W najnowszym numerze magazynu "Do Rzeczy", były lider "Piersi" Paweł Kukiz, napisał felieton, w którym zaapelował do Kamila Stocha, by ten obok słynnego logo polskiego lotnictwa na swoim kasku, wymalował jeszcze ukraińską flagę z czarnym kirem.

- Oczywiście nic nie musisz - Twoje sumienie, cokolwiek zrobisz, Twoja decyzja, ale proszę - pomóż nam! - napisał Kukiz. Najwyraźniej prawa strona polskiego życia publicznego, do której zaangażowany piosenkarz z pewnością należy, czemu dał już wielokrotnie wyraz, po raz kolejny dostrzega w Stochu nowego mesjasza polskiej myśli prawicowej.

Skoczek wielokrotnie podkreślał, że jest gorliwym katolikiem. Tymczasem biało-czerwone logo na jego kasku pokazane po raz pierwszy na rosyjskiej ziemi, według Antoniego Macierewicza było wyrazem solidarności dla tych, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. Stąd został wysunięty wniosek, jakoby Stoch był sportowcem zaangażowanym politycznie, prawicowym.

Być może jest, nie byłoby w tym niczego złego. Niemniej jednak czyni słusznie, odmawiając udziału w hucpie, która odbywa się w Polsce z każdej strony politycznej sceny. Z całą pewnością nie ma potrzeby, by dwukrotny mistrz olimpijski i mistrz świata kojarzył się z kłamcami z jednej lub drugiej strony sceny politycznej. Dał temu wyraz na Facebooku.

- Nigdy nie pomagałem nikomu na pokaz, jeśli pomagam to po cichu. Dobrze robię to, na czym się znam. Nie jestem więc bohaterem z kreskówki, który spektakularnie i niezawodnie ratuje świat, nie jestem też specjalistą do spraw zarządzania sytuacjami kryzysowymi. Jestem sportowcem, jestem skoczkiem narciarskim - poinformował kibiców nie pozostawiając Kukizowi i nikomu, kto widziałby w nim "politykiera" złudzeń.