Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Nie dręczmy dzieci pacierzem.

Nie dręczmy dzieci pacierzem.

Data: 2010-01-25 14:33:55
Autor: Artur Borubar
Nie dręczmy dzieci pacierzem.
Dzieci tak straszy się spowiedzią, że siusiają przy konfesjonałach. Przeżywają gehennę, spowiadając się obcym ludziom, ukrytym za zasłoną. To jest jak spotkanie z jakimś bobokiem.

 Z księdzem biskupem Antonim Długoszem rozmawiają Aleksandra Klich i Jacek Noszczyk

Jaki prezent dostał Ksiądz Biskup na komunię?

Jestem pechowcem. Podczas Pierwszej Komunii zemdlałem, przy ołtarzu podtrzymywała mnie siostra sercanka. Na grupowym zdjęciu stoję naburmuszony i cierpiący. Z domu zabrało mnie pogotowie prosto do szpitala. To była szkarlatyna. Nic więc nie pamiętam z komunii. Żadnych przyjęć, prezentów...

Wie Ksiądz Biskup, co to jest iPod?

Nie, ja jestem właśnie w Starym Testamencie...

To w tym roku najpopularniejszy prezent na komunię. Mały komputer kosztuje przynajmniej

tysiąc złotych.

Ojej, to ja już kompletnie nie rozumiem dzieci...

Ale na pewno Ksiądz wie, kto to jest jeleń?

Pewnie mnie państwo znów zaskoczycie.

To dziadek albo wujek, których można z okazji komunii naciągnąć na takiego iPoda...

To jakaś wyjątkowa religijność... Czyli można nawet zarobić na Panu Jezusie? Może więc powinienem jeszcze raz pójść do Pierwszej Komunii? A poważnie: jeśli chcecie państwo znać moje zdanie na ten temat, to nie widzę w tym żadnej winy dzieci. Je deprawują dorośli. To oni robią z komunii show, podczas którego najważniejsze są stroje, przyjęcie, prezenty. Uczta w zamawianych znacznie wcześniej lokalach.

Komunia bez prezentów?

Tak. Podczas komunii nie powinno być żadnych prezentów. Jeśli bardzo chcemy, możemy je dać dziecku np. z okazji początku albo końca roku.

Niektórzy katecheci namawiają, by dziecku dawać pieniądze, które później ono może przekazać np. ubogim. W taki sposób uczy się pomagania potrzebującym.

Nie, żadnych prezentów.

Jest Ksiądz Biskup bardzo surowy. W czym przeszkadza przyjęcie, stroje i prezenty?

Taki obrządek nie ma nic wspólnego z sakramentem. Nie ma też nic wspólnego z dzieckiem, chodzi w nim wyłącznie o zaspokojenie potrzeb dorosłych. To element polskiej obrzędowości, jakiś magiczny rytuał.

Jeśli chrzestni domagają się wielkiego przyjęcia z alkoholem, to nie muszą przyjeżdżać. Komunia będzie ważna też bez nich. Mogą ich zastąpić naturalni rodzice.

Słyszę też często, że komunia to najważniejszy moment w życiu dziecka. To nieprawda, to jedna z wielu ważnych chwil. Na pewno nie najważniejsza. A rodzice tak się czasem zachowują, jakby zorganizowanie komunii było zamknięciem etapu wychowywania dziecka. Sprawili się z komunią i mają spokój.

Dlaczego Księdzu Biskupowi nie podobają się np. strojne sukienki?

Wolę proste alby, takie same dla wszystkich. Biedni są tak samo ubrani jak bogaci. Dzieci sobie nie zazdroszczą. Wielokrotnie obserwowałem, jak się zachowują dziewczynki w tych nowych, pięknych sukienkach. Oglądają koronki, różyczki, myślą o napomnieniach mamy: uważaj, jak wyglądasz, żebyś sobie nie zburzyła fryzury, żebyś się nie zbrudziła. Podobnie chłopcy: porównują garnitury, koszule. Staram się przekonać rodziców, by decydowali się na alby, ale jak nie chcą, ich sprawa.

Dziś niewiele polskich dzieci nie idzie do komunii. Nawet ateiści kupują córce sukienkę i robią przyjęcie dla rodziny. Po to, by ich dziecko nie było w szkole dyskryminowane.

Rozumiem takie postawy, bo wynikają z miłości do dziecka. Choć jako ksiądz wolałbym, gdyby posłanie dziecka do Pierwszej Komunii wynikało z ukształtowanej postawy religijnej, by jego rodzice byli praktykujący.

Jednak jeśli dziecko miałoby być dyskryminowane z tego powodu, że nie przystąpiło do komunii, zrobiłbym wszystko, by mu to umożliwić.

W takiej sytuacji najważniejsze jest, by nie było pęknięcia między tym, co dziecko słyszy w domu, i tym, czego nauczyło się na religii. Że np. na religii słyszy, iż nie wolno kłamać i oszukiwać, a w domu - żeby się tym nie przejmować.

Ale to, że ktoś nie jest katolikiem, nie oznacza, że oszukuje...

Oczywiście. Zawsze powtarzam, że tym, którzy nie mają przeszkód w praktykowaniu sakramentów świętych, Bóg daje normalną drogę zbawienia, drogę Kościoła, sobie zostawia nadzwyczajną. Miłość Pana Boga nie ogranicza się przecież do działalności sakramentów Kościoła, dlatego jest Bogiem miłosierdzia. To Bóg, który zbawił Judasza.

Komunia to stres dla dzieci pochodzących z rodzin niepełnych, których rodzice są rozwiedzeni albo które wychowują opiekunowie.

Dlaczego?

Bo księża zmuszają, by np. rodzice podchodzili z dzieckiem do ołtarza i - jeśli mogą - przystępowali do komunii. Jak są po rozwodzie, to nie mogą przyjąć komunii i bezradnie stoją z boku. A cała parafia patrzy...

To poniżenie dzieci i rodziców przed parafią. Rodzice mają stać w tłumie. Kto może, ten przystępuje do komunii, kto nie może, nie przystępuje. I tyle. To niedopuszczalne tak samo jak zmuszanie dorosłych ludzi do spowiedzi.

Często komunia w kościele to większy show niż ten domowy organizowany przez rodziców. Długie msze, dziękowanie katechetom, kościół tonący w kwiatach, wstążkach.

Nie wolno z liturgii robić teatru. Słyszę, że komunie trwają po kilka godzin. To straszne. Jeśli ja odprawiam taką mszę, trwa najwyżej 40 minut. I jest wszystko: eucharystia, rozmowa z dziećmi, śpiewanie. Nie ma tylko dziękowaczek i witaczek. A często ta akademia po mszy to kolejna godzina wspólnego męczenia księdza, dzieci i rodziców.

Współczuję dzieciom, które muszą znosić te wielogodzinne udręki. Dziecko ma prawo krótko i radośnie przeżyć komunię.

Przed komunią katecheci egzaminują maluchy z pacierza. Dziewięciolatki muszą wkuć kilkadziesiąt trudnych i długich formułek. Inaczej nie zostaną dopuszczone do komunii.

To nieporozumienie. Zawsze przestrzegam katechetów, by nie zmuszali dziecka do tradycyjnego pacierza. On jest za trudny dla kilkulatków. Niestety, księża każą wkuwać 'Ojcze nasz', czy 'Zdrowaś Mario'. Skutek jest taki, że dziecko mówi słowa, których nie rozumie. Szybko dochodzi do wniosku, że rozmowa z Panem Bogiem to potworna nuda. Za chwilę w ogóle przestanie się modlić. Tymczasem modlitwa to rozmowa. Jak dziecko rozmawia z mamą, to też nie używa gotowych formułek, prawda? Mówi: 'Kocham cię, mamo, dobrze, że jesteś ze mną'. To samo powinno umieć powiedzieć Bogu.

Jak katecheci reagują na takie rady?

Mówią, że do komunii dziecko musi umieć pacierz. A ja odpowiadam: 'Może, ale nie musi'. Niektórzy katecheci denerwują się: 'Zrobiłem im klasówkę i pacierza nie potrafią'. Wtedy ja pytam: 'A czy ksiądz nauczył je modlitwy?'. Pacierz to nie jest jedyna i najważniejsza forma modlitwy. Modlić się można ciszą, ukłonem, śpiewem, tańcem.

Mówię: 'Niech to sobie ksiądz zakoduje, że dziecko ma się nauczyć rozmawiać z Bogiem'. I wtedy naburmuszony katecheta daje mi spokój. Może coś mu zostanie z rozmowy ze mną?

Jednak tradycyjna polska pobożność polega właśnie na klepaniu formułek.

Chodzi o to, by wrócić do istoty poszczególnych terminów religijnych i je poprawnie odczytywać. Skoro mówimy, że modlitwa jest rozmową, to znaczy, że mówię tak, jak rozumiem, i tak, jak potrafię. To prawda, że przez lata modliliśmy się tylko z modlitewników, do dziś wielu Polaków tak robi. Pewnie to wina formacji, zawinił dom i katecheci, którzy powielali takie formy pobożności. Jeśli komuś to odpowiada, jego sprawa, ale powinien pozwolić modlić się innym tak, jak chcą.

Dzieci bardzo przeżywają spowiedź - wyznanie win obcemu człowiekowi. Zawsze musi być ona złym doświadczeniem, traumą wspominaną przez lata?

Sam bardzo przykro wspominam swoją pierwszą spowiedź. Spowiadał mnie proboszcz, który był biskupem i nie miał doświadczenia z dziećmi. Przy każdym grzechu pytał mnie, ile razy. Kto to jest w stanie zapamiętać? Strzelałem więc, ile mogłem. Potem dostałem jakąś straszną pokutę, chyba różaniec, nawet nie pamiętam, czy ją odprawiłem. Ja bym największemu grzesznikowi takiej pokuty nie zadał!

Czasem dzieci tak straszy się spowiedzią, że siusiają przy konfesjonałach. Przeżywają gehennę, spowiadając się obcym ludziom, ukrytym za zasłoną, w ciemnościach. To jest jak spotkanie z jakimś bobokiem.

Dziecko ma przeżyć radość z powodu spowiedzi, a nie lęk. Lepiej byłoby, gdyby spowiedź odbywała się nie w konfesjonale, ale w jasnym pomieszczeniu z krzyżem, ze stołem nakrytym białym obrusem. Rodzice powinni przyprowadzić tam dziecko, najlepiej byłoby, gdyby spowiadało się u księdza, który jest dobrym znajomym, nie obcym człowiekiem. Wiele zależy też od rodziców. Sam pamiętam, jak mama pomagała mi zrobić rachunek sumienia. Stawiała mi pytania, a ja w myślach miałem sobie odpowiedzieć, czy popełniłem dany grzech. Dziecko w domu powinno przeprosić rodziców, oni powinni je przytulić, tak by poczuło, czym jest przebaczenie.

Podczas przygotowania do spowiedzi rodzice zwykle po raz pierwszy rozmawiają z dziećmi o trudnych sprawach, m.in. seksie. To dobry moment?

O płciowości trzeba z dzieckiem rozmawiać zawsze, nie tylko z okazji spowiedzi. Dziecko nie może kojarzyć płciowości z grzechami i czymś złym, trzeba mu wytłumaczyć, że płeć, różnice między kobietą i mężczyzną to normalna sprawa, coś, co podoba się Bogu.

To od rodziców dziecko powinno się dowiedzieć, jaka jest różnica między kobietą i mężczyzną. Przecież to nie jest trudno powiedzieć: Bóg daje inne ciało mamusi, inne mnie, ty jesteś mężczyzną, więc masz takie ciało jak ja, będziesz miał siostrę, będzie miała takie ciało jak mama. I że dzięki tym różnicom może narodzić się nowy człowiek.

Jeśli tak będziemy rozmawiać z dzieckiem, to nie będzie problemu, dziecko nie będzie miało głupich skojarzeń, nie będzie wiązać płciowości z żadnym świństwem. Gorzej, jeśli uświadomi ulica.

Dziecko przyjmie taką rozmowę o płci normalnie. To rodzice zachowują się dziwnie. Kiedyś podczas lekcji religii w przedszkolu mówiłem o Zwiastowaniu. Że Matka Boża zgodziła się urodzić Pana Jezusa i przez dziewięć miesięcy nosiła go w brzuchu tak jak was, dzieci, nosiły wasze mamusie. Pamiętam do dziś spłoszone spojrzenia mam, które były na tej katechezie. Jakbym mówił jakieś straszne rzeczy.

A co odpowiedzieć kilkulatkowi, który pyta, jak dostał się do brzucha mamy?

Śmieszy mnie, gdy ludzie mówią, że dziecko rozwija się pod sercem, jakby brzuch był gorszy od serca. Trzeba spokojnie tłumaczyć: 'Pan Bóg chce, by ludzie przekazywali życie, pragnie, by coś dawał tata, a coś dawała mama. Tata dał cząstkę siebie, mama też. Po to się przytulają'.

Podobnie spokojnie trzeba reagować, gdy przebieramy się, a dziecko wchodzi do pokoju. Nie należy krzyczeć: 'Uciekaj', ale spokojnie powiedzieć: 'Kochanie, wyjdź, mamusia się przebiera, zaraz do ciebie przyjdzie'. Nie robić show z tego, że dziecko widzi, jak jesteśmy nadzy.

Podobnie, jeśli dziecko jest zaniepokojone erekcją prącia, trzeba spokojnie powiedzieć, że to normalne. Najważniejsze, żeby dziecko o sprawach płci usłyszało od rodziców.

Dzieci, pytając o różne sprawy, nie mają niczego złego na myśli. Pamiętam, że gdy byłem mały, zapytałem mamę, co by było, gdyby siostra zakonna urodziła dziecko. Spokojnie odpowiedziała: 'To musiałaby odejść z zakonu i wychować je'. To mi wystarczyło. Ja nie miałem wtedy żadnych grzesznych myśli. Po prostu skojarzyłem, że skoro zakonnica jest kobietą, to pewnie może urodzić dziecko.

Kto deprawuje dzieci? Dorośli! Kto wymyśla różne dewiacje seksualne? Dorośli. Doszło do tego, że gdy pojechałem do Chicago, kolega mnie przestrzegł: 'Jak pójdziemy do szkoły, a dzieci się będą chciały do ciebie przytulić, to ręce w górę i uciekaj'. Powiedziałem, że bez przesady, nie ma mowy. Ja będę się zachowywał tak jak w Polsce. Nikt mi nie będzie imputował dewiacji. Nie będę dzieciom bronił, żeby się do mnie przytulały, o nie. Niech sobie dorośli o mnie myślą, co chcą, kicham na to. Przecież ja jestem dziadkiem tych wszystkich dzieci.

Księża, koledzy nie mówią, że występy w 'Ziarnie' są infantylne?

Dostałem kiedyś anonimowego maila, że robię show z mszy świętej. Odpowiedziałem, że dziękuję za informację i przepraszam, że byłem powodem zgorszenia, ale staram się realizować dyrektywę Watykanu z 1972 roku o liturgii dla dzieci. Z poważaniem. Dał mi spokój. Nie ma człowieka, który by odpowiadał wszystkim.

Jak jadę na rekolekcje, to też biorę ze sobą kompakty i bębnię. Dzieci łapią natychmiast, wyśpiewamy, wyskaczemy modlitwę. Dorośli patrzą najpierw zdziwieni, jak puszczam tango na dziękczynienie, ale później im się podoba i się przyłączają. Och, jak ja uwielbiam tango. Nie takie przerabiane jak w 'Tańcu z gwiazdami', ale klasyczne, piękne...

Lubi Ksiądz Biskup tańczyć?

Uwielbiam. Gdy jestem na weselu, a jest dobra muzyka, to przychodzę do domu głodny. Nie mam czasu na jedzenie, cały czas jestem na parkiecie.

Zresztą przeszedłem dobrą formację w domu kultury w Częstochowie. Najpierw byłem w kółku stolarskim, ale to mi nie odpowiadało, przeszedłem do tanecznego, otarłem się o kółko żywego słowa i kukiełek. To wszystko przydało mi się, gdy zostałem katechetą. Do dziś potrafię zrobić kukiełkę i teatrzyk dla dzieci. Bo ja nie jestem katechetolog, tylko katecheta praktyk. Zawsze powtarzam studentom: 'Jako pomoc dydaktyczna wystarczycie na pół godziny, nawet jeśli jesteście bardzo przystojni. Potem trzeba coś pokazać, zaśpiewać'.

Bo katechizowanie najmłodszych jest bardzo trudne. Trzeba trafić do świata, którego my, dorośli, już nie pamiętamy. Formacja religijna kształtuje się do siódmego roku życia. Wtedy najwięcej czasu trzeba poświęcić dziecku, tak by nie bało się Boga, by nie stał się karykaturą. Trzeba bardzo dużo mówić z dziećmi prostym, komunikatywnym językiem. To się zresztą przydaje w kontaktach z dorosłymi. Zawsze powtarzam, że każda parafia powinna mieć swoją mszę dla dzieci, bo dorośli bardzo ją lubią. Jest krótka i przynajmniej rozumieją, co ksiądz mówi.

Czego Księdza nauczyły dzieci?

Szczerości, otwartości i tolerancji. One nigdy się nie obrażają, zawsze mówią, co myślą.

Co Ksiądz Biskup odpowiada, gdy pytają: 'Po co jest Bóg?'?

Że gdyby Go nie było, nas by nie było.

A kto Go stworzył?

On był zawsze. Nie rozumiesz? To dobrze, bo Pan Bóg jest dla nas tajemnicą. Gdybyśmy Go rozumieli, to sami bylibyśmy Bogami.


http://wyborcza.pl/1,75248,3367690.html?as=1&ias=4&startsz=x


Przemek
--
 Z dokumentu wynika, że w CBA nie było jasnych
kryteriów, według których przyznawano nagrody i premie. Premiowymi
rekordzistami byli dwaj zastępcy Mariusza Kamińskiego, w ciągu trzech lat
jeden z nich dostał 63 100 zł premii, a drugi 64 100 zł.

Data: 2010-01-25 14:58:20
Autor: # heÂŽsk #
Nie dręczmy dzieci pacierzem.
On Mon, 25 Jan 2010 14:33:55 +0100, "Artur Borubar" <brońmy RP przed
pisem@op.pl> wrote:

Dzieci tak straszy się spowiedzi±, że siusiaj± przy konfesjonałach.

 [litosciwie wyciete]

 a co cie obchodza dzieciaki katoli? pilnuj swego nosa.
 napisales juz pamflet na poganiaczy wielbladow ?


--

 HeSk

"Nieprawdą jest, jakoby Internet był ziemią niczyją
 i terytorium darmowego opluwania innych."
* My personal opinions are just mine.(Art. 54 Konstytucji RP)

Wlacz swiatla, wylacz myslenie! Stan drĂłg poprawi sie sam !
http://bezswiatel.4.pl/

Data: 2010-01-28 00:03:35
Autor: zeusx
Nie dręczmy dzieci pacierzem.

Użytkownik "Artur Borubar" <brońmy RP przed pisem@op.pl> napisał w wiadomości news:hjk6k4$qk0$1news.onet.pl...

"A często ta akademia po mszy to kolejna godzina
wspólnego męczenia księdza, dzieci i rodziców."

Pięknie. Pierws\za godzina męczenia ,to zdaniem eminencji Msza św?

A dalej jeszcz ładniej "Zawsze przestrzegam katechetów, by nie zmuszali dziecka
do tradycyjnego pacierza. "
Gdzie to taki długi wywiad? Aaaa, GW.
zx

Nie dręczmy dzieci pacierzem.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona