Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Marzec 1968: czy był to konflikt Polacy - Żydzi?

Marzec 1968: czy był to konflikt Polacy - Żydzi?

Data: 2015-03-29 11:36:29
Autor: mkarwan
Marzec 1968: czy był to konflikt Polacy - Żydzi?
Okres panowania komunizmu w Polsce, czyli lata 1944-1989, nie był jednolity.
Badacze wyróżniają kilka zasadniczo różniących się okresów.
Wśród nich szczególną uwagę należy poświęcić epoce stalinowskiej obejmującej (umownie) lata 1944-1956.
To wtedy społeczeństwo polskie zostało poddane największym, nieskrywanym krwawym represjom - pozbawiono życia kilkadziesiąt tysięcy ludzi, w tym największych bohaterów II wojny światowej, takich jak rtm. Witold Pilecki czy gen. August Emil Fieldorf.
Setki tysięcy ludzi przewinęło się przez komunistyczne więzienia i areszty.
Kilkadziesiąt tysięcy zostało skazanych na obozy pracy przez tzw. Komisje Specjalne.
Ludzi pozbawiano bezprawnie dorobku całego życia przez rabunek ich mienia (ktoś je jednak otrzymywał).
Tysiące "nieprawomyślnych" lub tylko podejrzanych o niesprzyjanie "władzy ludowej" wysiedlano z dotychczasowych miejsc zamieszkania, zsyłając ich w nieznane, na poniewierkę...
Dziś są to w naszej rodzimej historii tylko epizody, wspominane okazjonalnie, coraz ciszej i coraz rzadziej.
Politycy (mieniący się "klasą polityczną") uznali bowiem, że są to sprawy dla historyków, czasem nawet dla wymiaru sprawiedliwości, ale w takim zakresie, aby winowajcom nie zrobić zbytniej krzywdy.
Czy słyszał ktoś o moralnym i prawnym rozliczeniu okresu stalinowskiego w Polsce?

(...)Polska po 1944 roku nie była państwem suwerennym i niepodległym.
Ci, którzy nami wówczas rządzili, byli zdrajcami, bardzo często sowieckimi agentami (jeszcze z okresu przedwojennego) o nieustalonej przynależności państwowej. Wielu z nich legitymowało się jedynie obywatelstwem sowieckim. Jego posiadanie poczytywane było za coś znacznie lepszego, to był szczególny zaszczyt, nie dla każdego kolaboranta dostępny...
Gdyby na skutek jakichś zewnętrznych wydarzeń komunizm upadł w Polsce wcześniej, na przykład w 1956 roku, ci ludzie musieliby stanąć przed polskimi sądami i byliby skazywani na kary długoletniego więzienia za popełnione zbrodnie, zdradę i pomoc okupantom.
W 1989 roku nic takiego im już nie groziło.
Można powiedzieć, że przez "zasiedzenie" i nabycie szczególnej ochrony (Okrągły Stół czy coś jeszcze?) ze strony nowych, w znacznej mierze samozwańczych "elit" politycznych i "moralnych autorytetów", mogli się nadal czuć jak u siebie.
Czasami tylko dochodziło do takich nie do końca chyba kontrolowanych wydarzeń, jak "proces Adama Humera i towarzyszy" - stalinowskich oprawców, skazanych na symboliczne kary (w porównaniu do popełnionych przez nich zbrodni).
Przy okazji wyszło na jaw, że jeden z ubeków, niejaki Markus Kac żył sobie w Polsce, także po 1989 roku, na od dawna nieaktualnych, sowieckich dokumentach osobistych.
Skoro było to możliwe, to ile takich przypadków było wcześniej w "Polsce Ludowej"?
(...)Przede wszystkim mamy do czynienia z bardzo wyraźnym i coraz bardziej jaskrawym rozdzielaniem urzędowej historii w Polsce na historię Żydów oraz równoległą historię Polaków.
To, co wyczynia się z publikacjami Jana Tomasza Grossa, może być tego doskonałym dowodem.
Mamy coraz bardziej dwie pamięci, dwa rodzaje relacji, dwa zasoby historycznych źródeł i dwie wersje historii.
I mamy coraz większą nierównowagę w podejściu do zagadnień spornych, niejasnych, niezbadanych.
Gross (w swej poprzedniej książce "Sąsiedzi") uznał, że "nasza postawa wyjściowa do każdego przekazu pochodzącego od niedoszłych ofiar Holokaustu powinna się zmienić z wątpiącej na afirmującą".
Oczywiście, bardzo szybko znalazł wyznawców tej metody. Paweł Machcewicz (w "Białej księdze" Jedwabnego) napisał bowiem o relacjach świadków - odnośnie do relacji polskich: "nacechowane są subiektywizmem, emocjami, często zawierają informacje zasłyszane, nieprawdziwe, będące wyrazem obiegowych (czy wręcz stereotypowych) sądów. (...) z pewnością jest w nich wiele niesłusznych czy wręcz krzywdzących generalizacji".
Ale dla relacji żydowskich stosuje już zupełnie inną miarę:
"Relacje żydowskie (...) nacechowane są emocjami, skądinąd w pełni zrozumiałymi (...) niektóre są zapisem wiedzy zbiorowej przeżyć kilku osób (...).
Zawierają wiele nieścisłych informacji (...), co jest w pełni zrozumiałe (...)".
To dotyczyło okresu holokaustu i na ogół tak zostało potraktowane.
Dziś mamy już do czynienia z rozszerzaniem tej interpretacji na cały okres powojenny, którego istotą mają być antysemickie postawy i ekscesy polskiego społeczeństwa w tzw. Polsce Ludowej do 1989 roku.
W ten sposób znika cały kontekst tego, co się po wojnie działo w Polsce i z Polską.
Epoka stalinowska za jakiś czas może być opisana ponownie jako okres słusznego zmagania się z "polską reakcją", albowiem głównym zadaniem sił postępu była walka z "polskim antysemityzmem".

Przykładem takiego podejścia jest obecnie jedynie słuszna interpretacja Marca '68, sprowadzona do walki "Polaków z Żydami".
Choć nie ma to nic wspólnego z prawdą, coraz powszechniej spotykamy się z takim naświetlaniem tych wydarzeń.
(...)To, co się wówczas działo, u schyłku epoki siermiężnego Władysława Gomułki, było wielowątkowe.
Przede wszystkim mieliśmy do czynienia z walkami frakcyjnymi na szczytach władzy komunistycznej, w PZPR.
Ich istotą wcale nie była walka towarzyszy Polaków z towarzyszami Żydami.
Były to rozgrywki między różnymi grupami interesów i tak się złożyło, że po jednej stronie było akurat więcej towarzyszy Żydów niż z drugiej, ale tak naprawdę poszczególne koterie były mocno pomieszane narodowościowo, a i tak identyfikowały się z sowiecką ojczyzną, a nie z Polską.

(...)W wydanych w 1989 roku w USA wspomnieniach żydowskiego komunisty z Polski Eliahu Szurka (zob. Alexander Szurek, "The Shattered Dream", New York, 1989) można przeczytać, że jego dobry znajomy jeszcze z wojny domowej w Hiszpanii (1936-1939), niejaki Kacman vel Kotowski, był w 1968 roku zastępcą szefa ORMO w Warszawie.
ORMO odegrało w tych wydarzeniach szczególnie niechlubną rolę...

(...)Według dokumentu MSW z 1969 roku, opublikowanego we fragmentach przez Krzysztofa Lesiakowskiego (K. Lesiakowski, "Emigracja osób pochodzenia żydowskiego z Polski w latach 1968-1969", w: "Dzieje Najnowsze", nr 2/1993), w okresie od stycznia 1968 r. do sierpnia 1969 r. wyjechało z Polski 11 tys. 185 osób, w tym 9570 osób dorosłych.
Wśród nich było m.in.:
525 osób piastujących kierownicze stanowiska w ministerstwach;
200 osób z prasy i instytucji wydawniczych;
217 pracowników naukowych;
61 osób z Komitetu "Polskie Radio i Telewizja";
176 osób z resortu spraw wewnętrznych (b. MBP) - z tego 12 osób to byli dyrektorzy departamentów, szefowie WUBP;
28 osób z sądownictwa, prokuratury i więziennictwa;
55 osób z MON i LWP;
998 rencistów, w tym 204 osoby pobierające renty z tytułu "szczególnych zasług dla PRL".

Nie są to informacje ścisłe, albowiem podawano na ogół ostatnie miejsce zatrudnienia, więc np. stalinowski sędzia kpt. Stefan Michnik mieścił się w kategorii "instytucje wydawnicze", a wielu byłych funkcjonariuszy MBP to późniejsi pracownicy naukowi czy "renciści specjalni".
Krzysztof Lesiakowski pominął z powyższego dokumentu imienne wykazy osób emigrujących, arbitralnie uznając, że "ta część jest mniej ważna z naukowego punktu widzenia, dlatego zrezygnowano z jej publikacji".
A szkoda, bo zawód, stanowisko i miejsce pracy w tym przypadku - do oceny całości wydarzeń - mogłyby być przydatne.
Podziały nie były wówczas tak jednoznaczne, że można sprawę postawić jasno:
"Polacy wypędzili Żydów".
W wielu żydowskich rodzinach część osób wyjechała, część zaś została i nadal robiła w PRL karierę.

Warto tu przytoczyć opinię marcowej emigrantki Krystyny Miller z jej listu otwartego do marszałka Senatu (opublikowaną m.in. w "Głosie Polskim" w Toronto 15-19 kwietnia 1998 r.):
"Ja z rodziną wyjechałam w 1968 r., dostając zezwolenie na wyjazd do Izraela. (...)
Pragnę z całą odpowiedzialnością przekazać informacje, które towarzyszyły tym wydarzeniom:
1. Nikt ani nas, ani Żydów z naszej grupy liczącej około 250 osób z Polski nie wyrzucał.
Była to nasza dobra i nieprzymuszona wola.

2. Obywatelstwa polskiego zrzekaliśmy się dobrowolnie.
Nie było żadnego przymusu.
Postawiono jeden warunek, na który zgodziliśmy się: chcesz wyjechać z Polski - zabieramy ci obywatelstwo.

3. Otrzymaliśmy od rządu odprawy finansowe.

4. Byliśmy wszyscy wdzięczni rządowi polskiemu, że umożliwił tylko i wyłącznie Żydom opuszczenie Polski.

5. Za wydarzenia marcowe jest odpowiedzialna partia i rząd komunistyczny, a nie naród polski. (...)

Jaka to była kara dla wyjeżdżających, jaka to była krzywda, jakie to było poniżenie, jaka to była hańba, jakie cierpienie, że pozwolono Żydom na wyjazd z Polski do USA i na Zachód?
(...)Na tle wcześniejszych fal emigracji osób pochodzenia żydowskiego z PRL emigracja marcowa wcale nie była największa.
W latach 1956-1957, jak tylko pojawiła się możliwość "ucieczki" ze stalinizmu, wyjechało ponad 36,5 tys. osób.
To także była bardzo zróżnicowana emigracja i pamiętajmy - że nie wszyscy posiadali polskie obywatelstwo.

Czy można mówić, że marzec 1968 roku to wyjątkowa, przełomowa era w historii Polski?
Każda przymusowa emigracja jest złem i ludzkim dramatem.
Ale wówczas miliony ludzi, w ogóle nie uwikłanych w budowę i popieranie zbrodniczego systemu, marzyły o wyjeździe z sowieckiego raju, zwanego "Polską Ludową".
Dla nich taka okazja byłaby niezwykłym dobrodziejstwem.
Dlatego na emigrację osób pochodzenia żydowskiego patrzyli po prostu z zazdrością, że "oni" mogą swobodnie wyjechać za "żelazną kurtynę".
Im to nie było dane.
Czuli się jak obywatele drugiej czy trzeciej kategorii, dla których paszport (choćby w jedną stronę, z orzeczeniem "utraty" obywatelstwa PRL) był przywilejem nie do zdobycia.
Co więcej, w wielu przypadkach wyjeżdżali ich wcześniejsi prześladowcy - przełożeni w miejscu pracy, aktywiści partyjni, funkcjonariusze UB, Milicji Obywatelskiej, ORMO, sędziowie i prokuratorzy.
Dlatego ten fragment naszej historii budzi tyle emocji i jest tak kontrowersyjny.

Pamiętajmy, że niektórzy prominentni przedstawiciele marcowej emigracji są ścigani przez polskie prawo pod zarzutem popełnienia... zbrodni komunistycznej.
Do rangi symboli stalinowskich prześladowców urośli Stefan Michnik i Helena Wolińska, ale przecież historycy szacują, że takich osób były wówczas setki.

Leszek Żebrowski
źródło http://www.rodaknet.com/rp_art_3660_czytelnia_marzec68.htm

Marzec 1968: czy był to konflikt Polacy - Żydzi?

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona