Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Les Bleus sont la - nastepna Wandea ?

Les Bleus sont la - nastepna Wandea ?

Data: 2010-10-23 15:07:47
Autor: raff
Les Bleus sont la - nastepna Wandea ?
Kto odpowiada za śmierć Gabriela Narutowicza? Tak jest, zgadli państwo: Jarosław Kaczyński. W jaki sposób może odpowiadać nawet za zbrodnię dokonaną jeszcze przed jego urodzeniem? „O, wróg nie takich ima się sztuk”.

Spytajcie Adama Michnika. Pamiętam jego wizytę u Tomasza Lisa, kiedy to, ku czołobitnemu podziwowi prowadzącego, wyłożył taką mniej więcej teorię, że dzisiejsza walka polityczna toczy się pomiędzy Polską, do której należą oni obaj, i tą, która zamordowała Narutowicza − czyli właśnie Polską Kaczyńskiego.

Wina Kaczyńskiego w tamtej zamierzchłej sprawie jest więc oczywista, tak jak oczywiste jest, że Kaczyński ma na rękach krew Barbary Blidy i doktora G., że tylko w atmosferze nienawistnej nagonki „zoologicznych antykomunistów” na PRL mogło dojść do mordu na byłym premierze Jaroszewiczu i jego żonie, że młody człowiek, który rzucił kiedyś jajem w Kwaśniewskiego, mógł w niego rzucić granatem i za to też odpowiada „prawicowa nienawiść”. Podobnie jak jest oczywiste, że rechot, z jakim „wiodące media” kibicowały „chowaniu babci dowodu” nie stwarzał w żaden sposób atmosfery przyzwolenia i rozgrzeszenia dla przełamania tabu i późniejszej agresji okazywanej przez podpitych osiłków staruszkom modlącym się pod krzyżem, a tamte z kolei wydarzenia nie mają nic wspólnego z atmosferą ogólnego przyzwolenia dla fizycznej przemocy wobec „faszystów”.

Kreowanie na bohatera naszych czasów psychola, reklamującego się zdjęciami, na których niedwuznacznie mierzy do wroga z rozmaitych pistoletów i karabinów, i zwierzającego się, że za swą odważną działalność spodziewa się wizyty skrytobójców z Opus Dei, bo czytał o tym w „Kodzie Leonarda Da Vinci”, także nie pozostaje w żadnym związku przyczynowo skutkowym. Podobnie jak przeznaczanie mniej więcej połowy każdego nowego wydania gazety i połowy czasu antenowego całodobowego radia i telewizji na wbijanie do głów, że nad krajem wisi straszliwe, faszystowskie zagrożenie, że nikt nam nie wmówi, że bydło to nie bydło, i trzeba owo bydło wyeliminować, trzeba „coś” zrobić, żeby zapobiec najgorszemu, co można sobie wyobrazić − recydywie IV Rzeczpospolitej.

Głosy „młodych z fejsbuka” i komentatorów portalu gazeta.pl wyrażające aprobatę dla czynu Ryszarda C., nadzieję na dalsze sukcesy w wyrywaniu „pisowskich chwastów” (ale, ciekawa rzecz, napiszcie tam w uprzejmych słowach o autorytecie salonu, że plecie kompromitujące brednie – to moderator się natychmiast znajdzie), względnie, w wersji „light”, że szkoda człowieka, ale przecież sam sobie winien − też nie mają związku z niczym, nie tworzą na nic przyzwolenia, w ogóle są cool. Po stronie „Polski jasnej” jest przecież samo dobro, bo całe zło jest po stronie przeciwnej. „Cztery nogi dobre, dwie nogi złe” – kto umie sobie to wbić do głowy i powtarzać z kamienną twarzą, jak podczas dziecięcej zabawy w pomidora, ten jest inteligentem, a nawet intelektualistą. Poczekajmy, a zobaczymy niedługo Ryszarda C., kiedy już wyjdzie wolny z zielonymi papierami, fetowanego na zjeździe intelektualistów Palikota, i przeczytamy artykuły uczonego profesora, etyka albo filozofa, że jego gombrowiczowskie zdarcie z rzeczywistości maski Formy było jak łyk świeżego powietrza w dusznych oparach polskiego narodowo-katolickiego mesjanizmu, którymi nas zatruwają pisowcy.

Czy już zostaliśmy doprowadzeni do ostatecznego obłędu? Jeszcze nie, jeszcze są pewne szczeliny, którymi – tak jak w tej chwili – przeciekają do opinii publicznej treści niebłagnadiożne. Co prawda, słabym strumyczkiem i tylko do tych, którzy wykonają pewien wysiłek, aby do nich dotrzeć, ale i to za dużo. Ale wciąż się nad tym pracuje. Próba brutalnej renacjonalizacji „Rzeczpospolitej”, podjęta staraniem przedstawicieli Skarbu Państwa w spółce Presspublica, to nowa jakość w działaniach tej ekipy. Sam się zastanawiam, jak to rozumieć – czego jak czego, ale złego wizerunku na Zachodzie ten gabinet dotąd się bał. A tutaj idzie na rympał w sposób godny Łukaszenki czy jakiejś birmańskiej junty, usiłując na zachodniej firmie wymusić uległość z pogwałceniem elementarnych zasad przyzwoitości i europejskich standardów. Skąd aż taka determinacja?

Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej skłania mnie to do obawy, że skoro „liberalna” ekipa idzie na taką gangsterkę, nie zważając na nic, to widać szykuje jakiś numer tego rodzaju, dla propagandowego usprawiedliwienia którego potrzebna jej będzie pełna szczelność medialnego systemu. W końcu zapowiedział premier niedwuznacznie, że władzy raz zdobytej partia nie odda nigdy, bo ludzie (domyślam się, których ludzi miał na myśli) wybaczą mu wszystko, ale tego jednego nie.

Obym był fałszywym prorokiem.

PS. Tym z Państwa, którzy od pewnego czasu sarkali na nadtytuł „Między Michnikiem a Rydzykiem”, przyznaję rację. Stracił on aktualność. Od dziś wybieram inny, najbardziej, obawiam się, stosowny do obecnego etapu historycznej ewolucji rządów miłości. Wszyscy oczywiście wiedzą, że „Les Bleus sont Lá” (w wolnym przekładzie: „oprawcy nadchodzą”, Jacek Kowalski śpiewa „oni już idą”) to pierwsze słowa sławnej pieśni powstańców wandejskich − więc nie muszę wyjaśniać, co mam na myśli.

http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/10/23/oni-juz-ida/

Przepastowane przez

R.

Les Bleus sont la - nastepna Wandea ?

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona