Data: 2014-11-26 06:15:15 | |
Autor: stevep | |
Medialna zaraza. | |
# Polskę toczy od lat zaraza, przy czym nie mam tu na myśli polityki i polityków, bo oni są „sprawą” wtórną. Zarazą, która jest bardzo bolesna i sprawia cierpienie nie tylko „choremu”, ale i całemu otoczeniu, niczym alkoholizm, są media. Wszystkie, albo prawie wszystkie.
To, co wyprawiają w Polsce media od lat woła o pomstę do nieba. I nie wiem tylko, czy media są takie, jacy dziennikarze, czy dziennikarze tacy, jak ich media. Media od dawna uznaje się za "czwartą” władzę, po trzech demokratycznych: ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Niektórzy uznają je za piątą, czwartą rezerwując dla Kościoła katolickiego, ja jednak uważam, że Kościół walnie i obficie uczestniczy w trzech pierwszych, również w mediach (TVP jest najzwyczajniej w świecie przesycona Kościołem i religią w ogóle). Pozostaję więc przy uznaniu mediów za czwartą władzę. Jednak same media, przy zupełnej bierności, a nawet bojaźliwości ze strony trzech władz, uznają się za władzę absolutną, władzę zdecydowanie ponad prawem, piętnując jednocześnie „ponadprawość” władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Przykładów jest sporo, ale wspomnę o trzech, które ostatnio miały miejsce. Afera podsłuchowa wobec uznania jej przez część polityków, jako działania nielegalne dziennikarzy, niemal gremialnie odsądziły władze od czci i wiary, za próbę uzyskania dowodów rzeczowych przez prokuraturę i ABW. Oskarżyli ich o wszystko: od zamachu na wolność słowa, po utrudnianie legalnej pracy mediom. Dziennikarze od Ewy Stakiewicz i Grzegorza Brauna skrajnie prawicowych, po ich przeciwników w osobach np. Moniki Olejnik. Stanęli w szeregu jak jeden mąż w obronie dziennikarzy pracujących pod wodzą człowieka, uznawanego przez wielu komentatorów jako dziennikarz o szemranej reputacji, Sylwestra Latkowskiego. Dziennikarze na co dzień skaczący sobie do gardeł zjednoczyli się niczym lekarze, albo prawnicy, oskarżani przez nich o nieuzasadnioną solidarność zawodową. Pobicie posła Wiplera, z którego kilkudziesięciosekundowy filmik ujrzał światło dzienne tuż przed wyborami, spowodował również niemal jednogłośną krytykę policji przez dziennikarzy. Wtórowali im zresztą zapraszani do dyskusji rozmaici fachowcy od prawa i jedyny rozsądny głos policjanta, którego ja osobiście uważam za policjanta doskonałego, Jerzego Dziewulskiego, był kompletnie (celowo?) zagłuszany i kompletnie nie istniał. Jest oczywiste, że wśród policjantów zdarzają się ludzie durni, „maczo”, którzy pracują tam po to, żeby się wyżyć. Jednak używanie przykładu zatrzymania pijanego jak dzika świnia, agresywnego i wierzgającego nogami, wielkiego (ciałem) posła na sejm po to, aby pokazać zbytnią agresję policji jest moim zdaniem nie tylko objawem braku rzetelności i jakiegokolwiek obiektywizmu, ale przede wszystkim głupoty. Tym bardziej, że parę tygodni wcześniej, o czym poinformował jeden z posłów (chyba Andrzej Rozenek, ale nie jestem pewien), policjanci bestialsko pobili trzeźwą, spokojną kobietę, co media zupełnie przemilczały. Ja przynajmniej do chwili, kiedy wspomniał o tym poseł, o tym nie słyszałem, a dość uważnie śledzę internet i stacje telewizyjne. Jeśli nawet gdzieś się o tym wspomniało, to zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Sporo się ostatnio mówi i pisze o aferze PKW w związku z wyborami. Jednym z przejawów tej całej afery było wtargnięcie do siedziby grupy narodowców i dziennikarzy, co spowodowało przerwanie i tak już znacząco się przedłużających prac PKW. Jakież było moje zdziwienie, kiedy następnego (chyba) dnia jeden z dziennikarz Radia Zet, mówi w telewizji o „oszalałej policji, która bez powodu zatrzymuje dwóch dziennikarzy, wykonujących swoje obowiązki”. Nie wierzyłem własnym oczom, jeśli zważyć, ze ten facet z dość długim stażem pracuje w rozgłośni, której nijak o wywrotowość posądzić nie mogłem. Tym bardziej uznałem, że ten człowiek najwyraźniej cierpi na Syndrom Kaczyńskiego (znanego inaczej jako choroba „ja jestem najważniejszy, reszta to złodzieje mordercy, układ i komuniści”), że dziennikarze byli również wśród okupujących „demonstrantów”. Sporej grupy dziennikarzy policja nie zatrzymała, tylko dwóch. Można się tylko zastanawiać: może stali zbyt blisko albo razem z protestującymi podtykając im pod nosy mikrofony i kamery. A może „wykonywanie obowiązków” to tylko wygodna wymówka – tego nie wie, natomiast uznawanie „za szaloną” policji, która nie potrafiła odróżnić stojących w kupie dziennikarzy protestujących z dziennikarzami „pracującymi” jest moim zdaniem nie tylko głupie, ale haniebne. Tym bardziej, że „transmisję” zdawał się „prowadzić” protestujący jakiś senator czy tam poseł, który dziennikarzem nie jest. Wśród wyprowadzanych, których partie w wyborach otrzymały po pół, a może po półtora procent głosów, padały okrzyki: „Mu tu teraz jesteśmy sędziami!”. Nie wiem, czy to dziennikarz, kolega od dziennikarza Brauna, czy inny narodowiec, policja też ma prawo nie wiedzieć, ale widać, że dziennikarzom wystarcza jeden i pół procent, do decydowania. Krytyka policji w takich razach wydaje mi się niebezpieczna jeszcze z jednego powodu. Otóż tuż po „filmiku Wiplera” był warszawski dym i demolka zwana „Marszem Niepodległości”. Wytoczenie takich dział przeciw policji przed marszem naprawdę nie mogła pomóc policji w skutecznym, sprawnym działaniu. I tak się zresztą stało – dziennikarze, którzy sami „sparaliżowali” policję nie omieszkały wypomnieć jej nieskuteczności i „zatrzymywania niewinnych osób” podczas marszu. Jeśli dziś nazywa się policję „oszalałą”, na kilkanaście dni przed zapowiedzianą demonstracją 13. grudnia, żądając w ten sposób (bo ja nie potrafię tego inaczej zinterpretować), aby nie interweniowała, ale jednocześnie interweniowała, to ja, na miejscu pracodawców tego typu dziennikarzy dobrze bym się zastanowił, czy przypadkiem nie wysłać takiego pracownika na badanie okresowe, do… psychiatry. Bo ktoś tu oszalał na pewno.Na miejscu policji, mocno bym się zastanowił przed demonstracją Kaczyńskiego (najważniejszego i najbardziej zasłużonego opozycjonisty w czasach komuny) 13. grudnia, czy zamiast ochraniać demonstrację nie skupić się na ochronie mienia miasta i obywateli Warszawy. Oczywiście skutek ochrony przed zdemolowaniem miasta będzie niewielki, zminimalizowac go może nieustanne apelowanie do warszawiaków i władz miasta o wywiezienie i wyniesienie wszystkiego co się da i niewychodzenie z domów. Ale warszawiacy, i piszę to zupełnie uczciwie, będą mogli podziękować mediom i dziennikarzom, którzy uczynili sobie z policji bezsilnego chłopca do bicia, tylko po to, aby pokazać, kto tu rządzi i kto tu jest silniejszy. Dobrym przykładem (dla dziennikarzy i ich postrzegania policji) na skuteczność i jakość pracy policji mogą być bieżące działania tej służby w mieście Ferguson w USA. Być może do akcji wejdzie też Gwardia Narodowa. Ale u nas, dla dziennikarzy ważniejsza jest nietykalność pijanego jak świnia posła, niż bezpieczeństwo bezradnie miotającej się „z majtającym nogami niedźwiedziem”, o połowę mniejszej od niego policjantki. Najbardziej śmieszy mnie określanie przez zwolenników prawicy tzw. mainstreamowych”, albo inaczej reżimowych mediów, głownie Gazety Wyborczej i TVN24, które „piorą mózgi lemingom W życiu nie słyszałem głupszych określeń, szczególnie w stosunku do TVN24. Ta telewizja w ostatnich latach tak wynosi i wspiera PiS, że nie da się już tego oglądać. Jest to stacja, w której PiS od lat rządzi i dzieli. Można oczywiście zarzucić nieżyczliwość dla PiS poszczególnym dziennikarzom, np. Jarosławowi Kuźniarowi, czy Monice Olejnik, ale przyklejanie im metki platformersów, wprawia mnie w pusty śmiech. # Ze strony: http://tnij.org/38wc7t2 -- stevep -- -- - Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/ |
|