Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   "Naród" z Krakowskiego Przedmieścia.

"Naród" z Krakowskiego Przedmieścia.

Data: 2011-05-20 04:16:09
Autor: cirrus
"Naród" z Krakowskiego Przedmieścia.
# Lud pisowski ma własne więzi społeczne, swoje media, swoje filmy, swojego przywódcę i swoją symbolikę. Ma też wspólnego, śmiertelnego wroga, Donalda Tuska

Im bardziej zaostrza się konflikt, tym entuzjaści prezesa PiS stają się bardziej zwartą i twardą grupą - uważa publicysta (na zdjęciu Jarosław Kaczyński w otoczeniu zwolenników, Warszawa, 10 kwietnia 2011 r.)
+zobacz więcej

Jarosław Kaczyński jest dużo bardziej niż Donald Tusk, Grzegorz Napieralski czy Waldemar Pawlak uwielbiany przez swoich zwolenników. Im bardziej zaostrza się konflikt, tym entuzjaści prezesa PiS stają się bardziej zwartą i twardą grupą. Im bardziej atakowana z zewnątrz, tym mocniej stoi przy swoim liderze.

Trudno znaleźć gdzie indziej tak bardzo zdyscyplinowany i twardy elektorat. To już nie tylko wyborcy, nie tylko grupa zwolenników. To coraz bardziej odrębny świat, z własnym systemem wartości, własnymi emocjami, wiarą, własnymi bohaterami, symbolami, rytuałami. I wrogami. Naród. Naród Jarosława Kaczyńskiego. Naród bardzo patriotyczny, ale czujący związek tylko z częścią polskiej tradycji.

Hołd składany bohaterom

Ten naród można było zobaczyć 10 kwietnia tego roku na Krakowskim Przedmieściu. Silnie przeżywający, składający hołd swoim bohaterom, jednoczący się wobec własnej martyrologii i wspólnego wroga. W obecności swojego przywódcy.

Bardzo silnie i emocjonalnie zaangażowanych członków tej grupy można spotkać, czytając komentarze w sieci w miejscach, gdzie gromadzą się jego zwolennicy, albo jak twierdzą niektórzy - wyznawcy. Każde słowo szefa PiS jest przyjmowane z entuzjazmem, każda deklaracja jest uznawana za niezwykle trafną. Każdy zwrot - przyjmowany ze zrozumieniem.

Kiedy Jarosław Kaczyński w kampanii prezydenckiej mówił językiem łagodnym - był mężem stanu. Gdy odnajdował dobre strony rządów Edwarda Gierka czy nazywał Józefa Oleksego politykiem lewicy starszo-średniego pokolenia, twardzi antykomuniści przymykali oczy. Kiedy mówił o potrzebie porozumienia, zasypania rowów, szukania pól wspólnych i współpracy - wywoływał zachwyt.


Kiedy po dwóch miesiącach zmienił taktykę, kiedy stwierdził, że tamten język był błędem i wynikiem ulegania presji szefów kampanii i silnych lekarstw, jego zwolennicy uznali to za rzecz oczywistą. Odmowa współpracy z legalnie wybranym prezydentem okazała się natychmiast jedynym wyjściem. Twórcy przegranej kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego najpierw byli tymi, którzy popełnili błędy, potem sprawcami porażki, a na koniec uznani za zaprzańców i wyrzuceni z PiS. Gdy założyli własną partię, stali się zdrajcami sprawy narodowej, znacznie gorszymi niż kiedyś komuniści i postkomuniści czy nawet politycy PO.

Oswojone nowe media

Pisowski lud jest wierny, twardy i bojowy. Ciężko doświadczony nieustannymi atakami, wyśmiewaniem i pogardą okazywaną im przez "światłą" część społeczeństwa, a zwłaszcza przez media.

Bo naród Kaczyńskiego ma kłopot z przeważającą częścią mediów. Wykorzystują one każde, nawet najdrobniejsze, potknięcie prezesa PiS i niemiłosiernie eksponują w mediach, niejednokrotnie przeinaczając czy przerysowując sens jego słów. Wyborcy partii słuchali wielu bolesnych i obraźliwych dla siebie słów płynących z głównych stacji telewizyjnych i radiowych.

Kiedyś Jarosław Kaczyński i jego pretorianie, a także zwolennicy bardzo na mainstreamowe media narzekali. Ostatnio jakby się na nie uodpornili. Przywódcy nauczyli się komunikować ze swoim ludem, omijając główne media. A wyborcy rozumieją, co mówi do nich lider partii, nawet jeśli niechętne mu media zniekształcają przekaz.

Warto dostrzec tę ewolucję, która nastąpiła po wyborach prezydenckich. Najpierw Jarosław Kaczyński udzielał wywiadów wyłącznie swoim partyjnym dziennikarzom-politykom na pisowskim partyjnym portalu internetowym. Inne media i tak zacytują jego wypowiedzi. Potem prezes zdecydował się na moderowany wywiad z blogerami, którzy skutecznie przekazali jego słowa, komentując i opisując na tysiącach forów, kont twitterowych i facebookowych. Z czasem Kaczyński zaczął pisać własne teksty, umieszczając je albo na stronie internetowej PiS, albo na własnym blogu.

Okazało się, że Jarosław Kaczyński nie musi iść do TVN czy "Gazety Wyborczej", by jego opinie były szeroko upowszechniane. Zarówno wierni zwolennicy, jak i agresywni przeciwnicy i tak mówili o nim cały czas. Lider największej opozycyjnej partii, znienawidzony przez maistreamowe media, zbudował własne kanały komunikacji ze społeczeństwem, z wyborcami. Im bardziej oficjalne kanały przekazu informacji były mu niechętne, tym bardziej skuteczne okazywały się kanały alternatywne.

Kaczyński - niekojarzony z nowoczesnością, przedstawiany jako przeciwnik modernizacji - potrafił doskonale skorzystać z technologicznego rozwoju. W czasie gdy przez lata przeciwnicy wyśmiewali go za jedno wypowiedziane kiedyś zdanie o internautach siedzących przy ekranie z piwkiem i oglądających pornosy, on potrafił oswoić nowe media w sposób znacznie bardziej skuteczny niż jego konkurenci.

Ci, którzy z nowoczesnych kanałów komunikacji nie korzystają, mają "Gazetę Polską", dziś medialne ramię partii. I Radio Maryja, które ze stacji dość wstrzemięźliwej, a kiedyś nawet niechętnej braciom Kaczyńskim, stało się stacją dużej części ludu pisowskiego.

Drugi obieg

Naród Kaczyńskiego ma też swoich filmowców, autorów kilku ważnych filmów dokumentalnych stworzonych po katastrofie smoleńskiej. Ich dzieł - poza pierwszym filmem Ewy Stankiewicz "Solidarni 2010" - nie pokazują w Polsce wielkie stacje telewizyjne, ani publiczne, ani prywatne. Kolejny film Ewy Stankiewicz, filmy Joanny Lichockiej, Mariusza Pilisa, Anny Ferens i Jana Pospieszalskiego nie zostały dopuszczone do wielkich mediów.

Czy z tego powodu nie zaistniały w świadomości społecznej? Przeciwnie. Naród Kaczyńskiego, który liczy dobre kilka milionów ludzi, ogląda te obrazy z wypiekami na twarzy, niczym najpopularniejsze rozrywkowe produkcje fabularne. Dołączane do "Gazety Polskiej", zawieszane na YouTubie, są kopiowane dla znajomych. Puszczane na setkach pokazów organizowanych w domach kultury i parafiach ściągają setki tysięcy widzów. Żyją własnym życiem niezależnie od nałożonej na nie nieformalnej cenzury. Ten swoisty drugi obieg dał twórcom filmów popularność i oglądalność, jakiej zapewne nie zapewniłyby im mainstreamowe telewizje.

Lud pisowski - czy jak kto woli: naród Kaczyńskiego - ma więc własne więzi społeczne, swoje media, swoje filmy, swojego przywódcę, swoją symbolikę i swoich męczenników. Mitem założycielskim jest ich śmierć w katastrofie smoleńskiej oraz wspomnienie niezwykłych pierwszych dni po tragedii. Jednak ważne dla budowania tożsamości tego narodu były też późniejsze reakcje władz państwa i stolicy, ich niechęć wobec krzyża, pomnika, a nawet wobec palenia zniczy i układania kwiatów upamiętniających ofiary.

Krakowskie Przedmieście w Warszawie, teren przed Pałacem Prezydenckim, stał się świętą strefą dla twardych zwolenników Prawa i Sprawiedliwości. 10 kwietnia nie stał się ogólnonarodowym dniem żałoby, ale dla narodu Kaczyńskiego jest najważniejszym świętem - dniem jednoczenia się tego obozu, gdy pisowski lud maszeruje z pochodniami i flagami.

Symbol całego zła

Naród Kaczyńskiego ma też inną rzecz niezbędną, aby czuć silną wspólnotę. Wspólnego, śmiertelnego wroga - Donalda Tuska. To symbol całego zła, sprawca wszelkich nieszczęść. Tusk służy obcym państwom, jest agentem ruskim albo niemieckim, a na pewno sojusznikiem obu mocarstw. Los Berlina i Moskwy jest bliższy jego sercu niż los Warszawy i Gdańska. To potwór niemalże równy Stalinowi.

Naród Kaczyńskiego nie szuka z nikim porozumienia, nie chce negocjować, nie oczekuje też niczego. Żyje własnym życiem, coraz bardziej odizolowany od reszty świata i coraz bardziej samowystarczalny. Tłumy, które gromadziły się na ulicach polskich miast po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, dały mu - być może złudne - poczucie potęgi. Już nie jest ani zastraszony, ani zahukany. Jest pewny siebie i gotowy na długi marsz. #
Ze strony:
http://tiny.pl/hf796

--
stevep

Data: 2011-05-20 08:38:51
Autor: Leprechaun
"Naród" z Krakowskiego Przedmieścia.

Użytkownik "cirrus" <cirrus@tinvalid.tkdami.net> napisał w wiadomości news:ir4itc$4dn$1news.vectranet.pl...
# Lud pisowski ma własne więzi społeczne, swoje media, swoje filmy, swojego przywódcę i swoją symbolikę. Ma też wspólnego, śmiertelnego wroga, Donalda Tuska

To tacy sami bandyci jak ci ze stadionow!


http://www.youtube.com/watch?v=HaDZ9AV_BmI

BomBel

Data: 2011-05-20 19:37:09
Autor: pluton
"Naród" z Krakowskiego Przedmieścia.
Jest pewny siebie i gotowy na długi marsz. #


Wpuscic ich na stadion i niech sobie maszeruja w kolko chocby 10 lat.

--
pozdrawiam
P.L.U.T.O.N.: Positronic Lifeform Used for Troubleshooting and Online
Nullification

"Naród" z Krakowskiego Przedmieścia.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona