Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Milewicz: majstersztyk i bubel 2010.

Milewicz: majstersztyk i bubel 2010.

Data: 2011-01-07 08:44:31
Autor: Azor jest pedałem
Milewicz: majstersztyk i bubel 2010.
Majstersztyk: premier, który umiał znaleźć odpowiednie słowa i gesty. Podróż Anny Komorowskiej do Smoleńska z rodzinami ofiar katastrofy Tu-154M

Bubel: próba lądowania Tu-154M.



***Majstersztyk: będąc premierem w 2010 roku, znaleźć odpowiednie słowa i gesty wobec katastrofy smoleńskiej, powodzi, wobec zarzutów o krew na rękach i walkę z krzyżem. Premierowi Tuskowi udał się miks milczenia, kiedy trzeba (pogrzeb na Wawelu), przeprosin, kiedy jego słowa lub jego ludzi mogły kogoś urazić.

Umiał dobierać słowa. Plusem premiera jest też to, że nie wysypują się z niego - jak z większości polityków - utarte odpowiedzi na wszystkie pytania. Nie zawsze broni swoich i linii PO.

Majstersztykiem okazała się podróż Anny Komorowskiej z rodzinami części ofiar do Smoleńska. Pani prezydentowa umiała być i zarazem usunąć się w cień. Sprawiało to wrażenie czegoś autentycznego, nie PR-owskiego. A słowo "autentyczne" rzadko się wiąże z działalnością publiczną.

Chwilowym zapewne majstersztykiem okaże się odejście grupy posłów z PiS i ich odcięcie się od szalonych słów czołówki PiS. Majstersztyki takie zdarzają się jednak w PiS dość często (odejście polityków związanych z Ujazdowskim czy Dorna). Ci, którzy opuszczają PiS, dochodzą jednak wkrótce do wniosku, że warto wrócić. Że w szaleństwie PiS jest metoda warta poparcia.

***Bublem musi być w 2010 r. próba lądowania Tu-154M. Lądował napędzany chyba siłą wiary, że przecież w cywilizowanym, demokratycznym kraju samoloty z prezydentami nie spadają. To ten sam rodzaj wiary, który zapewne zachęcił do lądowania we mgle 23 stycznia 2008 r. CAS-ę z 20 wojskowymi wracającymi z konferencji o bezpieczeństwie lotów. To przecież nieprawdopodobne, aby zginąć tuż po wysłuchaniu wykładów o bezpieczeństwie lotów.

Po katastrofie CAS-y jeden z najważniejszych generałów mówił "Gazecie": "W dziejach powojennego lotnictwa tak dotkliwej w skutkach katastrofy lotniczej nie było". Miał rację przez 26 miesięcy. Potem zginął w kolejnej największej katastrofie.

Podobno armia wyciągnęła wnioski z wypadku CAS-y. Zakazała latać razem dowódcom i ich zastępcom. Ale dowódcom różnych rodzajów broni - już nie. Nie zastanowiła się więc ani armia, ani rząd, ani prezydent, czy może razem lecieć orszak dowódców i premier albo orszak dowódców i prezydent. Nie mówiąc już o innych dostojnikach.

Wychodzi na to, że nasza armia ćwiczy różne rodzaje katastrof. Ćwiczy nie na symulatorach, tylko na prawdziwych samolotach. Co tam! Stać nas! Te eksperymenty nie idą na marne. Po każdej katastrofie armia (minister?) wyciąga jakieś wnioski. Ale tylko takie, które katastrofa bezpośrednio podsuwa. Władze nie są jednak na tyle przewidujące, aby zobaczyć nieszczęścia, które dopiero mogą się przytrafić. I im próbować zapobiec.

Mamy specpułk do wożenia VIP-ów. Tak naprawdę to nie specpułk, tylko specskandal. Nie ma załóg, nie ma samolotów, nie ma szkoleń na symulatorach. Od miesięcy nie da się jednoznacznie ustalić (a w każdym razie podać to jednoznacznie do publicznej wiadomości), czy ktoś z załogi Tu-154M znał płynnie lotniskowy rosyjski. Czy piloci i generał Błasik wiedzieli, że w lotniskowym języku rosyjskim "pasadka dopełnitielno" to znaczy zgoda warunkowa? Czyli brak zgody.

Ze stenogramów, tych opublikowanych, częściowo nieczytelnych, z publikowanych regulaminów specpułku, z wypowiedzi pilotów można wysnuć jeden wniosek: Tu-154M spadł, bo za bardzo chciał wylądować. Ze stenogramów laik może wysnuć wniosek, że w specpułku panowała zasada lotnicza: chcieć to móc. Załoga polskiego Jaka-40, która wylądowała rano 10 kwietnia w Smoleńsku (wbrew zasadom), radziła prezydenckiemu samolotowi, aby odleciał do Moskwy. Ale Jak dodał: "No, natomiast powiem szczerze, że możecie spróbować [lądować], jak najbardziej". Słowem - ryzyk-fizyk.

Tu-154 M spadł, bo złamał wszystkie dozwolone minima do lądowania; te dla samolotu i dla tego niewystarczająco oblatanego pilota. Któremu na dodatek stał nad głową dowódca bez doświadczenia w pilotowaniu tego typu samolotu. Czy generał Błasik myślał, stojąc w kokpicie, że pomaga kapitanowi, czy że go pilnuje?

Okoliczności tej katastrofy to bubel głaz. Jak człowiek myśli o 10 kwietnia, to słyszy akompaniament pieśni Legionów: "na stos rzuciliśmy swój życia los, na stos, na stos!".




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75515,8905061,Milewicz__majstersztyk_i_bubel_2010.html#ixzz1AKiDtUTK



Przemysław Warzywny

--

"Donald Tusk po trwającej przez całe pięć lat twardej walce politycznej rzucił na kolana najgroźniejszego konkurenta, Jarosława Kaczyńskiego. Odebrał mu całą władzę i pozbawia właśnie ostatnich medialnych okienek na świat."

Milewicz: majstersztyk i bubel 2010.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona