 lat. Ale to
nie tak, że ja się jakoś uparłem i będę szedł w zaparte. Jeśli pokażą mi
jakieś całkiem nowe elementy tego zdarzenia, z których będzie wynikało coś
zupełnie innego niż z dotychczas dostępnych faktów, to je oczywiście wezmę
pod uwagę. Staram się być szczery i otwarty. Nie wykluczam, że są jakieś
fakty, o których ja nie wiem. Ale te, o których wiem, nie dają się
wytłumaczyć inaczej.
Maciej Lasek w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” wymienił całą listę swoich
studiów i szkoleń, na potwierdzenie posiadanych kwalifikacji. Z drugiej
strony zarzuca Panom brak podobnych kompetencji.

– Skończyłem politechnikę na wydziale mechanicznym, zrobiłem doktorat z
metody elementu skończonego. Dwa lata byłem w koncernie Canadair, miałem
tam kursy na temat zniszczeń wypadkowych. Potem pracowałem w Corpus Christi
w Teksasie. Tam jest największa w USA baza naprawcza armii amerykańskiej.
Badałem tam m.in. helikoptery po katastrofach. Ocenialiśmy ich uszkodzenia,
żeby zdecydować, czy warto je naprawiać w ramach ASCOM (Army Service
Command). Widziałem też statki powietrzne zupełnie rozbite. Nie mam
kompleksów.
W tym samym wywiadzie przewodniczący zespołu ds. wyjaśniania raportu
Millera wypowiada ocenę, że w środowisku specjalistów lotniczych ten
dokument nie jest kwestionowany. Co Pan o tym sądzi?

– Prawdę mówiąc, mało kto w ogóle zna ten raport i się nim interesuje.
Jakby się rozbił samolot prezydenta Argentyny w Brazylii, to czy w Polsce
ktoś będzie analizować szczegóły tej katastrofy? A to są państwa większe od
Polski. Władze amerykańskie zapewne dobrze wiedzą, co tam się stało, i mają
wszystko dobrze zarejestrowane. Taka jest moja opinia. Myślę, że gdy leci
samolot z prezydentem i całą wyższą generalicją, to odpowiednie służby
amerykańskie wszystko nagrały. Ale tego nie ujawniają, oczywiście z
przyczyn politycznych, a nie lotniczych. Natomiast organizacja ICAO nie
zajmuje się lotnictwem wojskowym. A nawet gdyby chciała, to działa ona na
zasadzie pełnego konsensusu stron. Jeśli dostała ten raport, to jedynie
włożyła go na półkę. Nie mają tam żadnych możliwości badania ani oceniania
czegokolwiek i nigdy nie będą tego robić. Wiem, bo byłem tam kiedyś
ekspertem.

Lasek kutasek zmyla

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona