Data: 2009-05-24 17:35:42 | |
Autor: wawa | |
Niemieckie zbrodnie w Polsce - 1 | |
IPN
MAGDALENA SIEROCINSKA, OKSZ OKSZPNP POZNAN TRZY DNI TERRORU. PIERWSZE PLANOWE MASOWE EGZEKUCJE W WIELKOPOLSCE W okresie zarzadu wojskowego w Wielkopolsce dzialaly specjalne grupy operacyjne policji bezpieczenstwa (Einsatzgruppen der Sicherheitspolizei und des Sicherheitsdienstes). Celem ich dzialan byla pacyfikacja zajetego terenu po to, by umozliwic stworzenie nowej - niemieckiej administracji i zapewnic bezpieczenstwo na tylach Wehrmachtu. Dzialania te odbywaly sie pod kryptonimem "Akcja Tannenberg". Nie po to mnie tu przyslal Führer, abym teraz glaskal w jedwabnych rekawiczkach kilku niemieckich proboszczów, którzy tu wytrzymali próbe, lecz abym wytepil naród polski, po to, by dzieki temu mógl zyc naród niemiecki. (Arthur Greiser - szef zarzadu cywilnego, a nastepnie gauleiter i namiestnik Rzeszy w Kraju Warty)1 Obszar Wielkopolski potraktowano jak integralna czesc III Rzeszy. Pamietajac jednak o zachowaniu Wielkopolan przed dwudziestoma laty, kiedy patriotyzm nakazal im chwycic za bron i walczyc o polskosc, zalozono, ze jedyna metoda pozwalajaca opanowac te ziemie jest masowa eksterminacja jej ludnosci. Odwet na Polakach Przeprowadzone egzekucje mialy charakter propagandowy. Od polowy wrzesnia 1939 r. na lamach "Posener Tageblatt" czesto pojawialy sie nekrologi Niemców z Wielkopolski, którzy zgineli podczas pierwszych dni wojny. W prasie zamieszczano informacje o rozstrzelanych niemieckich dywersantach, podkreslajac, ze "jako narodowi socjalisci zmarli dla wielkich Niemiec" lub tez ze zgineli "w walce o wyzwolenie naszej Ojczyzny". W oficjalnych wystapieniach i pismach wladz oskarzano naród polski o masowe mordowanie Niemców. W sprawozdaniu dowódcy policji porzadkowej w Poznaniu Oskara Knofego, wyslanym do Berlina 19 pazdziernika 1939 r., czytamy: "dla wlasciwego ukarania Polaków za straszne mordy" przeprowadzone zostana w najblizszych dniach aresztowania przedstawicieli polskiej inteligencji. Szczególnie akcentowano wydarzenia w Bydgoszczy - tzw. krwawa niedziele, podczas której "polskie bandy zabójców" mialy dokonac rzezi mezczyzn, kobiet i dzieci tylko dlatego, ze byli oni Niemcami. W prasie ukazywaly sie makabryczne opisy tej zbrodni, podawano coraz wieksza - fikcyjna - liczbe ofiar. Aresztowanym Polakom pokazywano fotografie przedstawiajace zwloki Niemców rzekomo zamordowanych przez ich rodaków w trakcie tych zajsc. Podkreslano przy tym, ze wypadki te spowodowala polska inteligencja, podburzajac do mordowania Niemców. Dzialania inteligencji mialy byc wrecz sila sprawcza calej wojny. Choc wypadki w Bydgoszczy najbardziej naglasniano, aresztowanych Polaków obarczano równiez odpowiedzialnoscia za inne zbrodnie na mniejszosci niemieckiej. Po egzekucji w Kostrzynie ukazal sie afisz z zawiadomieniem tamtejszego burmistrza Brunona Smolnego, ze "za podzeganie i wspóludzial w bestialskim zamordowaniu kolo Turku 103 osób narodowosci niemieckiej sad dorazny skazal na kare smierci 57 osób z powiatu Sroda". Innym powodem egzekucji mialo byc zabicie przez Polaków pod Kutnem dwóch Niemców z Mosiny, zmobilizowanych podczas ewakuacji jako wozaków. 1 Cyt. za: S. Datner, Wilhelm Koppe - nieukarany zbrodniarz hitlerowski, Warszawa 1963,s. 15. Uderzenie w elity Spodziewano sie, ze wyniszczenie warstwy przywódczej spowoduje pacyfikacje Wielkopolski. Liczono, ze w ten sposób Polacy stana sie rzesza potulnych pracowników, którym nie przyjdzie na mysl zrzucenie niemieckiego jarzma. Tak jak zakladnicy, których braly wkraczajace do poszczególnych miejscowosci oddzialy Wehrmachtu w celu zapewnienia sobie bezpieczenstwa i spokoju, osoby wytypowane do egzekucji byly najprzedniejszymi obywatelami swoich miejscowosci. Z przeprowadzonych przeze mnie obliczen wynika, ze wsród zamordowanych najwieksza grupe (36 osób) stanowili urzednicy - burmistrzowie, funkcjonariusze policji, lesnicy, pracownicy poczty i róznych urzedów. Liczni byli równiez nauczyciele (32 osoby), wlasciciele ziemscy (17 osób), a takze lekarze (4 osoby) i prawnicy (5 osób). Duza grupe stanowili przedstawiciele miejscowej gospodarki i przemyslu: kupcy, wlasciciele sklepów i fabryk, rzemieslnicy, dyrektorzy i pracownicy banków - niejednokrotnie najbogatsi obywatele poszczególnych miast. Przed plutonem egzekucyjnym stawali takze rolnicy, którzy cieszyli sie powazaniem spolecznosci lokalnych, czego dowodem bylo pelnienie funkcji soltysa. Wszyscy skazani byli aktywnymi spolecznikami - wychowawcami mlodziezy w harcerstwie, Towarzystwie Gimnastycznym "Sokól", kolach spiewaczych; dzialaczami lokalnych samorzadów, propagatorami idei modernizacji w rolnictwie, starali sie, by cala spolecznosc uczestniczyla w zyciu politycznym kraju, chociazby przez sluchanie informacyjnych programów radiowych z publicznie udostepnianych odbiorników. Wiekszosc aresztowanych i straconych byla ponadto czlonkami Zwiazku Powstanców Wielkopolskich, Zwiazku Zachodniego oraz Bractwa Kurkowego i Zwiazku Strzeleckiego, czesc nalezala do oddzialów Obrony Narodowej. Wsród zamordowanych byli czynni dzialacze polityczni - w tym przede wszystkim przedstawiciele cieszacego sie szerokim poparciem w Wielkopolsce Stronnictwa Narodowego. Najistotniejsze bylo jednak to, ze wszyscy byli prawdziwymi patriotami. Jeszcze przed wojna czesto przeciwstawiali sie dzialaniom mniejszosci niemieckiej, które godzily w dobro panstwa polskiego. Kiedy podczas procesu w Srodzie proponowano Kazimierzowi Boeningowi, wlascicielowi majatku Polazejewo, zwolnienie - sugerujac, ze jego nazwisko oraz to, ze podczas I wojny swiatowej zasiadal w niemieckim sadzie polowym, przecza jego polskosci - nie skorzystal z tej oferty i wolal umrzec jako Polak. Skazani wychodzili na stracenie spiewajac hymn narodowy, niektórzy gineli z okrzykiem "Niech zyje Polska". W trakcie egzekucji w Sremie stojacy przed plutonem ksiadz Antoni Rzadki uklakl, przez co ominely go pociski, zabil go strzalem w glowe prowadzacy egzekucje oficer. Plany i sprawcy Zródel terroru mozna doszukiwac sie juz w "biblii" nazizmu - Mein Kampf Adolfa Hitlera. Jeszcze przed wojna sporzadzono specjalne listy Polaków (Sonderfahndungsbuch Polen), których uznano za szczególnie niebezpiecznych dla Rzeszy. Przy nazwiskach znajdowaly sie nastepujace uwagi: AV - czlonek Zwiazku Powstanców Wielkopolskich, WM - czlonek Zwiazku Zachodniego, Lc. (lista c) - lista osób obciazonych politycznie, L - nauczyciel, Intell. - inteligencja i pólinteligencja, Gesch. - wlasciciel sklepu, S - inni przewidziani do ewakuacji, ND - Partia Narodowo-Demokratyczna, Df. - wrogi stosunek do Niemców. Realizacja idei zawartych w Mein Kampf zajal sie szef bezpieczenstwa Reinhard Heydrich. 25 sierpnia 1939 r. w berlinskiej siedzibie gestapo stworzyl on Specjalny Referat ds. "Akcji Tannenberg", dzieki któremu mógl bezposrednio kierowac cala akcja. Referat gromadzil materialy i meldunki nadsylane przez wszystkie grupy operacyjne, jak równiez zajmowal sie ich opracowywaniem. Stad przekazywano dowódcom grup wstepne wytyczne i dyrektywy dotyczace eksterminacji inteligencji i warstw przywódczych. Takie rozkazy do stawal równiez SS-Oberführer Erich Naumman dowodzacy utworzona 12 wrzesnia 1939 r. we Frankfurcie nad Odra Einsatzgruppe VI, której wyznaczono do dzialan teren wyjatkowy, czyli Wielkopolske. W ramach tej grupy funkcjonowaly trzy oddzialy operacyjne: Einsatzkommando 14 pod dowództwem SS-Sturmbannführera Gerharda Flescha, Einsatzkommando 15 pod dowództwem SS-Sturmbannführera Franza Sommera, Einsatzkommando 11 pod dowództwem SS-Sturmbannführera Heinza Graefego. 14 pazdziernika 1939 r. w Berlinie na konferencji szefów departamentów Glównego Urzedu Bezpieczenstwa Rzeszy (RSHA) i dowódców grup operacyjnych Heydrich wydal rozkaz: "likwidacja polskiej warstwy kierowniczej musi byc zakonczona do 1 listopada!"2. W konferencji uczestniczyl w charakterze goscia równiez Arthur Greiser, któremu byla bezposrednio podporzadkowana Einsatzgruppe VI. Nastepstwem tego byla zorganizowana 18 pazdziernika 1939 r. w Poznaniu odprawa funkcjonariuszy tej grupy operacyjnej. Zgodnie z rozkazem Heydricha zaplanowano wówczas przeprowadzenie w dniach 20, 21 i 23 pazdziernika serii egzekucji publicznych w czternastu miastach lezacych na terenie pieciu powiatów Wielkopolski: gostynskiego, koscianskiego, leszczynskiego, sremskiego i sredzkiego. Nie tylko ustalono miejscowosci, gdzie beda przeprowadzone egzekucje, okreslono równiez minimalna liczbe ofiar. W Sremie miano zgladzic 25 osób, w Lesznie - 30, Kórniku - 15, Osiecznej - 25, Ksiazu - 15, we Wloszakowicach - 15, w Mosinie - 15, Poniecu - 25, Krobi - 25, Smiglu - 20, Srodzie i Kostrzynie - 30, Gostyniu - 25. Laczna liczba ofiar miala wiec wyniesc 295 osób. Na odprawie tej wyznaczono równiez sklady oddzialów egzekucyjnych oraz ich marszruty. Range i wyjatkowosc tego zadania potwierdza to, ze czlonków plutonów egzekucyjnych dobierano z funkcjonariuszy róznych pododdzialów wchodzacych w sklad Einsatzgruppe VI, pomimo ze teren tej operacji byl wlasciwy dla dzialan Einsatzkommando 14. Podjete na tej odprawie postanowienia jeszcze tego samego dnia przekazano wraz z zarzadzeniami wykonawczymi terenowym organom wladz hitlerowskich - landratom. Do nich bowiem, jako skupiajacych w swoich rekach wladze wykonawcza i odpowiedzialnych za realizacje zadan o charakterze politycznym, nalezalo przygotowanie akcji. Jak wynika z meldunku dziennego komendanta posterunku zandarmerii w Kórniku Höppnera, landrat sremski - Alfred Klöstermann - zwolal jeszcze tego samego dnia, czyli 18 pazdziernika 1939 r., specjalna odprawe, w której uczestniczyli komendanci miejscowej zandarmerii. 2 Cyt. za: K. Radziwonczyk, "Akcja Tannenberg" grup operacyjnych Sipo i SD w Polsce. Jesien 1939, "Przeglad Zachodni" 1966, nr 5, s. 103.Fot. ze zbiorów IPN Aresztowania, "sady" i przygotowania do egzekucji3 Po otrzymaniu wytycznych poszczególni landraci przystapili do dzialan (w miastach nie bedacych siedzibami landratów, a w których zaplanowano egzekucje, przygotowaniami kierowali burmistrzowie). Wydano odpowiednie zarzadzenia dla organów policji o aresztowaniu osób, które znalazly sie na specjalnych listach. Bezposrednim wskazaniem osób, które mialy poniesc smierc, zajeli sie miejscowi Niemcy - jako najlepiej zorientowani w sytuacji w poszczególnych miejscowosciach. To oni ustalali, który z miejscowych Polaków najbardziej "zasluzyl" na smierc; czesto wyborem tym kierowala sasiedzka animozja czy tez zadza zemsty. Aresztowania rozpoczely sie juz 18 pazdziernika 1939 r. Przeprowadzala je z reguly zandarmeria przy udziale policji pomocniczej. Jesli wskazana na liscie osoba byla nieobecna, w jej miejsce aresztowano kogos innego. Dla przykladu: zamiast Stanislawa Madalinskiego - wlasciciela majatku w Debiczu, zmarlego 24 pazdziernika 1937 r., aresztowano jego syna. Czesc osób figurujacych na listach przebywala juz w aresztach, w takiej sytuacji osoby te przewozone byly do miejscowosci, w której mialy zginac. Tragiczny byl los dr. Romana Gawrona z Kórnika. Z powodu jego naglego wyjazdu do chorego nie zdolano go postawic przed odbywajacym sie w Kórniku sadem. Kiedy powrócil, bylo juz po egzekucji, ale poniewaz byl na liscie przeznaczonych do stracenia - musial zginac. Zostal wiec zatrzymany i przewieziony autobusem razem z plutonem egzekucyjnym do Mosiny, gdzie skazano go na smierc razem z innymi. Aresztantów (z reguly w liczbie przewyzszajacej wyznaczona do egzekucji) umieszczano zarówno w prowizorycznych aresztach (np. w piwnicach ratusza w Sremie, w boznicy w Mosinie), jak i w aresztach stalych (w Gostyniu i Lesznie). W niektórych miastach zezwalano aresztantom na kontakty z rodzina oraz dostarczanie im posilków i odziezy. Aresztanci nie byli przesluchiwani, nie toczylo sie przeciwko nim zadne postepowanie. Poniewaz zgodnie z zarzadzeniem dowódcy poznanskiego okregu wojskowego gen. Alfreda von Vollard-Bockelberga z 21 wrzesnia 1939 r. we wszystkich tych miejscowosciach wyznaczano ciagle zakladników, nikt z aresztantów ani ich rodzin nie przypuszczal, ze zostana straceni. Dopiero powziete przez niemieckie wladze przygotowania i informacje z innych miast, gdzie egzekucje juz sie odbyly, uswiadamialy wszystkim, co czeka zatrzymanych. Zgodnie z zarzadzeniami w przeddzien lub w dniu egzekucji w centralnych punktach miast - na rynku, przed ratuszem - pod niemieckim nadzorem tworzono scene zbrodni: wyrywano kostki z bruku, budowano tzw. kulochwyt (sciane z desek lub podkladów kolejowych, przed która przeprowadzano egzekucje), przywozono i ustawiano worki z piaskiem lub trocinami. Do wykonania tych czynnosci zmuszano Polaków. Wskazane osoby musialy stawic sie do kopania grobów dla przyszlych ofiar. Poszczególni Polacy otrzymali równiez nakaz stawienia sie na rynku z furmankami i lopatami. Aby zapewnic odpowiednia frekwencje "publicznosci", wydano zarzadzenia, na mocy których wyznaczonego dnia na miejscu egzekucji stawic sie mieli wszyscy mezczyzni z danej miejscowosci. Odpowiednie wytyczne otrzymaly równiez przebywajace w poszczególnych miejscowosciach jednostki Wehrmachtu. Do ich zadan nalezalo zapewnienie porzadku w miejscu egzekucji, stad w wyznaczonym dniu miejsce to bylo obstawione wojskiem, a na uliczkach wychodzacych z placu lub rynku staly karabiny maszynowe. 3 Informacje dotyczace przygotowan i przebiegu egzekucji zaczerpnieto ze znajdujacych sie w archiwum podrecznym OKSZpNP w Poznaniu akt sledztw dotyczacych poszczególnych zbrodni. Trzy dni zaglady 20 pazdziernika 1939 r. odbyly sie nastepujace egzekucje: w Sremie (okolo godz. 10) i Ksiazu (okolo godz. 16) dokonane przez Einsatzkommando 14, w Srodzie (okolo godz. 9) i Kostrzynie (okolo godz. 15.30) - przez Einsatzkommando 15 oraz w Kórniku (okolo godz. 8) i Mosinie (okolo godz. 14.30) - przez Einsatzkommando 11. 21 pazdziernika 1939 r. Einsatzkommando 14/VI przeprowadzilo egzekucje w Lesznie (w godzinach przedpoludniowych), Osiecznej (w godzinach poludniowych) i we Wloszakowicach (w godzinach popoludniowych), a - najprawdopodobniej - Einsatzkommando 11 egzekucje w Gostyniu (okolo godz. 10), Krobi (po poludniu) i Poniecu (wieczorem). 23 pazdziernika 1939 r. Einsatzkommando 14 dokonalo egzekucji w Koscianie i Smiglu. Wszystkie egzekucje przeprowadzono w podobny sposób. Okreslonego dnia w danej miejscowosci zjawial sie oddzial Einsatzkommando z policyjnym sadem doraznym. Sady te powolano na mocy rozporzadzenia naczelnego dowódcy wojsk ladowych gen. Waltera von Brauchitscha z 21 wrzesnia 1939 r. Oprócz czlonków skladu sadzacego (dowódcy oddzialu i dwóch oficerów jako lawników) w rozprawie uczestniczyli jako opiniodawcy i informatorzy przedstawiciele miejscowych Niemców. W rozprawie w Lesznie bral udzial np. miejscowy pastor - Wolfgang Bickerich. Byl on twórca przedwojennych kartotek, w których zawarte byly informacje o miejscowych Polakach dotyczace ich dzialalnosci politycznej i spolecznej. Od pierwszych dni wojny prowadzil on równiez zapis wszelkich krzywd doznanych przez Niemców z tego terenu. W rozprawach uczestniczyli takze w roli obserwatorów przedstawiciele miejscowej wladzy cywilnej i policyjnej. Nastepnie do pomieszczenia, w którym odbywala sie rozprawa, wprowadzano grupami aresztantów. Ustalano, czy zgadzaja sie ich dane personalne, nastepnie wysluchiwano opinii przedstawiciela miejscowej niemieckiej mniejszosci na ich temat. Pózniej aresztowanych pytano o przynaleznosc do róznych organizacji (Stronnictwo Narodowe, Zwiazek Zachodni, Zwiazek Powstanców Wielkopolskich). Dociekano, dlaczego uciekali przed Niemcami i co robili, by zapobiec przesladowaniom i morderstwom, jakich dopuscili sie Polacy na Niemcach. W trakcie rozprawy nie dopuszczano nawet mozliwosci, ze aresztanci sa niewinni. Zarzucano im podzeganie przeciw Niemcom i udzial w zbrodniach dokonanych na Niemcach zarówno przed wybuchem wojny, jak i w pierwszych dniach wrzesnia 1939 r. Oskarzano ich równiez o potajemne przygotowywanie powstania skierowanego przeciw III Rzeszy. W zaleznosci od tego, ilu oskarzonych stawalo przed sadem, rozprawa trwala od jednej do trzech godzin. Nastepnie po krótkiej naradzie (15-20 minut) oglaszano, którzy z wiezniów zostali skazani na smierc. Po odczytaniu listy odbierano skazanym cenniejsze przedmioty (zegarki, pióra, obraczki, portfele itp.), rozkazywano zdjac wierzchnia odziez i grupami wyprowadzano, z podniesionymi rekoma, na miejsce stracen. Tam czekal juz pluton egzekucyjny, który na oczach setek ludzi dokonywal rzezi. Tych, którzy po salwie jeszcze zyli, dobijal z rewolweru prowadzacy egzekucje oficer. Ludnosc niemiecka zgromadzona podczas egzekucji, klaszczac, okazywala zadowolenie. Po egzekucji w Ksiazu burmistrz Dolska - Wilhelm Kleiböcker - wyglosil nienawistne przemówienie, w którym z furia potepial Polaków. Po egzekucji wyznaczeni Polacy ladowali ciala pomordowanych na przygotowane wozy i transportowali je na miejsce pochówku. Szczególnie okrutnie potraktowano bylego burmistrza Sremu Teofila Wolniewicza, który z powodu zlego stanu zdrowia nie mógl chodzic. Nie rozstrzelano go na rynku, lecz po rozprawie i wykonaniu wyroku na pozostalych skazanych posadzono na wózku i przewieziono razem z cialami zabitych na cmentarz. Wolniewicz, pomimo ze byl starym i schorowanym czlowiekiem, próbowal uciekac. Czolgajacego sie na kolanach starca usmiercono dwoma strzalami w tyl glowy. Uratowani Jednak nie wszystkich, których nazwiska znalazly sie na liscie skazanych, zabito. By uratowac oskarzonemu zycie, wystarczylo uzyskac poswiadczenie miejscowego Niemca. Dlatego rodziny aresztowanych zwracaly sie z prosbami o wstawiennictwo do najbardziej znanych i cenionych w miejscowych spolecznosciach Niemców. Tym sposobem w Srodzie uniknal smierci Jan Blazejewski (uczestnik powstania wielkopolskiego, kierownik Spóldzielni Handlowo-Rolnej "Rolnik" w Srodzie i rzeczoznawca Gieldy Zbozowo-Towarowej w Poznaniu). Powolal sie na to, ze doprowadzil do zwolnienia dwóch internowanych Niemców - dzialaczy mniejszosciowych, ponadto jeden z przebywajacych na sali rozpraw oficerów rozpoznal w nim wspóltowarzysza z oddzialu niemieckiego walczacego na froncie wschodnim podczas I wojny swiatowej. Oficer ten zawiózl go samochodem do majatku Zbierki, gdzie mieszkal jeden ze zwolnionych Niemców - Schur. Bojac sie reperkusji spowodowanych obrona Polaka, nie chcial on jednak podpisac oswiadczenia, zrobil to dopiero pod presja oficera. Po powrocie i okazaniu oswiadczenia Blazejewskiego zwolniono. Mogily Zwloki straconych chowano we wspólnym, nieoznakowanym grobie. Czesto groby te przygotowywano na cmentarzu zydowskim (w Koscianie), kartoflisku (w Srodzie) lub poza murem cmentarnym (w Lesznie). Rodzinom nie zezwalano na obecnosc przy pochówku. Przed swietem Wszystkich Swietych szef Einsatzkommando 14 SS-Sturmbannführer Gerhard Flesch zalecal landratom zastosowanie wyjatkowych srodków policyjnych. W zwiazku z tym w Ksiazu, Kórniku i Sremie Polakom zakazano wstepu 1 listopada na wszystkie cmentarze. W wiekszosci akty zgonu zamordowanych wystawiono z duzym opóznieniem, niektóre nawet w 1942 r. Te trzy dni stanowily jedynie preludium do prowadzonych przez cala okupacje planowych, masowych akcji zaglady wielkopolskich elit. -- |
|