Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Nieudolny Wassermann znowu nie upolował premiera.

Nieudolny Wassermann znowu nie upolował premiera.

Data: 2010-02-05 08:18:19
Autor: Artur Borubar
Nieudolny Wassermann znowu nie upolował premiera.
Wczoraj stało się jasne, że w komisji hazardowej nic się już nie wydarzy. Przesłuchując Donalda Tuska, komisja nie doszła do niczego, czego byśmy już nie wiedzieli.
 Posłanka PiS Beata Kempa podjęła desperacką próbę zdenerwowania premiera, bo a nuż się wysypie. Poszła w ślady Zbigniewa Ziobry, który przed laty w komisji rywinowskiej sprawił, że premierowi Leszkowi Millerowi (SLD) puściły nerwy. "Pan jest zerem" - usłyszał Ziobro, co Millerowi mocno zaszkodziło. Wczorajsza szarża posłanki Kempy się nie powiodła, premier Tusk zażądał stenogramów i dowiódł czarno na białym, że to on miał rację.

Tusk potwierdził to, o czym mówił wcześniej. Szef CBA Mariusz Kamiński 14 sierpnia 2009 r. poinformował go o nagannych z punktu widzenia "polityczno-etycznego" działaniach posła Zbigniewa Chlebowskiego i ministra Mirosława Drzewieckiego (obaj PO). Według premiera, a także koordynatora ds. służb specjalnych Jacka Cichockiego, który zeznawał wcześniej, Kamiński zapewniał, że sprawa "nie ma znamion przestępstwa", "nie nadaje się do prokuratury", a Kamiński nie składa doniesienia do prokuratury, bo nie ma dowodów.
Skoro nie miał dowodów Kamiński, to jak do prokuratury mógł wybrać się premier? Wersję Tuska potwierdza także to, że zapowiadana przez szefa CBA analiza "prawnokarna" zachowania obu polityków PO nigdy nie powstała, a CBA skierowało sprawę do prokuratury, dopiero gdy do gazet wyciekły stenogramy z podsłuchów.

Po co więc Kamiński przyszedł z tym do Tuska? Zwłaszcza że ustawa hazardowa - wciąż w obróbce w Ministerstwie Finansów - nie została zmieniona pod dyktando hazardowego lobby. Były szef CBA sam to wyjawił, mówiąc komisji, że chciał przetestować premiera, czy stanie po stronie dobra państwa, czy swoich kolegów z Platformy. Tusk wówczas tego "testu" nie brał pod uwagę, ale - jak powiedział wczoraj - powoli zaczął sobie zdawać sprawę z "nietypowego" zachowania Kamińskiego.

Dochodzimy tu do sedna sprawy. W swoich zeznaniach Kamiński zbudował przeciekowy łańcuszek: on informuje Tuska, ten spotyka się z Drzewieckim, a potem z Chlebowskim, następnie asystent Drzewieckiego spotyka się z córką Sobiesiaka, biznesmena od hazardu. I w ten sposób akcja CBA zostaje "wysypana".

Premier przekonująco opisał sytuację, w jakiej postawił go Kamiński. Znalazł się w pułapce. Gdyby nic nie zrobił, zostałby oskarżony o próbę zamiatania lobbingu pod dywan, chronienia partyjnych kolegów, na których lobbyści naciskali. Gdy zaś zaczął wyjaśniać, czy ustawa hazardowa była pisana na zamówienie, podjął ryzyko, że politycy PO połapią się, że coś się wokół nich dzieje.

Od początku nurtowało nas pytanie: dlaczego Tusk nie ograniczył się do rozmów z gospodarzami tej ustawy: ministrem finansów Rostowskim i wiceministrem Jackiem Kapicą? Po co gadał z Drzewieckim i Chlebowskim?

Premier wytłumaczył to wczoraj w sposób psychologicznie zrozumiały. Chciał wyjaśnić rolę polityków PO w pracach nad ustawą, bo przecież musiałby wyciągnąć wobec nich konsekwencje polityczne. Coraz bardziej podejrzewa, że Kamiński zastawia na niego pułapkę, porównuje jego "nietypowe" zachowanie z zachowaniem szefa innej służby w podobnej sprawie. I pamięta, że przy sprawie posłanki PO Beaty Sawickiej Kamiński wyznał, iż pracuje po to, by Polacy wiedzieli, na kogo mają głosować.

Czy powinno nas dziwić, że próbuje ostrożnie wybadać podwładnych? Nie pyta o ich znajomość z Sobiesiakiem, nie wspomina o CBA. Wielu z nas tak by postąpiło, by wyrobić sobie opinię. Zeznania Tuska brzmią wiarygodnie.

Według premiera prawdziwy przeciek nastąpił gdzie indziej, skoro jedna z gazet wydrukowała nagrane przez CBA rozmowy hazardowych biznesmenów, czyli tajne materiały operacyjne CBA.

Występ premiera przed komisją miał także inny wymiar. Tusk stawiał pytanie: czy zarządzanie państwem ma być oparte na ciągłej podejrzliwości i tropieniu układu, czy elementarnym zaufaniu do ludzi, koncentrowaniu się na zadaniach. Tusk jest zwolennikiem tej drugiej filozofii. Chce zaprezentować się jako człowiek, który nie kieruje się podejrzliwością. Ale gdy są twarde dowody winy, natychmiast rozlicza współpracowników.

W ten dyskurs dał się wciągnąć Zbigniew Wassermann (PiS). Premier ożywił dzięki temu stary spór między Platformą a PiS o styl rządzenia, o priorytety w życiu publicznym. To było udane posunięcie.

Komisja hazardowa miała upolować Donalda Tuska jako kandydata Platformy na prezydenta. Gdy zrezygnował z kandydowania, wybił opozycji broń z ręki. Premier nie dał się upolować: zdymisjonował polityków PO, dał zielone światło do powstania komisji śledczej, doprowadził do przyjęcia ustawy bardzo dotkliwej dla branży hazardowej.

http://wyborcza.pl/1,75968,7529868,Premier_wybrnal_z_pulapki.html


Przemek


Kolejny raz pytam: gdzie te nadprzyrodzone umiejętności Wassermanna, (oczywiście trzeba dodac, prokuratora z trzydziestoletnim stażem) które miały wykryc aferę hazardową? O jego partyjnej koleżance nie wspominam z litości, bowiem sama doskonale pokazuje, to co chciałem napisac. Kompromitacja pisuarowych członków komisji, ku mojej uciesze, z dnia na dzień jest coraz większa. ciekawe co dzisiaj pokaże administratywistka przesłuchując swojego przełożonego. Z lewej do prawej nogawki.

--
 Z dokumentu wynika, że w CBA nie było jasnych
kryteriów, według których przyznawano nagrody i premie. Premiowymi
rekordzistami byli dwaj zastępcy Mariusza Kamińskiego, w ciągu trzech lat
jeden z nich dostał 63 100 zł premii, a drugi 64 100 zł.

Nieudolny Wassermann znowu nie upolował premiera.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona