Data: 2014-05-12 22:04:58 | |
Autor: jr | |
Niemcy przestają być Zachodem? | |
Ukraiński kryzys ujawnił sprzeczność tkwiącą w strategii polityki zagranicznej
Berlina. Nie da się bowiem bez popadnięcia w schizofrenię 
godzić partnerstwa z Moskwą 
z odpowiedzialnym i wiarygodnym członkostwem w strukturach euroatlantyckich – pisze publicysta. Rosyjskie mass media od lat prowadzą głośną kampanię propagandową, strasząc, że „zgniły" Zachód pod przywództwem „wielkiego szatana", czyli USA, chce zniszczyć świętą Ruś. Mocarstwa zachodnie długo udawały, a być może nadal udają, że nie dostrzegają tych seansów nienawiści. A przecież trzeba być ślepym, głuchym, a na dodatek głupim, by nie dostrzec, że Kreml w ten sposób przygotowuje Rosjan do cywilizacyjnego starcia z Zachodem. Niemieckie elity stanęły więc przed niemożliwym do rozwiązania dylematem. Jak kontynuować strategiczne partnerstwo z państwem, które prowadzi krucjatę przeciwko wartościom będącym także fundamentem niemieckiego systemu społeczno-politycznego. Przez dziesięciolecia Niemcy swoje szczególne stosunki z Rosją tłumaczyły opracowaną jeszcze pod koniec lat 60. XX wieku na potrzeby socjaldemokratycznej Ostpolitik Willy'ego Brandta doktryną „zmiany poprzez zbliżenie" (Wandel durch Annäherung). Wyjaśniając rolę RFN w polityce drugiej połowy XX wieku, historiografia niemiecka ukuła koncepcję „długiej drogi na Zachód" (Heinrich August Winkler). Nowożytne państwo niemieckie powstałe w 1871 roku obrało najpierw szczególną drogę (Sonderweg) rozwoju. Jakkolwiek było związane z Zachodem, to nie przyjmowało typowych dlań instytucji politycznych. Geopolitycznie również nie utożsamiało się z Zachodem, czego manifestacją były dążenia hegemonialne, które spowodowały dwie klęski w latach 1918 i 1945. Republika Federalna Niemiec wyciągnęła wnioski z historii, zarzuciła ową „szczególną drogę" i związała się z Zachodem (Westbindung). Stworzyła wzorcowe instytucje zachodniej demokracji, które politykę zagraniczną realizowały ściśle w ramach NATO i EWG (UE). Koniec porządku dwubiegunowego musiał osłabić spoistość zachodnich sojuszy. Niemcy stały się największym beneficjentem zimnowojennych zmagań. Powtórne zjednoczenie uczyniło je najsilniejszym gospodarczo i ludnościowo krajem w Europie. I nie powinno dziwić, że znów zrodziła się naturalna pokusa oswobodzenia się z pęt, jakie narzuciły temu państwu zimnowojenne koalicje. Niemieckie elity zrehabilitowały kategorię niemieckich interesów i szczególnej drogi ich osiągania. Nową strategię realizował w latach 1998–2005 kanclerz Gerhard Schröder. Jej wyrazem było partnerstwo z Rosją, a symbolem stał się gazociąg północny. więcej: http://www.rp.pl/artykul/9157,1109144-Niemcy-przestaja-byc-Zachodem.html Kryzys gospodarczy, który w 2008 roku dotknął Zachodu, paradoksalnie wzmocnił pozycję RFN. Elity niemieckie rozpoczęły wówczas dyskusje na temat nowej strategii: hegemonii w Europie, rozluźnienia wspólnoty euroatlantyckiej oraz partnerstwa eurazjatyckiego z Rosją i Chinami. Głównym założeniem nowej polityki było porzucenie tradycyjnej jednowektorowości charakteryzującej Republikę Bońską. Zachód przestał być jedynym punktem odniesienia dla polityki zagranicznej Berlina. Odkryto drugi wektor, który wskazywał na Wschód. Niemcy i Rosję połączyła wspólnota interesów, dążenie do stworzenia świata wielobiegunowego, w którym Moskwa i Berlin odgrywać będą większą rolę aniżeli w jednobiegunowym, zdominowanym przez Amerykę. Warunkiem wielobiegunowości było osłabienie więzi transatlantyckiej będącej podstawowym spoiwem wspólnoty Zachodu. Putin jednak wywrócił stolik, przy którym toczyła się gra. To ujawniło w Niemczech podziały dotyczące strategii. Podziały te widać głównie w nastawieniu opinii publicznej i mediów. Na scenie politycznej nie ma jednak jednoznacznie proatlantyckiej i prozachodniej siły. A to oznacza, że Berlin nie chce dominacji euroatlantyckiego Zachodu w polityce globalnej, ponieważ zagrażałoby to urzeczywistnieniu wizji świata wielobiegunowego, w którym Niemcy odgrywałyby rolę mocarstwa światowego. więcej: http://www.rp.pl/artykul/9157,1109144-Niemcy-przestaja-byc-Zachodem.html?p=2 Cała nadzieja w tym, że atlantyści zaczną silniej oddziaływać na niemiecką politykę. Jeśli im się to nie uda, to Zachód bez Niemiec przestanie być podmiotem liczącym się w rozgrywkach globalnych. NATO będzie tylko atrapą, a Unia stanie się regionalnym narzędziem wywierania niemieckich wpływów polityczno-gospodarczych. więcej: http://www.rp.pl/artykul/9157,1109144-Niemcy-przestaja-byc-Zachodem.html?p=3 |
|