Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   "Maariv" na tropie polskiej ortodoksji

"Maariv" na tropie polskiej ortodoksji

Data: 2013-09-08 12:42:27
Autor: mkarwan
"Maariv" na tropie polskiej ortodoksji
Nissan Tzur w czasie ukazania się poniżej zamieszczonego artykułu był izraelskim korespondentem akredytowanym przez MSZ i współpracownikiem izraelskiego dziennika "Maariv".

Artykuł, który w dniu 01 maja 2011 roku wydrukowała poczytna izraelska gazeta "Maariv" nie pozostawia przysłowiowej "suchej nitki" na przedstawicielach ortodoksyjnych środowisk żydowskich w Polsce - przede wszystkim ich łapczywości.

Czy przywódcy polskiej gminy żydowskiej, odpowiedzialni za utrzymywanie przy życiu wszystkiego, co związane z żydowską kulturą i podsycanie jasnego, żywego płomienia żydowskiej tradycji są tymi samymi, którzy realizują plan, który nie udał się ani nazistom, ani komunistom?
Czy zgaszą tysiącletnią tradycję życia żydowskiego w Polsce?
Zależy, kogo się pyta, ale w wielu przypadkach odpowiedź będzie brzmiała "tak".

Do II wojny światowej Polska była domem jednego z największych i najbardziej wpływowych środowisk żydowskich na świecie.
Społeczność ta liczyła około 3,5 miliona członków.
 Żydzi odgrywali wielką rolę w każdej dziedzinie polskiego życia: inteligencji, biznesu i twórczości.
Dzięki rewolucji przemysłowej wielu Żydów wzbogaciło się.
Prześcigali się więc nawzajem w gestach wspaniałomyślności wobec swoich społeczności.
Żydowskie mienie komunalne pomnażało się i rosło w wielkość i znaczenie.

W 1997 roku polski parlament przyjął "zrobioną na zamówienie" ustawę o restytucji mienia żydowskiego stwierdzającą, że całe mienie komunalne, które istniało w Polsce przed II wojną światową, zostanie zwrócone oficjalnej gminie żydowskiej.
W 1998 r. przywódcy polskich gmin żydowskich spotkali się z liderami Światowego Kongresu Żydów (ŚKŻ) i Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego (ŚORMŻ) na trzydniowej konferencji, gdzie postanowiono, co następuje:

ŚORMŻ pożyczy polskiej gminie żydowskiej do ośmiuset tysięcy dolarów na sfinansowanie wniosków o zwrot żydowskiego mienia komunalnego.

W zamian za pomoc w sfinansowaniu restytucji, ŚORMŻ i ŚKŻ otrzyma połowę wartości odzyskanych dóbr.

Powstanie fundacja, której przekazane będą odzyskane własności, a kiedy te zostaną sprzedane - pieniądze będą wysłane poza Polskę.
(Ta fundacja rzeczywiście powstała.
Cynicznie nazwano ją Fundacją Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego w Polsce).

Zaproponowano znalezienie amerykańskiego rabina, który wyrazi zgodę na sprzedaż cmentarzy żydowskich w celach komercyjnych.

Złożono kilka tysięcy wniosków o zwrot mienia i sprzedaż odzyskanych aktywów rozpoczęła się na dobre.

Polskie korzenie Bolesława Szenicera, l. 58, sięgają sześciu pokoleń wstecz.
Z rodziny przetrwali tylko jego rodzice, którzy przeżyli obóz zagłady w Treblince.
W 1958 roku przywódcy społeczności żydowskiej poprosili ojca Szenicera, by ten zajął się żydowskim cmentarzem w Warszawie.
Dwie dekady później młody Bolesław Szenicer został poproszony o dołączenie do swojego ojca i kontynuowanie opieki nad cmentarzem, by pewnego dnia zastąpić go w roli głównego nadzorcy.
Młody Bolesław przyjął wyzwanie i przez ponad 20 lat poświęcał temu swój czas i energię.

Podczas spotkania powiedział do mnie te słowa:
"Pracowałem na cmentarzu od 1980 roku i robiłem to najlepiej jak potrafiłem.
W 1998 roku przybył do mnie pewien człowiek z Siedlec i powiedział, że zarząd gminy żydowskiej przeznaczył na sprzedaż żydowski szpital miejski*. Natychmiast się tam udałem. Szpital - budynek dawniej wspaniały - zastałem jako opuszczoną, w połowie zniszczoną ruinę.
Wkrótce się okazało, że został on sprzedany Przedsiębiorstwu Budowlanemu Konstantego Strusa.
W jego miejscu miało powstać osiedle mieszkaniowe.
Zapytałem Rabina Schudricha, dlaczego sprzedał budynek mający tak wielką wartość historyczną, będący częścią żydowskiego dziedzictwa?
Odpowiedział:
"Jesteśmy zobowiązani tylko do utrzymywania cmentarzy.
Poza tym, w Siedlcach żyje jeden jedyny Żyd, po co więc mielibyśmy zachowywać tam nieruchomość?"
Szenicer twierdzi, że powiedział rabinowi Schudrichowi, iż będzie nagłaśniać fakt zbywania żydowskich nieruchomości.
Schudrich odparł natychmiast:
"Jeśli to zrobisz, zostaniesz zwolniony".
Szenicer zaczął badać i zagłębiać się w te sprawy.
Był zaskoczony odkryciem, że sprzedaż szpitala to tylko wierzchołek góry lodowej i że przywódcy gminy wyprzedają coraz więcej mienia żydowskiego, w tym łaźnie rytualne (mykwy), synagogi i wiele innych.
Zaczął o tym głośno mówić. Rabin Schudrich wyrzucił go z pracy.
Pod koniec 2008 r. Schudrich i jego koledzy pozwolili na to, by ostatni żydowski szpital w Warszawie uległ zniszczeniu, a grunt został wystawiony na sprzedaż.

Rabin Schudrich, syn rabina, urodził się w Nowym Yorku w 1955 roku.
W 1977 roku ukończył Stonybrook College zyskując dyplom ukończenia studiów religijnych.
W 1982 roku uzyskał dyplom magistra historii na Columbia University oraz otrzymał dyplom rabina konserwatywnego z Jewish Theological Seminary of America.
Znacznie później przeszedł na żydowską ortodoksję, uzyskując dyplom rabina ortodoksyjnego od Rabbi Mosze Tendlera, profesora na Yeshiva University.
Po ukończeniu pierwszych studiów wyjechał do Japonii, gdzie służył jako rabin od roku 1983 do 1989 r.
Następnie dostał propozycję z Fundacji Ronalda S. Laudera w Polsce i przeniósł się wraz z żoną do Warszawy.

W 1998 r. Schudrich i jego żona powrócili do Nowego Jorku.
"Podjęliśmy tę decyzję z powodów osobistych.
Moja córka miała wtedy 11 lat i chcieliśmy, by uczęszczała do żydowskiej szkoły i dorastała w żydowskim środowisku" - wyjaśnił, pomijając fakt, że powodem wyjazdu było zwolnienie go z Fundacji Laudera.
Kilka miesięcy po powrocie Schudrichów do Ameryki przywódcy społeczności żydowskiej w Polsce poprosili swego starego przyjaciela, by wrócił i nadali mu tytuł głównego rabina Warszawy i Łodzi.
"Powiedziałem im, że będę mógł spędzać w Polsce dwa tygodnie każdego miesiąca".

Po krótkich negocjacjach zawarto następujące porozumienie:
Rabin Schudrich będzie rabinem na pół etatu i spędzi w Polsce tylko połowę swojego czasu.

Gmina zobowiązuje się opłacać jego biuro, zapewnić zakwaterowanie, pokryć wydatki (tzw. "kieszonkowe"). Zapłaci również za comiesięczną podróż tam i z powrotem na trasie Nowy York - Warszawa.

Wszystkie pieniądze, jakie uda mu się pozyskać, będą przeznaczane na jego pensję - franczyza warta miliony dolarów.

Cztery lata później, w pośpiechu, by w wyścigu o miano "prawdziwych Żydów" wyprzedzić przybywających do Polski Chabadów (odłam Chasydów), Schudrich powołany został na stanowisko Naczelnego Rabina wszystkich gmin żydowskich w Polsce.

Ani Schudrich, ani inni liderzy stojący na czele społeczności nie zaprzeczają, że mienie pożydowskie jest sprzedawane.
Trzymam w ręce dokumenty, które dowodzą sprzedaży wielu własności - większość z nich nabyła firma budowlana Konstantego Strusa.

Podczas mojego dochodzenia kilka razy kontaktowałem się z Przedsiębiorstwem Budowlanym Konstantego Strusa prosząc o skomentowanie faktu, że firma jest nabywcą wielu nieruchomości stanowiących żydowskie dziedzictwo o wielkiej wartości historycznej i kulturowej, oraz że kupuje się je tylko po to, by najpierw zburzyć, a potem na zgliszczach stawiać nowe inwestycje.
Nie chcieli odpowiedzieć na moje pytania.
Tylko jeden raz, osoba, która odebrała telefon powiedziała:
"Nigdy nie kupiliśmy niczego od gminy żydowskiej".
Poprosiłem o przesłanie mi drogą mailową potwierdzenia tej informacji, ale maila nigdy nie otrzymałem.
Jakiś czas później udało mi się skontaktować z rzecznikiem Urzędu Gminy w Siedlcach.
Zapytałem go, co się stało z żydowskim szpitalem i mykwami w jego mieście.
"Miejsca te zostały sprzedane Przedsiębiorstwu Budowlanemu Konstantego Strusa."
Dlaczego firma stara się ukryć fakt kupowania nieruchomości od gminy żydowskiej?

Boleslaw Szenicer twierdzi, że powód jest prosty: gmina żydowska dogadała się ze Strusem, a nieruchomości są mu sprzedawane bez przetargów.

Dowiedziałem się też, że większość nieruchomości posiadanych przez gminę żydowską jest zarządzana przez jedną jedyną firmę należącą do Piotra Rytki-Zandberga.
Pan Rytka-Zandberg pełni funkcję osoby odpowiedzialnej za odzyskiwanie własności żydowskich od polskiego rządu, pobierając za to wynagrodzenie.
Od wielu lat jest też bliskim współpracownikiem Piotra Kadlcika, prezesa żydowskiej społeczności.
Z prześledzonych przeze mnie dokumentów jasno wynika, że gdy tylko gmina odzyskiwała mienie, zaraz było ono sprzedawane Przedsiębiorstwu Budowlanemu
Konstantego Strusa.
Czytanie tych dokumentów nie pozwala na reakcję inną niż szok.

1. Jak to możliwe, że tak wiele nieruchomości sprzedaje się tylko jednemu nabywcy i co sprawia, że kupujący za wszelką cenę stara się ukryć fakt nabycia własności od społeczności żydowskiej?

2. W wielu dokumentach uzasadniających sprzedaż nieruchomości czytamy, że jej powodem jest "nieatrakcyjna lokalizacja".
Dlaczego zatem, odnosząca sukcesy i ciesząca się powodzeniem firma, tak chętnie kupuje grunty pod budowę tysięcy mieszkań w nieatrakcyjnych lokalizacjach?

3. Może przypadek Beit Midrasza w Sokołowie Podlaskim najlepiej opisuje podejrzane zachowania przywódców gminy: po uprzednim zainwestowaniu pieniędzy w remonty - sprzedali budynek.
Powodem sprzedaży był "zły stan obiektu, grożący zawaleniem".
Jak to możliwe, że po zainwestowaniu znacznych sum na remont, budynek nadal znajdował się w "złym stanie i groził zawaleniem"?

4. Nieruchomości o znaczeniu historycznym najczęściej warte są znacznie mniej niż grunt, na którym stoją.
Mówi się, że nieruchomości zwrócone społeczności żydowskiej w niezłym stanie, w bardzo krótkim czasie dziwnym sposobem przemieniają się w "obiekty o złym stanie, grożące zawaleniem".
Uznane zostają następnie za "grożące niebezpieczeństwem" i lokalny inspektor budowlany nakazuje ich wyburzenie.

5. Władze gminy twierdzą, że powodem sprzedaży była też zła kondycja finansowa gminy.
Rozmawiając z jej członkami i badając dokumenty nie można oprzeć się wrażeniu, że jest zupełnie inaczej!
Wśród największych darczyńców ofiarowujących datki na rzecz gminy znajdujemy wiele dobroczynnych organizacji i agencji rządowych, aby wymienić zaledwie kilka z nich: Fundacja Ronalda Laudera, Miasto Stołeczne Warszawa, JDC, Claims Conference i wiele innych.
Jak to możliwe, że otrzymując tak duże kwoty pieniędzy pozostaje się nadal w trudnej sytuacji finansowej - złej na tyle, że trzeba sprzedać bezcenne i niezastąpione dziedzictwo?
Pojawia się również pytanie, w jaki sposób społeczność była w stanie przetrwać te wszystkie lata bez dużych dotacji i bez sprzedaży nieruchomości?

Rabin Schudrich nie przeczy, że przywódcy gminy sprzedają część mienia żydowskiego.
"W Polsce jest 1400 cmentarzy i bardzo trudno jest je wszystkie utrzymać."
(Dokładne dane na ten temat otrzymujemy od Moniki Krawczyk, dyrektora generalnego Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego w Polsce.
Według niej cmentarzy w Polsce jest 1200).
"Myślę, że nigdy się nie zdarzyło, by ktokolwiek przyszedł do mojego biura z prośbą o pomoc dla opuszczonego żydowskiego cmentarza i takiej pomocy nie otrzymał. Jeśli ktoś twierdzi, że tak się stało, to może po prostu dodzwonił się jedynie do mojej sekretarki i ta udzieliła mu niewłaściwej odpowiedzi".

"To jest bardzo złe, ale czasem się zdarza!
Owszem - niektóre żydowskie nieruchomości zostały sprzedane.
Jeśli gdzieś był jakiś opuszczony cmentarz, po którym został tylko kawałek ziemi - co możemy z tym zrobić?
Sprzedajemy".

Misja wykonana: sprzedawane są cmentarze, a sprzedaż zatwierdzana jest przez amerykańskiego rabina, o którym była mowa podczas brzemiennej w skutkach, trzydniowej konferencji w roku 1998.
Jeśli zaś idzie o pytanie, co się dzieje z pieniędzmi, Schudrich odpowiada:
"Budynki należące do gminy żydowskiej w Polsce, działalność gminy, koszerna żywność - wszystko to funkcjonuje dzięki pieniądzom ze sprzedaży nieruchomości".
Kiedy go naciskam i pytam, czy nie ma takiej możliwości, by coś niewłaściwego działo się z pieniędzmi, zaczyna tracić pewność siebie.

"Założenie jest takie, że wszystkie pieniądze przeznaczane są na potrzeby społeczności.
Nie jestem księgowym, nie mogę więc z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że na pewno nie pojawiają się nieprawidłowości.
Owszem, sprzedaliśmy szpital w Siedlcach, ale za te pieniądze przeprowadziliśmy remont Synagogi Nożyków w Warszawie, otworzyliśmy Klub Seniora i wiele innych".
Ponieważ usłyszałem sprzeczne opinie, postanowiłem dokładniej przyjrzeć się temu, co mówi rabin Schudrich.

? Cmentarze:
Szybko znalazłem cztery różne osoby, które od lat starają się zwrócić uwagę rabina Schudricha na trudną sytuację cmentarzy w ich miastach.
Jedną z nich, ku mojemu zdumieniu, jest Adam Abramowicz, członek polskiego parlamentu, zasiadający w Komisji Spraw Żydowskich.
Od lat stara się oczyścić i uporządkować cmentarz żydowski w swoim mieście Białej Podlaskiej - bezskutecznie i bez jakiejkolwiek współpracy ze strony rabina Schudricha.
Sekretarka rabina jest oczywiście osobą na wagę złota, potrafiącą skutecznie trzymać na dystans wszystkich uciążliwych petentów.

? Synagoga Nożyków:
W dokumencie, który trzymam w ręce widzę, że w 2001 roku gmina od samego tylko miasta Warszawy otrzymała kwotę pół miliona złotych (około dwustu tysięcy dolarów USA) na jej renowację.
Wielu innych darczyńców pospieszyło z kontrybucjami na ten cel.
Dlaczego więc musieli sprzedać szpital żydowski w Siedlcach?

? Działalność:
Udało mi się znaleźć tylko jeden niewielki obiekt przeznaczony dla osób starszych szumnie nazywany "Klubem Seniora", uruchomiony w ciągu kilku ostatnich lat i sfinansowany z innych źródeł, oraz stosunkowo małą salę do ćwiczeń, wykorzystywaną głównie przez ochroniarzy.
Remont synagogi i ta "działalność" nie mogą w rzeczywistości być powodem sprzedaży nieruchomości.

? Koszerna żywność:
Przyjrzałem się również tej kwestii i znalazłem jeden jedyny, mały, ubożuchny, koszerny sklep w Warszawie, który z trudem dałby radę obsłużyć więcej niż kilka tuzinów rodzin prowadzących ortodoksyjne domy.
Trzeba przy tym zauważyć, że w całej Polsce nie znajdzie się więcej, niż dwadzieścia polskich, prawdziwie ortodoksyjnych rodzin żydowskich.
Co robi rabin w biznesie koszernej żywności?
Niemcy, Francja i Belgia - kraje zamieszkiwane przez dużą liczbę ludności żydowskiej - mają dobrze rozwinięty przemysł koszerny, leżą blisko i transport między krajami członkowskimi UE odbywa się swobodnie.
Zresztą, dlaczego bezcenne nieruchomości mają być sprzedawane po to, by wspierać biznesową działalność rabina?

Allen Haberberg, amerykański Żyd, właściciel "Edenu" - pierwszego w Krakowie hotelu oferującego koszerną kuchnię, ma tyle do powiedzenia na ten temat: "Dostaliśmy z Warszawy listę koszernych produktów dostępnych w Polsce, rzekomo produkowanych pod nadzorem Rabina Schudricha.
Na liście był ser, wyprodukowany w fabryce o nazwie "Spomlek".
Skontaktowaliśmy się z tą fabryką, gdzie powiedzieli nam, że posiadają certyfikaty koszerności wydane przez rabina Schudricha.
Ser taki produkowany jest partiami, na zamówienie.
Zamówiliśmy jedno koło sera.
Przyszedł bez pieczęci.
Złożyliśmy skargę i otrzymaliśmy drugie koło, z nieczytelną pieczęcią i datą sprzed dnia rzekomej produkcji.
Nie mogliśmy tego sera podać naszym ortodoksyjnym gościom, bo to po prostu nie było koszerne.
Za to cena - była.!"

Zapytałem rabina Schudricha, co uważa za swoje główne zadanie jako Naczelnego Rabina Polski.
"Po pierwsze chcę, żeby każdy Polak z żydowskimi korzeniami zrozumiał, co to znaczy być Żydem i - jeśli tak zdecyduje - powrócił do narodu żydowskiego.
Nie >robię< społeczności, >robię< Żydów.
Popieram każdego, kto chce wyemigrować do Izraela, a jeśli ktoś chce się przenieść do USA lub Anglii - to też dobrze, jeśli tylko nadal pozostanie Żydem.
Społeczność żydowska w Warszawie obejmuje ponad 600 rodzin, a proszę pamiętać, że tych rodzin jeszcze kilka lat temu było jedynie 250".
W rozmowie z wiarygodnym źródłem z kręgu społeczności żydowskiej (osoby te chcą zachować anonimowość), zostałem poinformowany, że dzisiaj nadal jest około 250 rodzin, będących członkami gminy.
Czyżby rabin nie znał swego stada?
Czy może usiłuje wprowadzić w błąd reportera?

Piotr Kadlcik, l. 49, przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich, nie kwestionuje faktu, że on i jego przyjaciele z kierownictwa Związku sprzedają mienie żydowskie.
"W wielu przypadkach odzyskujemy nieruchomości zaniedbywane przez dziesięciolecia.
Jeśli nie są one częścią żydowskiego dziedzictwa lub nie mogą być odbudowane, w niektórych przypadkach mogą być sprzedane.
Uzyskane w ten sposób pieniądze przeznaczane są na renowację innych obiektów, takich jak jesziwa w Lublinie (gdzie otwarto na nowo synagogę i mykwę), synagoga w Kazimierzu, budynek mykwy w Warszawie i wiele innych.
Fundusze są również przeznaczane na utrzymanie cmentarzy i potrzeby gminy wynikające ze statutu.
Jako gmina planujemy też budowę JCC (Jewish Community Center - centrum społeczności żydowskiej) niedaleko pomnika przy ul. Miłej 18 - fundusze są potrzebne również i na ten cel."

Dowiedziałem się, że zarówno jesziwa lubelska, jak i synagoga w Kazimierzu, (która zresztą nigdy nie była remontowana przez gminę) jakiś czas temu były obecne na rynku nieruchomości, ale zamysł ich sprzedaży został oprotestowany i pod przymusem usunięto je z tegoż rynku.
Dokumenty pokazują, że władze gminy sprzedają mykwy, Beit Midrasze, szpitale żydowskie i wiele innych.
Jak ktokolwiek może twierdzić, że te obiekty nie są częścią żydowskiego dziedzictwa?

Kolejną ciekawostką, która także może świadczyć o zamiłowaniu władz gminy do obrotu nieruchomościami jest fakt, że w listopadzie 2007 r., na konferencji prasowej w Warszawie, Piotr Kadlcik ujawnił plan budowy wieżowca (o wysokości około 207 metrów; byłby to jeden z najwyższych budynków w Europie), obok Synagogi Nożyków, w samym centrum byłego żydowskiego getta w Warszawie.
Ten świetlany plan wzbudził oburzenie wśród organizacji żydowskich na całym świecie, które stwierdziły, że projekt zaszkodzi niepowtarzalnemu charakterowi getta i że synagoga znajdzie się w cieniu owego planowanego wieżowca.
Kadlcik od razu odrzucił argumenty twierdząc, że "sukces tego projektu jest ściśle związany z przetrwaniem społeczności żydowskiej w Warszawie".
Pomysł wciąż jest aktualny, ale pojawia się pytanie: czy rolą przywódcy żydowskiej społeczności jest budowanie wieżowca w centrum żydowskiego getta?
Czy to faktycznie plan, który pomoże przetrwać tej społeczności, czy raczej jest to sprawa prywatnych interesów?

Inną ciekawą kwestią jest to, kto w Polsce może stać się członkiem gminy.
Wygląda na to, że tylko Żydzi polscy, urodzeni w Polsce.
Wydaje się dziwne, że autor tego artykułu, Żyd urodzony w Izraelu, syn polskiego Żyda, nie może zostać członkiem gminy.
Aby to sprawdzić, pięć miesięcy temu wysłałem wniosek do biura gminy w Warszawie z prośbą o włączenie mnie do grona członków.
Do tej pory nie otrzymałem odpowiedzi. Allen Haberberg, właściciel hotelu "Eden", także nie może zostać oficjalnym członkiem gminy.
"Nie rozumiem tej śmiesznej reguły, ale chyba wiem, dlaczego oni ją ustanowili i czemu jej przestrzegają: otóż co kilka lat odbywają się wybory władz gminy, zatem obecni przywódcy boją się tego, że jeśli przyjmą nowych, energicznych, demokratycznie nastawionych członków, to stracą swoje potężne i lukratywne stanowiska.
Dlatego nie pozwalają wejść do swego kręgu nikomu, kto nie jest polskim Żydem, którym można z łatwością manipulować."

W artykule opublikowanym 2 marca 2011 r. w "The Jewish Week" Kadlcik zdaje się sugerować, że całkowity roczny dochód z restytucji mienia to kwota około miliona trzystu tysięcy dolarów.
Tymczasem autor reportażu dowiedział się z wiarygodnych źródeł, że roczny dochód gminy żydowskiej to dodatkowo dziesięć milionów dolarów.
Gdzie idą te wszystkie pieniądze?

Rażąco skandalicznym zachowaniem przywódców gminy żydowskiej jest nie tylko zbywanie nieruchomości, ograniczanie członkostwa w gminie oraz posiadanie nierozliczonych środków, ale też sprzeciwianie się powstawaniu w Polsce nowych, postępowych społeczności żydowskich.
Ponad rok temu gmina ortodoksyjna na czele z Piotrem Kadlcikiem i rabinem Michaelem Schudrichem wystąpiła o cofnięcie pozwolenia wydanego przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych na powstanie nowego żydowskiego podmiotu krajowego o nazwie Beit Polska.
Jest to organizacja zrzeszająca wszystkie społeczności judaizmu postępowego w Polsce, założona przez Seweryna Aszkenazego, amerykańskiego Żyda urodzonego w Polsce, który szczyci się tym, że stworzył przejrzystą, otwartą i przyjazną organizację.
Natomiast przywódcy gminy uważają, że mają monopol na reprezentowanie Żydów w Polsce.
Konflikt może wkrótce dotrzeć do sądu, ponieważ Ministerstwo Spraw Wewnętrznych dwukrotnie rozstrzygnęło sprawę na korzyść Beit Polska.

Spytałem Seweryna Aszkenazego - człowieka bezkompromisowego, odważnego i otwarcie krytykującego korupcję wśród władz gminy żydowskiej - o to, co myśli na ten temat.
 "Jeśli Rabin Schudrich nie widzi oczywistego braku kompetencji i przyzwoitości oraz korupcji panującej wśród ludzi stojących na czele jego gminy, to musi to oznaczać, że nie jest on skupiony na niczym innym poza własną potrzebą bycia zawsze w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu i z odpowiednimi ludźmi.
Polska lubuje się w żałobach, paradach, uroczystościach i wręczaniu medali, zatem rabin - chcąc być zawsze i wszędzie - musi być rozdarty.
Promuje siebie samego, a wszystko to jest zajęcie na cały etat - dla półetatowego rabina.
My mamy zupełnie inną misję. Istniejemy po to, by ponownie wskrzesić w Polsce życie żydowskie poprzez przebudzenie dziesiątków tysięcy skrywających się Żydów i przez stworzenie im warunków do tego, by mogli wygodnie, bezpieczne i otwarcie żyć swoim żydowskim życiem.
Misja rabina Schudricha to "opróżnienie" Polski z Żydów.
My ostro sprzeciwiamy się Marszom Żywych, które są antypolskie i żenujące dla polskich Żydów.
Rabin Schudrich popiera Marsze.
My głośno wzywamy do przyzwoitości i przejrzystości we wszystkich sprawach żydowskich. Rabin Schudrich wybiera milczenie.
Czy dlatego, że milczenie jest złotem?"

"Jeśli chodzi o Kadlcika oraz Andrzeja Zozulę - szarą eminencję i mózg stojący za likwidacją mienia żydowskiego, to panowie ci są typowymi aparatczykami, utrzymującymi władzę przez zastraszenie, manipulację i korupcję.
W ciągu 20 lat nie zrobili praktycznie nic, by pomóc w odrodzeniu się żydowskiego życia w Polsce.
15 lat temu - tak mi wtedy powiedziano - społeczność żydowska w Warszawie liczyła 500 zapisanych członków.
Dziś, jak mnie informują, należy do niej około 400 członków.
Jeśli wspomnianym panom pozwoli się zostać, to za 15 lat w Polsce nie będzie praktycznie ani jednego Żyda, a większość majątku zostanie sprzedana.
Jeżeli nie wszystko.
Dokąd poszły, dokąd idą i dokąd pójdą wszystkie pieniądze?
Ponieważ niewiele lub nic z tego nie jest przeznaczane na odbudowę żydowskiego życia w Polsce, to wasze domysły są równie dobre jak moje."

Potem przeczytałem Aszkenazemu to, co Kadlcik miał do powiedzenia na temat konfliktu i na temat zatrudniania przez jego gminę reformowanego rabina:
"To nie jest konflikt pomiędzy społecznościami, to raczej konflikt pomiędzy kilkoma osobami walczącymi z gminą.
Nie można nas uznawać za ortodoksyjnych Żydów, gdyż nasza gmina bazuje na zasadzie kehilla, to jest na tzw. "Prawie Powrotu".
[Chodzi o prawo mówiące, że każda osoba, która ma jednego żydowskiego przodka przynajmniej w drugim pokoleniu może osiedlić się w Izraelu].
Poza tym, nasza społeczność ma zarówno ortodoksyjnego, jak i postępowego rabina - jest nim Staś Wojciechowicz.
Beit Warszawa (nie Beit Polska) około 10 lat temu miała możliwość stania się postępową społecznością.
Po walkach i rozłamach w jej szeregach, członkowie żydowskiego pochodzenia odeszli.
Rozeszły się pogłoski, że ich główny sponsor stracił zainteresowanie dla tego wszystkiego i zamyka Beit Warszawa" - mówi Kadlcik.
I kontynuuje: "Gmina nie ma problemu z powstającymi organizacjami lub sektami obejmującymi różne formy judaizmu, ostro się tylko sprzeciwia nazywaniu ich gminami czy społecznościami (wspólnotami), bo to w rzeczywistości nie odzwierciedla ich istoty."

"Kadlcik jest krętaczem - mówi Ashkenazy - publicznie sugerując, że Beit Warszawa nie ma żydowskich członków, zaś insynuowanie, że największy na świecie żydowski ruch to sekta, jest ohydne i skandaliczne.
Co do zatrudnienia przez niego postępowego rabina?
Jest to taktyka, która ma zapobiec powodzeniu Beit Warszawa, podczas gdy jest to pierwsza od czasu wojny, żywa, postępowa, otwarta i działająca w sposób przejrzysty społeczność żydowska w Polsce.
Kadlcik próbuje ogłupić władze i nakłonić je do cofnięcia oficjalnego uznania Beit Polska.
Nowy, młody postępowy rabin Kadlcika jest tak zastraszony, że nie odważył się nawet złożyć zwyczajowej, kurtuazyjnej wizyty swojemu starszemu koledze, rabinowi Burtowi Schumanowi.
Autorytet tego biedaka właściwie nie istnieje.
Nie pozwala mu się dokonywać konwersji, ceremonii Bnei-micwot (bar/bat micwot), ślubów i pogrzebów."

"Znam Żydów i wiem, co większość z nich sobą reprezentuje.
Czuję to samo, co czują oni, i rozumiem ich uczucia.
Podzielam też ich wizję lepszego świata.
Obawiam się, że Piotr Kadlcik jest szarlatanem.
On i jego kohorta - nikt z nich nie ma żydowskiej duszy - nie rozumieją, co znaczy pomagać innym ludziom.
Dla Żyda oni po prostu nie są Żydami.
Ich współczucie czy empatia na skali Majmonidesa plasują się gdzieś tak między minus 8 a Ge'Hinnom (Gehenna)".

Żydzi piastujący stanowiska w społeczności żydowskiej dobrze wiedzą, że polscy urzędnicy państwowi oraz media są w pełni świadome korupcji zakorzenionej wśród skostniałych, mocno "okopanych" organizacji żydowskich.
Nie mają jednak odwagi zabrać się za ten drażliwy problem w obawie posądzenia o antysemityzm.
Natomiast polscy Żydzi, bojący się swoich liderów, czują się bezsilni, bo wmówiono im, że skandal wywoła antysemickie rozruchy, i dlatego nie podniosą głosu.
................
Jeżeli prokuratura polska nie złoży wniosku o poważny, niezależny sądowy audyt i nie zajmie się jego wynikami, to część polskiej historycznej spuścizny wkrótce zniknie, a wraz z nią - ślady tysiąca lat żydowskiego życia w Polsce.
Polska stanie się Judenrein - Ziemią bez Żydów.

źródło http://izraelczyk.pl/index.php/opinions-and-comments/947-1908
plik *.pdf ze skanem ww. artykułu w wersji hebrajskiej
http://izraelczyk.pl/news/img/nissan_tsur_01-05-2011_maariv.pdf

http://salomon2011.wordpress.com/2011/09/28/article-polish-june-10/#more-16
http://salomon2011.wordpress.com/2011/09/28/article-from-maariv/#more-7
http://strona.michaelschud.nazwa.pl/nissan-tsur.html

"Maariv" na tropie polskiej ortodoksji

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona