Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Na KUL-u biją

Na KUL-u biją

Data: 2012-07-19 07:57:31
Autor: Przemysław W
Na KUL-u biją
Miała robić na KUL habilitację, pozwała swojego przełożonego. Twierdzi, że ją pobił i znieważył. Uniwersytet właśnie zwolnił ją z pracy. - Wcześniej ksiądz rektor zapowiedział mi, że jeżeli nie wycofam pozwu, tak się stanie - mówi Sabina B.
Dr Sabina B. przez pięć lat pracowała w Katedrze Historii Ruchów Społeczno-Politycznych XIX i XX w. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Kieruje nią prof. Jan K. Cofnijmy się do stycznia 2010 r., kiedy - jak twierdzi dr Sabina B - profesor ją zaatakował. - Nie wiem, dlaczego to zrobił. Jest cholerykiem - mówi.

- Dzieliliśmy razem pokój. Miałam tam swoje książki, dokumenty. W komputerze była moja częściowo napisana habilitacja. Pan profesor kazał mi się wynosić. Potem wypchnął za drzwi, uderzył w plecy. Wyrzucił za mną moją reklamówkę z książkami, płaszcz i torebkę, z której wysypały się rzeczy. Studenci wszystko widzieli. Nikt mnie tak nigdy nie upokorzył.


O incydencie B. zawiadomiła władze uczelni i policję. Zrobiła obdukcję. - Zapisano w niej, że mam ślad na plecach oraz czuję ból.

W prywatnym akcie oskarżenia, który doktor B. wniosła do lubelskiego sądu rejonowego, oskarża prof. K. o naruszenie nietykalności osobistej, a także o to, że w grudniu 2009 r. w obecności studentów pomówił ją i znieważył. Miał mówić: "Proszę zgłosić swoją rezygnację z pracy, pani nic nie wie", "Proszę się odwrócić, niech inni panią oglądają", "Głupawo pani się uśmiecha", "Małpiszona kawał".

Trwa proces. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, bo obrażenia pani doktor nie wymagały hospitalizacji dłuższej niż siedem dni.

Edward Skawiński, mecenas doktor B.: - Ale prokuratura potwierdziła, że fakt naruszenia nietykalności osobistej miał miejsce.

Prof. Jan K. nie zgodził się na rozmowę z "Gazetą". Taką informację przekazał nam jego adwokat Marcin Kotuła. I dodał: - Mój klient nie przyznaje się do czynów wymienionych w akcie oskarżenia pani B.

Na uczelni incydentem zajęła się komisja dyscyplinarna. Ukarała prof. Jana K. upomnieniem. Ten się odwołał. Z powodu błędów proceduralnych postępowanie rozpoczęło się od nowa, ale zostało zawieszone do czasu zakończenia procesu. Tymczasem w czerwcu pani doktor otrzymała wymówienie. Ma się rozstać z KUL-em z końcem września.

Radosław Hałas, rzecznik KUL: - Dla dr B. zabrakło godzin zajęć. Liczba studentów na kierunku historia zmniejsza się. To jedyny powód.

Dr Sabina B: - Uważam, że zostałam zwolniona z powodu procesu, jaki wytoczyłam profesorowi - mówi. - Mam 35 lat, kończę habilitację. Jako naukowiec byłam dobrze oceniana. Uczelniom z reguły zależy na rozwijającej się kadrze. Czy KUL jest wyjątkiem? Panuje tu niepisana zasada: jeżeli wystąpisz przeciwko przełożonemu, nie masz szans.

Twierdzi, że wszystkiego się spodziewała. - W maju ubiegłego roku byłam u rektora KUL ks. prof. Stanisława Wilka. Chciałam, aby podpisał mi zgodę na dofinansowanie przez KUL druku habilitacji. Zgodził się. Ale powiedział wprost, że jeżeli nie wycofam pozwu, stracę pracę. Nie zrobiłam tego, inaczej nie mogłabym sobie spojrzeć w oczy.

Co na to ksiądz rektor?

Rzecznik Hałas: - Ksiądz rektor potwierdza, że spotkanie się odbyło. Ale absolutnie nie wysuwał żadnych sugestii, noszących wręcz znamiona szantażu, o wycofaniu pozwu.

Zaraz po rozmowie z księdzem rektorem Sabina B. opowiedziała o niej ks. prof. Marianowi Ruseckiemu, znanemu teologowi fundamentaliście z KUL: - Znamy się, bo skończyła teologię. Przyszła do mnie zapłakana. Nie wiedziała, co robić. Jakiś czas później byłem u księdza Wilka i zapytałem przy okazji o panią B. Ksiądz rektor Wilk odparł, że po sądach nie zamierza się włóczyć, a jak sprawę się rozdmucha, to na pewno zaszkodzi uczelni. Nie ukrywał, że chce, by pani B. wycofała pozew. Z kontekstu wynikało jednoznacznie, że jeżeli tego nie zrobi, może mieć problem z pracą na KUL - relacjonuje ks. Rusecki.

Dr Sabina B. twierdzi, że po incydencie z 2010 r. nie otrzymała wsparcia od władz Wydziału Nauk Humanistycznych, gdzie mieści się jej katedra.

- Ktoś - podejrzewam, że sam prof. Jan K. - zmienił zamki w drzwiach mojego pokoju. Nie miałam gdzie prowadzić konsultacji dla studentów. Spotykaliśmy się więc na korytarzu albo w sali wykładowej. Nie miałam dostępu do moich rzeczy. A gdy profesor był w środku, bałam się wchodzić, by znowu mnie nie pobił. Rzecznik KUL: - Rzeczy pani B. z przydzielonego jej pokoju zostały jej wydane komisyjnie.

Sabina B. twierdzi, że o wymienionych zamkach informowała dziekana i prodziekanów.

Prodziekan KUL do spraw nauki i kontaktów z zagranicą prof. Hubert Łaszkiewicz: - Jest mi niezmiernie przykro z powodu tego konfliktu. Profesor tytularny używający siły wobec swojej podwładnej to niezwykle zawstydzające.

Łaszkiewicz dodaje, że panią doktor ocenia dobrze. - Czytałem jej habilitację, ciekawa książka na ważny temat. Zdziwiło mnie również, gdy dowiedziałem się, że została zwolniona.

Ks. prof. Rusecki: - Co roku odnawiamy akt poświęcenia uczelni sercu Pana Jezusa. W czerwcu ksiądz rektor odczytał passus: "broń nas przed krzywdą". Dlatego uznałem za stosowne bronić pani doktor. Bo została skrzywdzona. Nie można modlić się, by serce Jezusowe broniło nas przed krzywdami, i nie respektować tego we własnym zakresie.




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,12153563,Czy_profesor_KUL_skrzywdzil_podwladna.html#ixzz212pN1lHS



Przemek

--

"Istnieje przedsiębiorstwo produkujące kłamstwa - PiS jako partia i "Gazeta Polska", media o. Rydzyka jako narzędzie propagandy.
 I nie chodzi tu tylko o kłamstwo smoleńskie, ale o kłamstwa dotyczące wielu innych spraw:  domniemanego obecnego rozbioru Polski, mitycznego dorobku politycznego Lecha Kaczyńskiego,
krzywdy ludzkiej, która jest wszechobecna i celowo implementowana."

Na KUL-u biją

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona