Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Ludobójstwo wg. "Wyborczej"

Ludobójstwo wg. "Wyborczej"

Data: 2009-11-09 10:09:35
Autor: mkarwan
Ludobójstwo wg. "Wyborczej"
Zainspirowany toczącą się dyskusja n. t. wypowiedzi wicemarszałka
Niesiołowskiego, postanowiłem odnaleźć w otchłani Internetu, jak a jest
właściwie definicja ludobójstwa.
Niemal od razu trafiłem na artykuł na portalu "Wyborczej", datowanego na
dzisiaj, dotyczącego właśnie tej sprawy autorstwa Pawła Wrońskiego:
http://wyborcza.pl/1,75478,7025631,Czy_Katyn_to_ludobojstwo_.html
Cóż ciekawego można tam znaleźć? Ano np. taki kwiatek:

Termin "ludobójstwo" wprowadził do teorii prawa Rafał Lemkin (1900-1959),
absolwent Uniwersytetu Lwowskiego (reprezentował Polskę na konferencjach
Ligi Narodów w sprawach prawa karnego).
Po doświadczeniach procesu norymberskiego sformułował teorię nowego rodzaju
przestępstwa, którego definicja jest zawarta w konwencji ONZ "W sprawie
zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa" z 1948 r. (Polska ratyfikowała
ją w 1950 r.):

"Ludobójstwem jest którykolwiek z następujących czynów, dokonanych w
zamiarze zniszczenia w całości lub w części grup narodowych, etnicznych,
rasowych lub religijnych, jako takich: zabójstwo członków grupy,
spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju psychicznego członków
grupy (...)".

Według tej definicji nie ma wątpliwości, że ludobójstwem jest Holocaust czy
zbrodnie w Ruandzie.
Spory budzi kwalifikowanie jako ludobójstwa głodu na Ukrainie w latach 30.
czy wymordowanie Ormian przez Turków w 1915.

Wygląda wiarygodnie?
Czyżby rzeczywiście wymordowanie głodem i innymi opresjami milionów
Ukraińców nie było ludobójstwem?
No to sprawdźmy co w definicji ludobójstwa kryje się pod tajemniczym
"(...)".
W tym celu warto zajrzeć do "Konwencji ONZ w sprawie zapobiegania i karania
zbrodni ludobójstwa" z 1948 r. którą można przeczytać tutaj:
http://pl.wikisource.org/wiki/Konwencja_ONZ_w_sprawie_zapobiegania_i_karania_zbrodni_ludob%C3%B3jstwa_1948

Jak brzmi w całości interesujący nas fragment?
Artykuł II.
W rozumieniu Konwencji niniejszej ludobójstwem jest którykolwiek z
następujących czynów, dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części
grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich:
a) zabójstwo członków grupy,
b) spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia
psychicznego członków grupy,
c) rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia, obliczonych na
spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego,
d) stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie
grupy,
e) przymusowe przekazywanie dzieci członków grupy do innej grupy.

Czyli wycięto m. in. punkt c) który dziwnym trafem pasuje jak ulał np. do
wielkiego głodu na Ukrainie (o tym przynajmniej wicemarszałek Niesiołowski
nie zapomniał) a także do wielu innych zbrodni sowieckich, takich jak np.
zsyłki do Kazachstanu (czyli do "warunków życia...."), o łagrach i
przymusowych robotach nie wspominając.
Ciekawa rzecz, że w dyskusjach o ludobójstwie dziwnie przemilcza się
osiągnięcia Chin w tym względzie, a przecież Państwo Środka było
zdecydowanie liderem w mordowaniu własnych obywateli.

Wróćmy do sprawy Katynia, oto co możemy przeczytać w artykule:

Jednak w 1945 r. w czasie procesu norymberskiego to prokurator radziecki
Roman A. Rudenko usiłował bez powodzenia włączyć do aktu oskarżenia zbrodnię
katyńską jako "zbrodnię przeciwko ludzkości" (oczywiście oskarżając o to
Niemców).
Tę konstrukcję prawną wykorzystał polski Instytut Pamięci Narodowej,
rozpoczynając w 2005 r. śledztwo w sprawie katyńskiej jako zbrodni
ludobójstwa.

- Gdyby spojrzeć skrupulatnie na definicję zbrodni ludobójstwa, to zapewne
Stefan Niesiołowski ma rację, że Katyń nie był ludobójstwem - mówi "Gazecie"
prof. Jan Barcz, specjalista prawa międzynarodowego. - To jednak jest
zupełnie niepotrzebny spór o słowa. Zbrodnia ludobójstwa, podobnie jak użyte
przez marszałka określenie "zbrodnia wojenna" w odniesieniu do Katynia ma
bardzo mocną kwalifikację.

Nie bardzo rozumiem Pana Profesora.
Czyżby polscy oficerowie nie kwalifikowali się jako "część grupy narodowej"
ani "członkowie grupy" czy też celem sowieckich katów nie było ich
"zabójstwo"?
A może mój umysł nie jest w stanie pojąć prawniczych zawiłości definicji
ludobójstwa?

Przydała by się jakaś celna puenta, ale właściwie to nawet zadawanie pytań
(Czemu autor artykułu wykropkował definicję ludobójstwa, do czego chciał
przekonać itd...) wydaje się być pozbawione sensu.
Po prostu ręce opadają.
PS. Może od razu powinniśmy uzupełnić definicję ludobójstwa o "...są to
czyny dokonane przez nazistów...", żeby nie drażnić Rosjan, Chińczyków czy
Khmerów ?
źródło http://deszczowy.salon24.pl/124729,ludobojstwo-wg-wyborczej

Data: 2009-11-09 12:19:28
Autor: cytryna
Ludobójstwo wg. "Wyborczej"
Zainspirowany toczącą się dyskusja n. t. wypowiedzi wicemarszałka
Niesiołowskiego, postanowiłem odnaleźć w otchłani Internetu, jak a jest
właściwie definicja ludobójstwa.
Niemal od razu trafiłem na artykuł na portalu "Wyborczej", datowanego na
dzisiaj, dotyczącego właśnie tej sprawy autorstwa Pawła Wrońskiego:
http://wyborcza.pl/1,75478,7025631,Czy_Katyn_to_ludobojstwo_.html
Cóż ciekawego można tam znaleźć? Ano np. taki kwiatek:

Termin "ludobójstwo" wprowadził do teorii prawa Rafał Lemkin (1900-1959),
absolwent Uniwersytetu Lwowskiego (reprezentował Polskę na konferencjach
Ligi Narodów w sprawach prawa karnego).
Po doświadczeniach procesu norymberskiego sformułował teorię nowego rodzaju
przestępstwa, którego definicja jest zawarta w konwencji ONZ "W sprawie
zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa" z 1948 r. (Polska ratyfikowała
ją w 1950 r.):

"Ludobójstwem jest którykolwiek z następujących czynów, dokonanych w
zamiarze zniszczenia w całości lub w części grup narodowych, etnicznych,
rasowych lub religijnych, jako takich: zabójstwo członków grupy,
spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju psychicznego członków
grupy (...)".

Według tej definicji nie ma wątpliwości, że ludobójstwem jest Holocaust czy
zbrodnie w Ruandzie.
Spory budzi kwalifikowanie jako ludobójstwa głodu na Ukrainie w latach 30.
czy wymordowanie Ormian przez Turków w 1915.

Wygląda wiarygodnie?
Czyżby rzeczywiście wymordowanie głodem i innymi opresjami milionów
Ukraińców nie było ludobójstwem?
No to sprawdźmy co w definicji ludobójstwa kryje się pod tajemniczym
"(...)".
W tym celu warto zajrzeć do "Konwencji ONZ w sprawie zapobiegania i karania
zbrodni ludobójstwa" z 1948 r. którą można przeczytać tutaj:

http://pl.wikisource.org/wiki/Konwencja_ONZ_w_sprawie_zapobiegania_i_karania_zb
rodni_ludob%C3%B3jstwa_1948

Jak brzmi w całości interesujący nas fragment?
Artykuł II.
W rozumieniu Konwencji niniejszej ludobójstwem jest którykolwiek z
następujących czynów, dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części
grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich:
a) zabójstwo członków grupy,
b) spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia
psychicznego członków grupy,
c) rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia, obliczonych na
spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego,
d) stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie
grupy,
e) przymusowe przekazywanie dzieci członków grupy do innej grupy.

Czyli wycięto m. in. punkt c) który dziwnym trafem pasuje jak ulał np. do
wielkiego głodu na Ukrainie (o tym przynajmniej wicemarszałek Niesiołowski
nie zapomniał) a także do wielu innych zbrodni sowieckich, takich jak np.
zsyłki do Kazachstanu (czyli do "warunków życia...."), o łagrach i
przymusowych robotach nie wspominając.
Ciekawa rzecz, że w dyskusjach o ludobójstwie dziwnie przemilcza się
osiągnięcia Chin w tym względzie, a przecież Państwo Środka było
zdecydowanie liderem w mordowaniu własnych obywateli.

Wróćmy do sprawy Katynia, oto co możemy przeczytać w artykule:

Jednak w 1945 r. w czasie procesu norymberskiego to prokurator radziecki
Roman A. Rudenko usiłował bez powodzenia włączyć do aktu oskarżenia zbrodnię
katyńską jako "zbrodnię przeciwko ludzkości" (oczywiście oskarżając o to
Niemców).
Tę konstrukcję prawną wykorzystał polski Instytut Pamięci Narodowej,
rozpoczynając w 2005 r. śledztwo w sprawie katyńskiej jako zbrodni
ludobójstwa.

- Gdyby spojrzeć skrupulatnie na definicję zbrodni ludobójstwa, to zapewne
Stefan Niesiołowski ma rację, że Katyń nie był ludobójstwem - mówi "Gazecie"
prof. Jan Barcz, specjalista prawa międzynarodowego. - To jednak jest
zupełnie niepotrzebny spór o słowa. Zbrodnia ludobójstwa, podobnie jak użyte
przez marszałka określenie "zbrodnia wojenna" w odniesieniu do Katynia ma
bardzo mocną kwalifikację.

Nie bardzo rozumiem Pana Profesora.
Czyżby polscy oficerowie nie kwalifikowali się jako "część grupy narodowej"
ani "członkowie grupy" czy też celem sowieckich katów nie było ich
"zabójstwo"?
A może mój umysł nie jest w stanie pojąć prawniczych zawiłości definicji
ludobójstwa?

Przydała by się jakaś celna puenta, ale właściwie to nawet zadawanie pytań
(Czemu autor artykułu wykropkował definicję ludobójstwa, do czego chciał
przekonać itd...) wydaje się być pozbawione sensu.
Po prostu ręce opadają.
PS. Może od razu powinniśmy uzupełnić definicję ludobójstwa o "...są to
czyny dokonane przez nazistów...", żeby nie drażnić Rosjan, Chińczyków czy
Khmerów ?
źródło http://deszczowy.salon24.pl/124729,ludobojstwo-wg-wyborczej


****************************************************************************

A ja naiwny myślałem, że to jakaś laurka dla Stefana Szwedowicza, a miał chłopina nie małe zasługi. Zasługi jego brata jak można przeczytać w Internecie
też doceniło dostojne grono komunistów z Uniwersytetu Pedagogicznego fundując
mu zaszczytny tytuł doktora honoris casusa. O tempora o mores!

--


Ludobójstwo wg. "Wyborczej"

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona