Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Niemcy chcieli zamieść sprawę pod dywan

Niemcy chcieli zamieść sprawę pod dywan

Data: 2017-02-02 07:56:27
Autor: Mark Woydak
Niemcy chcieli zamieść sprawę pod dywan


Czarny holokaust

Zanim wzięli się za eksterminację Żydów, Niemcy "wprawiali się" w
ludobójstwie w swoich afrykańskich koloniach. Za zbrodnie, jakich dokonali
na początku XX wieku w Namibii, dotąd nie zapłacili ani nie przeprosili.

Za niemieckich rządów w Namibii, zainteresowani eugeniką kolonialiści,
rozwijali teorie dot. czystości rasowej
Foto: Recep Canik / Anadolu Agency / PAP Za niemieckich rządów w Namibii,
zainteresowani eugeniką kolonialiści, rozwijali teorie dot. czystości
rasowej

W tym odległym zakątku południowej Afryki dziesiątki niemieckich żołnierzy
spoczywają na wojskowym cmentarzu, a ich imiona, daty śmierci i narodzin
oraz inne szczegóły z ich życia wygrawerowane są na lśniących kamieniach
nagrobnych. Za to łatwo nie zauważyć pojedynczej niewielkiej tabliczki na
ścianie cmentarza oddającej cześć, w języku niemieckim, afrykańskim
"wojownikom", którzy także zginęli w walce. Ci bezimienni należą do grupy
dziesiątków tysięcy Afrykańczyków zabitych w uznanym przez historyków - a
niebawem również przez niemiecki rząd - XX-wiecznym akcie ludobójstwa.

W sto lat po utracie swoich posiadłości kolonialnych na Czarnym Lądzie
Niemcy oraz ich byłe dominium, Namibia, prowadzą intensywne negocjacje
mające zamknąć jeden z najbardziej szpetnych rozdziałów europejskiej
historii w Afryce.

Za niemieckich rządów w Namibii, zwanej wówczas Afryką
Południowo-Zachodnią, zainteresowani eugeniką kolonialiści rozwijali teorie
dotyczące czystości rasowej, a ich siły zbroje spróbowały eksterminować dwa
zbuntowane plemiona, Herero i Nama, zamykając ich przedstawicieli w obozach
koncentracyjnych.

- Zostanie to opisane jako ludobójstwo - niemiecki specjalny wysłannik
uczestniczący w negocjacjach, Ruprecht Polenz, powiedział o wspólnym
oświadczeniu, jakie przygotowują obydwa rządy. Rozmowy w tej sprawie, które
podjęto w ubiegłym roku, mają ustalić, jak Niemcy miałyby zadośćuczynić
Namibii i jak ją przeprosić.
Niemcy chcieli zamieść sprawę pod dywan

Wydarzenia, do jakich doszło w Afryce Południowo-Zachodniej między 1904 a
1908 rokiem zapowiadały ideologię nazistowską i Holokaust. Mimo to wiedza o
ludobójstwie w tej byłej kolonii jest niewielka tak Niemczech, jak i w
Afryce, a nawet w samej Namibii. Jak ten kraj długi i szeroki więcej
pomników i cmentarzy upamiętnia niemieckich okupantów, niż oddaje cześć
ofiarom ludobójstwa - oto kamienne świadectwo nierówności sprzed stulecia.

- Niektórzy z nas chcieliby zlikwidować ten cmentarz, byśmy mogli tu
grzebać naszych zmarłych - zauważa Magic Urika, lat 26, mieszkający o
godzinę drogi od cmentarza w Waterbergu. - To, co zrobili [Niemcy], było
okropne: zabijali naszych, twierdząc, że należy zgładzić wszystkich Herero.

Jeśli Niemcy zrobiły wiele, by przeprosić za zbrodnie popełnione podczas
drugiej wojny światowej, Berlinowi zajęło całe sto lat, by uznać swoją
odpowiedzialność za ludobójstwo, do którego doszło w Namibii jeszcze przed
Holokaustem. Prawdopodobnie zamordowano wtedy 80 proc. z liczącego 100 tys.
ludu Herero. Wielu zginęło po bitwie pod Waterbergiem: strzelano do nich,
wieszano na drzewach, niektórzy umarli na pustyni, gdzie Niemcy
zaplombowali ujęcia wody.

Nawet po obchodach w 2004 roku upamiętniających 100. rocznicę namibijskiego
ludobójstwa niemiecka gotowość do uznania swoich win nie przełożyła się na
szybkie działanie, co sprowokowało oskarżenia o rasizm przejawiający się w
nierównym traktowaniu ofiar w Europie i Afryce. - Jedyna różnica pomiędzy
nami polegała na tym, że Żydzi byli biali, a my czarni - zauważył 51-letni
Sam Kambazembi, wódz Herero, którego pradziadkowie uciekli przed
ludobójstwem. - Niemcy sądzili, że będą mogli zamieść tę sprawę pod dywan,
i że świat nigdy się o niczym nie dowie. Ale my narobiliśmy hałasu.

Świat ignoruje zagrożenie ludobójstwem w Sudanie Południowym

Kambazembi i pozostali plemienni przywódcy mają też pretensje do
miejscowych polityków za opóźnianie procesu uznania krzywd. Po tym, jak
Niemcy utracili swoje afrykańskie kolonie podczas pierwszej wojny
światowej, Namibia dostała się pod kontrolę rządzonej przez białą
mniejszość Afryki Południowej aż do roku 1990. W latach podporządkowania
Pretorii ludobójstwo z początku XX stulecia było tematem tabu. Po uzyskaniu
suwerenności władzę przejęła namibijska partia niepodległościowa,
Organizacja Ludu Afryki Południowo-Zachodniej (SWAPO), która rządzi do
dziś. Prym wiodą w niej przedstawiciele grupy etnicznej Owambo i z tego
powodu, zdaniem krytyków, partia ta była jedynie w niewielkim stopniu
zainteresowana osądzeniem zbrodni przeciwko Herero i Nama.
Emocje i nienawiść

W dodatku uformowany przez SWAPO rząd dotąd w znacznej mierze polegał na
zagranicznej pomocy, zwłaszcza od największego z darczyńców, Niemiec.
Kambazembi, wieloletni członek SWAPO, od dłuższego czasu na próżno starał
się nakłonić liderów ugrupowania do zajęcia się sprawą ludobójstwa. - Można
odnieść wrażenie, że cię słuchają, ale potem pewnie mówią sobie "To sprawa
Herero" - żali się.

Namibia była najbardziej cenioną z afrykańskich kolonii w posiadaniu
Niemiec, tą, która przyciągnęła tysiące niemieckich osadników gotowych
odbierać ziemię i bydło tutejszym mieszkańcom. To z kolei wywołało ostry
sprzeciw ludu Herero, tradycyjnie hodowców bydła, i ludu Nama. Aby zdusić
przejawy niezadowolenia do Namibii, wysłano Lothara von Trothę, dowódcę
wojskowego, który zdobył reputację bezlitosnego w niemieckich koloniach w
Azji i Wschodniej Afryce. Trotha stanął na czele "Schutztruppe" inaczej
"sił obronnych". W 1904 roku generał powiadomił, że "każdy Herero, z bronią
lub bez, z bydłem lub bez, zostanie zastrzelony". Oświadczył też, że nie
będzie dłużej brał pod opiekę kobiet i dzieci, lecz "trafią z powrotem do
swojego ludu albo zostaną zastrzelone". W 1905 roku Trotha wydał podobne
dyspozycje odnośnie do Nama, wskutek czego zginęło 10 tys. przedstawicieli
tego ludu.

Historie o śmierci na pustyni były przekazywane przyciszonym głosem w
rodzinach Herero, najczęściej zbierających się wieczorami wokół ogniska.
Marama Kavita, lat 43, działacz Herero z Okakarary, miasta oddalonego o
godzinę drogi od Waterberga, powiedział, że słyszał o tamtych zdarzeniach
od swojej babci, której w dobie ludobójstwa udało się zbiec do Botswany.
Była wtedy małym dzieckiem. - Za każdym razem, gdy ją o to pytam, odpowiada
słowem lub dwoma, a potem zaczyna płakać - twierdzi Kavita. - Gdybyście
zobaczyli taką staruszkę we łzach, udzieliłyby się wam jej emocje, jej
nienawiść.

Przez dziesięciolecia pamięć o ludobójstwie pielęgnowały także społeczności
Nama. (...) W Hoachanas, opustoszałym miasteczku w środkowej Namibii,
wspomnienia mieszkańców krążą wokół obozu w Windhuku, stolicy kraju, gdzie
trafili liczni przodkowie Nama. - Dziadek opowiadał mi, jak przetrzymywano
ich w czymś w rodzaju kraal - 79-letni Timotheus Dausab użył słowa na
określenie zagrody dla zwierząt. - Niektórzy opuścili to miejsce, lecz
wielu tam zmarło. Dziadek wspominał czasem, jak okrutni byli Niemcy. Mówiąc
nam o tym, podrywał się na równe nogi i stał wyprostowany, w bardzo
agresywnej pozie. Jego twarz przybierała gniewny wyraz. (...)
Kolonialna amnezja

Potencjalną trudnością w negocjacjach z Berlinem jest pragnienie niektórych
przywódców Nama i Herero, by bezpośrednio zwrócić się do Niemiec z żądaniem
wypłacenia odszkodowań. Namibijski rząd, twierdzą, przekazałby otrzymane w
ten sposób pieniądze także niepokrzywdzonym grupom etnicznym bądź, co
gorsza, sam by je sobie przywłaszczył. - Nie mamy zaufania do naszego
rządu, by pozwolić mu na negocjacje w naszym imieniu - przyznaje Ester
Muinjangue, prezes Ovaherero Genocide Foundation.

Specjalny wysłannik Namibii na rozmowy w sprawie rozliczenia zbrodni
ludobójstwa, Zed Ngavirue, twierdzi jednak, że w proces negocjacyjny są już
zaangażowani urzędnicy Herero i Nama, którzy utrzymaliby swoją pozycję
również po przyznaniu Namibii niemieckich odszkodowań. - Metoda, jaką
przyjmiemy przy rozdawnictwie tych pieniędzy, zakłada udział tych
[poszkodowanych] społeczności - powiedział Ngavirue, który sam jest Herero.

Obie strony nie dogadały się jeszcze w sprawie wysokości odszkodowań oraz
tego, jak zostałyby one nazwane. Namibia mówi o "reparacjach", lecz Niemcy
odrzucają ten termin. "Reparacje" oznaczałyby ze strony Niemiec uznanie
odpowiedzialności za zbrodnie w myśl Konwencji ONZ w sprawie ludobójstwa z
1948 roku, na co nie zgadzają się Niemcy, uzasadniając, że konwencja nie
działa wstecz. Dlatego też strona niemiecka nie chce się zgodzić na
rokowania bezpośrednio z ludem Herero i Nama. (...) Niemcy bezpośrednio
negocjowali z ofiarami nazizmu po drugiej wojnie światowej, jednak uznanie
roszczeń potomków Namibijczyków naraziłoby w przyszłości Niemców, oraz inne
narody, na nowe roszczenia, twierdzi specjalny wysłannik Polenz. - Może
potem sami Amerykanie pytaliby nas, co w takim razie zrobić z Indianami -
zauważył. - Nie można zawrócić historii. Nie można cofnąć czasu ani w życiu
prywatnym, ani publicznym.

W samych Niemczech w ubiegłym roku sprawa ludobójstwa w Namibii trafiła
kilkukrotnie pod obrady Bundestagu. Mimo to nad Renem wiedza o tamtych
zdarzeniach jest niewielka, nie wspominają o nich w niemieckich szkołach -
zresztą podobnie dzieje się w szkołach namibijskich. - Nadal panuje
kolonialna amnezja - skwitował tę sprawę Reinhart Koessler, niemiecki
historyk i ekspert od dziejów Namibii.

W księdze gości wojskowego cmentarza w Waterbergu pewien Niemiec z
Oldenburga napisał po angielsku: "Boli mnie, że w tym cynicznym miejscu
pamięci zabrakło informacji o ludobójstwie i znalazła się jedynie krótka
wzmianka o wybitym ludzie Herero".

Niemcy chcieli zamieść sprawę pod dywan

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona