Data: 2009-05-31 20:21:18 | |
Autor: multivatinae | |
Lodziarze i kolesie z tuskowej platformy | |
Jak PO walczy z korupcją Jedna z najważniejszych obietnic przedwyborczych PO brzmiała: "Podejmiemy rzeczywistą walkę z korupcją." To piękne zapewnienie, za którym idzie postulat wprowadzenia nowych, lepszych standardów polskiego życia politycznego. Czy zasługuje na to, aby traktować je poważnie, kiedy wypowiadają je politycy Platformy? Niestety, bardzo wątpliwe. Sięgnijmy do kilku przykładów z przeszłości, przypominanych na łamach dzisiejszej "Rzeczpospolitej", które każą zachować daleko idący sceptycyzm w tej sprawie: 1. Sprawa Tomasza Szczypińskiego: "Wczoraj prokuratura przesłała do sądu akt oskarżenia. Zdaniem śledczych Szczypiński, gdy w 1999 r. był wiceprezydentem Krakowa, wraz z czwórką członków zarządu miasta zdecydował o zakupie działek od dwóch biznesmenów, na czym gmina straciła 3,6 mln zł. Prokuratura zarzuca mu m.in. przyjęcie co najmniej 120 tys. zł łapówki." Pod koniec 2006 Prokuratura krakowska zwróciła się o uchylenie mu immunitetu. Polityk zrzekł się immunitetu, w kwietniu 2007 postawiono mu zarzuty. Do dzisiaj jest członkiem Platformy Obywatelskiej. 2. "Rzepa": "Dyskusja o standardach toczy się nie tylko w centrali. W kwietniu CBA zatrzymało wiceszefa zarządu powiatu ziemskiego PO w Lublinie i byłego dyrektora w urzędzie marszałkowskim Mirosława B. Prokuratura postawiła mu zarzuty obietnicy wręczenia łapówki urzędnikowi i samorządowcowi. B. został aresztowany, ale wyszedł za kaucją. Poręczyli za niego m.in. prezydent Lublina Adam Wasilewski (PO) oraz radni miejscy Platformy. Wkrótce po tym zarząd regionu PO skierował sprawę Mirosława B. do sądu koleżeńskiego. Tam utknęła." 3. Sprawa Beaty Sawickiej związana z przyjęciem łapówki w zamian za "ustawienie" przetargu publicznego, razem z burmistrzem Helu. 4. Kontrowersje związane z tzw. "układem warszawskim" z okresu prezydentury Warszawy Pawła Piskorskiego: sterowanie przetargami, udostępnianie "po znajomości" gruntów budowlanych, afera mostowa. 5. Sprawa Jacka Karnowskiego, prezydenta Sopotu. Wikipedia: "W lipcu 2008 trójmiejski przedsiębiorca Sławomir Julke zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przez Jacka Karnowskiego przestępstwa żądania korzyści majątkowej w postaci dwóch mieszkań w zamian za zgodę na dobudowanie piętra w zabytkowej kamienicy. Jacek Karnowski zaprzeczył oskarżeniom i stwierdził, że biznesmen rzeczywiście prosił go o zgodę na przebudowę budynku, został jednak odesłany do konserwatora zabytków. Po ujawnieniu nagrania rozmowy w tej sprawie, zawiesił swoje członkostwo w Platformie Obywatelskiej." Z pewnością nie wymieniłem wszystkich korupcyjnych skandali lub przykładów podejrzanej działalności, w którą zamieszani byli politycy Platformy Obywatelskiej. Skupiłem się na tych najbardziej medialnych. Ktoś odpowie: "Co się czepiasz? Przecież to zdarza się w każdej partii!". Jasne, że tak, ale Platforma zapewniała nas, że w odróżnieniu od SLD i PiS rządzi się innymi zasadami i zarzucała przeciwnikom hipokryzję oraz brak standardów. Same afery może nie niepokoiłyby mnie aż tak bardzo, gdyby nie sposób postępowania "góry" Platformy wobec ujawniania niewygodnych faktów. Praktycznie za każdym razem, nawet w sytuacjach ewidentnych politycy PO albo "udawali Greka" albo bagatelizowali sprawę albo atakowali tych, którzy złapali na gorącym uczynku skorumpowanych polityków. Pamiętamy przecież głosy z kręgów PO, że nie należy pochopnie oceniać Piskorskiego, a jego wyrzucenie nastąpiło dopiero 4 lata od momentu pojawienia się poważnych oskarżeń. Wcześniej przebywał na tzw. "zesłaniu" Inny rażący przykład to ataki na CBA po udanej prowokacji tej służby wobec działaczki PO Beaty Sawickiej. Politycy PO zamiast podziękować funkcjonariuszom, że wyłapali kolejną "czarną owcę" chętnie atakowali biuro za rzekome operacje polityczne chociaż sprawa była poparta twardymi dowodami. Nade wszystko jednak muszą niepokoić powtarzające się szykany wobec działaczy samej Platformy, którzy zbyt energicznie, często nawet dla własnego bezpieczeństwa ujawniają korupcję prominentnych członków partii. Najświeższa jest sprawa wyrzucenia Sławomira Julkego, który postawił w mocno negatywnym świetle prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego. W związku z tym politycy PO nie tylko pozbyli się zbyt dociekliwego działacza, ale rozpoczęli medialną akcję dezawuowania jego zarzutów. Nomen omen w gorszej sytuacji znalazł się pozytywny bohater – nie ma go w partii, bo Karnowski jedynie zawiesił swoje członkostwo. Za podsumowanie wpisu niech wystarczy fragment rozmowy Janusza Kowalskiego - szefa opolskiego stowarzyszenia "Stop Korupcji" i byłego działacza Platformy Obywatelskiej z "Gazetą Polską" z sierpnia 2006: "Gazeta Polska": Czy będąc w Platformie Obywatelskiej mógł Pan walczyć z korupcją? Janusz Kowalski: - Początkowo wierzyłem, że tak będzie. Platforma miała twarz Jana Rokity, zmagającego się w komisji śledczej z patologiami. Dziś ma twarz rządzącego nią sekretarza generalnego Grzegorza Schetyny. Działając w niej, musiałbym się wypisać ze stowarzyszenia "Stop Korupcji". Albo popaść w polityczną schizofrenię. Odchodzę dlatego, że jestem rozczarowany Platformą Obywatelską. Jak wygląda owa twarz Schetyny? - Opiniotwórczy tygodnik w Polsce stawia zarzuty młodym działaczom PO związanym ze Schetyną. Chodzi o wyprowadzanie partyjnych pieniędzy na prywatne konta. I co? I nic. Żadnego wyjaśnienia sprawy. Ponadto niebezpieczne np. w opolskiej PO jest wartościowanie ludzi na podstawie tego, jakie mają kontakty z biznesem. W samym Opolu jest dwóch posłów - przedsiębiorców. Chcieliśmy więc wypracować "kodeks dobrego postępowania" w opolskiej PO i zaproponować w tej sprawie jakieś czytelne zasady. Oczywiście nic z tego nie wyszło. Gwoździem do trumny mojej obecności w PO była wypowiedź Leszka Korzeniowskiego, prezesa PO w Opolskiem, byłego członka PZPR. W rozmowie z "Gazetą Polską" [nr 30 z 26 lipca - red. GP] przyznał on, że jego firma pośrednio wykorzystywana jest do finansowania PO. Brak jakiejkolwiek reakcji władz PO na tego typu stwierdzenie jest dla mnie porażający. Ponadto fundamentalnie nie zgadzam się, aby układy biznesowe wchodziły z butami do polityki. A czymże innym jest otaczanie się w partii ludźmi z własnej firmy?" Dzisiaj Grzegorz Schetyna jest wicepremierem i ministrem spraw wewnętrznych i administracji w rządzie PO-PSL. w Parlamencie Europejskim z ramienia Platformy. Daj Boże każdemu takie zesłanie. W pewnym momencie doszło do kuriozalnej sytuacji, kiedy w jednej partii funkcjonował Piskorski i Julia Pitera, która zrobiła pozytywną karierę na tropieniu jego brudnych interesów. -- |
|