Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   ''Nie leć w ch...'' i bierz kasę. Agent Tomek wciskał łapówkę.

''Nie leć w ch...'' i bierz kasę. Agent Tomek wciskał łapówkę.

Data: 2011-07-23 21:51:49
Autor: Przemysław W
''Nie leć w ch...'' i bierz kasę. Agent Tomek wciskał łapówkę.
Po trzech butelkach whisky agenci CBA zdołali skłonić prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych, by wziął 10 tys. euro. Prokuratura właśnie oczyściła go z zarzutów. Kłopoty mają agenci - dowiaduje się "Gazeta".


8 września 2009 r., godz. 23.00, mieszkanie Bogusława Seredyńskiego, prezesa państwowych Wydawnictw Naukowo-Technicznych.

Agent CBA Tomasz Kaczmarek, przedstawiający się jako biznesmen Tomasz Małecki, i drugi agent o nazwisku operacyjnym "Stanisław Rudnicki" ciężko pracują. Namawiają prezesa, by wziął od nich paczkę banknotów - 10 tys. euro.


"Jak się nie posmaruje, to się nie pojedzie"

Pierwszy raz z ofertą łapówki wystąpili jeszcze w lutym. Zgłosili się do Seredyńskiego jako "brytyjscy przedsiębiorcy" zainteresowani prywatyzacją jego wydawnictwa. Mówili, że "znają polską rzeczywistość", że "jak się nie posmaruje, to się nie pojedzie", że "mogą dać, komu trzeba".

Seredyński odmówił. Tłumaczył, że WNT mają być sprzedane w jawnym przetargu Ministerstwa Skarbu i że wygra ten, kto da najlepszą cenę.

Jednak "Rudnicki" mówił, że "swoje wie", i prosił o wskazanie osoby, której trzeba dać łapówkę. Prezes odpowiadał, że to bez sensu.

Takich spotkań agentów z Seredyńskim odbyło się do września kilkanaście. W niektórych brała udział celebrytka Weronika Marczuk, na którą Tomek i Staszek również zastawiali sidła.

Agenci zaprzyjaźniają się z Seredyńskim, na spotkaniach coraz częściej piją z nim alkohol. Skłaniają do zwierzeń - prezes mówi o długu wobec ZUS-u, który musi spłacić. Proponują "przyjacielską pożyczkę". Prezes odmawia: dziękuję, poradzę sobie.

"Biznesmeni" jadą z prezesem, jego partnerką i ze swoimi dziewczynami na wycieczkę na Dolny Śląsk. Monikę (prawdopodobnie również funkcjonariuszkę CBA) "Rudnicki" przedstawia jako swoją narzeczoną. Zapraszają prezesa na ślub 24 października.

"Zapłacisz k... te zusy-srusy"

Wracamy do nocy z 8 na 9 września. Trzej panowie są już mocno pijani, wcześniej na mieście wypili trzy butelki whisky.

Agenci nalegają, by prezes wziął pieniądze: "Nie leć w ch...", "Zapłacisz k... te zusy-srusy i inne takie tam".

W końcu wychodzą. "Rudnicki" zostawia na stole 10 tys. euro zawiniętych w kartkę formatu A4.

W następnych dniach Seredyński próbuje zwrócić pieniądze. Tomek ze Staszkiem przekonują, że to "prywatna pożyczka i przyjacielska pomoc, bo przyjaciele muszą sobie pomagać". I że przecież Seredyński będzie po prywatyzacji dla nich pracował, więc może to potraktować jako część przyszłego wynagrodzenia.

Seredyński ulega, ale chce podpisać z agentami umowę i zgłosić pożyczkę w urzędzie skarbowym.

Za późno. 23 września zostaje zatrzymany przez CBA. Tego samego dnia CBA zatrzymuje Weronikę Marczuk, której Tomek daje 100 tys. zł jako wynagrodzenie za doradztwo.

Prezes oczyszczony

Szczegóły rozpracowania Seredyńskiego (z cytatami) poznaliśmy na podstawie postanowienia o umorzeniu śledztwa przeciwko prezesowi wydanego 27 czerwca 2011 r.

Prokurator Małgorzata Turlewicz z warszawskiej prokuratury okręgowej pisze, że prezes WNT nie powoływał się na wpływy w Ministerstwie Skarbu, by załatwić korzystną prywatyzację, i w żadnym momencie nie żądał pieniędzy od agentów podających się za biznesmenów.

W śledztwie zeznawali m.in. urzędnicy Ministerstwa Skarbu. Potwierdzili, że działania Seredyńskiego i Marczuk przy procesie prywatyzacji były transparentne i nie budziły ich zastrzeżeń. Według świadków prezes zgodnie z prawem i w dobrej wierze przekazywał agentom informacje, bo traktował ich jak "poważnych inwestorów". Jerzy Jerszow, który w resorcie odpowiadał za nadzór właścicielskich nad spółką WNT, zeznał, że Seredyński miał "w ramach swoich licznych kontaktów szukać potencjalnych nabywców, którzy przystąpiliby do aukcji".

Marczuk (prawniczka) oficjalnie zgłosiła się do ministerstwa jako doradca "brytyjskich deweloperów" z firmy Estate Management Ltd. (fikcyjna spółka założona przez CBA na potrzeby operacji specjalnych).

Prezes został więc oczyszczony z zarzutów. Dużo wcześniej - w styczniu 2011 r. - podobne orzeczenie prokuratura wydała wobec Marczuk.


Jak się kreuje przestępstwo

Na tym można by zakończyć, kwitując, że mamy do czynienia z kolejną wpadką czołowego agenta CBA z czasu, gdy tą służbą kierował Mariusz Kamiński. Wcześniej Tomek popisał się nieudolną akcją w celu skompromitowania b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Jednak w tym przypadku, po umorzeniu śledztwa, prokuratura przeszła do oceny działań agentów CBA. Prokurator Turlewicz podważyła część dowodów z podsłuchów i nagrań, które robili agenci. "Pojawiły się istotne wątpliwości co do prawidłowości oraz dopuszczalności przeprowadzonych działań operacyjnych" - czytamy w uzasadnieniu umorzenia.

Prokurator zwraca uwagę, że wbrew przepisom ustawy o CBA agenci zaczęli operację i zastosowali wobec Seredyńskiego techniki inwigilacji, nie mając wcześniej "wiarygodnych informacji o przestępstwie". To znaczy, że namawiając prezesa do przyjęcia pieniędzy, sami wykreowali sytuację przestępstwa:

"W chwili podejmowania czynności operacyjnych w stosunku do Bogusława Seredyńskiego brak było jakiegokolwiek podejrzenia popełnienia przez niego przestępstwa korupcyjnego" - stwierdza prok. Turlewicz. I dodaje, że "w tej sytuacji trudno przyjąć", że funkcjonariusze działali w zgodzie z ustawą o CBA. "Trwał proces prywatyzacyjny i z dokonanych ustaleń nie wynika, by były jakiekolwiek nieprawidłowości z tym związane" - czytamy.

Prokuratura oceniła też krytycznie zeznania obu agentów. "Należy [do nich] podchodzić z dużą ostrożnością, bowiem brak jest możliwości obiektywnego ich zweryfikowania, a relacje funkcjonariuszy nacechowane są subiektywizmem połączonym z własną oceną zdarzeń".

Prokurator podkreśla, że "pozostali świadkowie [a więc i urzędnicy resortu skarbu] w żaden sposób nie potwierdzili twierdzeń przedstawionych przez funkcjonariuszy".

W postanowieniu o umorzeniu sprawy Seredyńskiego jest jeszcze jeden ważny element. Okazuje się, że już 20 stycznia 2011 r. warszawska prokuratura okręgowa wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez agentów CBA "podczas wykonywania czynności operacyjno-rozpoznawczych".

Oznacza to, że po raz pierwszy funkcjonariuszom CBA grożą zarzuty za nadużycia, których dopuścili się przy rozpracowywaniu Seredyńskiego i Marczuk.

Śledztwo jest tajne, gdyż występują w nim dowody w postaci stenogramów z podsłuchów i nagrań. - Jest to postępowanie w sprawie, a nie przeciwko komuś. Wciąż przesłuchiwani są świadkowie i gromadzone dokumenty - informuje Renata Mazur z prokuratury Warszawa-Praga badającej ten wątek.

Ofiary agenta

Po widowiskowym zatrzymaniu Weronika Marczuk straciła kontrakt w TVN i musiała zawiesić praktykę radcowską.

Bogusław Seredyński wyjechał do rodzinnej miejscowości na południu Polski. Pozbawiony możliwości pracy w firmach państwowych prowadzi kawiarnię. 10 lutego 2011 r. złożył przeciwko agentom CBA doniesienie o przestępstwie, które zostało włączone do akt śledztwa w sprawie przekroczenia przez nich uprawnień.

- Orzeczenie prokuratury zakończyło trwające ponad półtora roku śledztwo, wskutek którego mój klient bezpowrotnie utracił niemal cały dorobek życiowy, dobre imię, reputację i pozycję zawodową. Sprawa dotkliwie odbiła się też na jego życiu osobistym - mówi Wojciech Piłat, adwokat Seredyńskiego. - Pracujemy nad wnioskiem o odszkodowanie i zadośćuczynienie z tytułu niesłusznego zatrzymania. Analizujemy też kwestię roszczeń przeciwko osobom trzecim - dodaje prawnik.

PS Agent Tomek chce zostać posłem

Agent Tomek odszedł z CBA we wrześniu 2010 r. w wieku 34 lat na emeryturę. Podobnie jak dawny jego szef Mariusz Kamiński związał się z PiS. Jeździ po kraju do klubów "Gazety Polskiej", komentując m.in. katastrofę smoleńską.

Na demonstracjach przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie widać go obok prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Niedawno pod namiotem Solidarnych 2010 na Krakowskim Przedmieściu nie wykluczył ubiegania się o mandat poselski (na zdjęciu).

Wraz z innymi oficerami zwolnionymi z CBA założył też wywiadownię gospodarczą Tomasz Kaczmarek i Partnerzy.

"Dysponujemy mobilnym i niezwykle doświadczonym zespołem pracowników. Każde zlecenie realizujemy z zastosowaniem najnowszych technologii i metod operacyjnych" - czytamy na jej stronie internetowej.

Dewizą firmy jest cytat z Plutarcha: "Z wszystkich ludzkich rzeczy tylko wiedza jest nieśmiertelna"


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,9993830,__Nie_lec_w_ch______i_bierz_kase__Agent_Tomek_wciskal.html?as=2&startsz=x#ixzz1SxYisJXf


Prawo i sprawiedliwość w wykonaniu bandy Kaczyńskiego. Tfu!


Przemek

--

"W białej księdze z rewelacji, którymi karmiono nas przez rok,
nie zostało nic.  Nie ma magnesu, nie ma helu, nie ma sztucznej mgły.
 W 38 milionowym kraju nie znalazł się ani jeden poważny człowiek,
 który te bzdury by firmował własnym nazwiskiem"

http://www.youtube.com/watch?v=HEl_8eBXmtI&NR=1

''Nie leć w ch...'' i bierz kasę. Agent Tomek wciskał łapówkę.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona