Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Michnik ty czerwona kanalio

Michnik ty czerwona kanalio

Data: 2013-04-30 09:33:06
Autor: Przemysaw M.
Michnik ty czerwona kanalio
Dnia Tue, 30 Apr 2013 02:21:25 -0500, Przemysław M. napisał(a):

Path: eternal-september.org!mx05.eternal-september.org!.POSTED!not-for-mail
From: =?iso-8859-2?Q?Przemys=B3aw_M=2E?= <BronimyPiSprzedPO@gaztea.pl>
Newsgroups: pl.soc.polityka
Subject: Michnik ty czerwona kanalio
Date: Tue, 30 Apr 2013 02:21:25 -0500
Organization: Bronimy kraju przed PiS-em
Lines: 1378
Sender: "Przemyslaw M." <>
Message-ID: <5jcrddov494l$.141wv2yp3mnu7.dlg@40tude.net>
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="utf-8"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
Injection-Info: mx05.eternal-september.org; posting-host="6b216cb3d2e7795adae0fe315c8171d1";
logging-data="10799"; mail-complaints-to="abuse@eternal-september.org"; posting-account="U2FsdGVkX1++jItxJWyF0Xm9bYPi55YC"
User-Agent: 40tude_Dialog/2.0.15.84pl
Cancel-Lock: sha1:H+ZJk0nKqdhhhOenFV0f6LynRr8=
Xref: mx05.eternal-september.org pl.soc.polityka:476176
X-Antivirus: avast! (VPS 130429-0, 2013-04-29), Inbound message
X-Antivirus-Status: Clean


 Adam Michnik „EuroĹ‚garz"

W maju 1995 roku doszło do otwartego, bezpośredniego starcia Adama Michnika
z przedstawicielami śląskich górników. Michnik przybył wówczas, by zeznawać
w obronie byłego szefa MSW - gen. Czesława Kiszczaka, oskarżonego o
przyczynienie się do śmierci 9 górników z kopalni „Wujek" i zranienie 25
górników z kopalni „Manifest Lipcowy". Widząc Michnika przyjacielsko
witającego się z Kiszczakiem, związkowcy śląskiej „Solidarności" zapytali
go jak może podawać rękę mordercy górników z „ Wujka"? Górników, którzy
strajkowali po to, by wypuszczono internowanych w stanie wojennym, takich
jak Michnik. I dodali: Mamy prawo sądzić, że jest pan kupiony. Półtora roku
później w Gazecie Wyborczej z 17 XII 1996 r. Michnik gwałtownie zaatakował
oświadczenie Komisji Krajowej „Solidarności", domagającej się, by wreszcie
stało się zadość tak długo oczekiwanej sprawiedliwości w sprawie
zamordowania górników z kopalni „Wujek". Dla Michnika żądanie
Nadzwyczajnego Trybunału rozliczenia stanu wojennego jest czymś wyjątkowo
niegodziwym, jest drwieniem z cierpień tych, którzy zginęli. Za to nie jest
dla niego drwieniem dotychczasowa parodia wymiaru sprawiedliwości i
bezkarność zbrodniarzy, odpowiedzialnych za śmierć górników z „Wujka" i
jakże wiele innych PRL-owskich zbrodni. Jak zrozumieć ten tak nikczemny
komentarz człowieka, który kiedyś był jednym z idoli dla wielu osób ze
środowisk „Solidarności"? Prezentowany niżej tekst jest próbą pokazania
uwarunkowań, które wpłynęły na taką postawę Michnika, prawdziwego homo
sovieticus, który nigdy faktycznie nie wyzwolił się spod ducha skrajnej
komunistycznej nietolerancji wobec wszystkich inaczej myślących.

Niewiele osób w Polsce może się „poszczycić" takim, jak Michnik
zafałszowaniem swego życiorysu, równie starannym przemilczaniem rzeczy
wstydliwych i eksponowaniem „blasków". Czyż można się jednak temu dziwić w
przypadku osoby przez ponad osiem i pół roku kierującej najpotężniejszą
trybuną prasową, jaką jest GW i korzystającej z ciągłej reklamy, robionej
mu przez wdzięcznych podwładnych? Dziennikarka Irena Lasota, niegdyś bardzo
bojowa towarzyszka Michnika w ruchu marcowym 1968 roku, w listopadzie 1991
r. w obszernym, udokumentowanym artykule wyraziła całe swe obrzydzenie
nieustającym reklamowaniem Michnika na łamach jego własnej gazety (I.
Lasota: Niewidzialny redaktor, Tygodnik Solidarność l XI 1991 r.). Niewiele
się odtąd zmieniło. Uznany w swoim czasie przez Żydów amerykańskich za
„Żyda roku" i super-Europejczyka przez polskie lobby filosemickie, Michnik
wciąż cieszy się wyjątkową klaką w najbardziej wpływowych mediach. By
przypomnieć choćby serię ośmiu czy dziewięciu audycji telewizyjnych Jerzego
Markuszewskiego, puszczanych wieczorami ku skrajnemu zanudzeniu telewidzĂłw.
Sam Michnik doszedł wręcz do krańców próżności i samouwielbienia, i potrafi
już tylko zapewniać, iż nie ma cienia wątpliwości, że Jezus go umiłował
(GW24-26 XII 1994 r.).

PochodzÄ™ z ĹĽydokomuny

Środowisko G W od lat z niezwykłą zaciętością zwalcza wszelkie przejawy
stosowania pojęcia „żydokomuna", piętnując je jako przejaw antysemityzmu.
Cóż, komunizm stał się rzeczą bardzo wstydliwą i teraz już nikt nie chce
się do niego przyznać ani Jaruzelski, ani Kwaśniewski czy Rakowski. Bardzo
wstydliwe stało się też pojęcie żydokomuny. Tym ciekawsze na tym tle może
być więc przypomnienie wypowiedzi Michnika z 1988 roku, a więc jeszcze
przed światowym załamaniem się komunizmu. W nowej sytuacji Michnik potrafił
jeszcze szczerze wyznawać w katolickim piśmie Powściągliwość i Praca (nr 6,
1988 r.): (...) Jak na pewno wiecie, środowiskiem, z którego pochodzę, jest
liberalna żydokomuna. To jest żydokomuna w sensie ścisłym, bo moi rodzice
wywodzili się ze środowisk żydowskich i byli przed wojną komunistami. Być
komunistÄ… znaczyĹ‚o wtedy coĹ› wiÄ™cej niĹĽ przynaleĹĽność do partii  to
oznaczało przynależność do pewnego języka, do pewnej kultury, fobii,
namiętności. Niejednokrotnie spierając się z moimi kolegami, którzy
wywodzili siÄ™ z podobnego Ĺ›rodowiska  wĹ‚aĹ›nie w kontekĹ›cie dyskusji o mojej
książce — mówiłem im: zastanówcie się, jak trudno jest wam wziąć się za łeb
z syndromem ĹĽydokomuny l Dlaczego? Dlatego, ĹĽe widzicie nie tylko
paskudztwo jego skutkĂłw, ale teĹĽ wszystkie  ĹĽeby tak rzec  realne wartoĹ›ci
motywacyjne, które niesie: nadzieję na sprawiedliwość społeczną,
przekonanie dłużników, że trzeba się angażować po to, aby zmieniać świat i
czynić go lepszym... Do tego wszystkiego jesteście przywiązani i nie
godzicie się na zniszczenie całej tej tradycji en bloc(...).

Trzeba przyznać, że w tym cytacie Michnik jawił się już jako ktoś znacząco
wyprzedzający myślowo swoje środowisko, ciągle jeszcze (w 1988 roku!)
przekonane o wartości tradycji żydokomuny i jej broniące. I dopiero Michnik
musiał je przekonywać o tym, że tradycja ta jest bardzo niewygodna i
konieczna do odcięcia. Oczywiście do odcięcia tylko słownego, na pokaz, bo
sam komunizm pozostał dla Michnika czymś, co dalej jakże uparcie lubi
idealizować. Z jakimż rozczuleniem wspominał w początkach 1992 roku w
rozmowie z generałem Jaruzelskim, fałszywie generalizując: Najświatlejsze
umysły na Zachodzie popierały komunizm (G W25-26 IV 1992 r.).

Fałszywie generalizując, bo można wyliczyć cały szereg najświatlejszych
umysłów na Zachodzie od Camusa po Orwella, Dos Passosa i Steinbecka, które
nie tylko, że nie popierały komunizmu, ale go gorąco zwalczały. Nie mówiąc
o traktujących komunizm z odrazą najświatlejszych umysłach na Wschodzie od
Pasternaka, Bułhakowa i Sołżenicyna, poprzez Tatarkiewicza i Herberta po
Kodalya.

Załgany rodowód

Jarosław Kaczyński, opisując kiedyś zachowanie Michnika, podkreślał jego
niebywałą skłonność do kłamstwa, to, że potrafi łżeć w żywe oczy, dosłownie
iść w zaparte. Trzeba przyznać, że szczyt łgarstwa osiąga Michnik już przy
najnowszych opisach rodowodu swojej rodziny. Kiedy na przykład stara się
maksymalnie wybielić postać swego ojca Ozjasza Szechtera, członka Komitetu
Centralnego Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. I pisze o nim, ĹĽe
czuł się on jak absolutnie polski Polak (Między Panem a Plebanem, Kraków
1995, s. 50). Nie wyjaśnia tylko nigdzie, co ten absolutnie polski Polak
szukał w Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy i jak zawędrował na sam
jej wierzchołek z tą swą rzekomą dumą z polskiej tożsamości (tamże, s. 50).
Przypomnijmy, ĹĽe Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy konsekwentnie
dążyła do rozbicia Polski, oderwania wielkiej części jej ziem i
przyłączenia do już rusyfikowanej skrajnym sowieckim terrorem wschodniej
Ukrainy. Dodajmy, że według książki H. Piecucha: Akcje specjalne (Warszawa
1996, s. 76), ten absolutnie polski Polak Ozjasz Szechter był starym,
wypróbowanym agentem Moskwy w Polsce. I wchodził wraz z Brystygierową,
Bermanem, Chajnem, Groszem, Kasmanem i innymi w skład wydzielonej komórki,
bezpośrednio podporządkowanej Moskwie.

Komuniści - konfidenci

Według najlepszego jak dotąd opracowania dziejów przedwojennych komunistów
pióra Jana Alfreda Reguły (Mitzenmachera), Szechter, bardzo znany działacz
KPZU, został aresztowany wraz z grupą innych działaczy KPZU jesienią 1930
r. Jak pisze Reguła: Oskarżeni sypali innych towarzyszy partyjnych (...)
przodowali w tym komuniści, zajmujący stanowiska kierownicze (...) okazało
się, że ci bohaterowie byli skończonymi tchórzami (J.A. Reguła: Historia
Komunistycznej Partii Polski, Warszawa 1934, s. 243). Michnik w wywiadzie z
Danielem Cohn Benditem stwierdził: Mój ojciec byl bardzo znanym działaczem
komunistycznej partii przed wojną, siedział osiem lat w więzieniu. Po
wojnie nie odgrywał żadnej roli. Nie odgrywał, bo nie chciał jej odgrywać
(cyt. za: L. Żebrowski: Paszkwil „ Wyborczej", Warszawa 1995, s. 35).
Zdaniem Żebrowskiego (op. cit., s. 35): Bardziej prawdopodobne jest jednak
to, iż z powodu zaszłości nie powierzono mu wysokich funkcji partyjnych.

Według Adama Michnika kapo wojnie jego ojciec rzekomo już nie wierzył w
komunizm, doskonale wiedział, że cały realny socjalizm to wielkie świństwo
i paskudztwo (op. cit., s. 53). A nawet  wedĹ‚ug zwierzeĹ„ Michnika o ojcu:
Miał on poglądy straszliwie antyreżimowe, antysowieckie, a w związku z tym
antykomunistyczne (według: Polityka Polska, grudzień 1990, s. 34). I ten
wielki antykomunista Ozjasz Szechter, który uważał realny socjalizm za
wielkie świństwo, po wojnie jednak wstąpił do PZPR. Gdy ksiądz Tischner
zdziwiony zapytał Michnika o to: Zapisał się, chociaż nie wierzył? Michnik
odpowiednio „wyjaśnił": Absolutnie nie wierzył, ale potem to sobie
racjonalizował. Skoro nic się nie da poradzić na sowiecką przemoc...
(Między Panem... op. cit., s. 51). Ze zwierzeń Michnika w Polityce Polskiej
dowiadujemy się również, że od ojca już w pierwszych rozmowach otrzymał
niezwykle mocny zastrzyk myślenia antyreżimowego. Był to rzeczywiście
„mocny" zastrzyk, jeśli nie przeszkodził Michnikowi już w młodości w
działaniu przez lata w komunistycznym „czerwonym harcerstwie" walterowców,
a jeszcze podczas swego procesu w 1969 r. w gromkich zapewnieniach, ĹĽe jest
komunistÄ…!

Brat - morderca sÄ…dowy

W Między Panem a Plebanem (op. cit., s.50) znajdujemy kolejne łgarstwo
Michnika o ojcu: Przez wszystkie lata bardzo konsekwentnie unikał
peerelowskiej kariery. Jak więc wytłumaczyć piastowanie przez Ozjasza
Szechtera, w czasach stalinowskich, stanowiska zastępcy redaktora
naczelnego skrajnie serwilistycznego organu zwiÄ…zkĂłw zawodowych  GĹ‚osu
Pracy (od l stycznia 1951 do 11 marca 1953). Ciekawe, ĹĽe szefem Szechtera w
tej gazecie kadłubowych związków zawodowych był opisany bardzo negatywnie
przez Światłe Bolesław Gebert, niegdyś jeden z czołowych działaczy
Komunistycznej Partii StanĂłw Zjednoczonych, a w latach 60. ambasador PRL w
Turcji, ojciec obecnego podwładnego Michnika - Dawida Warszawskiego
(Geberta).

Wpływ wychowawczy wielkiego antykomunisty Ozjasza Szechtera jakoś nie
zaszkodziĹ‚ w PRL-owskiej karierze starszego brata Adama  mordercy sÄ…dowego
Stefana Michnika. NaleĹĽy on do grupy stalinowskich katĂłw, ktĂłrzy winni
odpowiadać przed sądem Rzeczypospolitej za zbrodnie przeciwko narodowi
polskiemu. Prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz pisał na łamach
Rzeczypospolitej (z 18 marca 1996) o kapitanie Stefanie Michniku jako
członku jednej z dwóch grup sędziów najbardziej odpowiedzialnych za
mordercze wyroki. Był on bowiem członkiem grupy sędziów, którzy orzekli
wyroki śmierci w sprawach, w których doszło później do pełnej pośmiertnej
rehabilitacji osób skazanych na śmierć.

Jeszcze jako młody podporucznik Stefan Michnik został dopuszczony do
sÄ…dzenia spraw oficerĂłw duĹĽo wyĹĽszych od niego stopniem. Niejednokrotnie
wchodził do składów sędziowskich w warszawskim Wojskowym Sądzie Rejonowym,
który miał najwięcej spraw „ciężkiego kalibru" o wielkim politycznym
znaczeniu, oczywiście spraw całkowicie sfabrykowanych. Wyrokował w tzw.
„sprawach tatarowskich".

Stefan Michnik nie zawiódł pokładanego w nim zaufania. Sądził tak, jak od
niego oczekiwano, nieuczciwie i bezwzględnie, wydając surowe wyroki, w tym
wyroki śmierci na osoby całkowicie niewinne. I został za to dobrze
wynagrodzony, awansujÄ…c w 1956 roku w wieku zaledwie 27 lat do stopnia
kapitana. Jako podporucznik był sędzią wydającym wyroki w sfabrykowanych
procesach majora Zefiryna Machalli, pułkownika Maksymiliana Chojeckiego,
majora Jerzego Lewandowskiego, pułkownika Stanisława Weckiego, majora
Zenona Tarasiewicza, pułkownika Romualda Sidorskiego, podpułkownika
Aleksandra Kowalskiego (por. Dokumenty. Mieczysław Szerer. Komisja do
badania odpowiedzialności za łamanie praworządności 10 czerwca 1957,
paryskie Zeszyty Historyczne, 1979, nr 49, s. 156-157, i J. Poksiński: My
sędziowie, nie od Boga..., Warszawa 1996, s. 276). Wydał w tych procesach
surowe wyroki, w tym kilka wyroków śmierci.

10 stycznia 1952 stracono w wieku 37 lat skazanego na śmierć przez Michnika
majora Zefiryna Machallę (został zrehabilitowany pośmiertnie 4 maja 1956).
Stefan Michnik wydał wyroki śmierci również na byłego polskiego attache
wojskowego w Londynie, pułkownika M. Chojeckiego i na majora J.
Lewandowskiego. Ci mieli więcej szczęścia, wyroku nie wykonano. W przypadku
płk. Chojeckiego zadecydowało to, że wiceminister MBP Romkowski chciał
wykorzystać Chojeckiego jako świadka w innym procesie. Dzięki temu Chojecki
dożył do 1956 roku, a 28 marca 1956 jego sprawa została umorzona z powodu
całkowitego braku dowodów winy. 8 grudnia 1954 zmarł w niecały miesiąc po
udzieleniu mu przerwy w wykonywaniu kary więzienia skazany przez Michnika
na karę 13 lat więzienia płk Stanisław Wecki, były wykładowca Akademii
Sztabu Generalnego, przez dwa lata więzienia torturowany, pośmiertnie
uniewinniony (por. J. Poksiński: TUN, Warszawa 1992). Ciężkie przejścia
więzienne przyspieszyły śmierć innego skazanego przez Michnika (na 12 lat
więzienia) płk. Romualda Sidorskiego, byłego naczelnego redaktora Przeglądu
Kwatermistrzowskiego. W marcu 1955 roku ze względu na bardzo zły stan
zdrowia udzielono mu przerwy w odbywaniu kary; zmarł wkrótce. Został
pośmiertnie zrehabilitowany 25 kwietnia 1956.

Wyroki śmierci w głośnych sprawach wysokich oficerów z grupy generała
Tatara wcale nie były jedynymi wyrokami śmierci, które orzekł Stefan
Michnik. Tylko że te inne wyroki — w sprawach oficerów podziemia
niepodległościowego są dużo mniej znane. Tak jak podpisany przez Stefana
Michnika wyrok śmierci na majora Karola Sęka, który miałem możliwość
oglądać w listopadzie 1994 roku na wystawie na UMCS w Lublinie,
uczestnicząc tam w panelu na temat: Żołnierze Wyklęci (tj. żołnierze
polskiego niepodległościowego podziemia po 1994 roku). Major Karol Sęk,
artylerzysta spod Radomia, przedwojenny oficer, potem oficer Narodowych Sił
Zbrojnych, został stracony z wyroku sędziego wojskowego Stefana Michnika w
1952 roku.

Stefan Michnik niewiele rozumiał, ale podpisywał wyroki śmierci i czuwał
nad ich wykonaniem. A były to wyroki godzące w najlepszych polskich
patriotĂłw. Tak, jak w przypadku kierowanego przez Stefana Michnika
wykonania wyroku śmierci na wspaniałym polskim patriocie Andrzeju
Czajkowskim, Cichociemnym, powstańcu warszawskim, zastępcy dowódcy
połączonych baonów „Oaza-Ryś" na Mokotowie i Czerniakowie. Odznaczo­nym za
bohaterstwo w walce z Niemcami krzyĹĽem Virtuti Militari. Zamordowano go na
Mokotowie 10 paĹşdziernika 1953 pod nadzorem porucznika Stefana Michnika
(por. opis tej tragedii piĂłra P. Jakuckiego: Zamordowany za patriotyzm,
Gazeta Polska, 20 paĹşdziernika 1994).

Hańba domowa

Myślę, że sprawa brata - stalinowskiego zbrodniarza stanowi jeden z kluczy,
wyjaśniających ciągły flirt Adama Michnika z komunistami po czerwcu 1989
roku. Chodziło o łączący go z nimi równie głęboki strach przed
rozliczeniami i pełnym pokazaniem „hańby domowej" czy „hańby rodzinnej".
Mając stalinowskiego kata w rodzinie, Michnik robił wszystko, aby nie
doszło do prawdziwych rozliczeń ze zbrodniami komunizmu, opublikowania
ksiąg hańby, bo uznał to za niezwykle groźne dla własnej legendy.

Przypomnę tu, że Adam Michnik usprawiedliwiał wyroki wydawane przez swego
brata (nigdzie nie podając jednak, że chodziło o wyroki śmierci) tym, że:
Kiedy zapadały najgorsze wyroki, Stefan był dwudziesto paroletnim
człowiekiem, który niewiele rozumiał z tego, co się działo. (Między
Panem... op. cii., s. 48). Wyjaśnijmy więc, że młody porucznik Stefan
Michnik gorączkowo rwał się do sądzenia w sfabrykowanych procesach
wojskowych nad dużo wyższymi od niego stopniem majorami czy pułkownikami,
bo widział w tym szansę błyskawicznego przyspieszenia swej kariery. I
rzeczywiście uległa ona radykalnemu przyspieszeniu już w wieku 27 lat
awansował na kapitana.

Przy obrazie rodowodu Adama Michnika warto wspomnieć również o roli jego
matki, zaangaĹĽowanej komunistki sprzed wojny - Heleny Michnik. Po wojnie
wsławiła się głównie dogmatycznymi podręcznikami, zale­cającymi m.in. jak
najskuteczniej walczyć z religią katolicką. Oto przykładowy fragment jej
zaleceń zamieszczony w Komentarzu metodycznym dla klasy IX
ogólnokształcącej szkoły korespondencyjnej stopnia licealnego do
podręczników: E. Kosiński: Historia wieków średnich, A.W. Jefimow: Historia
NowoĹĽytna, S. Missalowa i J. Schoenbrenner: Historia Polski, Warszawa 1953
r: (...) Nie wystarczy np. powiedzieć, że Kościół był główną podporą
feudalizmu, lecz trzeba to udowodnić. Udowadniać będziecie w ten sposób:
Kościół był główną podporą feudalizmu ponieważ: 1) głosił, że władza
królewska pochodzi od Boga, a więc poddanym nie wolno się buntować; 2)
głosił wieczność feudalizmu i zasady nierówności społecznej; 3) stosował
klątwę kościelną i karał wszystkich występujących przeciwko nierówności
społecznej; 4) urządzał krucjaty przeciwko ruchom ludowym, np. przeciwko
albigensom we Francji, husytom w Czechach Ud.; 5) zwalczał postępową naukę,
gdyż podważała ona panujący ustrój (np. potępienie nauki Kopernika,
Galileusza Ud.); 6) przez hasło „ błogosławieni maluczcy duchem " utrwalał
ciemnotę i zacofanie mas ludowych; 7) głosząc, że ci, którzy cierpią na tym
świecie, będą zbawieni po śmierci, rozbrajał rewolucyjną walkę mas
ludowych, Ud. Adam Michnik twierdził, że jego matka wywodziła się z
całkowicie spolonizowanej żydowskiej rodziny, pisał o jej całkowitej
identyfikacji z polskością (Między Panem..., op. cit., ss. 46-47). Nie
wyjaśnił tylko, jak pod opieką takich patriotycznych rodziców - ojca jakoby
absolutnie polskiego Polaka i matki całkowicie identyfikującej się z
polskością - on sam już w młodości stał się narodowym nihilistą (Między
Panem... op. cit., s. 91). Pisał sam o sobie, że był narodowym nihilistą i
rzekomo przestał nim być po marcu 1968 roku.

Komunistycznemu rodowodowi Michnika towarzyszyły odpowiednie splendory
wielkie eleganckie mieszkanie w gęsto obsadzonej przez zaufanych towarzyszy
z partyjnej i bezpieczniackiej elity alei Przyjaciół w Warszawie, dokładnie
w tym samym domu, w którym mieszkał były stalinowski minister
bezpieczeństwa Stanisław Radkiewicz (por. Wprost 22 XII 1991 r.).

Komunistyczna zaprawa w młodości

W kierowanym przez Kuronia „czerwonym harcerstwie" młody Michnik przeżywał
nastrój komsomolskich idealistów. Wspominał jeszcze w 1984 roku: Bez
sentymentu nie umiem myśleć o tej gromadce chłopców i dziewcząt, która
latem 1958 roku w czerwonych chustach nawiedzała chłopskie zagrody,
śpiewając piosenki po rosyjsku i żydowsku. Ksiądz Tischner, komentując
wspomnienie Michnika, zauważył: Jestem trochę zdziwiony. Kiedy wyobrażam
sobie to lato 1958 roku i tych biednych chłopów, którzy dopiero co
odzyskali ziemię, dopiero się podnieśli, bo jeszcze dwa lata wcześniej byli
zrównani z ziemią, i pewnie po prostu bali się przegnać was kijami, to mam
uczucie mieszane (Między Panem..., op. cit., s. 56). Michnik tłumaczy się w
odpowiedzi: Ależ ja o tym piszę. Czytaj dalej „Było w tym bezczelne
wyzwanie, rzucone potocznej świadomości, było też głębokie niezrozumienie
pokaleczonej narodowej pamięci"... Tylko, że my tego wówczas nie
rozumieliśmy(...).

Pod bokiem czerwonego inkwizytora

Po kilku latach „czerwonego harcerstwa" Michnik przeżywa kolejny etap
wtajemniczenia w politykę, tym razem w rozkręcanym pod patronatem dawnego
stalinowskiego inkwizytora nauki Adama Schaffa Klubie Poszukiwaczy
Sprzeczności przy stołecznym ZMS. Klub skupił dzieci różnych
komunistycznych prominentów, między innymi syna ówczesnego I sekretarza KW
PZPR  Andrzeja Titkowa. Klub w koĹ„cu zostaĹ‚ rozwiÄ…zany, ale Michnik juĹĽ
coraz ambitniej przechodzi do pierwszego szeregu „intemacjonalistycznego"
nurtu studentów UW. Nurtu, który krytykuje różne oficjalne rozwiązania z
pozycji trockistowskich (popularyzując głównie trockistowski List otwarty
Kuronia i Modzelewskiego).

Komunistyczna Polska to moja Polska

W rozmowie z Danielem Cohn Benditem w czerwcu 1988 Michnik stwierdził: Nie
będę ukrywał, że coś mieliśmy wspólnego z trockizmem. I dodawał: Należałem
do komunistów w sześćdziesiątych latach. Uważałem, że komunistyczna Polska
to moja Polska (por. L. Żebrowski: op. cit., ss. 25, 26). Jeszcze w 1995
roku przyznawał w rozmowie z księdzem Tischnerem:
Normalny człowiek z normalnego domu kiedy kończył szkołą, wiedział, że ci
rządzący komuniści to są oprawcy, zbrodniarze, że mogą zabić, złamać życie.
To rodziło strach. Ja uważałem, że komuniści wprawdzie popełniają pewne
błędy ideologiczne, bo nie dość uważnie przeczytali Marksa oraz Lenina,
ale, że to da się naprostować. Wystarczy ich trochę oświecić, przekonać,
zmusić do czytania (...) (Między Panem..., op. cit., s. 91).

Przeciw Narodom i Kościołowi

Od przeważającej większości Polaków różniła Michnika i jego otoczenie
również skrajna, absolutna niechęć do patriotyzmu i Kościoła katolickiego.
Mówienie o narodzie i polskości było dla Michnika czymś jak mówienie do
ślepego o kolorach. Bardzo wymowna pod tym względem była jego reakcja na
stanowcze potępienie przez Prymasa Tysiąclecia Stefana Wyszyńskiego w
styczniu 1963 roku nihilistyczno-kolaboranckiego artykułu Stanisława
Stommy. Przedstawił on na łamach TP Powstanie Styczniowe i inne powstania
polskie jako niepotrzebne i chore wytwory polskich kompleksĂłw
antyrosyjskich. Oburzony Prymas Polski powiedział we wspaniałym kazaniu 27
stycznia 1963 roku, że nie chodziło w tych powstaniach żaden narodowy
kompleks, ale o niezbywalne prawa Narodu do wolności samostanowienia o
sobie. Michnik dosłownie niczego z tego nie zrozumiał. Przyznawał w książce
Między Panem a Plebanem (s. 168): Nikt z nas nie potrafił wówczas
zrozumieć, co się Prymasowi stało. Wyszyński miał jednak lepszą intuicję
niż warszawscy inteligenci. Czuł już, że rodzi się jakaś nowa tożsamość, że
słowo „naród" odzyskuje swoje miejsce w politycznym myśleniu Polaków. Jak
widać Michnik dalej niewiele rozumie z postawy Prymasa Tysiąclecia. W
rzeczywistości kardynał Wyszyński nie musiał się bowiem wcale
przystosowywać do nowej sytuacji, bo zawsze głęboko odczuwał takie słowa,
jak Polska i Naród w przeciwieństwie do antynarodowych „michnikowców".
Wszak pierwszy powiedział, na dwadzieścia lat przed słynną pieśnią
Pietrzaka Żeby Polska... - w kazaniu na Jasnej Górze w czerwcu 1958 roku:
Aby Polska  PolskÄ… byĹ‚a! Aby w Polsce po polsku siÄ™ myĹ›laĹ‚o.

Cóż z tego mógł pojąć Michnik, który w rzeczywistości nigdy nie przestał
być narodowym nihilistą (przynajmniej w odniesieniu do historii Polski), w
ostatnich latach wręcz wyspecjalizowanym w zagranicznych donosach na
Polskę. Nie mógł pojąć polskości człowiek wychowany od kolebki na
luksemburgizmie (vide obrona przez Michnika pod pseudonimem A. Zagozda
poglądów Róży Luksemburg na łamach Więzi w 1975 r., nr 9).

Szczególnie skrajne było zacietrzewienie Michnika i jego środowiska przeciw
Kościołowi katolickiemu i kardynałowi Wyszyńskiemu. Przedstawiali go jako
skrajnego wstecznika i popierali ideologicznÄ… wojnÄ™ PZPR przeciw
Kościołowi. Także i w najostrzejszym punkcie tej wojny po ogłoszeniu Listu
biskupów w 1965 roku. Michnik wsławił się wówczas gwałtownym atakiem na
kardynała Wyszyńskiego na łamach Argumentów, atakiem odzwierciedlającym,
jak przyznawał po latach, głębię myśli kompletnego troglodyty (Między
Panem..., op. cit., s. 73). Już w 1977 roku „samokrytycznie" oceniał w
wydanej w Paryżu książce Kościół, lewica, dialog (s. 61) swój udział w
potępianiu listu biskupów polskich z 1965 roku: (...) w tym nieprzyzwoitym
spektaklu sam wziąłem udział i na samo wspomnienie rumienię się ze wstydu.
Wstydzę się swojej głupoty (...). W innych częściach tej książki (s. 31 i
139) Michnik tak pisał o swoim środowisku lewicy laickiej: (...)
Popieraliśmy politykę represji, często okrutnych, widząc w niej drogą do „
nowego wspaniałego świata ", oskarżaliśmy Kościół o reakcyjność i wszystkie
inne grzechy główne, nie bacząc na to, że w atmosferze totalitarnego
zniewolenia Kościół bronił prawdy, godności i wolności człowieka (...).
Tradycyjnie przywykliśmy sądzić, że religijność i Kościół to synonimy
wstecznictwa i tępego Ciemnogrodu. Z tej perspektywy wzrost indyferentyzmu
religijnego traktowany był przez nas jako naturalny sojusznik umysłowego i
moralnego postÄ™pu. PoglÄ…d taki  sam byĹ‚em jego wyznawcÄ…  uwaĹĽam za faĹ‚szywy
(...). Warto uważnie przeczytać tę „samokrytykę" Michnika, gdyż cała linia
GW w sprawach religii i Kościoła od 1989 roku była i jest faktycznym bardzo
zręcznym rozwinięciem tej samej postawy antykościelnej, za którą tak się
kajał na pokaz w powyższej wypowiedzi. Faktem jest, że w połowie lat
sześćdziesiątych Michnik jeszcze nawet nie próbował ukrywać tego, iż uważa,
ĹĽe wszystko, co pochodzi od episkopatu katolickiego, jest reakcyjne,
nacjonalistyczne i perfidne (jak przypomniał w interesującym szkicu o
Michniku Adam Krzemiński na łamach Polityki z 18 maja 1989 roku).

Oderwanie Michnika i jego środowiska od przeważającej części polskiego
społeczeństwa przyniosło fatalne skutki w 1968 roku. „Michnikowcy" dali się
wówczas wciągnąć w perfidną pułapkę „moczarowców" i nieświadomie ułatwili
ich grę dla umocnienia polityki „twardej ręki" w Polsce. Najgorsze skutki
przyniósł fakt, że pochodzący z prominenckich rodzin „michnikowcy" nie
umieścili w swym programie z 1968 r. żadnych postulatów gospodarczych i
społecznych, które by mogły rzeczywiście pociągnąć polskie społeczeństwo,
zmęczone wyrzeczeniami okresu późnego Gomułki (na zaledwie dwa lata przed
wybuchem społecznym na Wybrzeżu!). Tragicznie rozbity ruch studencki
„owocował" represjami, w tym pierwszym paroletnim więzieniem Michnika.

Z daleka od Radomia i Ursusa

Wydarzenia 1976 roku, czas Radomia i Ursusa, Michnik spędza daleko od
Polski. Przebywa rok we Francji na zaproszenie Jeana Paula Sartre'a, akurat
wĂłwczas przeĹĽywajÄ…cego jeden z najbardziej fanatycznych okresĂłw
ultralewicowości. Michnik jest wielokrotnym gościem paryskiej Kultury,
słynnego Maisons Laffitte, poznaje ogromną liczbę ludzi, zdobywa
znajomości, które okażą się później wprost bezcenne dla nagłaśniania poza
Polską ludzi związanych z opozycją z tzw. lewicy laickiej. Wiele podróżuje.
Zygmunt Hertz w liście do Miłosza z 30 XI 1976 r. wspomina, że Michnik
właśnie narozrabiał jak pijany zając we Włoszech, i podziwia jego rozmach.

Po powrocie do Polski Michnik odgrywa znaczÄ…cÄ… rolÄ™ w oĹĽywieniu zwiÄ…zanego
z KORem ruchu prasowego i książkowego (NOWA), wykładach Latającego
Uniwersytetu, ale także i w nasileniu konfliktu ze środowiskami
niepodległościowymi (grupą Głosu etc.). W tym czasie Michnik bardzo mocno
deklaruje chęć dialogu z Kościołem katolickim w Polsce, jego wydana w 1977
roku w Paryżu książka Kościół, lewica, dialog przynosi tony pełnego pokory
samobiczowania za dawny antyklerykalizm własny i swojego środowiska. Swą
samokrytyczną ekspiacją Michnik umie utorować sobie drogę do licznych
środowisk katolickich. Nie zdają one sobie bowiem sprawy, że chodzi
wyłącznie o manewr taktyczny, by zyskać poparcie Kościoła dla ciągle
jeszcze czujących swą słabość „Europejczyków" z opozycji.

Na uboczu (1980-1981)

Wbrew upowszechnianym często na Zachodzie legendom roli Michnika jako
jednego z „bohaterów" „Solidarności" w latach 1980-1981, faktycznie odegrał
niewielką rolę w ciągu 16 posierpniowych miesięcy. Same wydarzenia
sierpniowe całkowicie go zaskoczyły. Akurat wyjechał w góry, by pisać esej
o taktyce opozycji, gdy doszło do wybuchu strajków. Napisany w tej sytuacji
tekst nadawał się tylko na papier toaletowy. Zaniepokojony wraz z Kuroniem
awanturniczą i nieodpowiedzialną, jak im się wtedy wydawało, ideą
niezależnych i samorządnych związków zawodowych, którą wysunięto w Gdańsku,
miał zamiar pojechać do stoczni i wytłumaczyć robotnikom, by się nie
upierali przy takim żądaniu. Zanim zdążył dotrzeć do Gdańska, został
aresztowany (por.: A. Krzemiński: Zadra, Polityka 20 V 1989 r.). W 1981
roku postawiĹ‚ na „zĹ‚ego koma"  Andrzeja GwiazdÄ™, w opozycji do WaĹ‚Ä™sy, i
został faktycznie zepchnięty na margines wydarzeń. Nie wybrano go do
żadnych władz „Solidarności". Raz tylko przelotnie zyskał szerszy poklask
po błyskotliwym spacyfikowaniu zajść przed posterunkiem milicji w Otwocku.
Z dzisiejszej perspektywy wręcz szokujący może wydawać się fakt, że
Michnik, dziś zapełniający swymi tekstami i wywiadami całe płachty GW, w
1981 roku nie był jakoś autorem szczególnie pożądanym w prasie
solidarnościowej. Uskarżał się po latach w rozmowie z ks. Tischnerem
(Między Panem... op. cit., s. 376), że w 1981 roku: Nikt z redaktorów „
TySola "  ani Mazowiecki, ani CywiĹ„ski, ani KuczyĹ„ski  nie proponowaĹ‚ mi
napisania dla nich artykułu (...). Tadeusz Mazowiecki (...) nigdy nie
zaproponował mi napisania artykułu do „ Tygodnika Solidarność ".

Ostatnie miesiące 1981 roku przeżywał w nastroju ogromnego rozczarowania.
Nie mógł pogodzić się z faktem, że w „Solidarności" coraz bardziej
dominował nurt patriotyczno-narodowy, tzw. prawdziwi Polacy, których
później niejednokrotnie szkalował.

Dopiero po stanie wojennym nadchodzi prawdziwy czas Michnika. DecydujÄ… o
tym bardzo umocnione w międzyczasie wpływy dawnych marcowych kolegów w
Radiu Wolna Europa, polskiej sekcji BBC (domena Smolara), zdecydowanie
najlepszy dostęp ludzi z opozycji, związanych z tzw. lewicą laicką, do
zachodnich mediĂłw i do zachodnich funduszy...

Michnik siedzi w więzieniu w warunkach o wiele dogodniejszych niż ogromna
część innych postaci opozycji (opisywał to szczegółowo Rozpłochowski). I, o
dziwo, z jego celi swobodnie wychodzą na świat kolejne listy, artykuły i
książki, podczas gdy pozostali współwięźniowie nie mogą się doprosić nawet
ołówka. Czy wszystko to dzieje się rzeczywiście przypadkowo, dzięki
wyjątkowej zręczności Michnika, której nie umiał przeciwdziałać cały
personel MSW, jak to przedstawiał sam Michnik?! A może było tak dlatego, że
o wyjątkowym uprzywilejowaniu Michnika w więzieniu decydowały pewne
wpływowe kręgi partyjne, te same, które tak zabiegały o poparcie
zagranicznych Żydów dla WRONu (żydowski publicysta Abel Kainer pisał w 15
numerze podziemnej Krytyki z 1983r., ĹĽe: WRON grata rolÄ™ wielkiej opiekunki
Żydów).

WiosnÄ… 1985 r. Michnik otwarcie opowiada siÄ™ za kompromisem z komunistami
jako rzeczÄ… nieodzownÄ… w ksiÄ…ĹĽce Takie czasy... Rzecz o kompromisie (por.
uwagi J. Skórzyńskiego: Ugoda i rewolucja, Warszawa 1995 r., s. 9-11).
Rękopis książki, sugerującej dogadanie się z komunistami, bez przeszkód
wydostaje się za mury więzienia. Kilka miesięcy później Michnik stanie się
jedną z czołowych postaci przy „okrągłym stole". Ujawni się tak typowa dlań
cecha absolutnej nielojalności wobec najbardziej nawet bliskich mu w
przeszłości osób.

Niewdzięczność to jego hobby

Michnik nie rozumie, czym jest lojalność czy proste uczucie wdzięczności
wobec osób, które mu bardzo znacząco pomogły w różnych okresach życia. Oto
kilka jakże wymownych przykładów. Redaktorowi naczelnemu paryskiej Kultury
Jerzemu Giedroyciowi zawdzięczał wieloletnie polityczne wsparcie i
nagłośnienie oraz pomoc materialną i finansową. Michnik „odwdzięczył się"
Giedroyciowi próbą przejęcia od niego Kultury z pomocą Barbary Toruńczyk.
Jak wspominał z niesmakiem Giedroyc: (...)Toruńczyk nie ukrywała, że chce
robić samodzielne pismo, żeby opanować „Kulturę ". Była niesłychanie oddana
Michnikowi, przewidywała, że on będzie moim następcą. Bardzo mnie
zaskakuje, gdy słyszę od pani, że on mnie ceni. Demonstrował coś zupełnie
odmiennego, odwiedzając tuż przed śmiercią Józia (Czapskiego - J.R.N.).
Starannie mnie unikał, mimo otwartych jak zawsze drzwi. Nie umiem pani nic
więcej powiedzieć o przyczynach tej animozji(...)(E. Berberyusz: Książę z
Maisons Laffitte, Gdańsk 1995 r., s. 170).

Herlingowi-Grudzińskiemu Michnik „odwdzięczył się" za dawną pomoc pełną
lekceważenia wypowiedzią o jego słynnej łagrowej książce Inny świat: Nikt
tego nie przeczytał (w rozmowie z Jaruzelskim). Kiedy zaś Jaruzelski
sprostował: Był tłumaczony na jedenaście języków Michnik odparował: Co z
tego. Drukowały to antykomunistyczne oficyny, to się nie liczyło.
Komentując te uwagi Michnika, Herling-Grudziński pisał: „Inny świat" ukazał
się najpierw w wielkim londyńskim wydawnictwie William Heinemann, które
trudno doprawdy nazwać „antykomunistyczną oficyną". I miał, prócz
doskonałych recenzji, dwa wydania w ciągu bardzo krótkiego czasu.

Cała sprawa dobrze ilustruje ogromną małostkowość Michnika. Kiedy z kimś
się pokłóci, to zawsze potem jest gotów do jego maksymalnego oczerniania i
pomniejszania, bez względu na to, jak wiele tamten ktoś zrobił kiedyś dla
niego.

Środowiskom Kościoła katolickiego Michnik też „się odwdzięczył". Póki
obronny puklerz Kościoła był mu potrzebny, kadził Kościołowi, jak mógł i
bił się w piersi za swe dawne antykościelne wyzwiska, wołając o potrzebie
dialogu. Jak został naczelnym G W, robił wszystko dla maksymalnego
dyskredytowania Kościoła i wartości chrześcijańskich. Nawet Jarosław Gowin,
redaktor naczelny Znaku, j eden z czołowych przedstawicieli katolewicy,
którego Michnik tylekroć nagłaśniał na łamach G W, w pewnej chwili nie mógł
już dłużej ukryć irytacji z powodu ciągłych uszczypliwości G W w stosunku
do Kościoła. I uznał postępowanie Michnika za przejaw zepsucia obyczajów i
porażki rozumu (G W z 17 lipca 1996 r). Gowin skrytykował Michnika za próby
przedstawiania Kościoła jako instytucji, która próbuje zająć
monopolistycznÄ… pozycjÄ™ partii komunistycznej (w Polityce, nr 47 z 1993
roku, Michnik stwierdził, że biskupi jakoby próbowali zastąpić
marksizmleninizm ideologią katolicką). Nawet największy Polak XX wieku, Jan
Paweł II niejednokrotnie padał ofiarą mniej lub bardziej zawoalowanych
uprzedzeń Michnika, który go w pewnym momencie nazwał byłym autorytetem
naszych czasów. Długi czas hołubiący Michnika biskup Józef Życiński nie
mógł ukryć swej irytacji przeczytawszy w wywiadzie Michnika dla L
'Actualite religieuse, że po upadku komunizmu Jan Paweł II wyznaczył nowego
wroga  liberalizm. Krytykuje go w kategoriach, ktĂłre zdajÄ… siÄ™ pochodzić z
Soboru trydenckiego (...). Boi siÄ™ on przede wszystkim potwrotu Polski do
Europy (cyt. za: Bp Józef Życiński: Straszenie liberalizmem, Rzeczpospolita
z 20 lipca 1996). Biskup Życiński porównał te stwierdzenia Michnika z
uwagami Miliona Friedmana, „papieża amerykańskiego liberalizmu" o
elementach bliskich liberalizmowi w nauczaniu Jana Pawła II. Jeśli tak
deformowana jest przez Michnika postać i nauczanie Ojca Świętego, to cóż
mówić o sposobie traktowania przez niego i jego gazetę różnych mniejszych
postaci Kościoła. Począwszy od Prymasa Polski Józefa Glempa po licznych
biskupĂłw, oskarĹĽanych o rzekomy konserwatyzm i pochlebianie Ciemnogrodowi.

Swoiste, dość szczególne poczucie wdzięczności demonstrował Adam Michnik w
stosunku do księdza prałata Henryka Jankowskiego, który niejednokrotnie
udzielał mu u siebie schronienia w trudnych chwilach lat 80., pomagał mu
materialnie i stwarzał możliwości publicznych wystąpień, narażając się za
to wciąż na szykany generałów stanu wojennego i esbecji. Jakże wymowne pod
tym względem są zapiski na kartach drugiego tomu wydanych przez Petera
Rainę Rozmów z władzami PRL. Arcybiskup Dąbrowski w służbie Kościoła i
Narodu, Warszawa 1995. Na s. 133-134 czytamy tam, jak gen. W. Jaruzelski
uskarża się do kardynała Jana Króla 10 września 1986: (...) Niedawno ks.
Jankowski zaprosił Michnika do św. Brygidy i ten Żyd zawładnął całym
kościołem, wydawało się, że przystąpi do ołtarza i będzie odprawiał Mszę.
Na s. 254 z kolei czytamy uskarżania się przewodniczącego Rady Państwa
Kazimierza Barcikowskiego do księdza Alojzego Orszulika 24 sierpnia 1988.
Przekazał on prośbę swego „szefostwa", które (...) chciałoby, aby
kierownictwo Episkopatu zainteresowało się tym, co dzieje się w kościele
św. Brygidy. Usadowił się tam sztab kierowania strajkami. Co łączy z tym
kościołem p. Michnika? (...) Nieraz stawiamy sobie pytanie —ciągnął
Barcikowski — kto wam tego Jankowskiego podrzucił (...) Parę lat temu
przeglądając bogaty księgozbiór księdza prałata Jankowskiego znalazłem tam
dwie ksiÄ…ĹĽki Adama Michnika z wymownymi dedykacjami. Na ksiÄ…ĹĽce Z dziejĂłw
honoru w Polsce dedykacja Michnika: Kochanemu ks. kanonikowi Henrykowi
Jankowskiemu z przyjaźnią oraz wdzięcznością, marzec 1987'r., Gdańsk, Adam.
Na ksiÄ…ĹĽce SzansÄ™ polskiej demokracji jeszcze bardziej entuzjastyczna
dedykacja: Kochanemu ks. Henrykowi Jankowskiemu, memu przyjacielowi i
Mentorowi z pogańską pokorą, maj 1988 r., Gdańsk, Adam Michnik. Siedem lat
później Michnik, „odpowiednio" odpłacił się „kochanemu ks. Henrykowi
Jankowskiemu", „swemu Przyjacielowi i Mentorowi" przez prawdziwą kampanię
napaści i dezinformacji za rzekomy „antysemityzm". Peter Raina wyjaśnił w
książce Ksiądz Jankowski nie ma za co przepraszać, że Michnikowska Gazeta
Wyborcza świadomie jako pierwsza zmanipulowała tekst kazania, dezinformując
czytelnikĂłw i rozpoczynajÄ…c kampaniÄ™ przeciw ks. Jankowskiemu, ktĂłra daleko
wyszła poza granice Polski. Jak dotąd nie zauważyłem, by Gazeta Wyborcza i
sam Michnik wytłumaczyli swe dezinformacje i przeprosili „kochanego księdza
Jankowskiego" za krzywdÄ™ wyrzÄ…dzonÄ… j ego dobremu imieniu.

Dialog i Urbanem

Czas „okrągłego stołu" przynosi szczególne wzmocnienie pozycji Michnika.
Staje się jednym z głównych uczestników cichych „dogadań" w Magdalence. I
gorÄ…co fraternizuje siÄ™ przy alkoholowych biesiadach z Kiszczakiem,
Kwaśniewskim i innymi towarzyszami (pięknie zilustrował to Kiszczak na
końcu swej książki). Michnik odnawia stare związki z Urbanem z czasów
dawnych wspólnych popijań w koktajlbarze w ,Bristolu" (wspomnianych przez
Kuronia w książce Wiara i wina). Jan Skórzyński ujawnił w wydanej przez
Rzeczpospolita ksiÄ…ĹĽce Ugoda i rewolucja (Warszawa 1995, s. 227-228) dotÄ…d
nieznanÄ… sprawÄ™ poufnego i owocnego dialogu pary Michnik-Urban w czasie
„okrągłego stołu", prowadzonego w porozumieniu z gen. Jaruzelskim. W czasie
tych rozmów Michnik występował z niezwykłymi w ustach opozycjonisty
deklaracjami lojalności wobec PZPR (tamże, s. 228). Zaskoczony przedziwnym
zbliżeniem między ministrem Urbanem a Michnikiem Ciosek zwierzał się
księdzu Orszulikowi, iż: Zauważa się tworzenie swoistego lobby żydowskiego
(cyt. za P. Raina: Rozmowy z władzami PRL. Arcybiskup Dąbrowski, Warszawa
1995, t. 2, s. 440).

Fraternizacja przynosi efekty. W wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego z 10
I 1989 r. Michnik starał się jak mógł wybielić postać najbardziej
znienawidzonego człowieka doby jaruzelszczyzny, akcentując, że Jerzy Urban
był konstruktorem ogromnej większości posunięć liberalizacyjnych ze strony
ówczesnych władz i ubolewając, że ten jeden z inteligentniejszych
analitykĂłw polityki polskiej marnuje siÄ™ jako publicysta Trybuny Ludu.
Potem przyszły dalsze bratania i zbliżenia, wspólne fetowania imienin
„Olka" Kwaśniewskiego etc. I przychodzenie sobie nawzajem w sukurs (vide
np. atak zastępcy Urbana P. Gadzinowskiego w jednym z NIE na moje krytyki
Michnika w NP)

Dzięki Wałęsie Michnik obejmuje kierownictwo pierwszego dziennika
solidarnościowego „GW", cieszącego się od początku ogromnym zaufaniem
społeczeństwa. Przez lata z całym cynizmem wykorzystuje to zaufanie do
skrajnego przyhamowania i zdeformowania polskich przemian.

165JuĹĽ w pierwszych miesiÄ…cach kierowania WyborczÄ…, w 1989 roku Michnik
doprowadził do perfekcji swą ulubioną taktykę mimikry. Jeszcze nie czuł się
dostatecznie mocny, jeszcze odczuwał potrzebę przyczajenia się ze swymi
prawdziwymi poglądami, jeszcze bał się zrażenia potencjalnych czytelników.
Jego Gazeta Wyborcza w tym czasie wciąż stroiła się w piórka gazety
zdecydowanie antykomunistycznej, patriotycznej, a nawet przepełnionej
sympatią do Kościoła katolickiego i samego Prymasa Polski Józefa Glempa.
Była pod tym względem wręcz redagowana „na klęczkach" w stosunku do
hierarchii Kościoła katolickiego w Polsce. Ktoś, kto dobrze zna późniejsze,
nie przebierające w środkach, ataki Michnika i GW na Prymasa Polski i
rozliczne zatrute strzały wysyłane pod adresem innych postaci Kościoła, nie
mógłby wprost uwierzyć własnym oczom, gdyby spojrzał na tę szczególną
„adorację" ludzi Kościoła, prezentowaną w pierwszych numerach G W. Już w
pierwszym numerze Wyborczej z 8 maja 1989 na centralnym miejscu numeru
maksymalnie wyeksponowano informację: Prymas Polski (oba słowa pisane
ogromniastymi literami) rozmawia z Wałęsą o przyszłych wyborach. Na górze 2
numeru „GW" uwypuklono, jako zdecydowanie najważniejszą sprawę, wywiad
gdańskiego biskupa Tadeusza Gocłowskiego dla Gazety.

Podobna stylistyka, pełna pozorowanego, nabożnego wręcz szacunku dla
Kościoła, wypełnia licznie inne numery Wyborczej w pierwszych paru
miesiÄ…cach jej ukazywania siÄ™. W numerze 15 z 29 maja 1989 na pierwszej
stronie informacja o poświęceniu lokalu redakcji G W przez arcybiskupa
Bronisława Dąbrowskiego. Połowę pierwszej strony tego numeru Wyborczej
wypełnił obszerny tekst arcybiskupa Dąbrowskiego O Prymasie Tysiąclecia
(znając starą niechęć Michnika do Prymasa Stefana Wyszyńskiego jako
polskiego „nacjonalisty" i „anachronicznego" konserwatysty można tylko
podziwiać rozmiary poświęcenia, jakie wykazał w ramach udawanej wówczas
prokościelnej mimikry). Dodajmy, że Gazeta Wyborcza w tym czasie jest
ogromnie ostroĹĽna we wszelkich uwagach o aborcji, stara siÄ™ o jak
najprecyzyjniejsze przedstawianie stanowiska Kościoła katolickiego w tej
sprawie (por. tekst Ewy Milewicz: Ochrona dziecka poczętego, Gazeta
Wyborcza, nr 5 z 12 maja 1989).

W tym czasie organ Michnika stara się również zyskać maksimum czytelników
radykalnych antykomunizmem. Zdecydowanie krytykuje Urbana (w numerze l i
5), demaskuje dawne zbrodnie UB w Otwocku (nr 2 i 15), piętnuje brutalność
milicji (nr 3), etc. Stara się też przyciągać czytelników pełnym patosu
patriotyzmem, wysławianiem etosu AK (por. np. Wspomnienie o Stefanie
Korbońskim nr 3, Z. Machowski: „Pistolet" Polski Podziemnej, nr 9,
Żołnierze z AK, nr 11). Robi to ten sam dziennik Michnika, w którym parę
lat później ukażą się najskrajniejsze, plugawe wręcz, potwarze pod adresem
AK i Powstania Warszawskiego. Wtedy jednak, w poczÄ…tkach G W, wiosnÄ… 1989
ciągle jeszcze chodziło o jak najlepsze zamaskowanie prawdziwych intencji
Wyborczej i przedstawienie jej jako jedynego prawdziwego polskiego
dziennika opozycyjnego, organu polskich patriotĂłw i antykomunistĂłw.
Najpierw zdobyć jak najwięcej czytelników, a potem stopniowo i
wyrafinowanie działać na rzecz gruntownego przekształcenia ich
podświadomości. Aby zatracili dawną katolicką i patriotyczną wrażliwość i
zniechęcili się do wyznawanych wcześniej wartości.

Obrońca komuny

Michnik wyrządził Polsce ogromne szkody przez swoje działania dla
wybronienia i wybielenia komunizmu, przyhamowania autentycznych przemian
dekomunizacyjnych i lustracji. JuĹĽ 24 paĹşdziernika 1989 roku Michnik
postulował na łamach Gazety Wyborczej doprowadzenie do sojuszu wszystkich
sił reformatorskich, tych z „Solidarności" i tych z PZPR, dodając, że: W
pozytywnym ułożeniu stosunków Polski i ZSRR skrzydło reformatorskie z PZPR,
tacy ludzie jak gen. Wojciech Jaruzelski czy pierwszy sekretarz KC
Mieczysław Rakowski mogą odegrać zasadniczą rolę. I rzeczywiście M.F.
Rakowski już ją odegrał, jadąc później do Moskwy, by przestrzec towarzyszy
z Kremla przed przemianami w polskim stylu! Przypomnijmy tu rĂłwnieĹĽ,
niestety zbyt mało znaną w Polsce i stąd odpowiednio „nie docenioną",
wypowiedź A. Michnika z wywiadu dla Komsomolskiej Prawdy z 29 września 1989
r., gdy wypowiadając się na temat systemu, który by odpowiadał wymogom
życia, stwierdził między innymi: Niekiedy słyszy się opinie, że powinien to
być system kapitalistyczny. Dla mnie jest to absurdalne. Obecnie w
niektórych kołach w Polsce powstał kult słowa „prywatyzacja". Co to znaczy?
Co prywatyzować? Koleje, samoloty? Przecież to bajki, absurd.

Czy to nie wskutek tych socjalistycznych iluzji prywatyzacja w Polsce
ugrzęzła za czasów T. Mazowieckiego na tyle miesięcy? W czasie debaty
sejmowej w początkach września 1989 r. A. Michnik wystąpił przeciw
wysuniętemu przez posła Kazimierza Ujazdowskiego postulatowi rozliczenia
się z ludobójcami w togach, tj. sędziami, którzy w czasach stalinowskich
skazywali ludzi na Ĺ›mierć. Pół roku później  28 kwietnia 1990 r.  Michnik
stanowczo wypowiedział się w debacie sejmowej przeciwko nacjonalizacji
mienia PZPR. Występując na rzecz kompromisowego rozwiązania tej sprawy,
Michnik powiedział między innymi: Przepraszam za osobiste wyznanie: 25 lat
temu zostałem po raz pierwszy aresztowany przez komunistyczną policję.
Wtedy miałem 18 lat. Od tego czasu byłem aresztowany i zatrzymywany wiele
razy. Mnie nie trzeba tłumaczyć, że komunizm to nic dobrego... Ale właśnie
z tej perspektywy chcę powiedzieć, że w niektórych głosach, o czym mówię z
bólem, usłyszałem coś, co bym nazwał antykomunizmem jaskiniowym. ..Inie
chcę powiedzieć, że dziś z popisywaniem się tymi deklaracjami, gdzie się
PZPR miesza z błotem, przyrównuje do katyńskich morderców... ja nic
wspólnego nie mam i nie chcę mieć... I chcę do tego jeszcze dodać, że w
stanie wojennym, po 13 grudnia i siedząc w kryminale ja nie byłem aż tak
ostrożny, żebym dzisiaj musiał być aż tak odważny... Wystąpienie Michnika
przeciw nacjonalizacji mienia PZPR, choć jedna z jego najbardziej udanych
oratorsko wypowiedzi, wywołało bardzo ostre sprzeciwy w wielu środowiskach
solidarnościowych. Sprowokowało też falę listów protestacyjnych do Gazety
Wyborczej. Najbardziej dramatyczny był publikowany w G W4 maja list
dziennikarza Jana Sęka (jego ojciec został stracony w 1952 r. po wyroku
śmierci wydanym przez sąd wojskowy z udziałem brata Adama Michnika -
Stefana). Jan Sęk pisał: .. .Pan Adam Michnik niepotrzebnie martwił się w
Sejmie o stosunek narodu polskiego do komunistĂłw, ktĂłrzy sprawili tu po
wojnie niejeden, a dziesięć Katyniów. Zabili w polskich więzieniach ponad
40 tyĹ›. ludzi. My komunistĂłw nie nienawidzimy. My nimi gardzimy. RĂłwnieĹĽ
podporucznikiem Stefanem Michnikiem, stalinowskim sędziąmordercą, pojętnym
uczniem katyńskich oprawców. Przypominanie w takim kontekście rodzinnym
własnego uwięzienia jest grubym nietaktem. A co do majątku partii: gdyby od
pana Adama zależała decyzja, czy pozostawiłby majątek i NKWD? Jego namiętne
określenia, ,jaskiniowy antykomunizm" przypominają „zoologiczny
antykomunizm " Przymanowskiego i KoĹşniewskiego.

Jan Sęk tłumaczył mi kiedyś w rozmowie, że nigdy nie miał żadnych pretensji
do A. Michnika z powodu jego brata, bo trudno, żeby ktoś odpowiadał za to,
co zrobił inny członek rodziny. Nie miał pretensji aż do chwili, gdy A.
Michnik wystąpił w Sejmie przeciw rozliczaniu stalinowskich ludobójców. W
tej akurat sprawie powinien, przynajmniej ze względów rodzinnych, zachować
całkowitą powściągliwość.

10 maja 1990 r. na łamach Gazety Wyborczej ukazał się list Stefana Kruka z
Lublina do Adama Michnika. Autor listu pisał między innymi:.. .Powiada Pan
dramatycznie, że nie ma nic wspólnego z tezą posła Borowskiego, iż rządy
PZPR w Polsce wyrosły na trupach ofiar Katynia. To jest Pańskie credo
polityczne. A jaka jest prawda historyczna? Taka, że Stalin zerwał stosunki
dyplomatyczne z rzÄ…dem gen. W. Sikorskiego po ujawnieniu prawdziwych
sprawców zbrodni katyńskiej. Był to wy godny pretekst... Kto tu więc
rozmija się z prawdą poseł Borowski czy Pan?... Dodajmy, że właśnie
zerwanie stosunków z rządem gen. W. Sikorskiego stworzyło później podstawy
radzieckiej polityki powołania samozwańczego PKWN w Lublinie, prekursora
służalczej polityki PZPR wobec ZSRR.

Zdzisław Najder tak skomentował wystąpienie Michnika w obronie majątku
PZPR: ...Adam Michnik w płomiennym przemówieniu 28 kwietnia odcinał się od
tych, którzy kierują się nienawiścią. Ale trzeba odróżnić nienawiść do
ludzi (rzecz dla chrześcijanina naganna) od nienawiści do instytucji. I
tolerancja wobec ludzi nie jest tym samym, co rĂłwnouprawnienie
organizacyjne. Tym, którzy domagają się upaństwowienia spuścizny po PZPR,
nie chodzi przecieĹĽ o odebranie schedy wdowom i sierotom po sekretarzach...

Ciekawe argumenty do powyższego sporu wniósł głos Romana Bielińskiego,
publikowany na łamach katolickiego Ładu z l O czerwca 1990 r. R. Bieliński
pisał między innymi: ...Spora część naszych parlamentarzystów na czele z
Adamem Michnikiem broni praw spadkobiercĂłw PZPR. Bardzo to chwalebne,
należy bronić rzeczywiście praw wszystkich, ale wydaje mi się, że posłowie
powinni bronić najpierw moich praw, bo bardziej (chyba) są moimi posłami
niż PZPR. Otóż przez wiele lat wyjmowano mi i wielu milionom bezpartyjnych
z kieszeni pieniÄ…dze via budĹĽet na rzecz PZPR bez pytania nas o zgodÄ™.
Dlaczego nie będąc członkiem partii przez wiele lat musiałem finansować, a
obecnie mam godzić się z tym, że to, co zostało mi zabrane ma dalej służyć
tym, ktĂłrzy mnie ograbili?(...)

Michnik lubi akcentować jako wzorzec swoją postawę wobec komunistów. On
przecież siedział w więzieniach i oto teraz wszystko wybacza; jak na tym
tle wyglądają mściwi antykomuniści, zwłaszcza ci, którzy nigdy nie
cierpieli w więzieniu tak jak Michnik. Nieuczciwość Michnika polega na tym,
że starannie milczy o tym, że wybaczanie komunistom oznaczałoby
przebaczenie również tym, którzy tysiącom Polaków zgotowali o wiele cięższe
cierpienia niż Michnikowi. Jak to akcentował kiedyś były więzień komunizmu
w czasach stalinowskich Stanisław Murzański: (...) Jedni jak Adam Michnik
pisali w więzieniu książki, drudzy zbierali na posadzce zęby (...) (S.
Murzański: Jak kryminalista z kryminalistą Tygodnik Solidarność 27 marca
1998).

Wybielacz leninizmu

Komunizujący od młodości Michnik obciążał winą za to, co się stało w
Związku Sowieckim wyłącznie stalinizm. Tego typu pogląd wyraził m.in. na
łamach sowieckiego tygodnika politycznego „Nowoje Wriemia" z 10II 1990 r.
Stanowisko Michnika wywołało protest redaktora naczelnego niezależnego
moskiewskiego tygodnika informacyjnego Express-Kronika Aleksandra
Podrabinka. W liście otwartym do Michnika, opublikowanym w tym piśmie (nr l
O z 1990 r.) Podrabinek przypomniał, że istota terroru stalinowskiego
terroryzm, znalazła odbicie już w leninowskim dekrecie o czerwonym terrorze
(5 IX 1918 r.) i stworzeniu w latach 1918-1920 systemu obozĂłw
koncentracyjnych. Podrabinek stwierdził: Dla władz teza o winie stalinizmu
za katastrofę naszego życia społecznego jest wygodna. Wyrzekając się
Stalina mają jeszcze nadzieję uratować Lenina, wyrzekając się stalinizmu
dążą do uratowania socjalizmu (...). Na tym tle, Panie Michnik, Pańskie
wypowiedzi o stalinizmie nie wyglÄ…dajÄ… zbyt pociÄ…gajÄ…co (...) (cyt. za
tłumaczeniem listu otwartego A. Podrabinka, Ład'23 W 1990 r.).

Michnik - totalitarysta

Po zdobyciu władzy przez „Solidarność" w 1989 r. i utworzeniu rządu T.
Mazowieckiego coraz wyraźniej zaczęło się odsłaniać najprawdziwsze oblicze
Michnika  czĹ‚owieka apodyktycznego i zacietrzewionego. Teraz juĹĽ nie musiaĹ‚
zabiegać o poparcie różnych środowisk, w tym Kościoła, a znajdował się w
pozycji wyrokującego sędziego, rozdającego pochwały i kuksańce jako
naczelny najbardziej wpływowego polskiego dziennika, cieszącego się od
początku wyjątkowym poparciem społeczeństwa jako pisma „Solidarności". Tę
wyjątkową pozycję wykorzystywał w duchu skrajnie tendencyjnym dla
umacniania monopolistycznej pozycji warszawskiej lewicowej „elitki" i
obrzucania błotem „inaczej myślących", wyszydzania patriotyzmu i
przywiązania do wartości. Jakże znamienna była pod tym względem ewolucja
poglądów Stefana Kisielewskiego, który przeżył skrajne rozczarowanie tym
nowym odsłaniającym się obliczem Michnika z lat 1989-1990. Kisielewskiego,
którego nawet po śmierci Michnik próbuj e sobie przywłaszczać, powołując
się na niego jako największy autorytet (Z jego zdaniem liczyłem się
najbardziej  wyznawaĹ‚ Michnik w wywiadzie dla Filipinki z 27 VI1993 r.).
Oto opinia Kisielewskiego o Michniku, wyraĹĽona pod koniec ĹĽycia na Ĺ‚amach
gdańskiej Młodej Polski: (...) Ostatnio nie bardzo przyjaźnię się z
Michnikiem. Widujemy się raz na pół roku i raczej się kłócimy. Kochałem go
niemal w okresie KOR-u, to było wspaniałe. Natomiast to, co on teraz mówi i
pisze, jest bardzo często bez sensu. Te manifesty krakowskie, deklaracje
„praw człowieka " rozsyłane po całym świecie! Jak w Polsce naprawdę
wybuchnie jakiś rasizm, szowinizm, a to będzie już kompletna patologia, to
najbardziej przysłuży się do tego właśnie takie denerwujące pseudo
szlachetne gadanie. PrzecieĹĽ ten dzisiejszy Michnik to totalitarysta.
DemokratÄ… jest ten, kto jest po mojej stronie. Kto ze mnÄ… siÄ™ nie zgadza,
jest faszystą i nie można mu podać ręki. A tylko Michnik wie, na czym
polega demokracja i tolerancja. On jest tutaj sędzią alfą i omegą (...).
Szczególnie ostro napiętnował „ewolucję" Michnika Zbigniew Herbert w
wywiadzie dla Tygodnika Solidarność z 11 listopada 1994. Herbert uznał
Michnika za klasyczny przykład kariery komunistycznego Dyzmy. Smutna
historia wyjątkowo uzdolnionego, pełnego talentu chłopca, który doszedł do
lat, kiedy to ludzie natarczywie pytają „ co on właściwie zrobił z całą
swoją heroiczną młodością?" A on stacza się po równi pochyłej, w gorączkowy
aktywizm. Cynizm godny admiratora „ Księcia " i najpospolitszy nihilizm.
Zawiódł niemal wszystkich swoich przyjaciół.

Michnik - „nienawistnik"

Zdumiewa wprost, do jakiego stopnia Adam Michnik potrafi dziś „twórczo"
rozwijać pełną jadu i nienawiści stylistykę marcowej propagandy 1968 r.,
tyle ĹĽe w imiÄ™ fanatyzmu odwrotnego typu. Przypomnijmy tylko niektĂłre z
rozlicznych michnikowskich wyskoków jadu i nienawiści w stylu słów świnie
pod adresem oponentĂłw z OKP, kurwiosum pod adresem grupy profesorĂłw z KUL,
bestiarium w telewizji (o programie Bez znieczulenia z udziałem Parysa,
Kaczyńskiego i Macierewicza). Czy epitety Michnika o młodocianych,
głupawych ołszewikach, wyzywanie Łysiakowi jako trzeciorzędnemu grafomanowi
i insynuatorowi, etc. etc. Nie mĂłwiÄ…c o jego ataku na Herberta, za rzekome
opluwanie Miłosza, o napaściach na ojca Józefa M. Bocheńskiego, Bogdana
Cywińskiego, o zatrutych strzałach posyłanych przez Michnika i jego
podwładnych pod adresem Ojca Świętego.

Celnie scharakteryzował metody Michnika już w 1992 r. Lech Kaczyński,
piszÄ…c w Nowym Ĺšwiecie (nr z 8 V 1992 r): (...) Michnik (...) przyjmuje
postawą chuligana, który napada na przechodnia i jednocześnie krzyczy „
ratunku! Policja!" (...) niewielu ludzi ma taki udział w szerzeniu
nienawiści w życiu publicznym, jak Adam Michnik. Na pewno zaś nikt nie
potrafi łączyć jej krzewienia z zapewnieniami o własnej szlachetności.

Adam Michnik jest przede wszystkim godnym politowania więźniem stereotypów
i uprzedzeń, przykutym jak galernik do statku swoich własnych fobii. Jest
jeńcem skrajnego żydowskiego fanatyzmu, nie mogące go za nic wczuć się w
polski patriotyzm, zrozumieć narodu, wśród którego żyje. Nienawidząc go,
posuwa się do takich nikczemności, jak poparcie ataku zniesławiającego
Powstanie Warszawskie.

W wydanej w tymĹĽe 1991 roku, cytowanej juĹĽ ksiÄ…ĹĽce Interpelacje Jana Marii
Jackowskiego i Szczepana Żaryna autorzy tłumaczyli straszną słabość
Michnika jako polityka jego skrajnym zacietrzewieniem, nieumiejętnością
dialogu z osobami inaczej myślącymi: ...Michnik potrafi kopać swoich
przeciwników politycznych i ideowych bezwzględnie, z dziką zaciętością. Gdy
mu nie staje argumentĂłw rzuca inwektywy, nie elegancko przerywa, nie
odpowiada napytania, zmienia temat, krzyczy i wychodzi z niego jakaĹ›
zapiekła agresja w stosunku do tych, którzy się z nim nie zgadzają. Jak to
się ma do programowo głoszonej przez niego europejskości, poszanowania
poglądów innego człowieka, tolerancji i godności-nie wiadomo... (J.M.
Jackowski, S. Zaryn: Interpelacje. Kulisy manipulacji Warszawa 1991, s.
93).

Michnik - „czekista publicystyki"

' Rodzinne przesiąknięcie starą komunistyczną ideologią wychodzi z Michnika
wciąż przy różnych niespodziewanych okazjach, znajduje wyraz w jego dość
szczególnej stylistyce. Na przykład w Gazecie Wyborczej

(1996, nr 302) napisał: Zwracam się do premiera Oleksego jak czekista do
czekisty. Michnik nie dostrzegł żadnej niestosowności w tego typu zwrocie,
mogącym mieć różne odmiany typu: „jak gestapowiec do gestapowca". Nawet w
postkomunistycznej Polityce ukazała się tym razem polemika z „mocnym"
porównaniem Michnika. Jej autor, profesor Józef Kozielecki, pisał: Dla nas,
starych ludzi, przywoływania upiorów czekistów czy enkawudzistów we
współczesnym wstępniaku nie można niczym usprawiedliwić. Dla nas te słowa
ociekają krwią Polaków, Rosjan, Litwinów... Gdy je słyszę, uginają mi się
kolana i „ wcale mi  mĂłwiÄ…c sĹ‚owami artykuĹ‚u - nie jest do Ĺ›miechu ".
SzczegĂłlnie, gdy Polska chamieje. (J. Kozielecki: Jak czekista do czekisty,
Polityka 20 stycznia 1996). MĹ‚odszym czytelnikom przypomnijmy, ĹĽe Czeka
(Czeriezwyczajka) - sowiecka bezpieka w czasach Lenina i pierwszym okresie
rządów Stalina, zasłynęła ogromnie krwawym terrorem wobec wszystkich
„niebolszewicko" myślących. Zdumiewające jak bardzo Michnik lubi sięgać do
bolszewickich porównań. W wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego w 1989 roku
powiedział, iż w Gazecie Wyborczej odgrywa rolę kogoś w rodzaju komisarza
politycznego. Jakże silnie odbija się na Michniku wpływ starych rodzinnych
indoktrynacji. Dla ogromnej części Polaków słowo komisarz polityczny budzi
jak najgorsze asocjacje  z DzierĹĽyĹ„skim, JagodÄ… czy JeĹĽowem. Dla Michnika
zaś to termin chlubny, warty naśladowania.

Chamstwo wobec inaczej myślących

Skrajne, fanatyczne wręcz, zacietrzewienie Michnika, popychało go
niejednokrotnie do szokujących przejawów niechęci wobec każdego, kto
ośmieli się inaczej myśleć niż on w poszczególnych sprawach. Szczególnie
oburzające było zachowanie Michnika wobec znanej dysydentki rosyjskiej
Natalii Gorbaniewskiej. Michnik odmówił udzielenia jej wywiadu, motywując
to brakiem zaufania. Gorbaniewska powiedziała: ...Dla mnie jest to miernik
złych obyczajów. Krytykowanie linii politycznej nie może spychać osoby na
pozycję osobistego wroga, a co gorsza zaliczyć go do grona ludzi
nieuczciwych. Michnik i wielu innych ludzi wie, ĹĽe nie podzielam ich
zachwytu dla Gorbaczowa (...) (wg Puls nr 48 z 1991 r).

Przypomnijmy, że Gorbaniewska, niestrudzona bojowniczka o prawa człowieka w
ZSRR, była więźniarka, wybitna poetka rosyjska należy do najbardziej
zasłużonych przyjaciół Polski za granicą, jest znawczynią polskiej
literatury, i tłumaczką polskiej poezji. W Kulturze Niezależnej z 1985 roku
(nr 11-12, s. 144) pisano o Gorbamewskiej: (...) Nie potrafimy wymienić za
granicą nikogo drugiego z tak serdeczną uwagą i kompetencją wsłuchanego w
naszÄ… dzisiejszÄ… historiÄ™, w nasz bĂłl, opĂłr i tworzenie niezaleĹĽnej
kultury. Jako zastępca redaktora naczelnego paryskiego ,,Kontynentu"
Gorbaniewska dba o to, ĹĽeby w kaĹĽdym numerze tego najpowaĹĽniejszego
kwartalnika emigracji rosyjskiej Polska istniała, żyta, przemawiała do
przyjaciół Moskali i całego świata. Dzięki jej też staraniom odkilku lat
Polska nie schodzi z pierwszych stron poczytnego tygodnika „Russkaja mysi"
(...) Ostatnio zaś ukazała się w Paryżu, po rosyjsku, zredagowana przez
Gorbaniewską książka „Niezłomna Polska na łamach „Russkoj myśli" (...). I
taką osobę, tak gorąco związaną z Polską, potraktował Michnik jako kogoś
niegodnego zaufania, tylko dlatego, że różniła się od niego podejściem
wobec Gorbaczowa.

Nietolerancja na eksport

Ciągle zbyt mało znamy szkody, jakie Michnik wyrządził w innych krajach
Europy Ĺšrodkowej, poprzez odpowiednie wykorzystywanie swego dawnego nimbu
jako przeciwnika komunizmu dla wręcz odmiennych celów. Wykorzystywał go do
wspierania czeskich, węgierskich czy bułgarskich odmian polskiej Unii
Demokratycznej, a więc sił w gruncie rzeczy dążących do zdobycia władzy
dzięki odpowiednim układom „czerwonych" z „różowymi". Wszędzie starał się
maksymalnie oddziaływać na rzecz przyhamowania lustracji i dekomunizacji. W
rozmowie z prezydentem Havlem wylewał krokodyle łzy z powodu sukcesu
czeskiej dekomunizacji, na Węgrzech bardzo aktywnie uczestniczył w kampanii
na rzecz ZwiÄ…zku Wolnych DemokratĂłw, odpowiednika polskiej Unii
Demokratycznej, tylko znacznie bardziej na lewo od niej, w duchu ROAD. A
przy tym zdominowanego przez skrajnych radykałów antyreligijnych, różne
takie węgierskie „Labudy". To z inicjatywy tego Związku Wolnych Demokratów
zorganizowano w swoim czasie bardzo nieudanÄ… skÄ…dinÄ…d manifestacjÄ™ przeciw
wizycie Jana Pawła II na Węgrzech, jako rzekomo zbyt kosztownej. Na
Węgrzech .doszło zresztą do tego, co stanowi wymarzony ideał Michnika -
powstała rządowa koalicja „czerwonych" i „różowych". Tworzono ją w oparciu
o pakt wynegocjowany przez przywódcę postkomunistów Gyulę Horna, byłego
wÄ™gierskiego ZOMO-wca z 1957 roku i Ivana PÄ™to  „mĂłzg" ZwiÄ…zku Wolnych
DemokratĂłw, syna awosza (tj. ubeckiego speca od tortur). Inna sprawa, ĹĽe
koalicja z komunistami okazała się ogromnie kosztowna dla węgierskich
„różowych". Ponieśli oni w efekcie straszną porażkę wyborczą w 1998 roku.

Szczególnie drastyczne formy przybrało mieszanie się Michnika w wewnętrzne
sprawy dawnej opozycji bułgarskiej. W 1992 i 1993 roku doszło tam do
wyraĹşnego zderzenia gĹ‚Ăłwnej siĹ‚y opozycji  Unii Demokratycznej z
wyniesionym przez nią na prezydenturę Żeliu Żelewem, który zdradził ideę
dekomunizacyjnych przemian i je skutecznie zablokował. Żelew uniemożliwił
przeprowadzenie lustracji przez antykomunistyczny rzÄ…d Filipa Dymitrowa i
przyczynił się do jego upadku. Później poparł powstanie rządu Berowa,
dawnego doradcy Żelewa, w oparciu o większość postkomunistów i mniejszość
posłów opozycji. Na znak protestu przeciw rekomunizacji Bułgarii poetka
Błaga Dymitrowa ustąpiła z funkcji wiceprezydenta, ostrzegając, że komunizm
zachowuje sięjak lisica, która udaje martwą, by wykorzystać moment i
ugryźć. Antyprezydencki i ankomunistyczny zarazem wiec w Sofii zgromadził
pół miliona osób.

I wtedy w sukurs prokomunistycznemu Żelewowi przyjechał Adam Michnik.
Mieszając się bez żenady w sprawy bułgarskie gwałtownie zaatakował
manifestantĂłw w oficjalnej sofijskiej telewizji, nazywajÄ…c ich
„neofaszystami". Po powrocie do Polski Michnik panegirycznie wychwalał
prezydenta Żelewa jako tego, który próbuje przełamać zaklęte koło
dwubiegunowego podziału sceny politycznej wbrew antykomunistom i
populistom, ktĂłrzy dÄ…ĹĽÄ… do dyskryminacji przez dekomunizacjÄ™ (por. A.
Michnik: Sofijskie rozmowy, Gazeta Wyborcza z l lipca 1993).

Bezprzykładne opowiadanie się Michnika po stronie prezydenta Żelewa przeciw
opozycji i użycie przezeń epitetu „neofaszyści" pod adresem uczestników
kilkusettysięcznych manifestacji wzburzyło opozycjonistów bułgarskich. Na
łamach stołecznego dziennika Unii Sił Demokratycznych Demokracja
opublikowano 24 czerwca 1993 r. tekst trzech intelektualistĂłw ostro
piętnujący wystąpienie- wybryk Michnika. Trzej znani bułgarscy pisarze:
Boris Chritstow, Dymitr KorudĹĽijew i Jordan Wasiliew w artykule
zatytułowanym: Cynizm i nietolerancja oskarżyli Michnika o otwartą zdradę
ideałów demokracji i nietolerancję, pisząc między innymi, iż wizyta
Michnika głęboko zraniła uczucia wszystkich bułgarskich demokratów.
Przyjechał, żeby stanąć w obronie prezydenta Żelewa, ale zrobił to w sposób
powierzchowny, prowokacyjny

175i butny, bez spotkania z Edwinem Sugarowem, poetÄ… i deputowanym, ktĂłry
ogłosił strajk głodowy; zrobił to bez wyjaśnienia sobie samemu przyczyn
antyprezydenckich i antykomunistycznych manifestacji w naszym kraju (...)
jego wypowiedzi w Bułgarii były demagogiczne, nieodpowiedzialne i głęboko
nas raniące (...). Jakmożna (...) nazywać setki tysięcy demokratów
neofaszystami? (...) Kto mu pozwolił tak ciężko obrazić najbardziej
światłych, najmądrzejszych i najmniej podatnych na konformizm ludzi w
Bułgarii? (...) Michnik przyjechał i stanął w obronie Żelewa, gdyż obu
łączy ten sam los. Ci dawni idole gotowi są dzisiaj wspierać fasadową
demokrację, za której kulisami wszystkie sznurki ponownie są w rękach
komunistów (...) Michnik okazał się nietolerancyjny wobec bułgarskiej
demokracji i dlatego stracił nasz szacunek i miłość (...) (cyt. za Gazetą
WyborczÄ… z l lipca 1993).

Z oburzeniem komentowała pełen buty wyskok Michnika w bułgarskiej telewizji
Kristina MetanowaNejman, w 1989 roku założycielka Solidarności
Polsko-Bułgarskiej. W nadesłanym do Tygodnika Solidarność (z 9 lipca 1993)
tekście Z dziejów honoru w Bułgarii pisała: (...) Dawne gwiazdy opozycji są
intelektualnie bezradne wobec ruchĂłw protestu przeciw rekomunizacji. Niczym
dawni marksiści, nazywający protestujących przeciw totalitaryzmowi
chuliganami; złożony objaw sprzeciwu wobec recydywy komunizmu Michnik i
inni dysydenci potrafią opatrzyć jedynie etykietką motłochu lub
neofaszystĂłw.

Dla Michnika ruch protestu w Bułgarii jest sztuczny, bo przecież groźby
recydywy komunistów nie ma. Jak można walczyć z czymś, czego nie ma? -pyta
Michnik. Jak robotnicy mogą walczyć z władzą robotników? -pytali marksiści
(...) Michnik powielając komunistyczne schematy dzieli świat na obóz
postępu, czyli reform oraz na wrogie mu siły wsteczne i reakcyjne. Nie
rozumie wydarzeń w Bułgarii, gdyż przykłada do nich swój ciasny schemat.
Stąd pojęcia: nacjonalizm, populizm, wreszcie na podlejszy epitet -
neofaszyści (...).

Pouczające może być przypomnienie, co nastąpiło w Bułgarii w ciągu kilku
lat po skandalicznym wybryku Michnika w sofijskiej telewizji. Najpierw
wbrew jego zapowiedziom doszło do recydywy komunizmu, bo postkomuniści
zdominowali rządy w Bułgarii. Na szczęście tak szybko się, skompromitowali
niedołęstwem i korupcją, że ponieśli zdecydowaną porażkę w wyborach 1996
roku. Wygrali antykomunistyczni demokraci  ci, ktĂłrych Michnik okreĹ›liĹ‚
jako „neofaszystów". I teraz Michnik już nie raczej żadnych szans na
brylowanie w bułgarskiej telewizji. Tym bardziej, że do lamusa historii
odszedł, jako całkowicie przegrany, bułgarski druh Michnika, prezydent
Żeliu Żelew, tak długo idący na rękę komunistom.

Dodajmy, że w listopadzie 1993 Michnik popisał się atakiem na przywódcę
czeskiej prawicy premiera Vaclava Klausa. W wywiadzie opublikowanym w
słowackiej Narodnej Obronie Michnik zarzucił Klausowi jakoby łączył
liberalnÄ… retorykÄ™ z socjalistycznÄ… politykÄ… (wg Rzeczypospolitej z 25
listopada 1993 r). Klaus uznał zarzuty Michnika za absurdalne i głupie,
uniemoĹĽliwiajÄ…ce jakÄ…kolwiek po waĹĽniejszÄ… polemikÄ™.

Wysiłki Michnika, Geremka i ich towarzyszy dla ratowania partii
komunistycznej przed ostatecznym upadkiem, a nawet coraz częściej
pojawiające się sugestie potrzeby sojuszu z „komunistycznymi
reformatorami", zaczęły budzić zrozumiały niepokój uważnych zagranicznych
obserwatorĂłw sceny politycznej w Polsce o poglÄ…dach antykomunistycznych.
Alain Besancon w wywiadzie dla Tygodnika Solidarność z 2 III 1990 r.
ubolewał, że w Polsce: Nastąpił podział między antystalinistami i
antykomunistami: antykomuniści zostali odrzuceni na margines (...).
Porozumienie z komunistami nastąpiło kosztem jasnych propozycji dla
społeczeństwa (...). Krytykował fakt, że różni działacze dawnej opozycji w
Polsce, konsekwentnie pomniejszajÄ…zagroĹĽenie komunistyczne w Polsce
stwierdzając: Od dziesięciu lat słyszę, choćby od Michnika czy
Modzelewskiego, ĹĽe partia komunistyczna zanika powoli, ale systematycznie.
Otóż mam dowody, że tak wcale nie jest. Tekst Besanęona wywołał gniewną
ripostę Michnika w G W z 22 III 1990 r. Michnik oskarżał Besanęona, że
napisał tekst skrajnie niemądry, pełen płycizny i braku kompetencji,
wyrażający jego własną klęskę intelektualną i polityczną. Zarzucał
Besan9onowi, ĹĽe w istocie nie ma ĹĽadnych dowodĂłw na brak zanikania partii
komunistycznej.

Odpowiadając na atak Michnika Besancon zarzucił mu, że jest współwinny
kompromisu skleconego przy „okrągłym stole", który uratował przed
całkowitym upadkiem komunistyczną nomenklaturę. Istotę błędu Michnika
widział w wyidealizowaniu roli Gorbaczowa, potraktowaniu komunistycznego
przywódcy jako „oswobodziciela".

Prawdziwe oblicze Michnika szybko odkryła również znakomita włoska
dziennikarka Barbara Spinelli. Już jesienią 1989 r. dostrzegła, jak bardzo
pozorne są zmiany zachodzące w Polsce, i ostrzegała, że partia
komunistyczna tylko się przyczaiła i chroniąc swoich ludzi, czeka na
chwilę, w której będzie mogła się odegrać (paryska Kultura, 1989, nr 11, s.
152). W późniejszym szkicu (ze stycznia 1991 r. Spinelli pisząc wprost o
zmarnowaniu zwycięstwa polskiego narodu po 1989 roku, wśród osób
odpowiedzialnych za to wymieniła po nazwisku tylko jedną osobę - właśnie
Michnika, stwierdzaj Ä…c: (...) BroniÄ…c postkomunistycznej demokracji, ktĂłra
umiała wprawdzie powstrzymać inflację, ale nie potrafiła tolerować żadnej
prawdziwej opozycji, Michnik zdaje się przygotowywać do dziwnych i
przewrotnych sojuszĂłw. Michnik jest zresztÄ… tylko najbardziej jaskrawym
wyrazem głębokiej dezorientacji duchowej, jaka opanowała elitę
intelektualną (...). Elitę, która nie chce mieć nic wspólnego z Polską
przedwojenną, która nie pamięta, co to znaczy służyć naprawdę krajowi,
ktĂłra ĹĽywi pogardÄ™ do przedwojennych prĂłb budowania demokracji. ElitÄ™,
ktĂłra jest dzieckiem komunizmu, ktĂłrej brak punktĂłw odniesienia w
przeszłości i która siłą rzeczy należy po części do albumu rodzinnego
Bieruta, Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego (...). (por. szerzej: J. R. Nowak:
Myśli o Polsce i Polakach, Katowice 1994 r., s. 294-295).

Prowokujący antyżydowskość

Z perspektywy lat coraz bardziej widoczna będzie rola Adama Michnika jako
tego, który zrobił niebywale wiele dla sprowokowania antyżydowskości w
Polsce przez swĂłj fanatyzm i jawne prowokacje, haniebne ataki na polskÄ…
historiÄ™ (w stylu ataku Cichego na Powstanie Warszawskie). Nikt bardziej
niż Michnik nie przyczynił się do utrudnienia autentycznego dialogu
polsko-żydowskiego, on sam jest jego widocznym przeciwstawieniem. Osobiście
dużo bardziej wierzę w możliwość dialogu z Szymonem Wiesenthalem niż
Michnikiem. Rozmowa z Wiesenthalem, choć niełatwa, może bowiem oprzeć się
na wymianie poglÄ…dĂłw ludzi o stabilnych, ugruntowanych przekonaniach,
jakichś podstawach w sferze uznanych wartości. Na każdej wymianie poglądów
z Michnikiem można tylko stracić, bo byłaby to rozmowa z cynicznym,
instrumentalnym krętaczem, dostosowującym swe poglądy wyłącznie do
najświeższych potrzeb politycznych.

Michnika donosy na PolskÄ™

Ileż to razy Michnik bił na alarm na temat rzekomych skrajnych zagrożeń
nacjonalistycznych i antysemickich w Polsce. Ileż to razy wysmażał „skrajne
donosy na Polskę" do różnych gremiów zagranicznych. By przypomnieć choćby
dziwnie przemilczane w Polsce wystÄ…pienie Michnika na Uniwersytecie
Hebrajskim w Jerozolimie w kwietniu 1990 r. Mówił tam, że w Polsce grozi
antykomunistyczna dyktatura; antykomunizm z bolszewickÄ… twarzÄ…, ktĂłremu
towarzyszyć będzie szowinizm, klerykalizm, populizm i ksenofobia, nie
mĂłwiÄ…c o groĹşbie antysemityzmu (por. Charles Hoffman: Gray Dawn. The Jews
ofEastern Europę in the Post—communist Era, New York 1992, s. 302). A potem
nagle z głupia frant Michnik występuje z udawaną obroną Polaków przed
zarzutami antysemityzmu na spotkaniu z przedstawicielami francuskich Żydów.
A w książce Między panem a plebanem przyznaje, że: partie, które startowały
pod hasłami antysemickimi, nie dostały ani jednego mandatu. W 1989 roku
Michnikowska Gazeta Wyborcza maksymalnie nagłaśnia akcję rabina Weissa w
Oświęcimiu, popierając ją. W 1994 ten sam Michnik określa akcję rabina
Weissa z 1989 roku jako klasyczny przykład prowokowania awantury. Jak więc
zależnie od potrzeby występuje jako obrotowy Żydo-Polak, odcinając
odpowiednio kupony za kaĹĽdym razem od zamanifestowanej postawy. To
przedstawia siÄ™ jako zatroskany o los Polski patriota, to znĂłw przyjmuje
fetowanie w Nowym Jorku jako „Żyd Roku 1991". W wydanej w 1995 roku książce
Między panem a Plebanem (s. 217) mówi: (...) Kto zajmuje się tym, co mówi
Bolesław Tejkowski? Nikt. W rzeczywistości to właśnie sam Michnik był
odpowiedzialny za maksymalne nagłośnienie tej szowinistycznej nicości
(notabene żydowskiego pochodzenia). Przypomnijmy, że właśnie w Gazecie
Wyborczej z 4 lipca 1991 ukazał się ogromny wywiad z B. Tejkowskim na dwu
kolumnach pt. Żydzi są wszędzie, z wiadomym celem: maksymalnym
nagłośnieniem, jaki to groźny antysemityzm pojawia się w Polsce. Krzysztof
Wolicki napiętnował publikację wywiadu z Tejkowskim jako „nieprzyzwoitość"
(GWz 10 lipca 1991), pisząc: Publikując wywiad z Bolesławem Tejkowskim. („
GW" nr 154) złamaliście normy przyzwoitości obowiązujące w krajach o
demokratycznej tradycji.

Szczególnie haniebnym „donosem na Polskę" wyróżnił się Adam Michnik w
rozmowie z niemieckim socjologiem Jurgenem Habermasem w 1993 roku. PosunÄ…Ĺ‚
się w niej do stwierdzenia: Zanim tu Hitler przyszedł, myśmy założyli
własny obóz koncentracyjny w Berezie Kartuskiej (por. Polityka, 1993, nr
47). Skandaliczny był sam fakt porównania hitlerowskich obozów zagłady z
obozem odosobnienia w Berezie Kartuskiej, który służył do bezwzględnego
odizolowania na pewien czas przeciwnikĂłw politycznych, ale nie do ich
wyniszczania. Kiedy takie stwierdzenie Michnika ukazało się na łamach prasy
niemieckiej, a później amerykańskiej (w prestiżowym New York Times Review
of the Book), sprzyjała potwierdzaniu najgorszych oszczerstw o „polskich
obozach koncentracyjnych".

Znamienne, ĹĽe w kierowanej przez Michnika Gazecie Wyborczej w lipcu 1994
roku ukazał się źródłowy artykuł Andrzeja Misiuka o obozie w Berezie
Kartuskiej, zakończony słowami: Porównywanie Berezy z hitlerowskimi obozami
koncentracyjnymi, powtarzające się w historiografii radzieckiej, służyło
przede wszystkim zafałszowaniu obrazu państwa polskiego. Rozmowa Michnika z
Habermasem udowodniła, że wcale nie trzeba sięgać do historiografii
radzieckiej, by znaleźć przykłady zafałszowywania obrazu państwa polskiego.
Dosłownie pod ręką mamy bowiem odpowiednie teksty Michnika.

W dziesiątą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce Michnik popisał
siÄ™ tekstem: W imiÄ™ przebaczenia(Gazeta Wyborcza, 13 grudnia 1991), w
którym jak mógł starał się wybielić autorów stanu wojennego, przypominając,
ĹĽe przecieĹĽ i w Drugiej Rzeczypospolitej teĹĽ naruszano prawo, bo w maju
1926 roku dokonano przewrotu w państwie, a 1930 roku w twierdzy brzeskiej
osadzono przywódców antysanacyjnej opozycji. I akcentował: / wtedy były
ofiary, wdowy i sieroty. Zapomniał tylko w swych porównaniach 1926 roku z
1981 rokiem o jednej podstawowej sprawie, że Piłsudski stawał w swoim
zamachu z oddziałami wojska przeciw oddziałom wojska popierającym ówczesny
rząd i prezydenta, podczas gdy gen. Jaruzelski narzucił wojnę bezbronnemu
narodowi, nie mając w nim większego oparcia, za to tym większe w ciągłej
groźbie interwencji „Wielkiego Brata" ze Wschodu.

Trzeba przyznać, że Adam Michnik, syn Ozjasza Szechtera, człowieka karanego
sądowo w Drugiej Rzeczypospolitej za zdradziecką działalność przeciwko
Ăłwczesnej Polsce, jest niebywale gorliwy w pomniejszaniu i zohydzaniu
dorobku ówczesnej Polski Niepodległej. Na przykład w Magazynie Gazety
Wyborczej ( 1994, nr 40) Michnik twierdził, że po śmierci Piłsudskiego
władzę w państwie wzięły jakieś czwartorzędne figury. Protestujący w
związku z tą oceną Michnika czytelnik z Wrocławia, Edmund Jaxa-Nagrodzki
pisał, że wśród tych rzekomo czwartorzędnych figur znaleźli się między
innymi wicepremier inĹĽ. Eugeniusz Kwiatkowski, prezydent RP prof. Ignacy
Mościcki, minister spraw zagranicznych płk. Józef Beck, minister oświaty i
wyznań religijnych prof. Wojciech Świętosławski, marszałek Edward
Śmigły-Rydz (por. Magazyn Gazety Wyborczej z 4 lutego 1994).

Typowym przykładem oszczerczych pomówień Michnika w odniesieniu do historii
Polski, niestety pozostawionych bez ĹĽadnej demaskujÄ…cej je publicznej
riposty  byĹ‚ fragment tekstu Adama Michnika opublikowanego w Gazecie
Wyborczej w kolejną rocznicę Powstania w Getcie Warszawskim. Pisał Michnik:
Zarówno heroizm łudzi, którzy pomagali Żydom, jak i podłość antysemitów są
składnikiem polskiego dziedzictwa. I jest to dziedzictwo tym bardziej
kłopotliwe, że wśród tych pierwszych byli także komuniści, późniejsi
gloryfikatorzy stalinowskiego terroru, a wĹ›rĂłd tych drugich  takĹĽe
bohaterowie antyhitlerowskiego podziemia i ofiary stalinowskich procesĂłw
(A. Michnik: Bunt i milczenie, Gazeta Wyborcza, 17-18 kwietnia 1993).
Zdumiewające, że nikt w całej prasie polskiej nie postawił wówczas
Michnikowi pytania, na czym oparł swoje obrzydliwe pomówienie? Dlaczego nie
zażądano, by wymienił choć jedno nazwisko bohatera antyhitlerowskiego
podziemia, który był jakoby podłym antysemitą! Bo tak przyparty do muru
Michnik mógłby tylko przepraszać za haniebne pomówienia, tak jak to musiał
zrobić w przypadku fałszywie oskarżonych przez niego działaczy „Mazowsza".
Bo mógłby najwyżej powołać się na fałsze ze stalinowskiej kuźni kłamstw,
którymi obsypywano skazanych na śmierć bohaterów AK, takich jak generał
„Nir'Fieldorf. Prawda o czasach wojny mówi, że właśnie AK robiła, co tylko
było możliwe dla ratowania Żydów (słynna zainicjowana przez nią Akcja
Zegota), że dowództwo AK wprowadziło wyrok śmierci na wszelkie przejawy
donosicielstwa na Żydów, tzw. szmalcownictwa.

W książce dialogu z ks. Tischnerem: Między panem a Plebanem (Kraków 1995,
s. 167,187,191,3 85), Michnik starał się maksymalnie zdemonizować Marzec
1968, jako rzekomo największe nieszczęście polskie po wojnie. Mówił, że:
Marzec utytłał polską świadomość, rok '68 to był horror horrorów, rok 1968
przyniósł wielką rehabilitację polskiej megalomanii narodowej, która
owocowała straszliwym spustoszeniem społecznej substancji. I dodawał: Dla
mnie Marzec to byĹ‚o rĹĽenie demona. Wtedy pierwszy raz za mojego ĹĽycia  w
Polsce zarżał przerażający demon nacjonalizmu. Wszystkie te oskarżenia o
Marcu 1968 jako horrorze horrorów głosił człowiek, którego rodzina żyła na
znakomitych „synekurach" w dobie rzeczywiście koszmarnego dla Polaków
okresu stalinizmu.

Wydarzenia marcowe próbuje się przedstawiać jako najważniejsze, przełomowe
wręcz wydarzenie całej powojennej historii, i zarazem największą, a dla
niektĂłrych jedynÄ… zbrodniÄ™ komunizmu w Polsce. JakĹĽe znamienna pod tym
względem była wypowiedź Adama Michnika z grudnia 1996 roku. Nawiązując do
wypowiedzi pisarza Octavio Paza, iĹĽ dla niego najwaĹĽniejszÄ… datÄ… na drodze
do odejścia od komunizmu była śmierć Trockiego, zamordowanego w Meksyku,
Michnik stwierdził: (...) Dla Polaków mord na Trockim nic nie znaczył. Dla
nas na tej drodze ważny jest Katyń i rok 1968 (...) (Gazeta Wyborcza z
28-29 grudzień 1996 r.).

Dziwne, że nikt nie zareagował natychmiast na tak groteskowe kłamstwo
Michnika, zestawiające rzeczy tak nieporównywalne, jak Katyń i 1968 rok,
przy równoczesnym pominięciu 17 września 1939 r., zniszczenia AK, rządów
stalinizmu w Polsce, rozprawy z powstaniem w Poznaniu. PrzewaĹĽajÄ…ca
większość Polaków nie musiała w ogóle odchodzić od komunizmu, bo go nigdy
nie zaakceptowała jako swego. W 1968 roku odchodziła od komunizmu niezbyt
duĹĽa grupa ludzi Michnika czy Geremka.

Adam Michnik, jeden z czołowych współczesnych „gromicieli" polskiego
patriotyzmu, odpowiedzialny za haniebne szkalowanie Powstania
Warszawskiego, krytykował w cytowanej książce Między Panem a plebanem (s.
146) Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego za to, że ani razu
nie zdobył się na jednoznaczne potępienie antysemityzmu, istniejącego wśród
Polaków i na polskiej ziemi. Nie potępił przedwojennego getta ławkowego,
ani pogromów antyżydowskich. Tę krytykę wygłaszał Adam Michnik, człowiek,
który nigdy nie zdobył się na potępienie antypolonizmu twórców koncepcji
„Judeo-Polonii", działań na szkodę Polski, podejmowanych przez jakże
licznych Ĺ»ydĂłw  dziaĹ‚aczy KPP i KPZU, w tym jego ojca Szechtera, w ktĂłrego
gazecie, tak zdominowanej przez autorĂłw ĹĽydowskich, nigdy nie zdobyto siÄ™
na uczciwy samorozrachunek z ĹĽydowskÄ… antypolskÄ… kolaboracjÄ… z Sowietami na
wschodnich kresach Drugiej Rzeczypospolitej w latach 1939-1941.

Rokossowski „ofiarą" polskich „ksenofobów"

W grudniu 1994 roku Michnik posunÄ…Ĺ‚ swe tropienie polskiego, nacjonalizmu i
ksenofobii do najwyĹĽszych granic absurdu, zarzucajÄ…c, ĹĽe w paĹşdzierniku
1956 polscy „nacjonaliści" domagali się usunięcia z aparatu władzy obcych,
Ruskich, Żydów eto. A więc, w odczuciu Michnika ksenofobią było żądanie
usunięcia z Polski narzuconego nam przez Stalina na ministra obrony
„ruskiego" marszałka Konstantego Rokossowskiego, polskim nacjonalizmem było
żądanie usunięcia sowieckich generałów z armii polskiej i sowieckich
doradców z bezpieki i informacji wojskowej. Niżej chyba już nie można było
upaść od autora tak głupawych stwierdzeń.

Po stronie bogatych

Mało pisano dotąd o roli Michnika i GW w stworzeniu bezkrytycznej aprobaty
dla planu Sorosa-Sachsa-Balcerowicza i konsekwentnym minimalizowaniu
spowodowanych przez niego szkód gospodarczych i społecznych.

23 VIII 1989 r. czytamy w G W tekst Czy Sachs powtĂłrzy sukces Grabskiego?
Dzień później na pierwszej stronie publikowane jest omówienie programu J.
Sachsa pod wielce obiecującym tytułem Cud gospodarczy w Europie? (Sachs
obiecuje: Likwidujemy całkowicie inflację w ciągu sześciu miesięcy. Stopa
życiowa zacznie wzrastać za pól roku. Nie dajcie sobie wmówić, że radykalny
program gospodarczy wymaga cierpień i wyrzeczeń). W parze ze skrajną
apologetykÄ… planu Sorosa-Sachsa-Balcerowicza idzie ciÄ…gle, konsekwentne
przemilczanie tekstĂłw, podwaĹĽajÄ…cych jego koncepcje czy ukazujÄ…cych
słabości realizacji. We wrześniu 1989 r. w G W zablokowano druk zamówionego
wcześniej tekstu słynnego czeskiego ekonomisty, późniejszego premiera
Vaclava Klausa, na ten temat. Zablokowano ze względu na to, że tekst okazał
siÄ™ krytyczny wobec planu (por. uwagi Klausa w wywiadzie dla
Rzeczpospolitej z 411990 r.).

Ciągła tendencyjność GW w wysławianiu rzekomych plusów planu
Sorosa-Sachsa-Balcerowicza nie była czymś przypadkowym. Wynikała ze
skrajnej niewrażliwości Michnika na los biedniejszych warstw społecznych. Z
tego, że on sam był i jest bez reszty zaangażowany po stronie bogatych
beneficjentów balcerowiczowskich przemian. Nader celnie obnażył to Gustaw
Kerszman w paryskiej Kulturze z grudnia 1995 r., przytaczajÄ…c dialog Jacka
Żakowskiego i Adama Michnika z książki Między Panem a Plebanem:

(...) J. Żakowski: Ja ci opowiem, co to jest iluzja wolności w Polsce 1994
albo 1995. Mieszkasz w Mielcu. Nie masz pracy, twoja ĹĽona nie ma pracy,
skończył wam się zasiłek, wyłączyli wam prąd, zaraz was będą eksmitowali,
goni was komornik i nie masz cienia szansy na znalezienie ĹĽadnej roboty w
promieniu pięćdziesięciu czy stu kilometrów...

A. Michnik: Masz wolność, więc się możesz z tego Mielca wynieść. Możesz
pojechać do Krakowa i tam dostać pracę.,J. Żakowski: Właśnie, że nie
możesz: nie masz na bilet; nie masz gdzie mieszkać w Krakowie i jak
wyjedziesz, nie będziesz miał dokąd wrócić, bo komornik zabierze meble, a
kwaterunek zajmie ci mieszkanie. To jest zniewolenie moĹĽe bardziej dotkliwe
od tego, ĹĽe dawniej nie dali ci paszportu, albo nie pisali prawdy w
gazecie, której przecież nikt nie kazał ci czytać.

A.Michnik: Jakbym słyszał Bieruta (...).

Komentując słowa Michnika, Kerszman pisał: Chyba to upiór Homo sovieticus
lub inny zły duch podszepnął Michnikowi najpierw argumenty w stylu Marii
Antoniny, a później terrorystyczną próbę zamknięcia ust argumentacją
naprawdę nie na j ego poziomie. Autor paryskiej Kultury uznał Michnika za
typowy przykład ewolucji wielu działaczy opozycji demokratycznej po 1989
roku w stylu mickiewiczowskich słów:

Wreszcie z odmiennÄ… modÄ…, pod Napoleonem
Demokrata przyjechał z Paryża baronem.

Dawni opozycyjni demokraci zamiast zatroszczyć się o to, by przemiany
ustrojowe służyły w możliwie największym stopniu interesom najsłabszych
grup w społeczeństwie, dążyli wyłącznie do zneutralizowania ich możliwości
oporu wobec procesów transformacji. Jak pisał Kerszman: Ludziom takim, jak
mielecczanie Żakowskiego, którym zmiana ustroju zamiast obiecywanej poprawy
przyniosła bolesne pogorszenie sytuacji życiowej, zaczęto wmawiać, że są
sami sobie winni jako pozbawieni przedsiębiorczości nieudacznicy. Jeśli
przyjmowali los nie dość pokornie, zarzucano im na dodatek nastroje
roszczeniowe, niezrozumienie konieczności ponoszenia ofiar na ołtarzu
transformacji, populizm i inne brzydkie rzeczy.

Krytykując postawę Michnika, który uznał za jedną z cech Homo sovieticus
opory przed błyszczeniem bogactwem wobec biednych, Kerszman stwierdził: Nie
uwaĹĽam (...) za przyzwoite popisywanie siÄ™ bogactwem wobec ludzi, ktĂłrych
nie bardzo stać na chleb czy lekarstwa (...). Jeśli ograniczenia dotyczą
spraw bardzo ĹĽywotnych: zaspokojenia podstawowych potrzeb biologicznych,
leczenia, nauki, działają nie tylko boleśnie, ale też upokażająco i
poniĹĽajÄ…ca (Kultura 1995 r, nr 12, s. 116, 123).

Wychowawca czy deprawator?

Jan Skórzyński w tytule panegirycznego artykułu poświęconego Michnikowi na
Ĺ‚amach Rzeczypospolitej z 14 XII ub. r. zapytuje Polityk czy wychowawca?
Cóż za groteskowe postawienie sprawy w odniesieniu do Michnika! Pokazaliśmy
już do jakiego stopnia był destrukcyjnym, nawet dla własnego obozu, w
warunkach demokratycznego ĹĽycia politycznego po 1989 roku. NajszczerszÄ…
prawdą jest to, co sam kiedyś powiedział krygując się w ankiecie Polityki:
Największym moim błędem jest to, że zająłem się polityką (Polityka z 23-30
XII 1989 r.). Szczytem satyry wydaje siÄ™ zaĹ› nazwanie Michnika wychowawcÄ….
Naczelny G W musiał długo, długo chichotać po przeczytaniu takiego
okreĹ›lenia pod swoim adresem. Nazwać wychowawcÄ… czoĹ‚owego  obok Urbana
niszczyciela wartości, narodowego nihilistę i niszczyciela wartości
narodowych tradycji, najprzebieglejszego harcownika walki z religiÄ… i
tradycyjnymi wartościami etycznymi. Amoralny wychowawca? A oto próbka
wzorców moralnych, lansowanych przez „wychowawcę" z Wyborczej (cytuję za
artykułem Michnika w G W z 31 XII 1992 r.): (...) Zwycięski Bili Clinton,
który w młodości palił „ trawkę ", nie chciał walczyć w Wietnamie i ponoć
nawet miaĹ‚ poza maĹ‚ĹĽeĹ„skÄ… kochankÄ™, bÄ™dzie być moĹĽe  i dla nas propozycjÄ…
jakiegoś innego wariantu amerykańskiego mitu, jakiejś innej, bardziej
nowoczesnej propozycji cywilizacyjnej (...).

Oto propozycje „cywilizacyjne" na miarę „nowoczesnego" wychowawcy-Michnika:
„palenie trawki", niechęć do walczenia w narodowej armii i niewierność
małżeńska. Jest to oczywiście pewien dość konsekwentny styl życia, cóż to
ma jednak wspólnego ze wzorami wychowawczymi?! Warto przypomnieć
wspominkowe uwagi Jacka Kuronia na temat innej z cech „wychowawcy" Adama
Michnika: (...) A Adaś jest książkowym wariatem. Swego czasu wylansował
modę na kradzież książek. Kradł, to znaczy brał u kogoś z półki i sobie
zabierał (...). (cyt. za publikowaną w Res Publice z marca 1996 r. rozmową
z Kuroniem Na trzy sposoby, s. 51).

Właściwie to powinno się Michnikowi współczuć. Niewiele jest osób, które do
tego stopnia zaprzepaściłyby swoje talenty, bezbłędnie zmierzając ku
nieuchronnej auto kompromitacji. Swojej i swojego obozu - Unii Wolności.

Lżej ci gnoju? Podszywaj się, podszywaj podła świnio!

--

Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego dowiodło, dlaczego jest tylko jeden kandydat na przywództwo w PiS. - Chcę zabiegać o to, by stanąć jeszcze raz na czele rządu Rzeczypospolitej - krzyczał donośnie prezes PiS.
Brawo! - odpowiedzieli delegaci, wstając z krzeseł. - Nie dla władzy, ale po to by zrealizować program 2020, zamożna Polska w G20 - zakończył
swoje przemówienie. W czasie prawie godzinnego wystąpienia prezesa PiS
nie padł jednak żaden konkret na temat tego planu.
Zwyciężymy! Zwyciężymy! Zwyciężymy! - skandował prezes PiS z całą salą.

Michnik ty czerwona kanalio

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona