Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Na marginesie walki z rasizmem

Na marginesie walki z rasizmem

Data: 2010-07-28 11:30:52
Autor: mkarwan
Na marginesie walki z rasizmem
Podobno były jakieś obchody walki z rasizmem.
(...) Pani profesor zajmująca się genetyką stwierdziła, że rasy ludzkie genetycznie różnią się od siebie bardzo nieznacznie, natomiast profesor antropologii zauważył, że naukowcy odczuwają lęk przed zajmowaniem się problematyką rasową, a zwłaszcza przed publikowaniem wyników badań, z obawy przed posądzeniem ich o rasizm. A wiadomo, że nie ma nic gorszego, jak takie posądzenie.
(...) Mnie również ucieszyły te doniesienia z obszaru genetyki.
Z pewnością są one prawdziwe, to znaczy, że genetycznie ludzie nie różnią się między sobą w sposób istotny nawet, gdy należą do odmiennych ras.
Ale genetyka nie jest przecież jedynym polem, na którym mogą wystąpić różnice.
Na przykład Żydzi genetycznie ani nawet rasowo nie różnią się od, dajmy na to, Palestyńczyków, mimo to jednak uważają się za naród wybrany, któremu z tego powodu należą się specjalne względy.
Ponieważ, o ile mi wiadomo, Żydzi posługują się etniczną definicją narodu, w związku z tym nie jest wykluczone, że mogą uważać, iż szczególny charakter ich narodu wynika ze wspólnoty pochodzenia.
Czy to przeświadczenie traktować serio, czy uważać za jakieś tylko uroszczenie?
Nie jestem profesorem antropologii, ale też świadomy jestem niebezpieczeństwa, jakie czyha na każdego ze strony tropicieli rasizmu, jeśli odważyłby się zająć takimi niebezpiecznymi tematami.
Na przykład zdarzyło mi się kilka razy podjąć polemikę ze stanowiskiem środowisk żydowskich na temat tzw. restytucji mienia i innych uroszczeń i oto dowiedziałem się, że pan red. Szostkiewicz skrytykował (...) redakcję "Rzeczypospolitej", że drukuje takiego szubrawca, jak ja.
Trochę mnie to zdziwiło, bo już co najmniej od dwóch lat niczego w "Rzeczypospolitej" nie wydrukowałem, nie chcąc narażać kierownictwa tej gazety na kłopoty, których i beze mnie ma sporo, ale nie wykluczam, że krytyka ze strony pana red. Szostkiewicza mogła mieć charakter prewencyjny.
Akurat pan prof. Jerzy Robert Nowak powiedział mi, że również w pewnym niemieckim piśmie, powiązanym podobno z tamtejszym ministerstwem spraw wewnętrznych, zostałem wymieniony z nazwiska, jako wróg rodzaju ludzkiego.
Ponieważ, o ile mi wiadomo, pan red. Szostkiewicz jest wielkim zwolennikiem integracji z Unią Europejską, to na takie rzeczy obowiązkowo musi zwracać uwagę i piętnować oraz ostrzegać przede mną wszystkich, kogo tam trzeba z rozdzielnika.
Nie przeszkadza mu to, ma się rozumieć, uważać się za zwolennika wolności słowa i w ogóle - za "liberała".
Ale mniejsza z tym, bo w gruncie rzeczy chcę opisać wydarzenie, jakiego byłem naocznym świadkiem.
Podkreślam to specjalnie, bo sam bym nie uwierzył, gdyby opowiadał mi to ktoś inny.
Przed wieloma laty pracowałem we Francji przy winobraniu.
Brygadzistami naszej grupy byli dwaj Marokańczycy, bardzo zacni ludzie; jeden o wyglądzie typowo arabskim, a drugi - ciemnoskóry, o typie zbliżonym do murzyńskiego.
Nigdy nie było miedzy nami konfliktów ani nawet napięć.
Przeciwnie - zaprzyjaźniliśmy się i nawet zaprosili mnie do siebie, do Maroka.
Atoli pewnego dnia dołączyła do nas grupa Senegalczyków, studentów z Paryża.
Przed wyjazdem w pole rozmawialiśmy z nimi, wypytując o ich kraj i nic nie zapowiadało tego, co wkrótce się wydarzyło.
Marokańczycy przydzielili nam pracę i zabraliśmy się do roboty.
W pewnej chwili rozejrzałem się po winnicy i osłupiałem.
Obydwaj nasi brygadziści chodzili po polu zupełnie inaczej niż zwykle. Ich leniwe zazwyczaj ruchy nabrały czujnej sprężystości.
Krążyli tak głównie wokół Senegalczyków, a ich ruchy do złudzenia przypominały zachowanie jakichś psów gończych, oganiających stado.
Nigdy przedtem nie widziałem, by tak chodzili.
Zrozumiałem, że tę odmianę musiała wywołać obecność Senegalczyków.
Okazało się bowiem, że i oni też jakimś szóstym zmysłem wyczuli, o co chodzi i reagowali narastającym zdenerwowaniem.
Charakterystyczne było przy tym, że nie padło ani jedno słowo, może poza poleceniami związanymi z pracą, jednak ich ton nie zdradzał żadnej prowokującej intencji.
Napięcie miedzy Marokańczykami a Senegalczykami widoczne było jedynie w "mowie" ich ciał.
Nie upłynęła może godzina, kiedy doszło do straszliwej awantury z wyzwiskami, a nawet próbą pobicia Marokańczyków, którzy - powtarzam - ani jednym słowem czy gestem żadnego z Senegalczyków do tego nie sprowokowali.
Po awanturze Senegalczycy natychmiast zeszli z pola i więcej ich nie widziałem.
Nie wiem, czy wyciągnąłem z tego właściwe wnioski, ale wydaje mi się, że zrozumiałem wtedy, co to jest atawizm i jak potężna jest jego siła.
Być może przodkowie naszych brygadzistów zajmowali się polowaniem na murzyńskich niewolników, których potem pędzili karawanami na wybrzeże, by sprzedać białym handlarzom.
Być może przodkowie senegalskich studentów byli taką łowną zwierzyną i widok krążącego wokół nich Araba odbierali jako sygnał niebezpieczeństwa.
Jaki jednak mechanizm sprawił, że po tylu pokoleniach nasi Marokańczycy, którzy z całą pewnością nigdy w żadnych łowach na Murzynów nie brali udziału, w obecności Senegalczyków zmienili swoje zachowanie w taki widoczny sposób?
Jaki mechanizm sprawił, że po tylu pokoleniach senegalscy studenci natychmiast zorientowali się, w czym rzecz i zareagowali wybuchem agresji?
Przyczynami genetycznymi tego wytłumaczyć się nie da, o czym zapewniły nas kompetentne osoby przy okazji obchodów walki z rasizmem.
Czym w takim razie wytłumaczyć ten incydent?
Sam próbuję wyjaśniać to atawizmem, ale jakie są mechanizmy podtrzymujące taki atawizm, mimo ogromnego upływu czasu i mimo woli osób, których on dotyka?
Tego, rzecz prosta, nie wiem i nie jestem pewien, czy ktokolwiek wie, ponieważ lęk przed posądzeniem o rasizm odstrasza naukowców od takich niebezpiecznych tematów i pozornie ułatwia tresurę.

Stanisław Michalkiewicz "Studia nad żydofilią"
http://wysylkowa.pl/ks293618.html#wiecej
źródło http://www.asme.pl/101673708638845.shtml

Na marginesie walki z rasizmem

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona