Data: 2010-05-12 15:20:06 | |
Autor: babinicz | |
Niedzielni rowerzyści... | |
Użytkownik "Frankie" <"frankie[blablabla]"@post.pl> napisał w wiadomościnews:4be7adce$1news.home.net.pl... No i sie zaczelo...-- pzdr, Witam. Nie wiem skąd kolega pisze ale np. w Lublinie "flagowa" ścieżka rowerowa ciągnie się wzdłuż rzeki nad zbiornik wodny czyli Zalew Zebmorzycki. Na tygodniu do godz. 15/16 jest całkiem znośnie, pojedyncze osoby, wędkarze, obok na trakcie pieszym mamy z pociechami w wózkach. Ale sobota i niedziela przy ładnej pogodzie jest dokładnie jak sam opisałeś. Mnie jednak zastanawia a właściwie fascynuje podejście wielu tzw. leszczy, (czy pisząc bardziej trafnie ciot z podwiązanym jajkiem) często na rowerach za 4-6k PLN, w markowych bluzach Scott-a, GT itp., w rajstopkach i nocnikach na głowie, którzy lansują się wyłącznie pomiędzy dworkiem graffa a końcem twardej ścieżki (około 12,5 km). Naturalnie tu szaleją, wyprzedzają na trzeciego, robią gwałtowne manewry, ogólnie rzecz ujmując "pełen lansik". Dalej w kierunku Zemborzyc/Krężnicy jest postawiony znak z opisem: "początek bardzo trudnej trasy". Wystarczy pojechać dalej , np. na Strzyżewice czy Piotrków aby się przekonać jak pięknie się jeździ, praktycznie w samotności - bo na 100 wyżej wspomnianych dalej jedzie może 3, 5 ROWERZYSTÓW. Przerabiam to od 10 lat i z każdym rokiem zjawisko to się potęguje:) W lasach Dąbrowa czy Starym Gaju, spotkać drugiego rowerzystę można tak jak "księdza w burdelu" - czyli bardzo rzadko ale można! Dlatego ścieżki rowerowe osobiście traktuje wyłącznie jako tranzyt, wiele razy zdarzyło się, że przy zachowaniu ostrożności, trzymając się maksymalnie prawej strony o mało nie zaliczyłem spotkania z baranem wyprzedzającym z naprzeciwka na trzeciego. pzdr. babinicz |
|