Data: 2012-01-02 14:38:08 | |
Autor: stevep | |
Lepper i Sakiewicz. | |
# Tomasz Sakiewicz, naczelny „Gazety Polskiej”, zaraz po śmierci Leppera ujawnił, że kilka miesięcy wcześniej się z nim spotkał. Rozmowę (trwała zaledwie 6 minut) skrycie nagrał, a nagranie przekazał prokuraturze. Lepper miał mu powiedzieć, że zdeponował u zaufanych osób ważne dokumenty w sprawie tzw. afery przeciekowej (w wyniku prowokacji CBA Lepper, jako minister rolnictwa, miał za łapówkę odrolnić grunty w gminie Mrągowo; nie udało się go schwytać na gorącym uczynku, bo – według CBA – doszło do przecieku i ktoś go ostrzegł). „Gazeta Polska” opublikowała fragment stenogramu, dotyczący osoby, która – według Sakiewicza – była źródłem przecieku w aferze gruntowej. Rozmowa jest nieczytelna, głównie mówi Sakiewicz, Lepper odpowiada zdawkowo. Najważniejszy fragment – Andrzej Lepper mówi Sakiewiczowi: „To poszło od K.”. Sakiewicz mówi Lepperowi: „Ja to wiedziałem od początku, akurat”. Kim jest tajemniczy K.? Sakiewicz nazwiska nie zdradził, ale z kontekstu jasno wynikało, że mógł to być minister spraw wewnętrznych w rządzie PiS Janusz Kaczmarek – przecież to jego podejrzewano o przeciek.
Janusz Kaczmarek, jako źródło rzekomego przecieku, został już oczyszczony, prokuratura nie znalazła przeciwko niemu dowodów i umorzyła postępowanie. Rewelacje ujawnione przez red. Sakiewicza nie robią na Kaczmarku wrażenia, w końcu nie takie rzeczy już mu przypisywano, z oszczercami spotykał się w sądzie i wygrywał procesy. – Z Lepperem od 2007 r. widziałem się trzy razy, z czego dwa w studiu telewizyjnym – mówi. – Zamieniliśmy kilka zdawkowych uwag i tyle. Pamiętam, że jego głównie interesowało, czy ma szanse na odszkodowanie w prowadzonej przez prokuraturę rzeszowską sprawie przekroczenia uprawnień podczas tzw. afery gruntowej. (Afera gruntowa – przypomnijmy – ściśle jest związana z przeciekową; chodziło o propozycje korupcyjne, jakie w imieniu Leppera składali jego współpracownicy.) – Dostał tam status poszkodowanego – kończy Kaczmarek. – Powiedziałem mu, że takie szanse ma. Janusz Maksymiuk twierdzi, że to nie Lepper, ale Sakiewicz domagał się spotkania. – Szef pytał, jak ma postąpić. Poradziłem, żeby się spotkał, to może być ciekawe; niech mu przekaże naszą opinię o prawdziwych przyczynach afery gruntowej. Podejrzewaliśmy, że była to misterna prowokacja, wymierzona w gruncie rzeczy w Jarosława Kaczyńskiego – już wtedy jego pretorianie chcieli go wysadzić z siodła. Po spotkaniu z Sakiewiczem szef powiedział, że mu to przekazał. Inny były działacz Samoobrony Zbigniew Stonoga ujawnia kolejną sensację: – Andrzej wyznał mi kiedyś, że z Ministerstwa Rolnictwa wykradziono jego terminarze z notatkami. Twierdził, iż wie, że trafiły do redaktora „Gazety Polskiej”. Żalił się, że jest szantażowany tymi terminarzami. Inni działacze Samoobrony twierdzą jednak, że Stonoga to mitoman i człowiek związany z półświatkiem, nie należy mu ufać. Maksymiuk przyznaje, że Lepper spotykał się ze Stonogą, ale nie wie w jakim celu. – Ten Stonoga chyba chory jest, twierdzi, iż to ja szantażowałem Andrzeja; opowiada, że nazajutrz, dzień po śmierci szefa, pojechałem do jego żony i syna z dokumentami, aby ich też szantażować. Powiedziałem pani Lepperowej, że nie będę go do sądu podawał, aby jej nie ciągali na świadka, nie zrobię jej tego. Stonoga, aby się uwiarygodnić, pokazuje nagrania z kamery przemysłowej, umieszczonej w jego gabinecie w komisie samochodowym, którego jest właścicielem. Zarejestrował dwie rozmowy z Lepperem. Mówi głównie on, szef Samoobrony siedzi w kurtce, jest markotny. Na pożegnanie nieoczekiwanie przytula się do Stonogi. – Bardzo mnie tym zaskoczył. Zawsze był twardy, męski, ten gest nie pasował do niego – opowiada biznesmen Stonoga. – To świadczy, że był w kompletnym dołku. Nie idź do Kaczyńskiego, bo zginiesz Piotr Ryba, były dziennikarz radiowy i telewizyjny, jeden z głównych bohaterów afery gruntowej (to on miał pośredniczyć w odrolnieniu przez Leppera gruntów dla podstawionego przez CBA biznesmena), widział się z liderem Samoobrony dwa tygodnie przed tragicznym piątkiem. – Nie zachowywał się jak człowiek w głębokiej depresji. Snuliśmy plany biznesowe. Kilka miesięcy wcześniej wspólnie założyli spółkę APA TRADE, która zamierzała kojarzyć przedsięwzięcia biznesowe firm polskich, białoruskich i chińskich. Mieli już na oku poważny – jak twierdzi Ryba – interes polsko-białoruski. Stamtąd chcieli sprowadzać biomasę do elektrowni (trociny), a z Polski wysyłać na Białoruś co się da, np. meble. Białoruś to była domena Leppera, miał dobre polityczne wejścia, znał wiele osób ze świecznika. Chiny z kolei należały do Piotra Ryby – jeździł tam już wcześniej, był tym krajem zauroczony. – Woziłem tam, głównie na targi do Kantonu, polskie grupy biznesowe, byłem kimś w rodzaju przewodnika – opowiada. – Zarabiałem w ten sposób pieniądze. Teraz to źródło wyschło, bo mam zakaz opuszczania kraju do czasu zakończenia procesu. W samobójstwo szefa też nie wierzy. – Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, ale wokół tej śmierci dzieją się dziwne rzeczy – mówi. – On umarł w piątek, a do sekcji zwłok przystąpiono dopiero w poniedziałek. Po takim czasie wiele chemicznych substancji wyparowuje bez śladu. Nie wiem, czy nie podano mu jakiegoś środka, który spowodował nagłą depresję. Zastanawia się też, dlaczego prokurator przesłuchał go dopiero po miesiącu od zdarzenia. – Byłem wspólnikiem Leppera, przecież mogłem wiedzieć o czymś, co rzuciłoby więcej światła na sprawę, ale prokuratora to jakby nie interesowało. Pawła Siateckiego, szefa koszalińskiej młodzieżówki Samoobrony, w ogóle nie przesłuchano, chociaż to on miał w ostatnich tygodniach życia Leppera prawie codzienny z nim kontakt. – Spotykaliśmy się albo gadaliśmy przez telefon – wspomina. – O polityce, o planach na przyszłość. Wierzył, że Samoobrona się odrodzi. Szef się sam nie powiesił, to musiało być inaczej, to była śmierć polityczna. Brat Andrzeja, Antoni Lepper (72 lata), sądzi, że Jędrkowi ktoś czegoś dosypał, z własnej woli nigdy by takiego świętokradztwa nie popełnił. – Religijny był człowiek, kiedyś do mszy służył – mówi. – Kłopoty miał, jak każdy, ale nie z takich opresji wychodził. Antoni przyczyn życiowych niepowodzeń brata upatruje w relacjach z żoną i dziećmi. Nie kryje, że do szwagierki sympatii nie czuje. – Jak została wielką panią premierową, to już mnie znać nie chciała, byłem za nisko. Andrzej żalił mi się, że kiedy przyjeżdżał do domu, to tam od razu słyszał: daj pieniądze, daj pieniądze. Kiedyś spacerowali razem po łące. Spytał brata, czy się nie boi tej wielkiej polityki? Andrzej w śmiech: A czego tu się bać, jak będą chcieli, to wynajmą snajpera i ten załatwi sprawę bez bólu. – Ostrzegałem go, nie idź do Kaczyńskiego, bo zginiesz, nie idź w to gówno.. A on nie posłuchał. To jego największy błąd. Tylko detektyw Krzysztof Rutkowski nie wierzy w spisek. – To było samobójstwo, jestem tego absolutnie pewien. Skończył się jego świat, nie widział wyjścia. Te interesy na Białorusi wcale dobrze nie rokowały. Prosił mnie, gdyby doszło do podpisania kontraktu, żebym sprawdził białoruskiego kontrahenta. Nie miał zaufania, bał się, że zostanie oszukany. Całe życiowe doświadczenie Leppera podpowiadało mu, że kto oszukuje, ten wygrywa. Przez kilka lat on sam był na fali, wygrywał. Rutkowski: – Myślę, że w Samoobronie działał system. Wiem, że jeden z biznesmenów dał panu Ł. (tu pada nazwisko współpracownika Leppera) 400 tys. zł za dobre miejsce na liście wyborczej. Nikogo za rękę nie złapałem, ale jestem pewien, że Ł. podzielił się z szefem. Takich przypadków było tam więcej. Srebrne Pajero od Stonogi # Ze strony: http://tiny.pl/hjcbz -- stevep Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/ |
|