Data: 2015-03-16 05:21:28 | |
Autor: Mark Woydak | |
Niemiecki kamerdyner | |
Tusk został sekretarzem kanclerz Niemiec i prezydenta Francji „Prezydent Europy” siedzi cicho. Nikt nie wie, co „nasz człowiek w Brukseli” sądzi o porozumieniach mińskich ani o pomyśle Brytyjczyków, by eksportować broń na Ukrainę – pisze na łamach najnowszego wydania „Do Rzeczy” Piotr Semka. W tygodniku o tym, jak Donald Tusk porzucił urząd premiera Rzeczypospolitej Polskiej dla posady sekretarza kanclerz Niemiec i prezydenta Francji. Ponadto w nowym „Do Rzeczy”: dlaczego Unia nie może mieć wspólnej polityki zagranicznej, kogo podsłuchiwali kelnerzy – „Do Rzeczy” publikuje listę ok. 60 nazwisk, dlaczego w Polsce dynamit tylko rozbryzguje błoto, kto podsyca antypolskie nastroje na Śląsku Cieszyńskim i czemu władze to lekceważą, dlaczego środowisko dziennikarskie broniło Kamila Durczoka i jak zarabiają celebryci. Nawet najbardziej zakochane w Donaldzie Tusku tytuły prasowe nie potrafiły się zachwycić „studniówką” urzędowania swego pupila na stanowisku szefa Rady Europejskiej. Tym razem twarz liberała z Gdańska nie uśmiechała się do czytelników ani z okładki „Polityki”, ani z pierwszej strony „Newsweeka” – pisze w nowym „Do Rzeczy” Piotr Semka. I zwraca uwagę, że po wyjeździe do Brukseli były premier zrobił się dziwnie milczący. Nawet jego tweety są spóźnione w stosunku do najważniejszych wydarzeń i w dodatku tak błahe, że nic nie wnoszą do rzeczywistości. Dziennikarze nie mają szansy o to zapytać, bo nowy szef Rady Europejskiej unika mediów jak diabeł święconej wody – zauważa publicysta tygodnika Lisickiego. Kryzys na Ukrainie w pełni pokazał, że funkcje przewodniczącego rady i szefa unijnej dyplomacji niewiele znaczą. Tymczasem Donald Tusk chętnie przyjął tę funkcję. Ewakuację do Brukseli uznał za świetne wyjście z ówczesnych politycznych tarapatów swojej partii i wypalenia zbyt długim premierowaniem. Najwyraźniej chciał pokazać kolegom, że gra w wyższej, europejskiej lidze politycznej, że osiągnął coś, czego nie udało się Aleksandrowi Kwaśniewskiemu – ocenia Semka. I dodaje - Gdyby Tusk nie chciał uciekać z Polski, miałby dziś w Europie znacznie mocniejszą pozycję. Dzisiaj musi się starać, by Berlin i Paryż przedłużyły mu kadencję na kolejne dwa i pół roku. Więcej o obecnej roli byłego premiera – w nowym „Do Rzeczy” Jeżeli Unia nie jest w stanie prowadzić skutecznej wspólnej polityki zagranicznej, to może trzeba po prostu przestać tracić na nią czas i energię - komentuje sytuację Marek Magierowski. Przypomina, że to właśnie wspólna polityka zagraniczna była brakującym ogniwem, bez którego Unia Europejska nie mogła się stać globalną potęgą z prawdziwego zdarzenia. Tak przynajmniej twierdzili zwolennicy traktatu lizbońskiego, dzięki któremu spójna unijna dyplomacja miała się urzeczywistnić. Unijni liderzy zapomnieli jednak lub nie chcieli pamiętać, iż siła tradycyjnych potęg nie opierała się wyłącznie na wysokim PKB per capita, stabilnej walucie czy zaawansowaniu technologicznym. Gdyby tak było, hierarchia wyglądałaby zupełnie inaczej, a w czołówce światowych mocarstw znalazłyby się Kanada, Norwegia, Szwajcaria czy Singapur – pisze Magierowski. Dlaczego wspólna polityka zagraniczna UE nie odniosła spektakularnego sukcesu – o tym w nowym „Do Rzeczy”. Na łamach „Do Rzeczy” także „lista Gmyza”, czyli nazwiska osób, które zostały podsłuchane przez kelnerów w warszawskich restauracjach. Obejmuje ona najważniejszych ludzi w państwie i jest znacznie szersza, niż do tej pory informowały media. Według informacji tygodnika „Do Rzeczy”, w sumie nagrano około stu osób. Nam udało się ustalić nazwiska około 60 z nich. Publikujemy tylko tych, którzy piastowali w chwili tworzenia nagrań eksponowane stanowiska. Pomijamy natomiast osoby prywatne, nieznane szerzej opinii publicznej – pisze Cezary Gmyz. Większość tych osób zgodziła się przyjąć od prokuratury status osób poszkodowanych. Ma to duże znaczenie, ponieważ przestępstwo nielegalnego nagrywania i rozpowszechniania może być ścigane przez prokuraturę wyłącznie na wniosek pokrzywdzonych. Na liście są ministrowie, parlamentarzyści, lobbyści oraz członkowie zarządów największych polskich firm, w przewadze ich prezesi. Większość tych ludzi to osoby związane z rządzącym obecnie układem. Jedynym wyjątkiem jest europarlamentarzysta PiS Janusz Wojciechowski - pisze Gmyz. Z niektórymi osobami, które znalazły się na liście, udało mu się skontaktować. Ich wypowiedzi i komentarze również można znaleźć na łamach „Do Rzeczy”. W „Do Rzeczy” również komentarz Rafała Ziemkiewicza do ostatnich doniesień związanych z aferą taśmową. Każda z publikacji na temat wojny i bałaganu w służbach, które się ostatnio ukazały, w normalnym kraju miałaby siłę dynamitu wysadzającego podstawy władzy. U nas dynamit ten wybucha głęboko w bagnie, a błotnista powierzchnia szybko wraca do stanu poprzedniego - pisze publicysta. I dodaje, że trudno sobie wyobrazić głębszy kryzys władzy niż utrata kontroli nad służbami specjalnymi. To tak, jakby do tajnego schronu przygotowanego na wypadek sytuacji ostatecznej, w którym znajduje się guzik umożliwiający wysadzenie państwa w powietrze, zgubił się klucz, a wartownicy urządzili imprezę i pierwsi się urżnęli, tracąc panowanie nad tym, kto wchodzi, kto wychodzi i kto się z kim bije. Tylko patrzeć, jak rzecz cała skończy się tragicznie - ocenia Ziemkiewicz. Cały komentarz - na łamach nowego „Do Rzeczy”. W „Do Rzeczy” także o tym że od dwóch miesięcy ktoś podsyca antypolskie nastroje po czeskiej stronie Śląska Cieszyńskiego. Na portalach i w mediach pojawiają się wezwania do usunięcia stamtąd Polaków, Czesi są straszeni, że Polska chce odzyskać Zaolzie. Akcji towarzyszy prorosyjska propaganda. Tymczasem czeski portal Stalo se, coraz bardziej popularny wśród czeskiej młodzieży i środowisk narodowych po czeskiej stronie Śląska Cieszyńskiego zamieszcza grafikę przedstawiającą polską flagę z hitlerowską swastyką. A na forum pojawia się sporo komentarzy nawołujących, by zrobić porządek z Polakami. Wezwania do eksterminacji Polaków, przyłączenia polskiego Śląska do Czech pojawiają się w publikacjach, na blogach, a przede wszystkim w komentarzach. Niemal zawsze towarzyszą im rosyjskie symbole czy pochwały rosyjskich władz. Problem stał się na tyle poważny, że działacze organizacji polonijnych powiadomili o nim polskie władze. Ale MSZ problem lekceważy. O szczegółach – w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”. W najnowszym „Do Rzeczy” również wywiad z redaktorem naczelnym miesięcznika „Press” Andrzejem Skworzem, który nie kryje, że jest zaskoczony zakończeniem współpracy TVN z Kamilem Durczokiem. Był pewien, że sprawa rozejdzie się po kościach. Wskazywała na to pierwsza reakcja dziennikarzy. Wszyscy albo nabrali wody w usta, albo – co jeszcze gorsze – nie wykorzystali dobrej okazji, by milczeć, i wspierali Kamila Durczoka – mówi Skworz. I dodaje, że nie tylko dziennikarze-celebryci stanęli w obronie byłego szefa „Faktów”. I jest to dla mnie niemiłe zaskoczenie. Dlaczego większość środowiska nie stanęła po stronie „Wprost”? Ponieważ go nie cierpi, bo nie lubi jego redaktora naczelnego (…) Ale też dlatego, że w wielu mediach mieliśmy, mamy i mieć będziemy przypadki molestowania seksualnego – podkreśla Skworz. Cała rozmowa – w nowym „Do Rzeczy”. Na łamach „Do Rzeczy” także o tym, jak celebryci zarabiają na sławie. O tym, że osoba znana z ekranów ma łatwiejszy start w roli przedsiębiorcy, wiedzą ci, którzy tłumnie zgłaszają się do telewizyjnych show. Jeśli bowiem nawet nie uda się zostać gwiazdą serialu, filmu czy estrady, to być może po drodze pojawi się szansa na nawiązanie odpowiednich znajomości, a co za tym idzie – na ciekawe propozycje. Każdy produkt musi mieć twarz: kosmetyk, sprzęt AGD, żywność, samochód. Do tego potrzebny jest celebryta. Przedsiębiorcami najnowszej generacji, a zarazem wziętymi celebrytami są blogerzy. Ile i na czym zarabiają polscy celebryci – w nowym „Do Rzeczy” pisze Joanna Bojańczyk. |
|
Data: 2015-03-16 21:45:50 | |
Autor: MarkWoydak | |
Niemiecki kamerdyner | |
WON !!!
MW Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forest.de> napisał w wiadomości news:l93r17qm7guh$.p6yf54a4b4ds$.dlg40tude.net...
|
|