Rozwiązanie jest naprawdę proste, jeśli się zna realia życia w totalitarnym reżymie. Opiera się on bowiem na całkowitym zmonopolizowaniu życia przez wojskowo-ideologiczną korporację. Wystarczy ten monopol złamać, a cały system zacznie się rozpadać. Jak to zrobić w praktyce?
Większość tego społeczeństwa cierpi na niedostatek żywności, która niezależnie od pochodzenia jest ściśle reglamentowana przez reżym. Dotychczasowe próby pomocy za pośrednictwem aparatu władzy tylko ten aparat umacniały, a nam tutaj chodzi o coś przeciwnego: Chodzi o bezpośrednie dostarczanie żywności i innych artykułów pierwszej potrzeby.. Jak to zrobić?
Trzeba najpierw powołać fundację pomocy, w którą w pierwszej kolejności powinny zaangażować się kraje najbardziej zaniepokojone problemem jak Korea Płd, Japonia, Tajwan, USA oraz inne. Mając już zgromadzony zapas dóbr, ładujemy to na amerykańskie okręty wojskowe, które w pełni gotowości bojowej podpłyną na możliwie bezpieczną odległość od wybrzeży Korei Północnej.
Potem przy pomocy rakiet, samolotów lub dronów rozrzucamy po północno-koreańskich polach zasobniki z cukrem, mąką, czekoladą, lekarstwami pierwszej potrzeby itp. Potem poszerzamy asortyment o odzież, drobną elektronikę multimedia i tak dalej. Jaki efekt?
W kraju powstaje czarny rynek, którego głównymi bohaterami nie są środowiska aparatu władzy, lecz ci, którzy zamiast pracować na komunistyczne państwo zajęli się pozyskiwaniem 'cargo' i korumpowaniem tego aparatu.
W ten sposób zostanie zachwiana struktura totalitarnej państwowości. Jeśli dostarczane produkty będą pochodziły z krajów "wrogich", do tego dostarczane będą w postaci komercyjnej, czyli takiej, w jakiej są sprzedawane w normalnym świecie (czyli na przykład poludniowo-koreanskie cukierki w oryginalnych opakowaniach), to będzie dodatkowy cios w ideologię reżymu.
Zastanówmy się nad tym, ile kosztuje jednen pocisk i spróbujmy to przeliczyć na ceny towarów w japońskich czy koreańskich marketach. Nawet jeśli się mylę i system się utrzyma, to będzie to jakaś pomoc dla cierpiących ludzi, a system z pewnością nie będzie już ten sam.

Adolf Hitler mógł zdobyć Leningrad w parę tygodni, gdyby zamiast bomb zrzucał na to udręczone miasto żywność z kapitalistycznej Europy. Rekwirujących zrzuty enkawudzistow ludzie zadusiliby gołymi rękami.
J

Miało być 'Korei Północnej', ale to przecież problem nas wszystkich!

W dniu wtorek, 7 listopada 2017 01:42:57 UTC+1 użytkownik jacekb...@gmail.com napisał:

Miało być 'Korei Północnej', ale to przecież problem nas wszystkich!

Za późno! Niedobór żywności skoczył się w Korei Pn. kilka lat temu, kiedy kraje, z których importuje żywność za surowce zniosły sankcje. W dodatku rozwój
gadżetów technologicznych w armii został przeniesiony do techniki cywilnej.
Czyli mają oprócz żarcia i piwska wszystkie bajery CD, DVD z wyjątkiem
zabronionych południowokoreańskich oraz sieć komórkową i komputerową, tyle że
bez wyjścia na świat. Jak na razie, bo ludność ma tak wyprane mózgi, że nawet
cenzurę poluzowano bez obawy jej poważnych złamań.

Stopa życiowa jest obecnie mniej więcej jak za schyłku PRL albo późnej DDR, tj.
oprócz sklepów na kartki funkcjonuje "wolny" rynek firm i sklepów franczyzowych
kontrolowany przez bezpiekę. Przegapiono zatem w/w możliwości, o których pisałeś i Kim Dzong Un bardzo dobrze właśnie je przy rosnącej koniunkturze wykorzystał,
żeby uzyskać poparcie ludu i zrobić pozorowaną, kontrolowaną "odwilż".
Przy okazji zrobił procesy pokazowe kilku "twardogłowym" generałom ze swojej
własnej rodziny i ich rozstrzelał.

Co zrobić, żeby ich przelicytować?

W dniu wtorek, 7 listopada 2017 02:09:56 UTC+1 użytkownik Jakub A. Krzewicki napisał:

W dniu wtorek, 7 listopada 2017 01:42:57 UTC+1 użytkownik jacekb...@gmail.com napisał:
> Miało być 'Korei Północnej', ale to przecież problem nas wszystkich!

Za późno! Niedobór żywności skoczył się w Korei Pn. kilka lat temu, kiedy kraje, z których importuje żywność za surowce zniosły sankcje. W dodatku rozwój
gadżetów technologicznych w armii został przeniesiony do techniki cywilnej.
Czyli mają oprócz żarcia i piwska wszystkie bajery CD, DVD z wyjątkiem
zabronionych południowokoreańskich oraz sieć komórkową i komputerową, tyle że
bez wyjścia na świat. Jak na razie, bo ludność ma tak wyprane mózgi, że nawet
cenzurę poluzowano bez obawy jej poważnych złamań.

Stopa życiowa jest obecnie mniej więcej jak za schyłku PRL albo późnej DDR, tj.
oprócz sklepów na kartki funkcjonuje "wolny" rynek firm i sklepów franczyzowych
kontrolowany przez bezpiekę. Przegapiono zatem w/w możliwości, o których pisałeś i Kim Dzong Un bardzo dobrze właśnie je przy rosnącej koniunkturze wykorzystał,
żeby uzyskać poparcie ludu i zrobić pozorowaną, kontrolowaną "odwilż".
Przy okazji zrobił procesy pokazowe kilku "twardogłowym" generałom ze swojej
własnej rodziny i ich rozstrzelał.

Co zrobić, żeby ich przelicytować?

PS. Ta faza "gulaszowa" albo raczej "kimchi komunizmu" jest u nich dość świeżej
daty, wiąże się z nowym dyktatorem, który wychował się na Zachodzie i miał
dosyć lokalnego dziadostwa. Za wyjątkiem tego, że do obrony swojej władzy
wykorzystuje on nadal pozorowane ataki i groźby jak poprzednicy. Dużego deszczu
jednak z tej chmury nie będzie.

No tak, wygrażanie rakietami można odczytywać jako próby uwiarygodnienia się Kima przed wojskową korporacją - a więc musi poważnie i nieodwracalnie zadrzeć że światem, z którego pochodzi, aby uznali, że jest "nasz". Pytanie tylko: kto i ile za to zapłaci? Przecież któraś z tych rakiet może upaść na jakieś miasto i wtedy rozejm zawarty w 1951 roku przestaje obowiązywać.

Żarcie i komórki oni mają w dzielnicy dla nomenklatury w Pyon Jangu, a prowincja? Wystarczy popatrzeć na zdjęcia z prowincji, żeby się domyślić, jak ludzie tam się odżywiają. Poza tym doświadczenie uczy, że najbardziej wyprane mózgi mają wykształcone elity zamieszkujące stolicę i główne miasta. Na wsiach i w małych miasteczkach indoktrynacja jest powierzchowna, poza tym ludzie lepiej się znają. Gdyby posyłać im środki do życia i inne środki konsumpcyjne ze źródeł niezależnych od aparatu władzy, wtedy musi nastąpić jakaś oddolna samoorganizacja.
Nawet gdyby system zdołał się przelicytować przy pomocy Chin, społeczeństwo odczuje to jako skutek działań wrogów tego systemu, co obniży jego wizerunek (z tego co widziałem, na prowincjach już dochodzi do drobnych starć z milicją).

Na MSN jest kilkadziesiat zdjec z Korei Polnocnej. Watpie zeby akurat tam byly zdjecia propagandowe. Na bardzo bogato tam nie jest ale skrajnej biedy na zdjeciach raczej nie widac.

W dniu wtorek, 7 listopada 2017 08:38:30 UTC+1 użytkownik jacekb...@gmail.com napisał:

Gdyby posyłać im środki do życia i inne środki konsumpcyjne ze źródeł
niezależnych od aparatu władzy, wtedy musi nastąpić jakaś oddolna samoorganizacja.

Wątpię czy oddolna - w Polsce "Solidarność" organizowała przekupiona co prawda
przez Zachód, ale jednak razwiedka... stąd te wszystkie Bolki, Zapalniczki,
Filozofy, Oskary i Balbiny.

Bolków dowożono na miejsce, gdy już płonął las. A taki oddolny pożar zawsze osłabia system. Łatwiej przerzucić cichociemnych z południa, gdy kontrola nad społeczeństwem słabnie.
1) Najpierw przerzut cargo
2) Przerzut nośników z multimediami
3) Reakcja systemu w postaci masowych konfiskat
4) Reakcja społeczna w postaci buntów
5) Sprawdzonym kanałami przerzut broni i ludzi
Wywołanie oddolnej rebelii jest dużo tańsze niż usmażenie kraju pod atomowymi grzybami.
J

W dniu wtorek, 7 listopada 2017 14:22:30 UTC+1 użytkownik jacekb...@gmail.com napisał:

Bolków dowożono na miejsce, gdy już płonął las. A taki oddolny pożar zawsze osłabia system. Łatwiej przerzucić cichociemnych z południa, gdy kontrola nad społeczeństwem słabnie.
1) Najpierw przerzut cargo
2) Przerzut nośników z multimediami
3) Reakcja systemu w postaci masowych konfiskat
4) Reakcja społeczna w postaci buntów
5) Sprawdzonym kanałami przerzut broni i ludzi
Wywołanie oddolnej rebelii jest dużo tańsze niż usmażenie kraju pod atomowymi grzybami.
J

Tylko że właśnie Bolki rozwijają u nich te wszystkie firmy ajencyjne,
motoryzację, multimedia, festiwale piwa, aquaparki i inne rozrywki dla ludu.
Cały problem polega właśnie na galopującej "kadaryzacji" dżucze z chińską
pomocą. Masowych konfiskat poza zawartością południowokoreańską nie ma, bo
ludzie są wychowani tam w taki sposób, że jeżeli nie należą do nieoficjalnych
sekt chrześcijańskich, to nie wierzą ani w jedno słowo z krajów zachodnich.
Oficjalne kościoły chrześcijańskie oraz sangha buddystów zen dobrane są z ludzi, którzy podpisali lojalki. Nie należy zapominać, że oficjalnie Korea Północna
jest też państwem "wielopartyjnym" jak d. PRL czy b. NRD. Oprócz rządzącej
Partii Pracy jest tam jeszcze kilka partii satelickich o odmiennych fasadowych
ideologiach, ale pragmatycznie w ramach frontu ludowego pełniących rolę pasa
transmisyjnego polityki rządu. Samo dżucze jakieś paręnaście lat temu, jeszcze
za czasów głodu odżegnało się od komunizmu i zamieniło w narodowy socjalizm
ze wszystkimi odnośnymi bajerami w tym penitencjarnymi.

Ewolucja od ortodoksyjnego komunizmu w nacjonalizm jest rzeczą normalną i znana na całym świecie (nazywam to brązowieniem czerwonego gówna). Jednak żadna nacjonalizacji ani 'kadaryzacja' nie przyniesie dobrobytu porównywalnego z wolnym światem. Tylko że świat powinien wiedzieć, jak działać - pomagać ludziom nie poprzez aparat władzy, lecz przeciw i otwarcie na złość temu aparatowi. Tak, żeby było wiadomo, że ten sam dron, który przywozi czekoladę, może strzelać, gdy przyjdzie potrzeba.
W jednej ręce miecz, w drugiej chleb.
J

Nie wciągać do sprawy żadnych kościołów i żadnych buddyjskich sangh, gdyż życie pokazało, że są to środowiska najbardziej zsowieciałe ("chrystus pierwszym komunistą", "komuna to czysty zen" i tak dalej). Podkablują przy pierwszej okazji - zero zaufania.

Nie wiem co to MSN, ale na swoim twardzielu mam takich zdjęć kilkaset. Większość robiona ukrytą kamerą, także krótkie klipy z jakichś bazarów itd. Mięsem ludzkim rzeczywiście już nie handlują. Teraz chodzą na czarno worki z międzynarodową pomocą humanitarną - zatem komendant milicji i szef targowiska muszą być przekupieni.
Jednak to są interesy odg?rne, inicjowanie przez ludzi aparatu. A mnie chodzi o proces oddolny, czyli wykreowanie geszeftu całkowicie od aparatu niezależnego, który ten aparat zacznie oddolnie korumpować. Świadomość zdrady wśród funkcjonariuszy najniższego szczebla będzie początkiem rozkładu.
J

W ogóle wzięcie do ust japońskiego cukierka będzie dla prostego człowieka zdradą wszystkiego, czego go uczono od państwowej kołyski. Zdrada nieludzkiego systemu otwiera powrót do człowieczeństwa.
J

Należy wykorzystać powszechny terror i strach jako broń obosieczną.
Jeżeli pozwoli się przekupić wiejski urzędnik lub policjant, to on już się kwalifikuje do Yodok (na jego miejsce ześlą kogoś z miasta). Dlatego taki człowiek jest wciągany na stałe do interesu. Najpierw to będzie handelek-szmugielek, potem partyzantka.
J

Byłoby to zbyt proste, gdyby Kim Dzong Um miał tam władzę absolutną. W takich krajach rządzi wojskowa razwiedka poprzez swoich rezydentów w strukturach kompartii i w innych służbach specjalnych. Kolejni Kimowie potrzebni im są jako rodzaj świętych kukieł, którym ogół zgodnie oddaje boską cześć. Czasami miewałem wrażenie, że personą najbardziej przerażoną w tym psychiatryku jest właśnie obecny jego dyrektor.

W dniu 07.11.2017 o 01:38, jacekbialy80@gmail.com pisze:

Rozwiązanie jest naprawdę proste, jeśli się zna realia życia w totalitarnym reżymie.

....

Zacznij od czegoś prostszego: Rozwiąż problem śmieciowego jedzenia w polskich sklepach. Bo ja, a pewnie i wielu innych mam problem z zakupem wędlin bez wody, kiełbasy bez kolorantów, glutaminianu sodu, konserwantów, MOM-u, etc.
To samo ze śmietaną bez dodatków, masła bez dodatków itd.

Jak już to rozwiążesz, to podrzucę kolejne paradoksy w demokratycznym od trzydziestu lat, świetnie rozwijającym się, niepodległym, wspaniale uzbrojonym kraju, ze świetnymi szkołami i doskonałą służbą zdrowia :)


--
Wiesiaczek (dziś z podkarpackiej wsi)
"Ja piję tylko przy dwóch okazjach:
Gdy są ogórki i gdy ich nie ma" (R)

On Tuesday, November 7, 2017 at 3:41:01 PM UTC+9, Wiesiaczek wrote:

W dniu 07.11.2017 o 01:38, jacekbialy80@gmail.com pisze:
> Rozwiązanie jest naprawdę proste, jeśli się zna realia życia w totalitarnym reżymie. ...

Zacznij od czegoś prostszego: Rozwiąż problem śmieciowego jedzenia w polskich sklepach. Bo ja, a pewnie i wielu innych mam problem z zakupem wędlin bez wody, kiełbasy bez kolorantów, glutaminianu sodu, konserwantów, MOM-u, etc.
To samo ze śmietaną bez dodatków, masła bez dodatków itd.

Banalne: wystarczy patrzeć na etykietę i nie kupować produktów wykonanych z mielonego mięsa psa zmielonego razem z budą i łańcuchem.

Mało ci komuchu żywności w naszym kraju? Nie stać cię komuchu na firmowe sklepy z artykułami wysokiej jakości? To może was dla odmiany zamknąć w jakichś rezerwatach, gdzie człowiek zasuwa w fabryce za osiemdziesiąt dzisiejszych złotych miesięcznie? Może byście pokochali piwo spod konia i pieczywo z wtórnego przemiału. W święta państwowe rzuciłbym do kantyn papier toaletowy i wyroby czekoladopodobne.

W dniu 07.11.2017 o 09:21, jacekbialy80@gmail.com pisze:

Mało ci komuchu żywności w naszym kraju?

Mało.

Nie stać cię komuchu na firmowe sklepy z artykułami wysokiej jakości?

Nie stać.

To może was dla odmiany zamknąć w jakichś rezerwatach, gdzie człowiek zasuwa w fabryce za osiemdziesiąt dzisiejszych złotych miesięcznie?

Już zamknęliście większość Polaków w takich zakładach. Stali się niewolnikami.

Sprzedaliście Polskę za kolorowe szkiełka i doprowadziliście całkiem nieźle prosperujący kraj do ruiny.


  Może byście pokochali piwo spod konia i pieczywo z wtórnego przemiału. W święta państwowe rzuciłbym do kantyn papier toaletowy i wyroby czekoladopodobne.

Ty to sobie możesz rzucić... Pawia na ten przykład po jedzeniu z Biedronki lub innego Carrefoura.


--
Wiesiaczek (dziś z podkarpackiej wsi)
"Ja piję tylko przy dwóch okazjach:
Gdy są ogórki i gdy ich nie ma" (R)

Jak cię nie stać na zdrową żywność, to zamiast chlać idź do pracy.
W tym roku więcej ludzi osiedliło się w Polsce niż wyemigrowało. Od waszego komuszego dobrobytu ludzie uciekali przez pola minowe, w ładowniach statków, w podwoziach ciężarówek, na pokładach porywanych samolotów. Dzisiaj nikt nie musi harować za 20$ miesięcznie do usranej śmierci, dlatego nikt do nikogo nie strzela na granicy.
J

W dniu 07.11.2017 o 17:30, jacekbialy80@gmail.com pisze:

Jak cię nie stać na zdrową żywność, to zamiast chlać idź do pracy.

Powiedz to kilkunastu, co najmniej, milionom Polaków.
Niech sobie kupią zdrową żywność hehehe :D

W tym roku więcej ludzi osiedliło się w Polsce niż wyemigrowało. Od waszego komuszego dobrobytu ludzie uciekali przez pola minowe, w ładowniach statków, w podwoziach ciężarówek, na pokładach porywanych samolotów. Dzisiaj nikt nie musi harować za 20$ miesięcznie do usranej śmierci, dlatego nikt do nikogo nie strzela na granicy.
J

Harować za 20$?
Ty chyba jesteś zdrowo popierdolony?!
Było to omawiane tu sto tysięcy razy, a tobie i tak do łba nie weszło.
Za te 20 $ mogli kupić więcej niż za obecne 2000 zł. I jeszcze z tego można było odłożyć.
Teraz bez kredytu, zapierdalając cały miesiąc mogą sobie gówno kupić, włączając w to gówno samochody z niemieckiego szrotu.
Ale dobrobyt! :D

Nawiasem: To ile tych samolotów porwali? :DDDD


--
Wiesiaczek (dziś z podkarpackiej wsi)
"Ja piję tylko przy dwóch okazjach:
Gdy są ogórki i gdy ich nie ma" (R)

Co było omawiane?
Co mogłeś kupić w prl za 20$?  Dwadzieścia flaszek wódki w pewexie (po dolarze była) albo tyle samo po cenie wolnorynkowej ( (jak pamiętam, zawsze to oscylowało gdzieś wokół dolara). Podobnie było z żywnością, która na wolnym rynku albo w sklepach komercyjnych była bardzo droga.
I wbij sobie do głowy, że w prl-owskich sklepach niczego się nie kupowało - tam się stało godzinami z jakimiś kuponami w kieszeni i czekało aż 'rzucą towar'.
J

Nie licz w wartosciach bezwzglednych tylko wzglednych. Z jednej strony 20 dolarow po kursie czarnorynkowym. Przy okazji, na stazu dostalem chyba 2200. Z drugiej strony chleb kosztowal mniej niz centa po kursie panstwowym.

Cena jest ceną tylko wtedy, kiedy transakcja nie jest obwarowana dodatkowymi warunkami (reglamentacja, ograniczona dostępność, wyczekiwanie, zapisy, talony etc). Dlatego trzeba zawsze liczyć w wartościach bezwzględnych, jak np. kurs wolnorynkowy. Inaczej popadniemy w absurdy sowieckiej ekonomii i zaczniemy wyciągać absurdalne wnioski prowadzące do samooszukiwania się.
Jeśli chciałem kupić np. peceta, albo sprzęt do tworzenia muzyki, albo chociażby płytę z określoną muzyką lub jechać na określony koncert, to musiałem sobie uświadomić, że w PRL zarabiam 20$ bez względu na to, ile butelek octu za to kupię w peerelowskim sklepie.
J

Chleb byl dostepny na dodatek potrzebny wszystkim a pecet niektorym. Dlatego powstal standardowy koszyk dobr. Komuna byla popierdolona z zalozenia bo ludzkosc jeszcze do niej nie dorosla. Z drugiej strony kapitalizm tez ma duzo wad. Dla prawie wszystkich liczy sie wartosc nabywcza zarobionych pieniedzy w kraju w ktorym zyja. Jak komus sie wydaje ze usa to cud miod ultramaryna to niech jedzie i z 2500$ brutto oplaci takie ubezpieczenie zdrowotne jakie jest w Polsce. Zobaczymy ile mu zostanie.

Standartowy koszyk dobr? Karol Marks uważał, że człowiek potrzebuje jedynie jeść, pić i odziać się w coś - dlatego świat zbudowany przez jego sektę przypominał zagrodę dla bydła.
Słowa takie jak 'socjalizm', 'kapitalizm' stworzyli dziewietnastowieczni myślciele, którzy mieli problem ze zrozumieniem świata, w którym przyszło im żyć. Dlatego nie dajmy się wciągać w takie symetrycznie oceny i porównania, gdyż nasz wybór jest pomiędzy wolnością, a zbiorowym obłędem grodzonym zasiekami. Jaką wolnością?
Moi dalecy przodkowie nie wiedzieli, że żyli w kapitalizmie. Przyszli ze wsi do przemysłu - nikt ich kolbami nie zaganiał pod bramę fabrykanta. Jeśli sprzedali jakieś morgi to postawili w mieście dom, jeśli nie sprzedali nic, mieszkali w familoku, a własną chałupę stawiały ich dzieci. Moi dziadkowie żyli już w rodzinnej kamienicy z dużym ogrodem na tyłach i małym sklepikiem spożywczym od frontu. W czasie wojny ten ogród pomógł im przeżyć, dopiero po wojnie dowiedzieli się, że żyli w kapitalizmie, a teraz sklepik trzeba zamknąć, bo jest socjalizm.

Ubezpieczenie zdrowotne jakie jest w Polsce nie jest dziełem komuny. Państwowy ZUS powstał w latach trzydziestych ub. wieku, a więc w Polsce "kapitalistycznej". W Polsce stalinowskiej zlikwidowano ZUS, a jego kompetencje przekazano zwiazkom zawodowym (chodziło o odsianie kogo trzeba). ZUS powrócił po odwilży 56.
Wielu ludzi błędnie uważa, że instytucje państwa opiekuńczego są spadkiem po komunię, którą z takim państwem probuje się na siłę identyfikować do dziś. Tymczasem państwo opiekuńcze w dzisiejszym rozumieniu stworzył Otto von Bismarck na potrzeby zjednoczenia Niemiec i rozwoju kapitalizmu. Taki model sprzyjał rozwojowi przemysłu w Europie, więc był kopiowany w innych europejskich krajach, także w Polsce.
W USA nie było feudalizmu, dlatego nie było potrzeby państwa opiekuńczego. Poza tym Ameryka stwarzała dużo więcej możliwości niż ciasna Europa. Mimo to był w tym społeczeństwie silny lokalny solidaryzm sięgający jeszcze czasów pierwszego osadnictwa. Okazuje się, że państwo opiekuńcze przenoszone na amerykański grunt niszczy te pierwotne międzyludzkie więzi.

Nie idzie o to czyim jest dzielem tylko jego zakres. I z na taki zakres jaki w Polsce ma bezrobotny w usa stac milionera.

Nie porównywałbym Polski do USA, lecz bardziej do krajów naszej części Europy, jak Niemcy czy Czechy. Tak jak niedobre jest narzucanie Ameryce europejskich rozwiązań, tak nie należy tego robić na odwrót.
Możemy lubić Amerykę, ale to są dwa różne światy o różnej historii.
J