Data: 2011-08-11 15:12:02 | |
Autor: stevep | |
Na religia tv. | |
Przed paroma minutami przelatując przez programy natrafiłem na niezwykle interesującą rozmowę redaktora Szymona Hołowni z ks. Romanem Błaszczykiem kapelanem służb ratowniczych na temat indentyfikacji zwłok po katastrofie smoleńskiej, warto by było by najbardziej zagorzali zwolennicy teorii spiskowych jej wysłuchali. Niestety treści tej rozmowy nie znalazłem w necie, ale przytaczam inną równie interesującą:
# Czy modlić się za Breivika? O opętanym samotnym szaleńcu z wyspy Utoya wiemy już prawie wszystko, on sam - przewidując, że mówić będą o nim wszyscy - dokonał zawczasu ekshibicjonistycznej spowiedzi w sieci. To co najwyraźniej zapomniał wyznać, dopowiadają od wielu dni komentatorzy. Wśród wielu mądrych głosów zjawiły się i te sugerujące, że Breivikowi szaleństwo wzięło się z masonerii, lub z religii (wniosek: a widzicie, chrześcijanie? Nie jesteście w niczym lepsi od islamistów, wszystkie religie to zło). Osobiście słyszałem też opinię, że szaleństwo Breivika to skutek tego, że miał zły wzorzec mężczyzny, nie nauczono go, że facet może płakać, a nawet jak ma ochotę - sic - raz na jakiś przebrać się w sukienkę. Jest coś niezwykle piękno w obrazkach pokazujących Norwegów przekonujących, że odpowiadając złem na zło, poszerza się sferę ciemności, że jedyną na nie metodą jest wypchnięcie go z obiegu przez dobro.. I mimo iż takim słowom wypada tylko przyklasnąć, chrześcijanin w odróżnieniu od innych oglądających newsy osób, ma z nimi potężny problem. Ewangelia - jeśli chcemy traktować ją poważnie, a nie znaczyć markerem tylko fragmenty, które nam odpowiadają - wyraźnie wskazuje, że trzeba iść dalej. Każe modlić się za tych, co nas prześladują, co źle nam czynią. Każe modlić się za Andersa Breivika. Dobrze życzyć przed Bogiem sukinsynowi, który z zimną krwią wymordował dziesiątki temuż Bogu ducha winnych dzieciaków, dobijał metodycznie, z wprawą rasowego esesmana tych, którzy błagali go o litość. Dobro dobrem, miłosierdzie takoż, ale czy coś nie powinno jednak stawiać im czasem granic - w tym wypadku zwykły, zdrowy rozsądek, tak by nie zmieniło się w jakąś święta naiwność? Jak można - wiedząc to co wiemy o Katyniu, Charkowie czy Miednoje modlić się Józefa Stalina? Za Hitlera? Himmlera? Za tych, którymi zazwyczaj testowane są twierdzenia teologów głoszących, że piekło jest puste? To ludzka rzecz życzyć takim ludziom, by tu czy tam trafił ich jasny szlag. Opowiadać, że teraz powinniśmy im "sprawiedliwie odpłacić", czytaj wpakować kulkę w łeb, albo wpompować truciznę. Kłopot w tym, że - jakkolwiek strasznie by to nie brzmiało - robiąc tak wchodzimy w myślenie Andersa Breivika, który w swoim chorym umyśle doszedł do wniosku, że niektórzy ludzie wyrządzili mu i jego ideom taką krzywdę, że nie zasługują na dalsze życie. On upierał się na urojeniach, my mamy twarde fakty, mechanizm pozostaje jednak ten sam. Nie chodzi o to, aby mu od razu wybaczać. Ale by wykonać próbę dostrzeżenia człowieka, w kimś kto dobrowolnie człowieczeństa się wyrzeka. Nigdy w życiu nie miałbym śmiałości doradzać chrześcijaninowi, który w Utoya stracił bliskich by modlił się za tego zbrodniarza. Od tego jednak jesteśmy wspólnotą by zrobili to za niego inni. Coś, co dla nas - jeśli poważnie traktujemy Ewangelię - obowiązkiem, dla bezpośrednio zaangażowanych w tragedię jest ich prawem. Jeśli zdecydują się z niego skorzystać, realnie zmienią świat. Bo jeśli zło to dziura, w której mogło być dobro, z cmentarza zrobią park. Chrześcijaństwo nie polega na tym, by między nami a Breivikiem było 1:1. Prosi, by jeśli udźwigną ten ciężar - jego wyznawcy, stając się z pewnością pośmiewiskiem dla wielu twardych ludzi współczesności - wzięli część odpowiedzialności za przyszłość tego człowieka, który dziś jest zbrodniarzem na skraju szaleństwa, licząc że a nuż powtórzy się tu casus mordercy, który podobno nazywał się Dyzmas, a my znamy go jako Dobrego Łotra, człowieka który został świętym bo dobrze przeżył ostatnie pięć minut życia. Brzmi jak herezja? Jeśli Ewangelia brzmi dla nas jak herezja - co to mówi o nas? wiem po sobie jak to cholernie trudne, to wręcz heroizm spojrzeć na takiego człowieka tak jak Bóg nań patrzy, czy kiedykolwiek uda mi się dorosnąć do takiego spojrzenia? Zastanawiałem się ostatnio na mszy - o co modlić się dla tego człowieka? Jeśli nie zdąży się zmienić po tej stronie - jest wielka szansa, że sam skaże się na piekło. Piekło to przecież samotność, tytani zła pracują zaś ciężko na to by wyłączyć się ze wspólnoty, by nikt nigdy nie wzbudził o nich cienia dobrej myśli. Modlić się więc chyba trzeba o to, żeby kiedyś przejrzał. Żeby kiedyś, gdy spotka się z Bogiem twarzą w twarz, nie miał już tak narąbane w głowie i nie próbował tam też się wysadzić, twierdząc że przyszedł wyzwolić niebo z uwikłania w międzyrasową różnorodność. A jeśli teraz, gdy rany jeszcze są świeże, nie da rady pomodlić się za Breivika, pójść na cmentarz, gdzie leżą inni samotni - nie zbrodniarze, ale ci co sami chcieli kiedyś, by nikt się za nich nie modlił. Bo co, jeśli zmienili zdanie, a ty możesz być tym który pomoże im, późno bo późno, ale zawsze, zacząć parę rzeczy na nowo? # Ze strony: http://tiny.pl/h5fkd -- stevep Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/ |
|