Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Leszek- choleryk nie chcia?? przyj??? do se jmu ze swoim kotem. II

Leszek- choleryk nie chcia?? przyj??? do se jmu ze swoim kotem. II

Data: 2014-02-02 18:39:37
Autor: stevep
Leszek- choleryk nie chcia?? przyj??? do se jmu ze swoim kotem. II
# TERESA TORAŃSKA: Może o traktacie?
ADAM BIELAN:– Nie, nie. Z Leszkiem nie rozmawiało się o twardej polityce.  Od niej był Jarosław. Z Leszkiem się gawędziło. Najczęściej o życiu.  Udowadnialiśmy mu, że Tusk umowy nie dotrzymuje, bo jakieś szczegóły z  tego spotkania przekazał już swoim pracownikom, a ci dziennikarzom. Ale  prezydent milczał. I nagle ukazał się wywiad z Tuskiem w „Newsweeku”. Była  w nim sensacyjna deklaracja. Tusk wyznawał, że palił marihuanę.

TERESA TORAŃSKA: W stanie wojennym. Kiedy chwytał różne roboty i w  elektrowni Jaworzno malował podpory stalowe.
ADAM BIELAN:– Prezydent był wstrząśnięty. „Jak on mógł mnie tak oszukać” –  przeżywał cały wieczór. I trochę nam wtedy o ich spotkaniu w Juracie  zaczął opowiadać. Obaj byli mocno pijani. Tusk mu się zwierzał i Leszek  zwierzał się Tuskowi. I Tusk w nocy, sam z siebie, powiedział mu, że nigdy  nie próbował narkotyków. Żeby było jasne: prezydent nie miał za złe  Tuskowi, że ten palił marihuanę. Prezydent był zszokowany, że Tusk go  okłamał, czyli zdradził. Dla prezydenta był to dowód, że Tusk bardzo się  zmienił, nie można mu ufać i nawet po kilku winach nad ranem kłamie. Bo  nie chodziło przecież o kłamstwo w życiu publicznym, które zdarza się  każdemu politykowi i trudno mieć do nich o to pretensje, ale chodziło o  kłamstwo w szczerej rozmowie w cztery oczy, kiedy umawiali się na  zrobienie paru rzeczy razem.

TERESA TORAŃSKA: Ale chyba już nie zdążyli.
ADAM BIELAN:– Nie wiem.

TERESA TORAŃSKA: Kiedy widział pan Leszka ostatni raz?
ADAM BIELAN:– Zadzwoniłem do niego kilka dni przed katastrofą. 5 lub 6  kwietnia. To był poniedziałek lub wtorek. Że mam kilka pomysłów na  kampanię wyborczą, chcę się z nim spotkać i przyjadę z Brukseli w piątek  rano. Prezydent nalegał, żeby w czwartek. Cały piątek – powiedział –  chciałby zarezerwować na przygotowanie przemówienia do Katynia.  Potrzebował na to wielu godzin.
  |Kiedy miał ważne wystąpienie, na cały dzień wyłączał się z innych zajęć.  Próbowaliśmy go namówić, żeby się nauczył czytać z kartki. Podawaliśmy  przykład Kwaśniewskiego, który czytał tak, że nikt tego nie zauważał.  Podawaliśmy przykłady polityków amerykańskich, którzy potrafili czytać z  telebimów jak zawodowi prezenterzy. Nawet mu aparaturę specjalną  sprowadziliśmy do ćwiczeń. Nie chciał. Twierdził, że jest ograniczony i  się nie nauczy.
TERESA TORAŃSKA: I mlaskał.
ADAM BIELAN:– Tragedia zaczynała się, gdy dochodziło do nagrywania  wystąpień telewizyjnych. Prezydent przecież musi wygłaszać orędzia. Bardzo  się denerwował, że wyjdzie to źle i rzeczywiście wychodziło źle.
  Przyleciałem do Warszawy w czwartek po południu.

TERESA TORAŃSKA: 8 kwietnia.
ADAM BIELAN:– Prezydent był w Wilnie z półdniową wizytą. Zadzwoniłem  między 19 a 20, usłyszałem warkot silników. Prezydent był w samolocie, ale  już po wylądowaniu. Powiedział, żebym przyjechał do pałacu. Przysłał po  mnie samochód.
  Chciałem, żeby motywem muzycznym jego kampanii wyborczej była „Pieśń o  małym rycerzu” z ekranizacji „Pana Wołodyjowskiego”. Potrzebowałem jego  akceptacji. Prezydent kochał Trylogię i „mały rycerz” bardzo do niego  pasował.

TERESA TORAŃSKA: Chciał kandydować?
ADAM BIELAN:– Tak. Na pewno. Plotki o tym, że się wahał, były nieprawdziwe.

TERESA TORAŃSKA: Wierzył w zwycięstwo?
ADAM BIELAN:– Miał zmienne nastroje. Tego dnia nie był jednak ani  złośliwy, ani specjalnie zdenerwowany. I nie przedrzeźniał się ze mną.  Choć lubił.

TERESA TORAŃSKA: Jak?
ADAM BIELAN:– Lubił dogadywać. W czasie kampanii na prezydenta Warszawy, a  potem na prezydenta Polski droczył się ze mną i Michałem, że nie  wystartuje, bo mu się nie uda, więc nie ma sensu walczyć. To był z jego  strony element gry towarzyskiej. Oczekiwał zaprzeczeń.
  Do pałacu dotarłem trochę po 20. Moje pomysły szybko zaakceptował i jak  zwykle z prezydentem nasze spotkanie przerodziło się w towarzyskie  gadanie. Lubił popisywać się swoją wiedzą historyczną i uwielbiał  opowiadać anegdoty.

TERESA TORAŃSKA: O Wałęsie?
ADAM BIELAN:– O historii świata. Jego konikiem była na przykład  dekolonizacja Afryki. Bracia jako mali chłopcy czytali namiętnie dział  międzynarodowy w „Trybunie Ludu” i pamiętali nazwiska przywódców kolejnych  państw afrykańskich, które uzyskiwały wolność.

TERESA TORAŃSKA: No to co prezydent mówił o Wałęsie?
ADAM BIELAN:– Z reguły pozytywnie, zadziwię panią.. Albo neutralnie. On nie  patrzył na Wałęsę przez pryzmat „Bolka” czy jego prezydentury z początku  lat 90. Miał jednoznacznie negatywną opinię co do roli Wałęsy w latach  70., ale w miarę pozytywną o jego działalności w latach 80.
  Rozmawialiśmy trochę o Tusku, polityce, reelekcji, o terminach  wyborczych. Był w dobrym humorze i do wyborów nastawiony pozytywnie.

TERESA TORAŃSKA: Mimo nieudanej wizyty na Litwie?
ADAM BIELAN:– O tym na razie nie rozmawialiśmy. Po mniej więcej dwóch  godzinach prezydent powiedział, że musi jechać do mamy do szpitala i  zostawił mnie w gabinecie. Po kilku minutach zajrzał minister Łopiński,  który urzędował po drugiej stronie sekretariatu. Zobaczył, że siedzę sam i  zaprosił mnie do siebie. Po chwili przyszedł Paweł Kowal, a po blisko  godzinie wrócił prezydent i do nas dołączył. Maciek otworzył barek,  wyciągnął koniak. Prezydent nie pił. Spytałem prezydenta o Tuska.

TERESA TORAŃSKA: Tego dnia pojechał do Pragi spotkać się z Barackiem Obamą.
ADAM BIELAN:– Jak to się stało – pytałem go – że Tusk przejął przywództwo  w grupie liberałów. Prezydent wytłumaczył. Tusk zawsze wykazywał duże  zdolności przywódcze, ale je ukrywał. W latach 80. ambicji politycznych w  Tusku nie zauważał. Środowisko liberałów i Solidarności spotykało się dość  często i dyskutowało, głównie o sprawach gospodarczych. Ja – uśmiechnął  się prezydent – byłem wtedy bardziej niż dzisiaj na lewo. W tych  spotkaniach uczestniczyli Jacek Merkel, Jan Krzysztof Bielecki, Janusz  Lewandowski. Ale Tusk – mówił nam prezydent – był cichą wodą. Bardzo  sprawnie i sprytnie wymanewrował Bieleckiego i Lewandowskiego, został  liderem tego środowiska i w 1990 roku założył Kongres Liberałów.
  Potem rozmawialiśmy o geopolityce. Prezydent poruszył kwestię nieudanej  wizyty w Wilnie.

TERESA TORAŃSKA: Parlament litewski odrzucił ustawę o pisowni nazwisk  polskich.
ADAM BIELAN:– Był rozżalony, że tak ważna dla niego ustawa upadła w  pierwszym czytaniu akurat w dniu jego wizyty. A pani prezydent Dalia  Grybauskaite obiecywała mu – na pewno w dobrej wierze – że zostanie  przegłosowana. Znowu minister Sikorski – irytował się – będzie go  krytykował za zbyt małą asertywność wobec Litwy..
  Około północy, jak zwykle, zadzwoniła pani prezydentowa. Wiedzieliśmy, że  nie należy nalegać, by Leszek został, bo może to się skończyć jej osobistą  interwencją. Prezydent wyszedł, my zostaliśmy. Siedzieliśmy jeszcze u  Maćka z 45 minut.
  To był ostatni raz, kiedy go widziałem.
  Powiem pani, co myślę o tym locie do Smoleńska. Żaden polski samolot nie  powinien lądować na tak fatalnie wyposażonym lotnisku. Ani premiera, ani  prezydenta, ani nawet ministra. Oba powinny lądować w Mińsku lub w  Witebsku i kolumną przejechać do Smoleńska. Tam jest dobra szeroka droga,  dotarliby w godzinę. Ale to nie jest wina Lecha. Lech, owszem, lubił  dłużej pospać. Ale gdyby mu twardo powiedziano, że wyleci pół godziny  wcześniej, bo nie ma możliwości lądowania w Smoleńsku, musiałby to znieść,  trudno.

TERESA TORAŃSKA: Ale nikt mu tego nie powiedział.
ADAM BIELAN:– Nie. A Tusk wylądował tam trzy dni wcześniej.
  Nie wiem, co wydarzyło się w tym samolocie. Jarosław też nie mógł tego  zrozumieć. Dlaczego oni w takiej mgle lądowali, dlaczego? – pytał nas.

TERESA TORAŃSKA: Może było jak w czasie lotu do Gruzji?
ADAM BIELAN:– Nie, nie. Tamten lot nie ma żadnego związku z katastrofą w  Smoleńsku.

TERESA TORAŃSKA: Nic a nic?
ADAM BIELAN:– Nie. Podstawowa różnica: spór między pilotem a prezydentem  toczył się w samolocie, który stał na płycie lotniska, a nie kiedy samolot  był w locie.

TERESA TORAŃSKA: Ale Arkadiusz Protasiuk był wtedy drugim pilotem.
ADAM BIELAN:– I co z tego? W 36. Pułku w ogóle jedna czy dwie osoby miały  uprawnienia do pilotowania tupolewa na stanowisku pierwszego pilota. Lot  do Gruzji zresztą odbył się półtora roku wcześniej. Wiem, jak było,  leciałem tym samolotem. Zaczęło się od Tuska.

TERESA TORAŃSKA: Chyba od prezydenta Gruzji Saakaszwilego, który dał się  Rosjanom sprowokować i wybuchła wojna gruzińsko-rosyjska.
ADAM BIELAN:– Prezydent Kaczyński natychmiast chciał lecieć do Gruzji, ale  Tusk nie dał samolotu. I dopiero jak Lech kanałami dyplomatycznymi puścił  plotkę, że Amerykanie dadzą mu Air Force Two – samolot wiceprezydenta,  tupolew się znalazł. Pilot poleciał najpierw po prezydenta Litwy Valdasa  Adamkusa, potem po prezydenta Estonii i premiera Łotwy. Po około czterech  godzinach wrócił z nimi do Warszawy, wsiedliśmy i polecieliśmy na Krym. W  Symferopolu czekali na nas żona Saakaszwilego, która wywiozła na Krym  dzieci, żeby były bezpieczne, i wracała do męża, oraz prezydent Ukrainy  Wiktor Juszczenko, który doleciał swoim samolotem z Kijowa.
  Juszczenko wszedł do naszego samolotu i zdziwił się, że lecimy do Gandży,  a nie bezpośrednio do Tbilisi. Lech mu odpowiedział, że tam nie lądują  samoloty. Na to Juszczenko stwierdził, że lądują. Latają rejsowe samoloty  ukraińskie i niedługo wyląduje tam Sarkozy, który leci z Moskwy.

TERESA TORAŃSKA: W eskorcie rosyjskich myśliwców.
ADAM BIELAN:– I dodał – nie jestem pewny, czy nie złośliwie – że jeżeli  samolot Lecha nie może lecieć do Tbilisi, to wszystkich zaprasza do  swojego. Lech potraktował to bardzo ambicjonalnie. Zamknął drzwi do  prezydenckiej części – w tupolewie są trzy salonki: prezydencka i dwie  vipowskie – i zaczął domagać się, żebyśmy lecieli do Tbilisi. Pilot  prezydentowi odmówił.

TERESA TORAŃSKA: Osobiście?
ADAM BIELAN:– Nie, nie. To trzeba znać Lecha. On nigdy by sobie nie  pozwolił na to, by wejść do kabiny pilota i go prosić.. Dla niego byłaby to  utrata twarzy. On z pilotem rozmawiał przez pośredników. Do pilota wysyłał  Władka Stasiaka, szefa Kancelarii, i chyba Krzysztofa Olszowca, szefa  swojej ochrony.

TERESA TORAŃSKA: A na pokładzie było czterech prezydentów, jeden premier i  kilkunastu ministrów.
ADAM BIELAN:– Żaden samolot na świecie chyba nie przeżył takiego najazdu  VIP-ów. Tupolew jest słabo do tego przygotowany. Są w nim, najbliżej  kokpitu: pomieszczenie dla prezydenta z dwuosobową kanapą i fotelem, dalej  2 fotele w przejściu oraz salonki z ośmioma fotelami, czyli razem 13  miejsc vipowskich. Po kolejnej odmowie prezydent poprosił Stasiaka, żeby  go połączył z ministrem obrony Bogdanem Klichem. Zapytał Klicha: kto jest  dowódcą sił zbrojnych?

TERESA TORAŃSKA: I usłyszał: pan, panie prezydencie.
ADAM BIELAN:– Lech opisał mu sytuację. Byłem przy tym. Klich obiecał  oddzwonić. Po 10-15 minutach powiadomił Leszka, że rozmawiał z dowódcą sił  powietrznych, dowódca wydał pilotowi polecenie – potem okazało się, że  faksem – i sprawa jest załatwiona. Wydawało się, że polecimy do Tbilisi.  Pilot jednak dalej odmawiał lotu.

TERESA TORAŃSKA: Nie miał zgód dyplomatycznych, a gruzińska przestrzeń  powietrzna była kontrolowana przez Rosjan.
ADAM BIELAN:– Lech był wściekły. Samolot stał na płycie lotniska. To było  lato. Temperatura w samolocie dochodziła do 50 stopni, bo silniki nie  pracowały i wyłączona była klimatyzacja. Lech martwił się o zdrowie  prezydenta Adamkusa, który był świeżo po operacji serca. Nie narzekał, ale  był coraz bardziej czerwony na twarzy. Lech krążył między salonkami. Co  kilka minut wypadał ze swojej prezydenckiej, uśmiechał się do Adamkusa,  zabawiał Juszczenkę, żeby tylko nie domyślili się, że negocjuje ten lot z  własnym pilotem. To była dla niego strasznie upokarzająca sytuacja.  Staliśmy ponad godzinę. Stasiak w końcu wytłumaczył Leszkowi, że według  przepisów pilot ma prawo odmówić lotu i nic z tym nie zrobimy. Drugi pilot  też nie chciał lecieć, bo i z nim Stasiak próbował rozmawiać. Lech więc,  żeby do końca nie stracić twarzy przed innymi prezydentami, zdecydował, że  lecimy do Gandży w Azerbejdżanie.

TERESA TORAŃSKA: Zgodnie z pierwotnym planem.
ADAM BIELAN:– Tak. Wylądowaliśmy, tam czekały na nas samochody, cztery  godziny jechaliśmy do Tbilisi, to jest 240 km. Narażając się na znacznie  większe – jak nam potem powiedziano – niebezpieczeństwo, bo na drodze  grasowali snajperzy.

TERESA TORAŃSKA: Ale także co kilkanaście metrów stali azerscy milicjanci.
ADAM BIELAN:– Finał był taki, że jak dojechaliśmy do Tbilisi, na  Juszczenkę czekał już jego samolot, a nasz przyleciał następnego dnia.

TERESA TORAŃSKA: Po ogłoszeniu rozejmu.
ADAM BIELAN:– Moje zdanie jest takie: pilot powinien lecieć do Tbilisi.

TERESA TORAŃSKA: A dlaczego nie chciał?
ADAM BIELAN:– Nie wiem, może się bał. Ale wie pani, my wszyscy się  baliśmy. Strach jest rzeczą ludzką. Tylko zaraz, zaraz... Pilot jest  żołnierzem, a żołnierza służącego państwu strach nie może paraliżować.  Pilotowi wojskowemu nie wolno nie wykonać polecenia dlatego, że się boi.

TERESA TORAŃSKA: A nie przyszło panu nigdy do głowy, że Leszek nie nadawał  się na prezydenta?
ADAM BIELAN:– To na inną rozmowę.

Autorka przez kilka tygodni próbowała bezskutecznie autoryzować wywiad.  Mimo licznych prób Teresy Torańskiej Adam Bielan unikał odpowiedzi i nigdy  nie wskazał, co chciałby zmienić w tekście. Dopiero kiedy redakcja  „Newsweeka” zdecydowała się na publikację wywiadu, zakwestionował cały  tekst i zasypał autorkę oraz redakcję oświadczeniami zakazującymi  publikacji i pismami, w których grożono nam procesami.

Za tydzień w "Newsweeku" druga część wywiadu: o pierwszych dniach prezesa  PiS po katastrofie smoleńskiej; jak zapadła decyzja o pochówku na Wawelu i  czy Jarosław Kaczyński byłby dobrym prezydentem? #
Ze strony:
http://tnij.org/ohpiavy

--
stevep
-- -- -
Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/

Leszek- choleryk nie chcia?? przyj??? do se jmu ze swoim kotem. II

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona