Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Lobbowanie (księży) homoseksualistów to też żadna nowość...

Lobbowanie (księży) homoseksualistów to też żadna nowość...

Data: 2012-03-25 16:36:03
Autor: Przemysław W
Lobbowanie (księży) homoseksualistów to też żadna nowość...
Jeżeli lobby homoseksualne istnieje i ma coś do powiedzenia w jakichkolwiek strukturach kościelnych, to dlatego, że im ustępujemy, schodzimy z drogi, udajemy itd. - mówi w rozmowie z KAI o. Józef Augustyn.

Komentując niektóre wątki książki ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego "Chodzi mi tylko o prawdę" o Augustyn przyznał, iż problem homoseksualizmu wśród duchownych niewątpliwie istnieje, ale ks. Isakowicz-Zaleski przedstawił go w sposób dwuznaczny i powierzchowny.

KAI: W książce "Chodzi mi tylko o prawdę", ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski formułuje m.in. szereg mocnych tez dotyczących homoseksualizmu wśród polskiego duchowieństwa. Stwierdza np., iż w dokumentach IPN zobaczył "potężne podziemie seksualne w Kościele". Czy Kościół w Polsce ma problem z homoseksualizmem?



O. Augustyn - Duchowieństwo stanowi w znacznym stopniu odbicie społeczeństwa. Jeżeli określony procent mężczyzn w danym środowisku posiada skłonności homoseksualne, to taki mniej więcej procent może znaleźć się w seminarium, a potem w szeregach duchowieństwa. To przecież żadne novum. Już Ojcowie Pustyni przestrzegali nie tylko przed grzechami z kobietami, ale także przed homoseksualizmem wśród mnichów. Problemem nie jest samo zjawisko, na które mamy ograniczony wpływ, ale nasza postawa wobec niego.

Jak oceniasz stosunek Kościoła do homoseksualizmu? Podyskutuj na form!

Ks. Isakowicz-Zaleski - niezależnie od jego osobistych intencji - wywołuje temat. Z jego strony jest to niewątpliwie pewna prowokacja. Ale to też nic nowego. Czytałem w internecie kilkakrotnie o tym, jak to jakiś dziennikarz sprowokował księdza homoseksualistę i nagrał go ukrytą kamerą. Stwierdzenie pełne samozadowolenia: "Nas ten problem nie dotyczy" może okazać się pułapką.

KAI: Autor, powołując się na dokumenty IPN, wysuwa tezę o "potężnym podziemiu seksualnym w Kościele". Na ile jest ona, według Ojca, wiarygodna?

- Nie siedziałem miesiącami w IPN, jak Autor tych słów, stąd nie mogę potwierdzać czy też zaprzeczać samym informacjom, które wyczytał. Miałem natomiast kiedyś możność wglądu do dokumentów IPN pochodzących z czasów mojej wczesnej formacji i byłem zdumiony, czytając dwustronicowe charakterystyki wychowawców, z którymi żyłem pod jednym dachem. Jak sądzę, pisał je ktoś z wewnątrz (zresztą usunięto w tym okresie pewnego alumna podejrzanego o współpracę z UB). Autor tych charakterystyk był doskonale zorientowany w szczegółach środowiska. Emocjonalnie miał bardzo jednoznaczne nastawienie do opisywanych osób. Wychowawca lubiany był przedstawiany niemal jako święty, z podkreśleniem jego "cnót zakonnych", o których ubecy nie mieli pojęcia. Natomiast wychowawca nielubiany, ponieważ był zbyt wymagający czy przykry w zachowaniu wobec kleryków, przedstawiony był w bardzo negatywnym świetle. Najgrubszym kijem, którym donosiciel uderzał w osobę, były sprawy obyczajowe.

Czytaj pierwszą i drugą część wywiadu z ks. Isakowiczem-Zaleskim w Onecie!

Tak radykalne wnioski, które wysuwa ks. Zaleski z informacji odnalezionych w IPN, wydają mi się nadinterpretacją. To tak, jakbyśmy chcieli na podstawie archiwów Łubianki pisać o moralności wśród więźniów w czasach stalinowskich. Kto, komu i dla jakich racji wystawia tutaj świadectwo moralności? Dla ubecji sprawy obyczajowe były narzędziem niszczenia ludzi, stąd ich opinie muszą być traktowane z najwyższą rozwagą. Oczywiście, że wśród informacji, z jakimi autor miał do czynienia, były z pewnością i fakty. Pozostaje jednak kwestia ich interpretacji.

"Potężne podziemie seksualne" - jak tę zbitkę słowną rozumieć? Jeżeli używa się tak mocnych przymiotników, tym mocniejsze muszą być podstawy w badaniach, w analizie. W ogóle w tej książce w sprawach formacji alumnów i opinii o księżach jest wiele uproszczeń i obiegowych, ot takich "ludowych" stwierdzeń. Na przykład: ".w pewnym okresie formacji seminaryjnej przedstawiano kobiety jako niemal diabła, co przyniosło określone efekty. Rodziło strach, obawę, a niekiedy dziwaczne zachowania". Prowadziłem rekolekcje w wielu seminariach w Polsce, ale nigdy nie miałem podobnego wrażenia. Inne stwierdzenie, tym razem o księżach: "Jeśli nie jesteś proboszczem, jesteś nikim.". To są wręcz nieludzkie sformułowania. Jak można tak pisać? To obraża wielu uczciwych księży, którzy nie byli proboszczami i nie cierpią z tego powodu. Zresztą nie wszyscy księża nadają się na proboszczów.

KAI: Czy jeśli chodzi o podejście do homoseksualistów, a także ich liczbę, wśród duchowieństwa, sytuacja w samym Kościele - myślę o hierarchii czy przełożonych zakonnych - jest inna niż kilkadziesiąt lat temu?

- Na pewno dawniej mniej mówiło się o problemie. Na przestrzeni dziesięciu lat mojej jezuickiej formacji nie pamiętam jednej konferencji poświęconej homoseksualizmowi w zakonie. Dziś temat jest przegadany. Gdy problem pojawi się w seminarium, wychowawcy zaczynają o nim dużo mówić, choć sprawa dotyczy pojedynczych osób. Zagadnienie wymaga bardziej indywidualnego podejścia, kompetentnych rozmów, pomocy psychologicznej, a nade wszystko głębokiej duchowości i przejrzystości moralnej.

W środowisku młodych mężczyzn, zamkniętych na całe dnie i tygodnie w murach seminaryjnych, łatwo stworzyć fobie homoseksualne, gdy zbyt dużo i niezręcznie mówi się na ten temat. Ze względu na potężną cywilizacyjną promocję homoseksualizmu przez ruchy gejowskie i świat wielkiej polityki - liczby będą pewnie rosnąć. Może to mieć nawet przełożenie na obecność osób homoseksualnych w szeregach kapłańskich. To niewątpliwie nowe wyzwanie formacyjne dla seminariów. W tej sytuacji nie wystarczą ogólne pouczenia ojców duchownych czy też wygłaszane konferencje zaproszonych specjalistów.

KAI: Wątek dotyczący homoseksualizmu w Kościele jest w książce ks. Zalewskiego wsparty tezą o lobbowaniu.

- Lobbowanie homoseksualistów to też żadna nowość. Tam, gdzie są aktywni homoseksualiści, tam jest też lobbowanie. Dotyczy to wszystkich środowisk, także Kościoła. Księżowskie wspólnoty nie są tu żadnym wyjątkiem. To sposób społecznego istnienia osób identyfikujących się ze swoim homoseksualizmem. Pewne poszlaki, czasami więcej niż poszlaki, lobbowania w pewnych grupach księży bywają wyraźne. Ponieważ w środowiskach kościelnych dokonywane są nieustannie przesunięcia i zmiany personalne, stąd też i tego typu lobby podlegają zmianom. Jeżeli np. w seminarium jest dwóch czy trzech kleryków homoseksualnych (na stu i więcej alumnów), a ich poziom moralny jest niski, zaczynają lobbować: spotykają się, wspierają, ustawiają "politykę" itd. Niekiedy wynika to z pewnej naiwności i niedojrzałości emocjonalnej, a czasami jest świadome i z wyboru. Wszystko zależy od poziomu duchowego i moralnego. Gdy w seminarium znajdzie się jedna osoba o niskiej motywacji duchowej z głębokimi skłonnościami homoseksualnymi, zanim sprawa dojdzie do przełożonych - może zrobić wiele złego.





http://wiadomosci.onet.pl/kraj/o-jozef-augustyn-ksieza-homoseksualisci-to-mistrzo,1,5069852,wiadomosc.html



Przemek

--

"Zdolność prawicowych polityków, ich medialnych popleczników i rzeczników
Kościoła katolickiego do odwracania kota ogonem jest nieskończona i
dorównuje ideologicznemu zacięciu niegdysiejszych propagandystów PRL."

Lobbowanie (księży) homoseksualistów to też żadna nowość...

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona