Obłudą Wildsteina jest gromienie Michnika, który szuka w sądzie ochrony przed kłamstwami, przy jednoczesnym pozywaniu dziennikarzy z zamiarem wyszarpnięcia z ich kieszeni pieniędzy (choćby i na cel społeczny).
Bronisław Wildstein, publicysta "Rzeczpospolitej", znany jest z kategorycznych sądów i żarliwej niechęci wobec "Gazety Wyborczej" i Adama Michnika. Wildstein często wyrażał protest przeciwko kilku pozwom, które Michnik zmuszony był skierować wobec publicystów albo polityków rozpowszechniających kłamstwa na jego temat. Wildstein zarzucał Michnikowi, że dławi wolność słowa, że jest cenzorem.

Broniąc kłamstwa opublikowanego przez Andrzeja Zybertowicza, "Rzeczpospolita" zainicjowała nawet zbieranie podpisów w jego obronie, a Wildstein był jednym z pierwszych, którzy podpisali się pod tym listem. "Rzeczpospolita" grzmiała, że wolność słowa to wartość niereglamentowana, zakładająca prawo do pomyłek, do wypowiedzi przesadzonych, a nawet brutalnych.

14 stycznia 2009 r. TVP nadała odcinek programu "Bronisław Wildstein przedstawia", w którym z marsową miną łajał on Michnika i sądy, które ośmieliły się nakazać Zybertowiczowi, by za głoszenie nieprawdy przeprosił.

Tak ceniący jawność Wildstein nie poinformował jednak widzów, że parę dni wcześniej - 6 stycznia - jego adwokat przygotował pozew, w którym Wildstein za publikację w "Gazecie Wyborczej" żąda od Michnika i Agnieszki Kublik pokaźnych przeprosin i astronomicznej kwoty 100 tys. zł (na cel społeczny) z tytułu rzekomego naruszenia jego dóbr osobistych.

Wildstein i jego koledzy z "Rzeczpospolitej" nie przejmują się tym przypadkiem prywaty. Niemniej jednak fałsz sytuacji, w której się znaleźli, jest oczywisty. Może "Rzeczpospolita" zainicjuje nową akcję listową, tym razem w obronie Michnika i Kublik przed cenzorskimi zapędami Wildsteina? Może publicyści z "Rzeczpospolitej" ogłoszą, że pozew Wildsteina niszczy krytykę prasową, cenzuruje dziennikarzy oraz - z powodu ogromnej kwoty żądanej przez Wildsteina - prowadzi do tzw. efektu mrożącego prasę.

Wszak artykuł, którego dotyczy pozew Wildsteina, informował o jego działaniach jako prezesa TVP, a więc funkcjonariusza publicznego. Takie osoby poddają się krytyce prasowej, nawet ostrej i brutalnej.

Obłudą jest gromienie Michnika, który szuka w sądzie ochrony przed kłamstwami, przy jednoczesnym pozywaniu dziennikarzy z zamiarem wyszarpnięcia z ich kieszeni pieniędzy. Wildstein ma miedziane czoło.


http://wyborcza.pl/1,88975,6416430,Wildstein_pozwy_tepi__choc_sam_pozywa.html



Przemek

--

Poseł Janusz Palikot o  braciach Kaczyńskich:
"Dajemy się oszukiwać durnym bliźniakom"

Figurski powiedział o Lechu Kaczyńskim: "Mały, niedorozwinięty, głupi człowiek".