Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Na plebanii zmarło dziecko wikarego. Proboszcz: - Ja nie jestem śledczym

Na plebanii zmarło dziecko wikarego. Proboszcz: - Ja nie jestem śledczym

Data: 2012-07-14 21:53:51
Autor: Przemysław W
Na plebanii zmarło dziecko wikarego. Proboszcz: - Ja nie jestem śledczym
Kobieta urodziła dziecko wikarego na plebanii pw. św. Andrzeja Boboli na Junikowie w Poznaniu. W czasie porodu dziecko zmarło, wikary nie wezwał pogotowia. Prokuratura postępowanie umorzyła, a księdza wysłano na misję na Ukrainę

Do zdarzenia doszło półtora roku temu. Do dokumentów sprawy w prokuraturze dotarł teraz "Głos Wielkopolski".

Z informacji ujawnionych w piątek przez dziennik wynika, że 24 lutego 2011 r. w mieszkaniu ks. Mariusza G. na plebanii rozpoczął się poród jego dziecka. Matką była dziewczyna, którą poznał na rekolekcjach. Według jej zeznań w prokuraturze spotykali się regularnie, a kobieta u niego mieszkała.



Wikary miał zeznać w prokuraturze, że kiedy kobieta zaczęła odczuwać skurcze porodowe, przygotował jej posłanie i poszedł do swojego pokoju słuchać muzyki. Nad ranem obudziły go jej krzyki. Dziewczyna krwawiła i prosiła o wezwanie karetki. Kapłan nie zareagował, a dziecko zmarło. Prokuratura umorzyła sprawę. Oparła się na opinii doktora Krzysztofa Kordela, który uznał, że szanse na uratowanie dziecka w szpitalu byłyby nikłe, bo dziecko było owinięte pępowiną.

Wikary od sekt, plotki krążyły

Jak ustaliliśmy - wikary, ksiądz Mariusz G., służył w parafii pw. św. Andrzeja Boboli przy ul. Junikowskiej w Poznaniu. Trafił tam w 2008 r., zaledwie trzy lata po święceniach. - Wybitnym studentem to on nie był, ale miał artystyczne zacięcie i tym ludzi przyciągał. Zresztą z tego, co pamiętam, po święceniach arcybiskup wysłał go na studia do Torunia, na historię sztuki i konserwację zabytków. Zrządzeniem losu po latach trafił do parafii, gdzie znajdowało się liceum plastyczne - mówi jeden z kapłanów, który studiował w seminarium dwa lata wyżej od ks. Mariusza.

Parafia pw. św. Andrzeja Boboli mieści się naprzeciwko liceum plastycznego. Teraz są wakacje i uczniów nie możemy pytać o kapłana, ale wierni pamiętają go doskonale. - Miał świetny kontakt z młodzieżą, organizował wyjazdy, prowadził grupy oazowe. Naprawdę sporo się działo - mówi starsza pani, która po południu przyszła do świątyni na krótką modlitwę. Jej mąż zapamiętał kapłana jako specjalistę od sekt. - Często ten temat poruszał w kazaniach, zwłaszcza przed wakacjami. Mówił młodym, żeby się nie dali nabrać na różne sekciarskie "bajery". Mówił młodzieżowym językiem, dlatego uczniowie go lubili - dodaje mężczyzna. Małżeństwo przyznaje, że różne plotki po parafii krążyły. - Coś się słyszało, ale nikt nie był pewny na sto procent - w podobnym tonie wypowiada się kobieta w średnim wieku, klientka położonej niedaleko apteki Junikowskiej. I dodaje: - Fakt faktem, że go szybko odwołano. Nagle proboszcz ogłosił, że ksiądz Mariusz odchodzi. To było spore zdziwienie.

Proboszcz: Ja nie jestem śledczym

Ksiądz Włodzimierz Koperski był proboszczem junikowskiej parafii, gdy doszło do zdarzenia na plebanii. Dwa tygodnie temu przeszedł na emeryturę, ale nadal mieszka w domku przy kościele. - Owszem, prokuratura wzywała mnie na przesłuchanie, ale co ja im mogłem powiedzieć, jeśli nie było mnie wtedy w parafii - odpowiada, pytany o wydarzenia sprzed półtora roku. - Ksiądz Mariusz prowadził różne grupy, ale nie zauważyłem, żeby zachowywał się nieodpowiednio. Owszem, młodzież przychodziła do niego, czasem siedzieli, modlili się i rozmawiali po kilka godzin, ale żeby on miał jakieś kochanki, to naprawdę gruba przesada. Nie mieszkała u niego regularnie żadna kobieta, bo przecież bym zauważył i zareagował - mówi zdecydowanie ks. Koperski. Były proboszcz przyznaje, że wikary powiedział mu o tym zdarzeniu. - Ale ja nie jestem śledczym. Nie mnie oceniać cokolwiek. Jako duszpasterz pytałem go tylko o jego sumienie. Powiedział, że może pełnić kapłańską posługę - kończy ks. Koperski i dodaje, że poinformował o wszystkim kurię metropolitalną.

Wikary zostaje misjonarzem na Ukrainie

Krótko po zdarzeniu przełożeni odwołali wikarego z parafii na Junikowie i przenieśli do klasztoru pod Ostrowem Wielkopolskim, a potem wysłali na Ukrainę. Dziś jest jednym z siedmiu kapłanów archidiecezji poznańskiej, którzy wyjechali na misję. Stanowisko kurii jest jednoznaczne: prokuratura umorzyła postępowanie, a więc nie ma sprawy, poza tym to wewnętrzna sprawa Kościoła.

Czy w kapłańskim środowisku mówiło się, że ksiądz Mariusz jest ojcem dziecka? - pytamy jego kolegę ze studiów w seminarium. - Jakieś wersje krążyły, ale bez szczegółów. Jeśli ni z tego, ni z owego w środku roku kapłan jest odwołany z parafii i zesłany do klasztoru, a potem na misję na Wschód, to coś jest na rzeczy. Ale niech pan nie oczekuje, że my, kapłani, będziemy o takich sprawach informować media - kończy nasz rozmówca.


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,12126224,Na_plebanii_zmarlo_dziecko_wikarego__Proboszcz___.html#ixzz20d1nbfPU


Przemek

--

"Istnieje przedsiębiorstwo produkujące kłamstwa - PiS jako partia i "Gazeta Polska", media o. Rydzyka jako narzędzie propagandy.
 I nie chodzi tu tylko o kłamstwo smoleńskie, ale o kłamstwa dotyczące wielu innych spraw:  domniemanego obecnego rozbioru Polski, mitycznego dorobku politycznego Lecha Kaczyńskiego,
krzywdy ludzkiej, która jest wszechobecna i celowo implementowana."

Data: 2012-07-15 02:00:02
Autor: Grzegorz Z.
Na plebanii zmarło dziecko wikarego. Proboszcz: - Ja nie jestem śledczym
Klecha słusznie zareagował. Bo jakiż pożytek z księżego "życia poczętego" dla księdza?

Przecież samego siebie za kszciny nie skasuje.


Kobieta urodziła dziecko wikarego na plebanii pw. św. Andrzeja Boboli na Junikowie w Poznaniu. W czasie porodu dziecko zmarło, wikary nie wezwał pogotowia. Prokuratura postępowanie umorzyła, a księdza wysłano na misję na Ukrainę

Do zdarzenia doszło półtora roku temu. Do dokumentów sprawy w prokuraturze dotarł teraz "Głos Wielkopolski".

Z informacji ujawnionych w piątek przez dziennik wynika, że 24 lutego 2011 r. w mieszkaniu ks. Mariusza G. na plebanii rozpoczął się poród jego dziecka. Matką była dziewczyna, którą poznał na rekolekcjach. Według jej zeznań w prokuraturze spotykali się regularnie, a kobieta u niego mieszkała.



Wikary miał zeznać w prokuraturze, że kiedy kobieta zaczęła odczuwać skurcze porodowe, przygotował jej posłanie i poszedł do swojego pokoju słuchać muzyki. Nad ranem obudziły go jej krzyki. Dziewczyna krwawiła i prosiła o wezwanie karetki. Kapłan nie zareagował, a dziecko zmarło. Prokuratura umorzyła sprawę. Oparła się na opinii doktora Krzysztofa Kordela, który uznał, że szanse na uratowanie dziecka w szpitalu byłyby nikłe, bo dziecko było owinięte pępowiną.

Wikary od sekt, plotki krążyły

Jak ustaliliśmy - wikary, ksiądz Mariusz G., służył w parafii pw. św. Andrzeja Boboli przy ul. Junikowskiej w Poznaniu. Trafił tam w 2008 r., zaledwie trzy lata po święceniach. - Wybitnym studentem to on nie był, ale miał artystyczne zacięcie i tym ludzi przyciągał. Zresztą z tego, co pamiętam, po święceniach arcybiskup wysłał go na studia do Torunia, na historię sztuki i konserwację zabytków. Zrządzeniem losu po latach trafił do parafii, gdzie znajdowało się liceum plastyczne - mówi jeden z kapłanów, który studiował w seminarium dwa lata wyżej od ks. Mariusza.

Parafia pw. św. Andrzeja Boboli mieści się naprzeciwko liceum plastycznego. Teraz są wakacje i uczniów nie możemy pytać o kapłana, ale wierni pamiętają go doskonale. - Miał świetny kontakt z młodzieżą, organizował wyjazdy, prowadził grupy oazowe. Naprawdę sporo się działo - mówi starsza pani, która po południu przyszła do świątyni na krótką modlitwę. Jej mąż zapamiętał kapłana jako specjalistę od sekt. - Często ten temat poruszał w kazaniach, zwłaszcza przed wakacjami. Mówił młodym, żeby się nie dali nabrać na różne sekciarskie "bajery". Mówił młodzieżowym językiem, dlatego uczniowie go lubili - dodaje mężczyzna. Małżeństwo przyznaje, że różne plotki po parafii krążyły. - Coś się słyszało, ale nikt nie był pewny na sto procent - w podobnym tonie wypowiada się kobieta w średnim wieku, klientka położonej niedaleko apteki Junikowskiej. I dodaje: - Fakt faktem, że go szybko odwołano. Nagle proboszcz ogłosił, że ksiądz Mariusz odchodzi. To było spore zdziwienie.

Proboszcz: Ja nie jestem śledczym

Ksiądz Włodzimierz Koperski był proboszczem junikowskiej parafii, gdy doszło do zdarzenia na plebanii. Dwa tygodnie temu przeszedł na emeryturę, ale nadal mieszka w domku przy kościele. - Owszem, prokuratura wzywała mnie na przesłuchanie, ale co ja im mogłem powiedzieć, jeśli nie było mnie wtedy w parafii - odpowiada, pytany o wydarzenia sprzed półtora roku. - Ksiądz Mariusz prowadził różne grupy, ale nie zauważyłem, żeby zachowywał się nieodpowiednio. Owszem, młodzież przychodziła do niego, czasem siedzieli, modlili się i rozmawiali po kilka godzin, ale żeby on miał jakieś kochanki, to naprawdę gruba przesada. Nie mieszkała u niego regularnie żadna kobieta, bo przecież bym zauważył i zareagował - mówi zdecydowanie ks. Koperski. Były proboszcz przyznaje, że wikary powiedział mu o tym zdarzeniu. - Ale ja nie jestem śledczym. Nie mnie oceniać cokolwiek. Jako duszpasterz pytałem go tylko o jego sumienie. Powiedział, że może pełnić kapłańską posługę - kończy ks. Koperski i dodaje, że poinformował o wszystkim kurię metropolitalną.

Wikary zostaje misjonarzem na Ukrainie

Krótko po zdarzeniu przełożeni odwołali wikarego z parafii na Junikowie i przenieśli do klasztoru pod Ostrowem Wielkopolskim, a potem wysłali na Ukrainę. Dziś jest jednym z siedmiu kapłanów archidiecezji poznańskiej, którzy wyjechali na misję. Stanowisko kurii jest jednoznaczne: prokuratura umorzyła postępowanie, a więc nie ma sprawy, poza tym to wewnętrzna sprawa Kościoła.

Czy w kapłańskim środowisku mówiło się, że ksiądz Mariusz jest ojcem dziecka? - pytamy jego kolegę ze studiów w seminarium. - Jakieś wersje krążyły, ale bez szczegółów. Jeśli ni z tego, ni z owego w środku roku kapłan jest odwołany z parafii i zesłany do klasztoru, a potem na misję na Wschód, to coś jest na rzeczy. Ale niech pan nie oczekuje, że my, kapłani, będziemy o takich sprawach informować media - kończy nasz rozmówca.


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,12126224,Na_plebanii_zmarlo_dziecko_wikarego__Proboszcz___.html#ixzz20d1nbfPU


Przemek


--
"Nie kradnę, nie zabijam, nie wierzę"

Data: 2012-07-15 07:57:45
Autor: abc
Na plebanii zmarło dziecko wikarego. Proboszcz: - Ja nie jestem śledczym
Prokuratura postępowanie umorzyła, a księdza wysłano na misję na Ukrainę

Takie są fakty. A cała reszta to domysły.

--
Nie da się oddzielić polityki od religii. Nie da się w człowieku oddzielić
katolika od obywatela. Rozdział państwa od Kościoła jest sztuczny.

Data: 2012-07-15 22:56:48
Autor: Trybun
Na plebanii zmarło dziecko wikarego. Proboszcz: - Ja nie jestem śledczym
W dniu 2012-07-14 21:53, Przemysław W pisze:
Kobieta urodziła dziecko wikarego na plebanii pw. św. Andrzeja Boboli na Junikowie w Poznaniu. W czasie porodu dziecko zmarło, wikary nie wezwał pogotowia. Prokuratura postępowanie umorzyła,


Przemek


A więc do kogo pretensje? Do złodziei i bandytów też zgłaszasz pretensje że nie siedzą w pace?

Na plebanii zmarło dziecko wikarego. Proboszcz: - Ja nie jestem śledczym

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona