Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Najwięksi przegrani.

Najwięksi przegrani.

Data: 2009-05-19 05:54:04
Autor: cirrus
Najwięksi przegrani.
# Stocznia Gdańska mogła być znowu wzorem dla reszty kraju. Ale związek, z którego byliśmy dumni, do tego nie dopuścił.
Premier, dwóch związkowców i pięć pustych krzeseł - to znak, że Polacy tracą chęć i umiejętność dialogu. A przecież w 1980 r. stoczniowcy potrafili rozmawiać z ludźmi, którzy budowali w Polsce komunizm. W 1989 r. Solidarność porozumiała się z tymi, którzy wprowadzili stan wojenny i "stali tam, gdzie stało ZOMO".
Dziś działacze Solidarności uznają, że premier RP - człowiek, który kiedyś był członkiem ich związku i w latach 80. pracował jako robotnik - nie jest godny, by z nimi debatować. Niegodni rozmowy z Solidarnością są również działacze innych związków, ponieważ tak naprawdę to tylko "przybudówki PO" i "koń trojański". Dwadzieścia lat po zwycięstwie Solidarności nie tylko na drobne rozmienia się jej legendarny przywódca, ale również jej spadkobiercy.
Szkoda, że Donald Tusk nie ustąpił przedstawicielom Solidarności i OPZZ w żadnym z technicznych szczegółów. Wówczas nie mieliby żadnego pretekstu do bojkotu debaty. Premier nie musiał przecież pełnić podwójnej roli głównego uczestnika i moderatora dyskusji. Gdyby zrezygnował z tej ostatniej funkcji i tak poradziłby sobie ze związkowcami, a w oczach widzów zyskałby na wiarygodności.
Jednak największymi przegranymi wczorajszej debaty są ci, którzy w niej nie uczestniczyli. Gdyby stoczniowa Solidarność odważyła się na dialog, usłyszałaby deklaracje premiera o tym, że ich zakład wcale nie jest skazany na upadek. Poza tym może wreszcie dowiedzielibyśmy się prawdy o mitycznym raporcie NIK, który wycenił publiczną pomoc dla Stoczni Gdańskiej nie na kilkaset, a kilkadziesiąt milionów złotych. Ale może niektórzy nie chcą jasnych odpowiedzi i wolą utrzymanie niedopowiedzeń?
Dwaj przedstawiciele małych związków zawodowych pokazali, że można bez agresji, za to krytycznie i dociekliwie stawiać premierowi trudne pytania. Pytali nie tylko o samą stocznię, ale także o rządowe recepty na kryzys, a wreszcie upomnieli się o kolegów bezpardonowo potraktowanych przez policję podczas demonstracji w Warszawie trzy tygodnie temu. Czy tak nie potrafią już rozmawiać członkowie wielkich związków zawodowych?
Pracownicy Stoczni Gdańskiej mieli wyjątkową okazję, by znowu stać się wzorem dla reszty kraju. Tym razem jako dobry przykład, jak władza, związki zawodowe i prywatny właściciel szukają rozwiązań, by przetrwać okres dekoniunktury i znaleźć ścieżki rozwoju. Szkoda, że Solidarność - związek, z którego chcemy być dumni przed całą Europą - nie chciała, by tak się stało. #
Ze strony:
http://tnij.org/de88

--
stevep

Najwięksi przegrani.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona