W dniu 2018-10-13 o 21:08, Rowerex pisze:
Tydzień temu wywaliłem się na rowerze, co ciekawe na podjeździe - środkiem w
miarę twardo, po bokach głębokie koleiny, wstałem z siodełka i dawaj na
stojąco, koło przednie zjechało w bruzdę, a ja poleciałem na bok - coś na boku
klatki piersiowej jakby lekko chrupnęło (w tym miejscu mam klamrę do regulacji
paska w plecaku), do tego przeszywający ból - adrenalina pozwoliła mi jechać
jeszcze niemal trzy godziny, ale cierpiałem okrutnie...
Przez kolejne dni wcale nie odpuszczałem jazdy rowerem (po lesie), mimo mocnego
bólu przy każdym wstrząsie, wertepie, koleinie i przy konieczności mocniejszego
trzymania kierownicy.
Co ciekawe, nie mam w tym miejscu żadnego siniaka, zadrapania, ani
najmniejszego śladu opuchlizny. Trudno się ułożyć do snu, a przy próbie
kichnięcia czuję jakby mi jakiś "obcy" chciał rozerwać klatkę piersiową...
Podejrzewam mocno naruszone żebro i naciągnięcie jakichś mięśni czy ścięgien -
wiem, "idź do lekarza", ale na razie nie mam zamiaru - powoli przechodzi, ew.
się przyzwyczajam...
Aż tu na okazuje się, że nie tylko ja jestem totalnie głupim uparciuchem:
https://tinyurl.com/y776t4nf
Ot, takie niespodziewane pocieszenie - rower też jest w tej historii, ale to
nie ja jechałem pod prąd ;-)
Pozdr-
-Rowerex
aj
|