Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Miniporadnik dla Karnowskich, Warzechy, Legutki....

Miniporadnik dla Karnowskich, Warzechy, Legutki....

Data: 2012-04-29 09:39:05
Autor: Przemysław W
Miniporadnik dla Karnowskich, Warzechy, Legutki....
Mam nadzieję, że niniejszy miniporadnik jest na tyle klarowny, że zrozumieją go nawet takie intelektualne tuzy jak bracia Karnowscy czy Łukasz Warzecha. Może nawet sam profesor Legutko

Wyrok sądu zobowiązujący profesora Legutkę do przeproszenia licealistów, których nazwał "rozwydrzonymi i rozpuszczonymi przez rodziców smarkaczami", za to, że ośmielili się mieć swoje poglądy na laickość państwa, bardzo mnie ucieszył. Z dwóch przyczyn.

Po pierwsze, co do meritum zgadzam się z licealistami. Moje pokolenie odpuściło walkę o laickość państwa w przekonaniu, że są ważniejsze tematy. Czy mieliśmy rację, czy nie, to dziś kwestia nieistotna, bo tak czy siak te ważniejsze tematy (stabilna, demokratyczna Polska w Unii i w NATO) to zamknięty rozdział. Czas wyciągnąć spod korca to, co tam zamietliśmy - konkordat, aborcję czy krzyż w każdej szkole.


Po drugie, jako wielbiciel sztuki polemicznej ubolewam nad łatwizną, jaką jest wyzywanie oponentów. Naturalnie jest wielu takich polityków czy dziennikarzy, których uważam za głupków, chamów, kłamców i degeneratów. Fucha prawicowego publicysty czasem przechodzi z ojca na syna, więc znajdą się i tacy, których mam za "rozwydrzonych i rozpuszczonych przez rodziców smarkaczy".

No ale cała sztuka w tym, żeby wyrazić tę opinię tak, żeby jednocześnie nie popełnić zniewagi ani zniesławienia. Moi publicystyczni idole, jak Christopher Hitchens czy Barbara Ehrenreich, wielokrotnie swoich oponentów ośmieszali lub demaskowali, ale nigdy nie byli sądowo zmuszeni do przepraszania kogokolwiek.

Ubolewam nad tym, że w Polsce szlachetna sztuka polemicznej szermierki sporu sprowadzona jest do okładania się polemicznymi pałami typu "pan jest zdrajcą", "pan jest agentem", "pan jest głupi", "kto panu dał tytuł, wieśniakowi jednemu" albo "ja panu nie przerywałem". Koniec końców traci na tym także meritum: po co się przygotowywać merytorycznie do sporu, skoro wystarczy wyjechać z zabawną obelgą i to właśnie podchwycą media.

W trosce o podniesienie poziomu sporów publicznych proponuję miniporadnik: jak obrazić kogoś tak, żeby nie przegrać w sądzie i nie rzucać żenującymi tekstami o tym, że sędzia był z Układu?

Dwie typowe sytuacje, w których grozi komuś sądowa porażka, to zniewaga i zniesławienie. Czym się różnią? Rozpatrzmy to na konkretnym przykładzie: wyobraźmy sobie, że uważamy kogoś (np. innego publicystę) za skończonego kretyna.

Czy możemy go nazwać kretynem? Nie. Każdy, nawet kretyn, ma prawo do ochrony godności osobistej. To znaczy, że nie wolno mu ubliżać, czyli używać pod jego adresem słów powszechnie uważanych za obraźliwe, takich np. jak "kretyn" czy "smarkacz".

Do uniknięcia zniewagi wystarczy jednak choć odrobina finezji. Weźmy choćby słowo "oligofrenik". To praktycznie synonim, a jednak na tyle egzotyczny, że można by się bronić, że jeśli jakieś słowo nie jest powszechnie znane, to nie może być powszechnie uważane za obraźliwe.

Do tego dochodzą mniej lub bardziej wyrafinowane metafory takie jak "Forrest Gump prawicowej publicystyki" albo "konserwatysta specjalnej troski". Nawet osoba o lotności pióra Bronisława Wildsteina powinna umieć taką metaforę sformułować.

Osobnym problemem jest zniesławienie, czyli godzenie w dobre imię osoby lub instytucji przez pomawianie jej o działanie lub właściwości poniżające w oczach ogółu albo narażające na utratę zaufania. "Oligofrenik" pozwolił nam uniknąć zniewagi, ale naraża nas na zarzut zniesławienia.

Dobrym pomysłem jest zaznaczenie, że wyrażamy wyłącznie subiektywną opinię: "Jak dla mnie to głupota". Opinia może dotyczyć tylko ocen, a nie faktów, należy więc unikać przemycania weryfikowalnych zarzutów jako pseudoopinii ("Jak dla mnie to agentura").

Poza tym są jeszcze dwie linie obrony. Nie ma pomówienia tam, gdzie możemy wykazać prawdziwość zarzutu (np. ciężki kretynizm danego publicysty), albo wykazać, że działaliśmy w interesie publicznym (np. zdemaskowaliśmy katastrofalnie błędną decyzję urzędnika państwowego spowodowaną jego ciężkim kretynizmem).

Z takich linii obrony nie może skorzystać Legutko (jakiego bronił interesu? jakie ma dowody?). Ciężko też ją zastosować do innych procesów, którymi bulwersowała się ostatnio polska prawica, np. procesu Rymkiewicza z Agorą czy Jerzego Jachowicza z pułkownikiem SB pomówionym o udział w grupie przestępczej, która zabiła komendanta Papałę. Nie można stawiać takich zarzutów bez solidnych dowodów.

Mam nadzieję, że niniejszy miniporadnik jest na tyle klarowny, że zrozumieją go nawet takie intelektualne tuzy jak bracia Karnowscy czy Łukasz Warzecha. Może nawet sam profesor Legutko w przyszłości będzie głosić ideały konserwatywnych wzorców wychowania z nieco większą finezją.



Więcej... http://wyborcza.pl/1,75968,11616313,Obrazac_po_ludzku__czyli_miniporadnik_dla_publicystow.html#ixzz1tPeXintZ



Przemek

--

"Istnieje przedsiębiorstwo produkujące kłamstwa - PiS jako partia i "Gazeta Polska", media o. Rydzyka jako narzędzie propagandy.
 I nie chodzi tu tylko o kłamstwo smoleńskie, ale o kłamstwa dotyczące wielu innych spraw:  domniemanego obecnego rozbioru Polski, mitycznego dorobku politycznego Lecha Kaczyńskiego,
krzywdy ludzkiej, która jest wszechobecna i celowo implementowana."

Miniporadnik dla Karnowskich, Warzechy, Legutki....

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona