Grupy dyskusyjne   »   pl.misc.samochody   »   Mała refleksja...

Mała refleksja...

Data: 2009-02-23 17:47:46
Autor: Wild Root
Mała refleksja...
 W poście <gnsa0f$i5s$1@inews.gazeta.pl>
 m.in. przeczytać można:

Te debilne, to niestety w większości jazda z prędkością niedostosowaną
do warunków i w efekcie wypadki śmiertelne.

Co to jest prędkość niedostosowana do warunków jazdy? Osobiście jeżdżę tak
do +20 względem ograniczeń, w zasadzie poza obszarem zabudowanym nie
przekraczam więcej niż o +10km/h, w mieście +20 (pomijając niektóre debilne
ograniczenia do 30-40 km/h). W zależności od sytuacji mogę być odebrany
jako kapelusznik lub samobójca. Nie wierzysz? Kiedy w piękny letni dzień
jadę sobie 100km/h na drodze krajowej i wyprzedzają mnie hardy
przedstawicieli handlowych i innych wiecznie spieszących się jestem pewnie
odbierany jako kapelusznik. Kiedy zimą po górach na letnich oponach (choć
tego nie widać akurat) jadę sobie spokojnie 70-80 km/h a czasami nawet i
100 km/h (podczas gdy wszyscy mistrzowie suchej prostej w tym momencie nie
przekraczają 40km/h, bo przecież biało, wąsko i kręto) jestem z pewnością
odbierany jako samobójca. A tu patrz, prawo jazdy od sierpnia roku '94 i
żadnego wypadku na koncie, ba nawet kolizji z innym pojazdem. Uprzedzając
Twoją ewentualna ripostę dodam, że od blisko 6 lat średnio przejeżdżam
około 4000 km miesięcznie. A pomiędzy '97 a '02 przejeżdżałem średnio
miesięcznie blisko 6000 km. Według moich szacunków (a dość łatwo to
policzyć, bo poza pierwszym autem wszystkie kolejne były z salonu) od czasu
wydania pj przejechałem już niecałe 700 000 km (udokumentować potrafiłbym
przeszło 600 000 km) i nawet (tak powtarzam się) nie zarysowałem lakieru,
że o kolizjach, czy stłuczkach już nie wspomnę. Nie potrąciłem nawet psa,
kota, dzika ani sarny, choć kilka razy było bardzo blisko. Więc jak, jestem
kapelusznikiem, czy samobójcą? :) Wracając do tematu wątku, czy te
zachowania (pomijając oczywiste skrajne przypadki) były debilne, czy może
Ty zbyt asekuracyjnie (jak na to, na co pozwalały faktycznie warunki
drogowe) prowadziłeś? Oczywiście zgadzam się, że półgłówków na naszych
drogach nie brakuje, ale myślę, że w ujęciu do liczby pojazdów wcale ich
nie przybywa, a wręcz odwrotnie.

--
Wild Root

Data: 2009-02-23 18:19:19
Autor: J.F.
Mała refleksja...
On Mon, 23 Feb 2009 17:47:46 +0100,  Wild Root wrote:
W poście <gnsa0f$i5s$1@inews.gazeta.pl>
Te debilne, to niestety w większości jazda z prędkością niedostosowaną
do warunków i w efekcie wypadki śmiertelne.

Co to jest prędkość niedostosowana do warunków jazdy?

To jest wtedy kiedy cie sliska droga zaskoczy.
Albo ruch .. wyskakujesz 120 z zakretu i widzisz pielgrzymke :-)

Kiedy zimą po górach na letnich oponach (choć
tego nie widać akurat) jadę sobie spokojnie 70-80 km/h a czasami nawet i
100 km/h (podczas gdy wszyscy mistrzowie suchej prostej w tym momencie nie
przekraczają 40km/h, bo przecież biało, wąsko i kręto) jestem z pewnością
odbierany jako samobójca. A tu patrz, prawo jazdy od sierpnia roku '94 i
żadnego wypadku na koncie, ba nawet kolizji z innym pojazdem.

Ale ile razy auto klepane ? :-)

J.

Data: 2009-02-23 19:41:52
Autor: Wild Root
Mała refleksja...
 W poście <0em5q45fjh9oc63qnf7f1rlkjhv6r0sv6k@4ax.com>
 m.in. przeczytać można:

To jest wtedy kiedy cie sliska droga zaskoczy.
Albo ruch .. wyskakujesz 120 z zakretu i widzisz pielgrzymke :-)

Bywało, bywało, ale jakoś udawało się wyjść z opresji i niech tak zostanie.
Czego sobie i Wam życzę.

A tu patrz, prawo jazdy od sierpnia roku '94 i żadnego wypadku na koncie,
ba nawet kolizji z innym pojazdem.
Ale ile razy auto klepane ? :-)

Kilka razy, ale zawsze były to szkody parkingowe (niestety nie mam wpływu
na to jak ktoś parkuje tak, że mi lakier zdziera). O przepraszam, raz
(jeszcze jako świeży kierowca) cofając nie zauważyłem betonowego śmietnika,
ale odprysk lakieru na zderzaku miał z całe 4 cm i nigdy tego nie
naprawiłem. Święty oczywiście nie jestem, zdarzało mi się parę razy (bez
strat w sprzęcie i ludziach) pójść po rowie/poboczu i kilka razy naprawdę
centymetrów brakowało do kolizji.

--
Wild Root

Data: 2009-02-23 19:30:22
Autor: Tomasz Pyra
Mała refleksja...
Wild Root pisze:
Kiedy w piękny letni dzień
jadę sobie 100km/h na drodze krajowej i wyprzedzają mnie hardy
przedstawicieli handlowych i innych wiecznie spieszących się jestem pewnie
odbierany jako kapelusznik.

Te hordy to też jest mocno myląca sprawa.
Owszem, jadąc przepisowo co jakiś czas ktoś wyprzedza, ale biorąc pod uwagę natężenie ruchu na drodze okazuje się że wcale nie jest ich tak dużo.

Taki w większy ruch na krajówce to 2000poj/h (w obie strony), czyli przeciętne odstępy między pojazdami to 3.6s.

Jeżeli Ty jedziesz 90km/h a "oni wszyscy" 140km/h, to byłbyś wyprzedzany non-stop średnio co 10s... A jednak tych wyprzedzań jest dużo, dużo mniej.

Według moich szacunków (a dość łatwo to
policzyć, bo poza pierwszym autem wszystkie kolejne były z salonu) od czasu
wydania pj przejechałem już niecałe 700 000 km (udokumentować potrafiłbym
przeszło 600 000 km)

Ale to w sumie wcale nie jest dużo jeżeli chodzi o brak wypadku.

Biorąc pod uwagę ilość pojazdów, średnie przebiegi i ilość wypadków - wypadek samochodowy zdarza się co ponad 8mln km, a wypadek śmiertelny co ponad 80mln km.

Więc nawet jeżdżąc stosunkowo dużo, można jeździć wiele lat i po prostu nie mieć tego pecha.

i nawet (tak powtarzam się) nie zarysowałem lakieru,
że o kolizjach, czy stłuczkach już nie wspomnę. Nie potrąciłem nawet psa,
kota, dzika ani sarny, choć kilka razy było bardzo blisko.

No to już bardziej - niestety nie ma żadnych wiarygodnych danych dotyczących ilości stłuczek, ale "na oko" jeżeli chodzi o 700kkm bez stłuczki to sądzę że jesteś powyżej przeciętnej.

Data: 2009-02-23 19:41:20
Autor: Wild Root
Mała refleksja...
 W poście <gnuq3l$flr$1@atlantis.news.neostrada.pl>
 m.in. przeczytać można:

Według moich szacunków (a dość łatwo to
policzyć, bo poza pierwszym autem wszystkie kolejne były z salonu) od
czasu wydania pj przejechałem już niecałe 700 000 km (udokumentować
potrafiłbym przeszło 600 000 km)

Ale to w sumie wcale nie jest dużo jeżeli chodzi o brak wypadku.

Ja wiem, mój ojciec przez 40 lat jeżdżenia (a też po Polsce jeździł) także
nie miał żadnego wypadku i tylko jedną kolizję (przynajmniej jedną
pamiętam).

i nawet (tak powtarzam się) nie zarysowałem lakieru, że o kolizjach, czy
stłuczkach już nie wspomnę. Nie potrąciłem nawet psa, kota, dzika ani
sarny, choć kilka razy było bardzo blisko.

No to już bardziej - niestety nie ma żadnych wiarygodnych danych
dotyczących ilości stłuczek, ale "na oko" jeżeli chodzi o 700kkm bez
stłuczki to sądzę że jesteś powyżej przeciętnej.

Pewny jesteś? --
Wild Root

Data: 2009-02-23 19:46:32
Autor: J.F.
Mała refleksja...
On Mon, 23 Feb 2009 19:41:20 +0100,  Wild Root wrote:
Ale to w sumie wcale nie jest dużo jeżeli chodzi o brak wypadku.

Ja wiem, mój ojciec przez 40 lat jeżdżenia (a też po Polsce jeździł) także
nie miał żadnego wypadku i tylko jedną kolizję (przynajmniej jedną
pamiętam).

Obecnie mamy ok 50 tys wypadkow rocznie. Kolizji troche brak danych -
podejrzewam ze kolo miliona razem z tymi drobnymi.

To tak przez 40 lat i dzielac przez 14 mln pojazdow wyjdzie ze
kierowca ma 3 kolizje i 1/7 wypadku w karierze.

Wiec jesli ktos nie ma wypadku na koncie, to jeszcze o niczym nie
swiadczy ..

J.

Data: 2009-02-23 21:24:09
Autor: Artur Maślag
Mała refleksja...
Wild Root pisze:
(...)
Co to jest prędkość niedostosowana do warunków jazdy?

Zwyczajnie - w uproszczeniu - prędkość, która nie daje wystarczającego
marginesu bezpieczeństwa w przypadku zaistnienia sytuacji szczególnej.

[cut]

Uprzedzając Twoją ewentualna ripostę dodam,

Tu nie wiem o co chodzi

[cut]

Jeżdżę dłużej od Ciebie, kilometraż też mam większy i twierdzę,
że brak wypadku/stłuczki niekonieczne jest dobrym argumentem
- podobnie jak fakt braku kontaktu ze zwierzyną. Nie mówię że to
źle, ale to różnie bywa. Ze stłuczek to wjechano mi w dupsko
chyba ze trzy razy - na stojący samochód :) Raz czerwone + strzałka,
drugi raz czerwone, trzeci raz stałem próbując włączyć się do ruchu
(lodek był) i wjechał mi na hak trabant :) Wypadku niestety nie
uniknąłem - parę lat temu dostałem w tył stojąc na czerwonym jako
drugi na światłach. Tym razem nie miałem gdzie uciekać - z lewej
bariera, z prawej autobus. Skutki czuję do dziś i tak też się
pożegnałem z ćwierćwieczną bezwypadkowością. Mam na koncie psa
(zbiegł z chodnika wprost pod samochód - wielkości ratlerka,
był bez smyczy), jaskółkę wbitą w grill i chyba kurę, albo koguta
(było tyle pierza, że nie pamiętam :)) Spore znaczenie ma też
główne miejsce poruszania się - moja żona dostała w lewy bok
(tylne drzwi/błotnik) po ruszeniu na zielonym na skrzyżowaniu
Al. Wilanowskiej z Puławską (DC) w kierunku centrum - czerwone
na Al. Wilanowskiej świeciło się już jakiś czas, ale najwyraźniej
nie dla wszystkich było to przeszkodą. Znajomy trafił ostatnio
psa, który mu wyskoczył z krzaków i pobiegł do swojej bramy.
Tu straty niewielkie, bo przez wieś się raczej wolno jeździ,
ale fakt pozostaje faktem (ten znajomy dla odmiany zawodowo
prowadzi większe składy i pewnie mógłby Ci wiele opowiedzieć).
Jak widzisz - to różne bywa. Parafrazując Duńczyka:
"...z wiekiem spada zapotrzebowanie na ryzyko, a rośnie popyt na
święty spokój."

Wracając do tematu wątku, czy te zachowania (pomijając oczywiste
> skrajne przypadki) były debilne,

Były. Do wypadków bardzo rzadko dochodzi z samego nieszczęśliwego
zbiegu okoliczności. Wystarczyło pomyśleć przed. Nie zawsze dochodzi
do wypadku z tego tytułu - całe szczęście.

czy może Ty zbyt asekuracyjnie (jak na to, na co pozwalały faktycznie warunki
drogowe) prowadziłeś? 

A co ma moja (nawet zbytnia) asekuracja do pewnych debilnych zachowań?
Zdefiniuj może co uważasz za zbytnią asekurację, skoro takową
sugerujesz. Uważasz, że jazda w odległości dostosowanej do warunków
i prędkości za tirem, który co jakiś czas dostaje "wężyka" ponieważ
trafia na fragmenty sporych zalodzeń to zbytnia asekuracja? Lepiej
go wyprzedzić? W takich warunkach już samo wyprzedzanie jest ryzykowne,
a żeby zrobić to względnie bezpiecznie, to trzeba sporo miejsca,
ponieważ nie można wykonywać żadnym gwałtownych ruchów. Oczywiście,
niektórzy są innego zdania i później zdziwienie, że nie dało się
zatrzymać/uniknąć/zmienić/itd.

Oczywiście zgadzam się, że półgłówków na naszych
drogach nie brakuje, ale myślę, że w ujęciu do liczby pojazdów wcale ich
nie przybywa, a wręcz odwrotnie.

Cóż - ja twierdzę, że o ile ogólnie podniósł się poziom kultury
na drogach, o tyle odsetek zachowań debilnych utrzymuje się na
stałym poziomie, bądź ma wręcz tendencję wzrostową.

Data: 2009-02-23 21:35:15
Autor: DoQ
Mała refleksja...
Artur Maślag pisze:
Wild Root pisze:
(...)
Co to jest prędkość niedostosowana do warunków jazdy?
Zwyczajnie - w uproszczeniu - prędkość, która nie daje wystarczającego
marginesu bezpieczeństwa w przypadku zaistnienia sytuacji szczególnej.

Za takie pytanie powinno sie odbierac PJ i kierowac na specjalny kurs. Niestety w przeciwienstwie do pozwolenia na broń palną, uprawnienia do kierowania pojazdem moze uzyskac dowolny półgłówek. I śmiem twierdzić, że rozpędzone do 100km/h 1000kg spowoduje nieraz więcej szkód niż 9mm ołowiana kulka.



Pozdrawiam
Paweł

Data: 2009-02-23 22:45:27
Autor: Artur Maślag
Mała refleksja...
DoQ pisze:
Artur Maślag pisze:
Wild Root pisze:
(...)
Co to jest prędkość niedostosowana do warunków jazdy?
Zwyczajnie - w uproszczeniu - prędkość, która nie daje wystarczającego
marginesu bezpieczeństwa w przypadku zaistnienia sytuacji szczególnej.

Za takie pytanie powinno sie odbierac PJ i kierowac na specjalny kurs. 

Cóż ja zrobię? Mi pozostaje tylko tłumaczyć w miarę możliwości. Może
to komuś pomoże - pozostaje mieć nadzieję.

Niestety w przeciwienstwie do pozwolenia na broń palną, uprawnienia do kierowania pojazdem moze uzyskac dowolny półgłówek. I śmiem twierdzić, że rozpędzone do 100km/h 1000kg spowoduje nieraz więcej szkód niż 9mm ołowiana kulka.

Niestety. Za lepszą stroną naszej granicy półgłówki też dostają PJ,
ale mają świadomość ile to kosztuje i jakie mogą być konsekwencje
jego utraty. Tu (w Polsce) jak widać utrata PJ nie jest niczym nagannym,
złym, bądź poważnym. Tak też nie ma szacunku do niego, jak i dla innych
użytkowników dróg. Skutki - mamy 3 miejsce od końca w statystykach
europejskich. Czemu nikt się nie chwali, że gorzej jest tylko chyba
w Rumunii i Bułgarii?

Data: 2009-02-24 13:20:56
Autor: Wild Root
Mała refleksja...
 W poście <gnv1di$3aa$1@atlantis.news.neostrada.pl>
 m.in. przeczytać można:

Za takie pytanie powinno sie odbierac PJ i kierowac na specjalny kurs.

Czepiasz się, pytanie przetłumaczone specjalnie dla Ciebie (choć zadane
wcześniej koledze): "Co to jest prędkość niedostosowana do warunków jazdy
według Ciebie?" Już lepiej?

Pozdrawiam
--
Wild Root

Data: 2009-02-24 13:33:04
Autor: Wild Root
Mała refleksja...
 W poście <gnv0m2$j3k$1@inews.gazeta.pl>
 m.in. przeczytać można:

Co to jest prędkość niedostosowana do warunków jazdy?
Zwyczajnie - w uproszczeniu - prędkość, która nie daje wystarczającego
marginesu bezpieczeństwa w przypadku zaistnienia sytuacji szczególnej.

Jeśli więc nigdy do tej pory (pomimo zaistnienia "sytuacji szczególnych", ja
nazwałbym je nieprzewidzianymi zdarzeniami losowymi) udało mi się zawsze
wyjść z opresji bez ofiar w ludziach i sprzęcie oznacza to, że miałem
zawsze prędkość dostosowaną do warunków jazdy?

czy może Ty zbyt asekuracyjnie (jak na to, na co pozwalały faktycznie
warunki drogowe) prowadziłeś?
A co ma moja (nawet zbytnia) asekuracja do pewnych debilnych zachowań?

Nie do zachowań, a do ich oceny przez Ciebie.

Zdefiniuj może co uważasz za zbytnią asekurację, skoro takową
sugerujesz.

Pytam, nie sugeruję. Obserwuję na drogach coś takiego, że gdy sucho i ładnie
to sporo kierowców nagle staje się Kubicą, a gdy lekki deszcz spadnie (ci
sami zapewne) nagle kapelusz na głowę zakładają, Nazywam ich wtedy
żartobliwie turystami. Tak ze skrajności jednej w drugą skrajność. Dobrze
obrazuje to pewien przypadek z Gierkówki, ja mam 110 na liczniku, a gość
mnie wyprzedza jakbym stał w miejscu. 50 km dalej pada deszcz, ja mam 100
km/h a ten sam kierownik (bardzo charakterystyczna pasat w dizlu z foliami
na szybach), który chwile wcześniej był mistrzem suchej prostej teraz
wlecze się 70-80 km/h, Uwierz na słowo 100km/h była nadal bardzo bezpieczną
prędkością w tym miejscu i tym czasie, a ja mając na pokładzie młodą żonę,
nieletnią córkę i nie przypiętego nigdzie psiaka nie ryzykowałbym za nic
ich życia i zdrowia). Za jazdę zbyt asekuracyjną uważam jazdę grubo poniżej
dopuszczalnej przepisami i warunkami panującymi na drodze prędkości. --
Wild Root

Data: 2009-02-24 13:42:31
Autor: fel
Mała refleksja...
Wild Root pisze:

Pytam, nie sugeruję. Obserwuję na drogach coś takiego, że gdy sucho i ładnie
to sporo kierowców nagle staje się Kubicą, a gdy lekki deszcz spadnie (ci
sami zapewne) nagle kapelusz na głowę zakładają, Nazywam ich wtedy
żartobliwie turystami. Tak ze skrajności jednej w drugą skrajność. Dobrze
obrazuje to pewien przypadek z Gierkówki, ja mam 110 na liczniku, a gość
mnie wyprzedza jakbym stał w miejscu. 50 km dalej pada deszcz, ja mam 100
km/h a ten sam kierownik (bardzo charakterystyczna pasat w dizlu z foliami
na szybach), który chwile wcześniej był mistrzem suchej prostej teraz
wlecze się 70-80 km/h, Uwierz na słowo 100km/h była nadal bardzo bezpieczną
prędkością w tym miejscu i tym czasie, a ja mając na pokładzie młodą żonę,
nieletnią córkę i nie przypiętego nigdzie psiaka nie ryzykowałbym za nic
ich życia i zdrowia). Za jazdę zbyt asekuracyjną uważam jazdę grubo poniżej
dopuszczalnej przepisami i warunkami panującymi na drodze prędkości.

Nie sposob sie z toba nie zgodzic, bo to czeste przypadki.. ale do jednego wora bym wszystkich nie wkladal. Przyczyny moga byc przerózne.
Ja w jednym z aut mam takie opony, ze jak deszcz spadnie to 60 max ;]
Za to na suchym daja rade.

Data: 2009-02-24 15:02:16
Autor: Artur 'futrzak' Maśląg
Mała refleksja...
Wild Root pisze:
(...)
Jeśli więc nigdy do tej pory (pomimo zaistnienia "sytuacji szczególnych", ja
nazwałbym je nieprzewidzianymi zdarzeniami losowymi) udało mi się zawsze
wyjść z opresji bez ofiar w ludziach i sprzęcie oznacza to, że miałem
zawsze prędkość dostosowaną do warunków jazdy?

Nie, to wcale tego nie oznacza. Oznacza za to, że masz szczęście. Ciężko
wnioskować z czego to wynika.

Nie do zachowań, a do ich oceny przez Ciebie.

Cóż, ja uważam, ze jest ona względnie obiektywna (w tym poparta
dużym doświadczeniem) - Ty możesz mieć inne zdanie na ten temat.

Pytam, nie sugeruję. Obserwuję na drogach coś takiego, że gdy sucho i ładnie
to sporo kierowców nagle staje się Kubicą, a gdy lekki deszcz spadnie (ci
sami zapewne) nagle kapelusz na głowę zakładają, Nazywam ich wtedy
żartobliwie turystami. Tak ze skrajności jednej w drugą skrajność. Dobrze
obrazuje to pewien przypadek z Gierkówki, ja mam 110 na liczniku, a gość
mnie wyprzedza jakbym stał w miejscu. 50 km dalej pada deszcz, ja mam 100
km/h a ten sam kierownik (bardzo charakterystyczna pasat w dizlu z foliami
na szybach), który chwile wcześniej był mistrzem suchej prostej teraz
wlecze się 70-80 km/h, Uwierz na słowo 100km/h była nadal bardzo bezpieczną
prędkością w tym miejscu i tym czasie, a ja mając na pokładzie młodą żonę,
nieletnią córkę i nie przypiętego nigdzie psiaka nie ryzykowałbym za nic
ich życia i zdrowia). Za jazdę zbyt asekuracyjną uważam jazdę grubo poniżej
dopuszczalnej przepisami i warunkami panującymi na drodze prędkości. 

Ja nie piszę o takich zachowaniach - to zupełnie inna historia.

Data: 2009-02-24 20:43:22
Autor: Tomasz Pyra
Mała refleksja...
Wild Root pisze:
 W poście <gnv0m2$j3k$1@inews.gazeta.pl>
 m.in. przeczytać można:

Co to jest prędkość niedostosowana do warunków jazdy?
Zwyczajnie - w uproszczeniu - prędkość, która nie daje wystarczającego
marginesu bezpieczeństwa w przypadku zaistnienia sytuacji szczególnej.

Jeśli więc nigdy do tej pory (pomimo zaistnienia "sytuacji szczególnych", ja
nazwałbym je nieprzewidzianymi zdarzeniami losowymi) udało mi się zawsze
wyjść z opresji bez ofiar w ludziach i sprzęcie oznacza to, że miałem
zawsze prędkość dostosowaną do warunków jazdy?

Niekoniecznie.
Sytuacje niebezpieczne zdarzają się na drogach mimo wszystko bardzo rzadko. Do wypadku dochodzi co 8mln km, do wypadku śmiertelnego jeszcze 10x rzadziej.

Można zaryzykować zgadywanie, że do sytuacji niebezpiecznej (takiej pół na pół że się komuś coś stanie) dochodzi średnio np. co 4mln kilometrów, czyli pewnie większość z nas nigdy niczego takiego nie doświadczyła.

Do tego choćby najmagiczniejsze umiejętności kierowcy też nie dają immunitetu przed wypadkami - są sytuacje niebezpieczne które powodują inni kierowcy, albo takie gdzie choćby ktoś się skichał to ich nie przewidzi. C
Co komu wtedy po tym, że kierowca doskonale panuje w każdych warunkach nad samochodem choćby i przy 250km/h, jeżeli nagle mu 50m przed maską wyjedzie z podporządkowanej traktor z przyczepą i zajmie całą szerokość drogi od jednego szpaleru drzew do drugiego?
I jak będzie w tym momencie jechał 70km/h to wyhamuje, jak będzie jechał 100 to pewnie walnie ale przeżyje, jak będzie jechał 130 to raczej go czeka czarny worek.
Kwestia kalkulacji ryzyka.

Mała refleksja...

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona