Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Moja wojna z Krk, czyli dążenie do apostazji.

Moja wojna z Krk, czyli dążenie do apostazji.

Data: 2011-05-31 21:45:37
Autor: Przemysław W
Moja wojna z Krk, czyli dążenie do apostazji.
Do napisania postu o apostazji nakłonił mnie fakt częstego spotykania się z twierdzeniem "nikt cię na siłę w Krk nie trzyma".  Otóż w teorii być może to stwierdzenie znalazło jakieś sensowne oparcie, jednak jeśli chodzi o praktykę to sprawa ma się "trochę" inaczej.

Pisząc cokolwiek o apostazji trzeba najpierw wytłumaczyć co to w ogóle jest. Nie wszyscy wierzący a nawet  niewierzący wiedzą o istnieniu możliwości odejścia z Kościoła katolickiego.

Apostazja to formalne wystąpienie z Krk ( nie mylić z wypisaniem ). By dokonać apostazji potrzeba nam oświadczenie woli, dwoje pełnoletnich świadków i proboszcz parafii. Sam proces apostazji powinien trwać krótko - wizyta na plebanii, odczytanie aktu w obecności proboszcza i dwojga świadków, podpisanie aktu przez osobę dokonującą apostazji, świadków i proboszcza - kwestia mniej więcej 10-15 minut.

Konsekwencją dokonania apostazji jest ekskomunika (jeszcze nie tak dawno nazywano to klątwą ). To tak w skrócie o apostazji co by nie truć zbyt wiele o teorii - apostazja jest ekskomuniką na życzenie.

Przechodząc do opisania jak wygląda rzeczywistość pominę powody, dla których zdecydowałem się na apostazję. Może kiedyś o tym napiszę.

O wystąpieniu z Krk myślałem już od bardzo dawna. Pierwszy raz usłyszałem o takiej możliwości w wieku 14, może 15 lat. Wiedziałem w tym czasie, że prawo polskie gwarantuje mi prawo do decydowania o swoim światopoglądzie, przynależności religijnej lub jej braku od 16 roku życia. Pełen nadziei postanowiłem poczekać do przekroczenia progu 16 lat.

W wieku 17 lat wreszcie zmogłem się by dokonać tego, jakże barbarzyńskiego i niemoralnego w opinii pewnych księży, aktu. Przygotowałem sobie trzy kopie oświadczenia woli, dwoje świadków i umówiłem się z proboszczem (parafii zamieszkania)  na spotkanie, nie mówiąc mu o celu mojej wizyty.

I tu zaczynają się schody. Na spotkaniu z proboszczem, na którym miałem dokonać apostazji zostałem uświadomiony, że prawo kanoniczne stoi wyżej niż prawo świeckie. Według prawa kościelnego tylko osoby pełnoletnie mają prawo do dokonywania aktu apostazji. Zostałem wręcz wyrzucony wraz ze świadkami z kancelarii parafialnej. To wydarzenie, przyznam szczerze, zniechęciło mnie do dalszych prób na kilka dobrych lat.

Moja kolejna próba wystąpienia z Krk zaczęła się w październiku ubiegłego roku (5 lat po pierwszej próbie). Zebrawszy więcej informacji zacząłem działać.

Do dokonania apostazji potrzebny był mi odpis aktu chrztu. Mogą się pojawić głosy, że uzyskanie tegoż dokumentu nie jest trudne. Moje doświadczenia jednak mówią coś wręcz odwrotnego.

Gdy już proboszcz parafii,  w której zostałem ochrzczony zdecydował się mnie przyjąć i dowiedział się po co mi jest potrzebny odpis aktu chrztu oznajmił, że apostazja to bzdura i w ogóle coś takiego nie istnieje. Cytowanie prawa kanonicznego nie pomagało. Zostałem odprawiony z kwitkiem ( a raczej bez niego ).

Po fiasku próby uzyskania odpisu aktu chrztu postanowiłem wysłać mój akt apostazji do Kurii Diecezjalnej, argumentując to niechęcią do współpracy proboszcza parafii ochrzczenia. Po dwóch tygodniach od wysłania pisma do Kurii dostałem odpowiedź, która mówiła mniej więcej, że proboszcz został sprowadzony na ziemię i wyda mi odpis aktu chrztu jak tylko zjawię się na plebanii. Uradowany wybrałem się następnego dnia po nieszczęsny dokument. Gdy tylko zostałem zauważony przez proboszcza zaczął się istny cyrk. Księżulo zaczął się krzątać, ubierać i wręcz uciekać przede mną tłumacząc, że nie ma aktualnie czasu bo musi wyjść do wiernych by ich  powyspowiadać. Zaczęło się unikanie mnie, wymówki i różnego rodzaju irytujące podchody. Po miesiącu tego kabaretu zadzwoniłem do Kurii by złożyć kolejną skargę. Poskutkowało - pierwsza wizyta i miałem wreszcie odpis aktu chrztu w moich rękach. Nie obyło się oczywiście bez problemow i tym razem albowiem proboszcz zażądał ode mnie zapłaty za wydanie dokumentu. Mogłem co prawda złożyć kolejną skargę ale oznaczałoby to kolejne oczekiwanie i przeciąganie tego co nieuchronne. Zapłaciłem. 5 zł. Ponoć na głodne dzieci. Na odchodnym usłyszałem, że jestem niemoralnym przestępcą i będę potępiony.

Musze tutaj wspomnieć także o tym co mnie zaskoczyło, i to nie mało. Otóż proboszcz parafii liczącej nieco ponad 1000 osób miał o mnie informacje typu gdzie aktualnie pracuję; stosunku do Krk  mojego ojca , który w kościele był tylko na chrztach swoich dzieci a sam zakończył swoją przygodę z sakramentami tylko na chrzcie; stosunku mojego brata do Krk, który chciał wstąpić do zakonu; zamiarach mojej siostry, która zamierzała wziąć ślub ( w innej parafii; w tej parafii nie była nawet chrzczona); i mojego stosunku do Krk i religii - wiedział, że nie uczęszczałem na lekcje religii od 4 klasy podstawowej. Nie wiem jakie są kościelne aparaty inwigilacji swoich członków ale przyznaję, że są dobre.

Miałem już odpis aktu chrztu. Przyszedł czas na finał. Udałem się więc do parafii mojego zamieszkania by się umówić na spotkanie (musiałem się umawiać by nie tracić czasu moich świadków a wiadomym faktem jest to, że księża dużo podróżują po domach swoich wiernych w poszukiwaniu daniny). Klecha zgodził się na spotkanie ale o charakterze rozmowy, zaproponował mi, że jeśli po jednej rozmowie dalej będę chciał dokonać apostazji to nie będzie robił żadnych problemów. Przystałem na jego propozycję na rozmowę. Rozmowę, w której dowiedziałem się, że Bóg istnieje bo tak pisze w Biblii; że jestem opętany przez diabła; że jestem niezrównoważony psychicznie bo chcę wystąpić z Krk pozbawiając się tym samym od zbawienia; że jestem przestępcą (kolejny raz); że moi rodzice ponieśli porażkę w wychowywaniu mnie i nie powinni mieć dzieci; że konsekwencje nie będą nałożone tylko na mnie ale też na moich rodziców, moją rodzinę i świadków apostazji (moimi świadkami tym razem mieli być moi rodzice); że jestem złym człowiekiem bo odsuwam się od Boga; i wiele wiele innych pokrzepiających wiadomości.

Ku zdziwieniu księdza rozmowa z nim nie przekonała mnie do odstąpienia od moich zamiarów i zapowiedziałem, że moja kolejna wizyta będzie moją ostatnią.

Przez kolejne 3 miesiące próbowałem się umówić na spotkanie by dokonać aktu apostazji. Wreszcie zaryzykowałem i udałem się razem ze świadkami bez zapowiedzi. Udało się. Zastaliśmy proboszcza i złożyłem akt apostazji w obecności dwóch świadków. I tak oficjalnie przestałem być członkiem Kościoła rzymskokatolickiego, dnia 10 marca 2011 roku.

Moja "walka" z Kościołem trwa 5 lat. By ją wygrać i ostatecznie ją zakończyć muszę jeszcze zdobyć odpis aktu chrztu z adnotacją o dokonaniu apostazji. Jak do tej pory proboszcz parafii mojego ochrzczenia, który jest zobowiązany do wydania mi tego dokumentu jest nieosiągalny. Po przejściu tylu przeszkód jakie zgotowali mi owi duchowni nie poddam się na końcowym etapie i wreszcie zdobędę ten dokument prędzej czy później.



http://blogi.newsweek.pl/Tekst/spoleczenstwo/564316,moja-wojna-z-krk-czyli-dazenie-do-dokonania-aktu-apostazji.html




Przemek


--

"Musiał minąć rok, by Jarosław Kaczyński uznał wynik wyborów z 4 lipca 2010. I musiał do Polski przylecieć prezydent Stanów Zjednoczonych, by "pan z wąsami" stał się prezydentem Komorowskim. Dobrze się stało. Choć pamiętamy, że już raz, na chwilę, na czas wyborów właśnie, Jarosław Kaczyński odnalazł przyjaciół Rosjan, a w Józefie Oleksym - polityka lewicowego średnio-starszego pokolenia."

Data: 2011-06-03 09:20:49
Autor: Krzysiek
Moja wojna z Krk, czyli dążenie do apostazji.
Hallo,

"Przemysław W"  schrieb im Newsbeitrag news:is3gh4$fb5$1inews.gazeta.pl...

Do napisania postu o apostazji nakłonił mnie fakt częstego spotykania się z twierdzeniem "nikt cię na siłę w Krk nie trzyma".  Otóż w teorii być może to stwierdzenie znalazło jakieś sensowne oparcie, jednak jeśli chodzi o praktykę to sprawa ma się "trochę" inaczej.
.......................ciach ciach...............


Przemek

autor nie wykazal sie jednak bystroscia, bo opiera sie na manipulacjach ktore bierze
na powaznie.
Zamiast tracic czas na apostazje (w tekscie wyjasnione - formalne wystapienie z KRK)
powinien lepiej zastanowic sie czy w ogole dokonal formalnego aktu wstapienia,
bo tylko wtedy moze wystapic, a bez wstapienia apostazja jest mu na grzyba potrzebna.

MFG
Krzysiek

--
Krzysztof Swierczynski
krzysiek_@arcor.de

Moja wojna z Krk, czyli dążenie do apostazji.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona